Tęczowa alternatywa
Koniec sierpnia to dla pstrągarza trudny okres. Ostatnie dni prawdziwego lata przynoszą kres sezonu i nasze wędkarstwo ogarnia dokuczliwa pustka. Niby tarło, niby cieszy oko, ale prawdziwą duszę łowcy ciężko uciszyć samymi obserwacjami. Pstrągowe gody to piękny obrazek, Boże arcydzieło godne najwyższego szacunku i wędkarskiej cierpliwości. Ja tej cierpliwości jednak pomagam. Sięgam po wędkę szukając kropkowej alternatywy i znajduję ją… w kropkach wymalowanych na tęczy, której właścicielem jest amerykański kuzyn naszego potokowca.
Moim jesienno - zimowym łowiskiem jest specjalny odcinek Czarnej Przemszy. Rzeczka jest niewielka i niespecjalnie urokliwa, niemniej systematycznie uzupełniany rybostan i niewygórowana cena licencji sprawia, że to właśnie nad jej brzegami gaszę posezonowy pstrągowy głód.
Wizytówką rzeki jest pstrąg tęczowy, który dobrze współpracuje zarówno z muszkarzami, jak i fanami spiningu. Kilka lat temu to właśnie tu rozpocząłem swoją muszkarską przygodę i o ile ciągle pozostaję zdeklarowanym spiningistą to na tej wodzie najczęściej sięgam po muchówkę. Tęczaki po prostu pięknie na niej wywijają. W dodatku nie są specjalnie trudną, wędkarską zagadką, choć mimo powszechnie obwieszczanej pazerności i wszystkożerności i ta ryba ma swoje pokarmowe upodobania. Szukając klucza wpadłem na
RÓŻOWE PASKUDY. Zaczęło się od nimf. Czym bardziej pstrokate tym lepsze - taka szkoła panowała na brzegach i jest w niej sporo prawdy, niemniej do mnie nie do końca to trafiało. Chciałem być bardziej klasyczny, bardziej muchowy…. Próbowałem brązek, zielonych złotogłówek i były skuteczne. Tak bez reszty ufałem im do dnia w którym kumpel po kiju rzekł:
- Ukręciłem kilka nowych, taki kompromis. Póki nie wpadną do wody są białe, pod wodą świecą. Zobaczysz tęczorom się spodobają.
Patrzę na niego pół żartem pół serio, biorę jedną muszkę, zwilżam śliną i mucha dostaje fioletowego połysku.
- No, mówiłem Ci. To są amerykańskie cuda. Z tęczowej ojczyzny...
Kilka minut później pierwszy hol. Oczywiście tęczak, oczywiście na odcienie różu i fioletu. Nie było w tym przypadku, tego dnia złowiliśmy kilkanaście ryb, z czego wszystkie atakowały nowy wzór mimo, że na skoczku pływały skuteczne dotąd brązki. Ta mucha to mój joker do dziś.
STREAMERY…oczywiście różowy marabut i byle nieco dłuższy ogonek, by w nurcie nie ustępowały pracą najlepszym woblerom. Ma to swój urok. Czekam parę sekund by streamer zatonął, linkę ściągam energicznie, krótkimi ruchami z dużą częstotliwością. W momencie gdy nurt wachlarzem zabiera wabik odpuszczam ściąganie kontrolując tylko luz na lince. Ataki najczęściej są zdecydowane i pewne a hol nieprzewidywalny – to bardzo sportowa ryba. Zestaw polecam zawiązać ze skoczkiem w postaci małej nimfki. Przyłowy mogą być miłą niespodzianką. Od pięknych płoci przez niezłe okonie, aż po dostojne lipinie. No i oczywiście do streamera zawsze może wyskoczyć szczupak, czasami nawet sandacz.
SPININGOWE SMAKI. W środkowym odcinku rzeka rozlewa się trochę szerzej. Płynąca bardzo leniwie woda usłana jest zwalonymi drzewami i korzeniami. W patykach – bo tak nazywam to miejsce – do ręki biorę spining. Pstrągi kryją się tam właśnie w przybrzeżnych przeszkodach. Po pierwsze trudno podać tam streamera, po drugie są dni kiedy do ataku prowokują je jedynie wyjątkowo agresywne wabiki a tego nie uzyskamy żadną muchową przynętą. Wtedy sięgam po pudełko z błystkami obrotowymi. Tutaj kluczowym są celność rzutu i jakość błystki, koniecznie winna się obracać się w opadzie, dobrze jeśli ma czerwony chwościk na kotwicy. Brania najczęściej następują w fazie opadania, bądź po kilku obrotach korbą. Woblerowe upodobania pstrągów tęczowych są natomiast podobne do trociowych – stosuję woblery w jaskrawych kolorach o dość szerokiej, agresywnej akcji. Optymalna wielkość to 5-6 cm długości.
NO I SPOD LODU. Na tą okazję zmieniłem swoją rzekę na komercyjny kilkuhektarowy zbiornik. Długi, niespełna trzymetrowy kij zastąpiłem krótkim, giętkim kijaszkiem z malutkim kołowrotkiem. Jak tym zatrzymać dającego z siebie wszystko tęczaka? Chęć poznania odpowiedzi była chyba decydująca by w ogóle tego spróbować. Szybko zweryfikowałem możliwości sprzętowe i okazało się, że żyłka 0,16 mm to maksymalna średnica, która pozwala zachować nienaganną pracę błystki. Jakież było moje zdziwienie, gdy po pierwszym braniu ryba odpłynęła z nią w pysku. Hol przynosi świetne przeżycia, w pierwszej jego fazie hamulec kołowrotka nie ma lekko, następuję zjawisko palenia sprzęgła. Tych kilka minut potrafi rozgrzać człowieka nawet w najzimniejszą aurę. Tu znów każdy znajdzie coś dla siebie, wachlarz przynęt jest olbrzymi. Błystki, mormyszki, gumki, muchy, koguty, cykady, przynęty naturalne i wiele innych to podlodowe, tęczowe przysmaki.
Póki co takie łowienie serwują nam wyłącznie zbiorniki komercyjne, jest ich coraz więcej i dobrze, bo taka zabawa jest świetną alternatywną dla poszukiwaczy wielkich okoni, płoci i innych podlodowych gatunków, których w okazałych rozmiarach coraz trudniej nam szukać w zbiornikach PZW.
Pstrąg tęczowy to ryba raczej niewybredna. W zmasowanej ilości, szczególnie z hodowlaną przeszłością często nie stanowią wędkarskiego wyzwania, ale duchem walki, urodą i siłą walorów kulinarnych plasuje się w ścisłej czołówce rybiego towarzystwa. Że obcy gatunek ? Że szkodnik ? Że przeszkadza ? Tak, wiem. O tym napisano już wszystko. Nie brnę w to, lubię je i już.
tekst i foto: Kamil Mazur
skomentuj ten artykuł na forum
przeczytaj więcej o:
pstrągi z Łupawy
pstrąg tęczowy spod lodu
troć z Iny
na co łowić pstrągi w lecie
jak złowić pstrąga
Zobacz też:
woblery na pstrąga tęczowego
obrotówki na pstrąga tęczowego
jigi na pstrąga tęczowego
wahadłówki na pstraga tęczowego
przynęty na pstrąga