Kolorowe jarmarki
Zapraszamy do ciekawego artykułu autorstwa Sławka Szuszkiewicza na temat kolorów przynęt...
Zapowiada się, ze to tylko wstęp do wielkiej wiedzy tajemnej.
Zapowiada się, ze to tylko wstęp do wielkiej wiedzy tajemnej.
Wow, no to nieźle, a te porównania... Szok
Świetnie napisane " powiedziane" świat kolorów to ważna sprawa , przeczytałem tak na szybcika bo lubię Cykadasa jak coś mówi jak znajdę chwilkę jeszcze raz to sobie na spokojnie przeczytam
bardzo miło się czyta stylistycznie jak i merytorycznie dobra lektura na ten zimowy poranek w pracy że tak powiem aż ślinka pociekła na myśl o cieplejszych wiosennych, letnich i jesiennych dniach, porankach i zachodach jak i upalnych południach nad rzeką ahhh ile jeszcze ile ?
Cześć ...po pierwsze to ja chciałem coś spytać na temat pierwszego zdjęcia w art Ile ten pstrążek miał co Panu z pod pachy wystaje???Nie mogę się na niego napatrzeć....potęga!!! To pewnie ten z tronu....
Po drugie .....po przeczytaniu art. czuje niedosyt ,chcę więcej Panie Sławku!!!
Wiem ,że pewnie troszkę głębiej pewnie zaczynają się już tematy intymne ,ale w jakich okresach na jakie akcenty zwracać szczególną uwagę, to mógłby Pan jeszcze opisać....tarło ofiar, pokarm okresowy, siatka do akwarium czy sekcja zwłok.... jak szukać przynęty klucza....niech już się troszkę zazieleni to i ryby coś podpowiedząpozdrawiam serdecznie
Po drugie .....po przeczytaniu art. czuje niedosyt ,chcę więcej Panie Sławku!!!
Wiem ,że pewnie troszkę głębiej pewnie zaczynają się już tematy intymne ,ale w jakich okresach na jakie akcenty zwracać szczególną uwagę, to mógłby Pan jeszcze opisać....tarło ofiar, pokarm okresowy, siatka do akwarium czy sekcja zwłok.... jak szukać przynęty klucza....niech już się troszkę zazieleni to i ryby coś podpowiedząpozdrawiam serdecznie
tak w ogole dla nie świadomych "Kolorowe Jarmarki Sa tylko nasze" a woblerki remku hmmmm jak to mawia pewna osoba" Klawo Egon" haha bomba, po artykule niedosyt , brak tropu brak wskazaówek wielka niewiadoma a 100 skłoności myśleniowych Panie Sławku... pozdrawiam stare wygi hehe
Dziękuję wszystkim, którzy się odezwali i z grubsza ocenili ten artykuł. Jednak najbardziej dziękuję tym, którzy się nie odezwali i zaoszczędzili mi tym samym karkołomnych wyjaśnień. W wędkarstwie już tak jest, że kiedy uderzymy w stół, nożyce muszą się odezwać. Każdy ma swoje własne spostrzeżenia i każdy „po swojemu” patrzy na zagadnienia. Zwykle młodsi są spokojniejsi i chłoną więcej z wiedzy i doświadczenia „weteranów”, ale starsi stażem wędkarze bywają już między sobą bardziej złośliwi, podejrzliwi i uwielbiają mnożyć teorie spiskowe. Cokolwiek byś nie powiedział, albo napisał – zwykle znajdzie się ktoś i powie, że coś jest „nie tak”. Dlatego szczególnie dziękuję dla Jaco, Frajtera i oczywiście Remika, bo to bardzo doświadczeni moczykije i z niejednego pieca chleb jedli.
