Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Dzień Świra.
2012-04-13

Dzień Świra.

220 – moja ulubiona linia autobusu. Do miejsca, w które mnie wiezie najprostszą drogą jest jakieś 8 km. Nic to, wszak linia jest turystyczna i objazdowa, widokowa rzekłbym nawet. Jedzie przez najgłębsze zakamarki miasta i na miejscu wysadzi mnie za jakieś 45 minut. Rozsiadam się więc wygodnie na tylnich siedzeniach, otwieram plecak i odpływam w pudełkach. Tego poślę pod to drzewo za mostkiem, ten jest na tą płyciznę za progiem. O a ten to w sam raz na głębokie zakręty. Operuję w kółeczkach łącznikowych i zbroję nówki sztuki.

Taktyka ustalona, zresztą od zawsze jest taka sama, ale przecież warto, trzeba nawet, powtarzać ją co jakiś. Autobus kołem wpada w jakiś dół i wytrąca mnie z wędkarskich rozmyślań. Dobrze, że już wiosna, słońce jeszcze nieśmiało grzeje, ale chociaż dzień jest dłuższy… Zaraz, zaraz gdzie jest moja wędka ? Jasna cholera… .


portret pstrąg potokowy

W domu jestem dobrze ponad godzinę później, wędka stoi oparta o kąt przedpokoju i nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że ma ze mnie niezły ubaw. Bądź poważny – pomyślałem sobie - i nie zdejmuj plecaka, bez niego też nie połowisz. I znowu 220, tym razem obrotówki. Jakże one się kręcą… . Jestem nad wodą, to mój debiut na tym odcinku, do tej pory zawsze go omijałem. Ma około kilometr długości i niczym specjalnie mi nie zawinił, ale zawsze łowiłem albo wyżej albo niżej. Tym razem mam jakiś kaprys i będę łowił właśnie tutaj. Lubię to uczucie, takiej wędkarskiej świeżości i nadziei pokładanej w całkowicie nowych miejscach. W dodatku ładnie tutaj, trzcinowe prostki, kilka klasycznie zalanych drzew i krzewów. Woda z potencjałem ale wędkarsko jakoś bez rezultatu. Czas leci nieubłaganie, ale do zmierzchu jeszcze trochę zostało. Idę w dół, podeptam trochę po wczorajszych śladach. Dzień wcześniej sumiennie z kumplem obłowiłem ten teren, jednak również bez przyzwoitych rezultatów. Wygrzebałem z pudełka jakiegoś malucha i cisnąłem nim w dziurę pod drzewem. Klasyczna miejscówka, książkowa. Książkowo zachowuje się też łowca. Klęczę na piasku, oddycham nieśmiało, nawet kołowrotkiem kręcę jakby ciszej. Minęło jakieś 20 rzutów – Nie umiem łowić albo książki kłamią – stękam szarpiąc się z zaczepem. Wyszarpałem niezły kawał drzewa, na szczęście woblera nie urywam. Czas na przerwę. Siadam, jem kanapkę w towarzystwie kaczki. Wiem, że nie jest bezinteresowna, przyleciała trochę podjeść. Uległem i częstuję towarzyszkę. Nie radzi sobie z większym kawałkiem bułki, hałasując przy tym straszliwie – Ej, piękna nie zapominaj, że ja tu na pstrągi przyszedłem – na do widzenia jeszcze raz mocno uderzyła w taflę skrzydłami i poleciała.
- Miejscówka na dziś na pewno jest spalona – myślę rzucając dla rozprostowania pętli na szpuli. Standardowa procedura - przytrzymuje w nurcie i … uderzenie. Siedzi, szybki hol i młodzian wraca do dołka, ale jak to tak ? Przecież zrobiłem wszystko co można było, aby spłoszyć stąd rybie stworzenia. Może go wkurzyłem, że mu ten kawał drzewa z wody wyjąłem, albo, że na chwilę zająłem się kaczkami. Może to jest recepta?


