Kalendarz brań
Ludzie kochają mity. Są one częścią każdej kultury. Od kołyski aż po grób słuchamy bajek. W dzieciństwie wilk jest zawsze zły, lis chytry, gąski niewinne, a miś dobroduszny i jowialny. Natomiast w dorosłym życiu spotykamy dobrego wilka, szczerego lisa, szmaty i dziwki gąski i misia, który chce gołymi pazurami wyszarpac nasze wnętrzności…
Wędkarski kalendarz brań
To, co napiszę będzie „bajką o mitach” i moją oceną wędkarskiej rzeczywistości. Przez 20 lat prowadziłem tzw. pamiętnik wędkarza - swój prywatny kalendarz brań. Jest w nim ponad 5000 wpisów…W niektórych latach byłem na rybach ponad 300 razy. W swoim pamiętniku notowałem wszystko, co jest istotne z wędkarskiego punktu widzenia. Od faz Księżyca, na temp. wody kończąc… Jeździłem celowo (choć jestem zasadniczo samotnikiem) na tzw. wycieczki wędkarskie, w których brało udział nieraz i 30-stu chłopa. W tamtych czasach był to najlepszy sposób na weryfikację danych i wysnuwanie ogólnych wniosków. Teraz są o wiele szybsze i dokładniejsze środki – telefon i internetowe portale, ale w zasadzie nie ma potrzeby korzystania z w/w usług, bo w kwestiach zasadniczych nic się nie zmienia i za życia jeszcze wielu pokoleń zmienić się nie może. My, wędkarze musimy jednak obserwować świat nowości, bo aby mieć „jako takie” sukcesy łowieckie i nie będąc na bieżąco z nowymi pomysłami -moglibyśmy dochodzić do błędnego wniosku, że w wodzie, w której zarzuciliśmy wędkę nie ma po prostu ryb…
Dla mnie sprawa jest jasna i bezdyskusyjna: takim samym mitem, jak wpływ Księżyca na brania jest mit „nieistnienia przebłyszczenia”.
Co więcej uważam, że istnieje „przekukurydzenie’, „przepszeniczenie” itd. I mam gdzieś teoretyczne wypociny tzw. autorytetów, często naukowych. Takie same „autorytety” reklamują pasty do zębów, tabletki przeciwbólowe, a na naszym podwórku niektóre przynęty, wędki itd. „Kit” stał się cechą „przedsiębiorczości”, a jeśli prawdą jest, że naiwna „szara masa” stanowi 60-80% każdego społeczeństwa-więc jest komu kitowac i następnie kogo doic… W „swoich wypocinach” najpierw spróbuję rozprawic się z mitami najbardziej pospolitymi i banalnymi, a później z tymi „poważniejszymi” i bardziej kontrowersyjnymi. I nic tu nie jest teorią, wydumaną przed monitorem komputera - całe moje życie to trzy okresy: przygotowywanie się do łowienia, łowienie i krótki odpoczynek po łowieniu. Akurat odpoczywam…
KALENDARZ BRAŃ - FAZY KSIĘŻYCA
Ciekawe, ile wędkarze kupili tzw. kalendarzyków z OKRESAMI brań dobrych i złych? Dziś już nawet blondynki nie wierzą w kalendarzyki, bo miliony z nich przez to zaszło w niechcianą ciążę…
Na pewno wielu wędkarzy w czasie złych brań złowiło ryby swojego życia, a w czasie, gdy ponoć za przynętą powinny one wyskakiwać ponad powierzchnię wody - spławik ani drgnął. Owe kalendarzyki są ewidentnym przykładem jak latami wciskana głupota może stać się elementem wiary. Nie ma chyba czasopisma wędkarskiego, w którym nie spotkalibyśmy się z owym „rozkładem jazdy’. Co więcej, niektóre z nich z astronomiczną dokładnością informują o godzinach i minutach wilczego apetytu, albo o momencie rozpoczęcia strajku głodowego. Bulimia i anoreksja. Co najgorsze, nie tylko lunatycy w to wierzą… Przyczyna może być także inna: może, my wędkarze lubimy bezkrytycznie przyjmować to wszystko, co tłumaczy nasze ewentualne łowieckie porażki i wszelkie plagi egipskie typu skok ciśnienia, nie ta faza księżyca, gwałtowne ochłodzenie itp. są nam po prostu na rękę?