Każdą jedną swoją teorię dopasowuję do teorii najważniejszej : przebłyszczenia. Na tym wg mnie bezspornym fakcie opieram swoje podejście do całokształtu zagadnień. Pochodzę z rejonu, w którym zachodziły wszystkie negatywne zjawiska związane bezpośrednio z wędkarstwem. Począwszy od stopniowej degradacji środowiska naturalnego i na ogromnej wędkarskiej presji kończąc. Tu w dzieciństwie wędkarze z mojego rocznika mieli eldorado pełne najrozmaitszych gatunków ryb. W związku z uprzemysłowieniem się regionu raj powoli zamieniał się w pustynię. W latach 80-tych zapchane sfrustrowanymi wędkarzami autobusy mknęły na północ w głąb Polski szukać szczęścia…Znów napotykaliśmy łowiska obfitujące w ryby, szaleliśmy jak dzieci w Disneylandzie i po kilku dniach wracaliśmy do swojej smutnej i szarej codzienności…Szybko zrozumiałem na czym polega różnica w łowieniu ryb ze względu na ich ilość w łowisku w stosunku do ilości wędkarzy…W taki sposób robiłem swoje przynęty, aby maksymalnie przystosować je do zmieniających się warunków, wręcz wyprzedzać fakty. Z powodu zatruć rzek, melioracji, ilość łowisk zaczęła się zmniejszać, ale ilość wędkujących ciągle rosła…Weżmy np. Kwisę, wspaniałą niegdyś rzekę ryb łososiowatych. Dziś tylko nieliczni w niej łowią, a jeszcze z dwadzieścia lat wstecz wystarczyło rzucić jakąś blachę pod prąd…Ryby są, ale w wielokrotnie mniejszej ilości i wielokrotnie bardziej płochliwe i przebiegłe. Chodzi rzecz jasna o grube sztuki, bo większość tych mniejszych pada łupem wydr i kormoranów. Od wielu lat nieustannie trwa w naszych polskich wodach dewastacja rybostanu. Gdziekolwiek cokolwiek wystawi pysk z wody, natychmiast jest bombardowane setkami różnych przynęt, dziobów i szczęk. Podobna „przygoda” spotkała mnie kiedyś pewnego pięknego dnia, gdy po północy pijany wracałem do domu – gdy tylko lekko uchyliłem drzwi i pokazałem swój ogorzały pysk, natychmiast w jego stronę leciało wszystko, czym może wściekła żona rzucić; od talerzy i wałka, a na kozaczkach i kocie kończąc, ha, ha.
Każdą jedną swoją teorię dopasowuję do teorii najważniejszej : przebłyszczenia. Na tym wg mnie bezspornym fakcie opieram swoje podejście do całokształtu zagadnień. Pochodzę z rejonu, w którym zachodziły wszystkie negatywne zjawiska związane bezpośrednio z wędkarstwem. Począwszy od stopniowej degradacji środowiska naturalnego i na ogromnej wędkarskiej presji kończąc. Tu w dzieciństwie wędkarze z mojego rocznika mieli eldorado pełne najrozmaitszych gatunków ryb. W związku z uprzemysłowieniem się regionu raj powoli zamieniał się w pustynię. W latach 80-tych zapchane sfrustrowanymi wędkarzami autobusy mknęły na północ w głąb Polski szukać szczęścia…Znów napotykaliśmy łowiska obfitujące w ryby, szaleliśmy jak dzieci w Disneylandzie i po kilku dniach wracaliśmy do swojej smutnej i szarej codzienności…Szybko zrozumiałem na czym polega różnica w łowieniu ryb ze względu na ich ilość w łowisku w stosunku do ilości wędkarzy…W taki sposób robiłem swoje przynęty, aby maksymalnie przystosować je do zmieniających się warunków, wręcz wyprzedzać fakty. Z powodu zatruć rzek, melioracji, ilość łowisk zaczęła się zmniejszać, ale ilość wędkujących ciągle rosła…Weżmy np. Kwisę, wspaniałą niegdyś rzekę ryb łososiowatych. Dziś tylko nieliczni w niej łowią, a jeszcze z dwadzieścia lat wstecz wystarczyło rzucić jakąś blachę pod prąd…Ryby są, ale w wielokrotnie mniejszej ilości i wielokrotnie bardziej płochliwe i przebiegłe. Chodzi rzecz jasna o grube sztuki, bo większość tych mniejszych pada łupem wydr i kormoranów. Od wielu lat nieustannie trwa w naszych polskich wodach dewastacja rybostanu. Gdziekolwiek cokolwiek wystawi pysk z wody, natychmiast jest bombardowane setkami różnych przynęt, dziobów i szczęk. Podobna „przygoda” spotkała mnie kiedyś pewnego pięknego dnia, gdy po północy pijany wracałem do domu – gdy tylko lekko uchyliłem drzwi i pokazałem swój ogorzały pysk, natychmiast w jego stronę leciało wszystko, czym może wściekła żona rzucić; od talerzy i wałka, a na kozaczkach i kocie kończąc, ha, ha.