kolor fluo - pstrąg

Sprowadziłem się na ziemię i idę kawałek niżej na „chamską prostkę” . Dlaczego właściwie prostki są chamskie ? Ja je lubię, wyjąłem z nich więcej ryb, niż z tych bankowych, klasycznych, głębokich zakrętów. I znowu zamiast całą uwagę skupić na woblerze w wodzie analizuje język polski i wędkarskie związki frazeologiczne. Myślę, że jakby ktoś kiedyś spisał przemyślenia samotnych nad wodą pstrągarzy, mogła by z tego wyjść niezła kontynuacja „Dnia Świra”, a może po prostu mam taki dzień. Przystaję na kolejnej miejscówce, oczywiście na prostce, pod przeciwną burtą widać wyraźnie schowane pod wodą drzewo. Już jakiś czas temu zmieniłem wabik na większy i teraz kombinuje jak to miejsce ugryźć. Stoję na wysokiej skarpie usłanej grząskim błotem – To najgorsze na świecie miejsce do podbierania ryby, ale będę się martwił jak już coś zapnę – podpowiada mi sumienie. Wobler poleciał pół metra za zatopione drzewo. Podnoszę kij by przeprowadzić go nad przeszkodą i dostrzegam jak coś bardzo energicznie podnosi się do mojej przynęty. Pstrąg chwyta pewnie sztuczną rybkę rozbryzgując widowisko powierzchnię wody. Właściwie sam się zaciął, widziałem go i wiem, że nie ma żartów. Amerykaniec śmiało wygina się w kierunku wody, upewniając mnie w przekonaniu, że po drugiej stronie żyłki wisi mój życiowy rekord. Najpierw w prawo, potem w lewo, potem w kółko, co jakiś czas przygrywa hamulec w kołowrotku i powoli dociera do mnie, że zbliżamy się do finiszu. No właśnie. Podbierak? Jest w domu i tak byłby za krótki. Ryba jeszcze próbuję ucieczki w wystające z lewej strony pnie i wiem, że teraz moja kolej. Muszę to zrobić szybko, jak chcę by ten rybek w dobrej kondycji wrócił do wody. Siadam na błocie i zjeżdżam do wody, wiem, ze pode mną jest jakieś 70-80 cm wody. Nie mam woderów, na razie nie martwię się… niczym się nie martwię. – Teraz to się możesz nawet spiąć i tak po Ciebie pobiegnę – uśmiecham się do siebie. Ryba jeszcze próbuje, ale pewnym chwytem biorę ją w rękę i odwracam się w kierunku burty. Kładę kij i rybę na kępce zgniłej trawy. Gramolę się na brzeg. Ciężkie spodnie, wysoka burta ale kilkanaście sekund później wypinam rybę. Przystawiam kij, nie wiem, gdzie mam miarkę. Nie ważne, robię znak na wędce i dwie szybkie foty. Gdzie ja Cię wypuszczę ? Mijam kilka drzew i 10 – 15 metrów dalej mam wygodny brzeg. Wkładam rybę do wody, widzę, że jest zmęczona, ja też, ale cóż to jest przy uczuciu które mi towarzyszy, uczuciu spełnionego marzenia. Po minucie pstrąg jest już w pełni gotowy by wrócić do siebie, puszczam jego ogon i pół głosem mówię – Dzięki Stary.


pstrąg Kamil Mazur

Biorę kija i siadam na kawałku suchej ziemi. Musze ochłonąć, ocieknąć i chwilę po prostu się tym czasem nacieszyć. Warto było. Miałem tego wieczoru być na koncercie - 30leciu swojej ulubionej kapeli, a jakaś wewnętrzna siła zaciągnęła mnie nad rzekę. I obym tylko tej wewnętrznej sile mógł ulegać częściej. Aha, ryba ma 51 cm, kupiłem też odpowiedni podbierak dla rybiego i swojego dobra.

autor: Kamil Mazur

skomentuj artykuł na forum

Zobacz też:
jak złowić pstrąga
woblery na pstrąga
obrotówki


Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

Woblerki owadzie
Woblerki owadzie
O tym, że woblery to przynęty bardzo skuteczne nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Najczęściej są one imitacjami narybku oraz dorosłych niewielkich rybek (kiełbie, płocie, jazgarze, ukleje). Niekiedy ich wygląd jest po prostu artystycznym ...
Oceaniczne łowy.
Oceaniczne łowy.
Za oknem zimno. Śnieg, wiatr, mróz. Jak to mówią psia pogoda. Są tacy, którzy to kochają. Wiercą wtedy dziury w lodzie i śmigają przynętami nad dnem, inni jadą na pomorze i walczą z ostatnimi trociami. Jest coś w ...
szczupaki w grudniu
szczupaki w grudniu
Tuż przed zimą mamy okazję zapolować na naprawdę grubego zwierza i, jak się okazuje, zadanie to nie jest nadzwyczaj trudne. Naszym sprzymierzeńcem i zdecydowanym ułatwieniem jest właśnie niska temperatura. Tym razem opowiem Wam o tym, jak ...
jezioro szwecja
jezioro szwecja
Troll to z założenia zwierzę raczej leniwe, powolne, można by powiedzieć nudnawe, nie wymagające od nas żadnej inwencji w poskromieniu. Ale czy te wszystkie krążące pogłoski na jego temat są do końca prawdziwe? Jedno jest pewne - ...
łowienie szczupaków w szwecji
łowienie szczupaków w szwecji
Ja i pierwsze myśli o szczupakach   6 lat w Szwecji, ale właściwie to 6 razy po dwa tygodnie. Raz krócej, a raz dłużej, więc około 10 dni łowienia rocznie. Od tzw. zera, pomysłu, kilku lakonicznych artykułów ...
Wędkowanie w wersji light
Wędkowanie w wersji light
Kiedy przychodzi czas upalnych wakacji często gdzieś zza pleców dochodzą do nas głosy osób, którym w ciepłe wieczory należy poświęcić odrobinę czasu. Z jednej strony wieczorem zaczynają skubać sandacze, rano biorą ...
spinning zima
spinning zima
Kiedy niewielkie rzeczki zostają uśpione przez gigantyczne zaspy śniegu, a lodowe kry na chwilę odkryją niewielki kawałek wody, nastaje czas tymczasowego machania wędką. Warto, bo nawet w tak niesprzyjających warunkach jest szansa, aby ...
wędka na bolenia
wędka na bolenia
Tak już mam, że mocno przywiązuję się do rzeczy, które mi podpasują. Ten sam samochód od 15 lat, ten sam stary i znoszony zegarek, lekko wyszczerbiony nóż, który przeżył 1000 biwaków i tak dalej… Nie to żebym nie kupował ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
1.18 s