Kalendarz brań... Czy czytają go ryby?
Moje zdanie na temat wpływu faz Księżyca na brania ryb jest jedno: zupełna bzdura. Zdobywanie pokarmu jest w przyrodzie zbyt poważną sprawą i razem z procesem rozrodczym należy do podstawowych funkcji, od których zależy przetrwanie gatunku. Impotent i osobnik bezpłodny może żyć długo i NIESZCZĘŚLIWIE, ale odżywiać się musi…
Nie jest możliwe, aby zwierzęta, które ewoluowały setki milionów lat najważniejszą funkcję podporządkowały fazom satelity. Miliony gatunków wymarło, bo nie potrafiły się przystosować. Do naszych czasów dotrwały tylko te z górnej półki - produkty naturalnej selekcji i zwycięzcy bezwzględnych walk w gąszczu zawiłych praw natury. Jak nasi polscy politycy, działacze PZW, PZPN itd. Czy naprawdę Księżyc nie ma żadnego wpływu na zachowania ryb? Ma i to wielkie, ale nie w takim sensie, jak się to latami przedstawia…Taki sam wpływ ma Słońce, a przecież nikt się nad tym nie zastanawia, bo jest to aż „nadzbyt” normalne? Wszystkiemu jest winne nazewnictwo i zupełnie nieprawidłowy podział ryb, jakiego kiedyś ktoś dokonał, a czas nie zweryfikował.
Z wędkarskiego punktu widzenia dokonano jedynego i to bardzo niesłusznego podziału ryb na białe i drapieżne. WSZYSTKIE ryby są drapieżne, a przynajmniej nawet te najłagodniejsze mają cykliczne krwiożercze napady. Jest możliwy bardziej fachowy podział-w odniesieniu jednak do Księżyca wspomnę tylko o jednym: o rybach, które potrzebują do w miarę bezpiecznego żeru dużych ilości światła; takich, które w ogóle go nie potrzebują i wreszcie takich, które radzą sobie we wszystkich „rodzajach oświetlenia”. W tym właśnie jest pies pogrzebany. Księżyc jest po prostu zwykłą lampą, która w zależności od faz i zachmurzenia emituje do wody określone ilości światła. Wszystkie zwierzęta w maksymalnym stopniu wykorzystują warunki, które stworzyła natura.
Zmienność warunków jest podstawową cechą przyrody. To, co dziś jest korzystne – jutro może nie zaistnieć, więc musi być wykorzystane w maksymalnym stopniu. Jeśli noc sprzyja jakiemuś gatunkowi, dzień może być jego koszmarem – np. miętus jest doskonałym przykładem ryby, której wszystkie najbardziej aktywne części życia toczą się wśród piramidalnych ciemności. Nawet dzień musi spędzać głęboko ukryty przed najmniejszym promykiem Słońca. Taki wodny borsuk, albo nietoperz… Jest przykładem ryby, która nie potrzebuje światła do polowania i jak wampir instynktownie go unika. Okres pełni staje się dla miętusa czasem postu. Tylko, czy 100% - ego? Oczywiście, że nie, a NIE znaczy tyle, co nie zawsze i nie wszędzie.
Są jeszcze tzw. wyjątki, czyli szczególne okoliczności. Jest ich kilka, z których niektóre wybiorę. Pochmurne niebo, wysoka i mętna woda – w takich warunkach zdarza się, że miętusy żerują nawet w dzień. Przykład drugi: bardzo krótki czas (około godziny), gdy Księżyc w pełni już zaszedł, a do wschodu Słońca brakuje niespełna dwóch godzin. Przed brzaskiem jest około godzinny okres zupełnych ciemności, w trakcie trwania których niektóre miętusy wyskakują ze swych schronów na krótki rekonesans i „ małe co nieco”. No i przykład trzeci: zdarza się, że niektóre miętusy (szczególnie te grube, stare sztuki) wykorzystują także ten krótki czas, gdy światło pełni pada pod małym kątem i nie czekając do zachodu rozpoczynają żerowanie w cieniu wysokich burt brzegowych, lasu lub gęstwiny nadbrzeżnych krzewów itp. Te dwa ostatnie przypadki dotyczą przejrzystej wody.
No, dobrze, ktoś powie, ale w takim razie miętusy powinny zerować non-stop w warstwach wody, do których nie dociera światło. Dla tej ryby byłoby to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Natura tak go skonstruowała, że może przejawiać aktywność tylko w doskonałych warunkach tlenowych. Jak wiadomo, im woda zimniejsza, tym więcej w niej tlenu. W rzekach w lecie z reguły nie ma sprzyjających warunków, ale zdarzają się rzadkie wyjątki, gdy stopień natlenienia i ilości światła w dostatecznym stopniu rozbudzi apetyt miętusa. Tak jak butelka piwa sprawia, że „miażdżyk” na widok golonki zapomina o cholesterolu. Natomiast w głębszych polskich jeziorach w warstwach wody, do której nie dociera światło z reguły nie ma tlenu… Miętusy z północnej Europy, z Syberii dorastają do kilkunastu kilogramów z jedynego powodu: na tamtych terenach mają więcej w jednostkach czasowych możliwości do aktywnego żerowania – zimne, dobrze natlenione rzeki i jeziora, oraz długie, polarne noce. Dlatego, u nas, w Polsce jedynie w okresie zimowym możemy liczyć na w miarę dobre okresy żerowania tej ryby.
Teraz zajmę się rybą z innej przeciwstawnej do miętusiej półki – rybą, która na odwrót do miętusa – do aktywności potrzebuje wielkiej porcji światła. Tą rybą będzie np. boleń. Po co boleniowi światło? On jest inaczej „skonstruowany”. Jego główny pokarm stanowią inne, mniejsze karpiowate, a przede wszystkim ukleja. Nawet jego pysk w trakcie trwających setki tysięcy lat przeobrażeń nabrał odpowiedniego do metody polowań kształtu. Powiedzenie: „spójrz na jego pysk” w odniesieniu do ryb może dużo powiedzieć o charakterze osobnika (oczywiście, jeśli chodzi o ludzi jest podobnie). Boleń ma tzw. górny pysk, przystosowany do uderzeń od dołu, czyli zawsze w stronę światła. Używając terminologii górniczej: „kopara przedsiębierna”. Ma, typowe dla wzrokowców duże oczy osadzone w górnej części czaszki-także przystosowane do patrzenia głównie w górę… On, polując posługuje się wzrokiem, a mając mniej czopków w oczach od np. sandacza, potrzebuje do precyzyjnej lokalizacji swoich potencjalnych ofiar dużych ilości światła. Blask źródła światła jest także sprzymierzeńcem w jego technice i taktyce polowania. Można powiedzieć, że jest uzależniony od luxów. A więc boleń nie poluje w nocy? W nowiu nie.., ale w czasie pełni i przy krystalicznie czystej wodzie owszem… I to wcale nierzadko. No i rzecz jasna – niebo musi być bezchmurne.
Teraz zajmę się rybą ze środkowej półki, a więc taką, której nie przeszkadza w żerowaniu ani blask światła, ani totalne ciemności. Takich ryb jest najwięcej gatunkowo. Niech będzie to np. leszcz. Ta ryba ma koparę nadsiębierną, a więc ma pysk przystosowany do brania „urobku” od góry do dołu. Żywi się głównie drobnymi zwierzętami, które wybiera z przepłukanego mułu. Do lokalizacji tychże potrzebuje tylko czterech zmysłów: wzroku, słuchu, węchu i linii bocznej. W naturze tak często bywa, że na super - jakości jakiegoś zmysłu „cierpi” jakość innych, stąd wzrokowce z reguły mają słaby węch, a wąchacze malutkie oczka itp. „Chłop jak dąb, a jajka jak żołędzie”…- tak to w przenośni mniej więcej wygląda. Leszcz wykorzystując do żerowania prawie wszystkie swoje zmysły w toku ewolucji został wyswobodzony z wielu naturalnych ograniczeń; odpada w jego przypadku problem naświetlenia; zakres temperatur, w których jest aktywny( a więc natlenienie wody ) jest bardzo szeroki, żeruje w dzień i w nocy, latem i zimą.
Podałem przykładowo w kwestii faz Księżyca trzy gatunki ryb, które moim zdaniem mogą rzucić światło na inne światło. Te ryby w „jaskrawy” sposób obalają teorię faz i mit o magicznym wpływie Księżyca na brania. Czy wśród zwierząt mogą być osobniki o skłonnościach lunatycznych? Mogłyby być, ale nie mogą, bo zwierzęta na to nie pozwolą. W naturze każdy osobnik ewidentnie odróżniający się od innych osobników swojego gatunku jest bezwzględnie likwidowany, albo przez swoich pobratymców, albo przez drapieżniki innego… Tylko człowiek, dzięki duchowemu rozwojowi chroni np. lunatyków, kłusowników itd. Mutacyjne, powolne zmiany – to inna, bardziej subtelna historia
Magnetyzm Księżyca nie może mieć żadnego wpływu na pobieranie pokarmu, gdyż istnieje „od samego początku” – wszystko się wespół z nim kształtowało. Dlaczego na podstawie wieloletnich obserwacji wędkarze doszli jednak do wniosku, że w okresie pełni ryby żerują słabiej, a w okresie nowiu najlepiej? Moim zdaniem m. in. leszcz jest odpowiedzią. Musimy pamiętać o tym, że ryby nie są świniami, które żrą, gdy koryto jest pełne, chociaż i one mają pewien umiar. Ryby są zwierzętami zmiennocieplnymi, a więc szybkość procesów fizjologicznych jest u nich uzależniona od temperatury otoczenia. Jest w tym także rzecz jasna przemiana materii; im wyższa temperatura wody – tym szybsza przemiana; jedynie miętus jest wyjątkiem, bo u niego jest akurat odwrotnie. Czas na trawienie pokarmu jest przeszkodą w bezgranicznym jego pobieraniu; jest także w zależności od optymalnych i minimalnych temperatur wody( różnych dla różnych gatunków) korzystnych do żeru limitowany i nie może przekroczyć pewnej np. dobowej normy.
I to jest właściwie moja odpowiedź. Dlaczego leszcz bardzo słabo żeruje w letni, upalny dzień w czasie pełni? Odpowiedź: Bo najbardziej optymalne warunki występują w tym czasie w nocy. Oprócz ciszy, a więc poczucia bezpieczeństwa ryba ta, szczególnie już po północy ma wiele korzystniejszych niż za dnia warunków. Temperatura i natlenienie wody przyjmują wartości dla tej ryby optymalne. Wniosek jest prosty: ryba nie żeruje w dzień, bo całodobowe zapotrzebowanie organizmu załatwiła jedną bardzo opóźnioną kolacją. Inne pytanie dotyczące bolenia, a podobne do poprzedniego w treści także zasługuje na podobną odpowiedź: jeśli boleń upolował kilka uklejek w nocy – żadna siła nie zmusi go do dziennego polowania. Upolowaną zdobycz trzeba wpierw strawić. A co z miętusem? Wielokrotnie łowiłem miętusy na Warcie, Czerwonej Wodzie w pierwszej połowie czerwca w pierwsze, upalne dni. Ale warunki musiały być dwa: upał powinien poprzedzać bardzo zimny okres, tak żeby temperatura wody nie zdążyła znacznie wzrosnąć, no i zapewnione ciemności pustej beczki po piwie. Do tego musi być jeszcze odpowiednia przynęta, zresztą bardzo charakterystyczna o tej porze roku…
Nie wiem, czy wszystko napisałem. Na pewno o czymś zapomniałem, ale myślę, że z grubsza logicznie obaliłem „prastary” mit. Jest jeszcze bardzo rzadko kłamiąca statystyka i mogę powołać się np. na WW i prowadzoną przez tą gazetę Tabelę Rekordów. Z niej jasno wynika, że wszystkie „okazy” zostały złowione w mniej więcej równej ilości w czasie trwania każdej z faz Księżyca.
A więc na żerowanie ryb nie ma wpływu „ani Ziemi satelita, ani z wiadrem kobita”. Na brania i nasze zarazem wędkarskie sukcesy mają wpływ bardziej subtelne czynniki od tych z poprzedniego zdania - ale o tym „ po trochu” w następnych odcinkach.
Przeczytaj więcej:
sandacz w czerwcu
Ryobi zauber
jak czytac rzekę