Cykadass: |
Dziękuję wszystkim, którzy się odezwali i z grubsza ocenili ten artykuł. Jednak najbardziej dziękuję tym, którzy się nie odezwali i zaoszczędzili mi tym samym karkołomnych wyjaśnień. W wędkarstwie już tak jest, że kiedy uderzymy w stół, nożyce muszą się odezwać. Każdy ma swoje własne spostrzeżenia i każdy „po swojemu” patrzy na zagadnienia. Zwykle młodsi są spokojniejsi i chłoną więcej z wiedzy i doświadczenia „weteranów”, ale starsi stażem wędkarze bywają już między sobą bardziej złośliwi, podejrzliwi i uwielbiają mnożyć teorie spiskowe. Cokolwiek byś nie powiedział, albo napisał – zwykle znajdzie się ktoś i powie, że coś jest „nie tak”. Dlatego szczególnie dziękuję dla Jaco, Frajtera i oczywiście Remika, bo to bardzo doświadczeni moczykije i z niejednego pieca chleb jedli. Każdą jedną swoją teorię dopasowuję do teorii najważniejszej : przebłyszczenia. Na tym wg mnie bezspornym fakcie opieram swoje podejście do całokształtu zagadnień. Pochodzę z rejonu, w którym zachodziły wszystkie negatywne zjawiska związane bezpośrednio z wędkarstwem. Począwszy od stopniowej degradacji środowiska naturalnego i na ogromnej wędkarskiej presji kończąc. Tu w dzieciństwie wędkarze z mojego rocznika mieli eldorado pełne najrozmaitszych gatunków ryb. W związku z uprzemysłowieniem się regionu raj powoli zamieniał się w pustynię. W latach 80-tych zapchane sfrustrowanymi wędkarzami autobusy mknęły na północ w głąb Polski szukać szczęścia…Znów napotykaliśmy łowiska obfitujące w ryby, szaleliśmy jak dzieci w Disneylandzie i po kilku dniach wracaliśmy do swojej smutnej i szarej codzienności…Szybko zrozumiałem na czym polega różnica w łowieniu ryb ze względu na ich ilość w łowisku w stosunku do ilości wędkarzy…W taki sposób robiłem swoje przynęty, aby maksymalnie przystosować je do zmieniających się warunków, wręcz wyprzedzać fakty. Z powodu zatruć rzek, melioracji, ilość łowisk zaczęła się zmniejszać, ale ilość wędkujących ciągle rosła…Weżmy np. Kwisę, wspaniałą niegdyś rzekę ryb łososiowatych. Dziś tylko nieliczni w niej łowią, a jeszcze z dwadzieścia lat wstecz wystarczyło rzucić jakąś blachę pod prąd…Ryby są, ale w wielokrotnie mniejszej ilości i wielokrotnie bardziej płochliwe i przebiegłe. Chodzi rzecz jasna o grube sztuki, bo większość tych mniejszych pada łupem wydr i kormoranów. Od wielu lat nieustannie trwa w naszych polskich wodach dewastacja rybostanu. Gdziekolwiek cokolwiek wystawi pysk z wody, natychmiast jest bombardowane setkami różnych przynęt, dziobów i szczęk. Podobna „przygoda” spotkała mnie kiedyś pewnego pięknego dnia, gdy po północy pijany wracałem do domu – gdy tylko lekko uchyliłem drzwi i pokazałem swój ogorzały pysk, natychmiast w jego stronę leciało wszystko, czym może wściekła żona rzucić; od talerzy i wałka, a na kozaczkach i kocie kończąc, ha, ha. |
Tak właśnie czekałem na jakąkolwiek odpowiedź autora i w końcu nastąpiła, ale... nadal nie wiem jak to ugryźć wszystko co tu napisane, z jednej strony bardzo dużo informacji ale zarazem na zasadzie domyśleń i wyobrażeń. Z jednej strony irytujące a z drugiej powodujące chęć do poszukiwań. Jeszcze jedno co mnie zainteresowało w tym tekście, to jakby dwa kierunki, to że kolor jest bardzo ważny i należy jak najczęściej stosować bardzo "okresowo" malowane przynęty podgladając przyrodę. Druga sprawa to akcja przynęty, która zawsze powinna być na pierwszym miejscu, i pytanie z tym związane czy ważniejsza akcja czy kolor, i niby jedno bez drugiego nie może istnieć, ale, na sam kolor nic nam nie wyjdzie, na dobry ruch przynęty i bez trzaskobłysków malowania jak najbardziej.
dawid_1976: | ||
Tak właśnie czekałem na jakąkolwiek odpowiedź autora i w końcu nastąpiła, ale... nadal nie wiem jak to ugryźć wszystko co tu napisane, z jednej strony bardzo dużo informacji ale zarazem na zasadzie domyśleń i wyobrażeń. Z jednej strony irytujące a z drugiej powodujące chęć do poszukiwań. Jeszcze jedno co mnie zainteresowało w tym tekście, to jakby dwa kierunki, to że kolor jest bardzo ważny i należy jak najczęściej stosować bardzo "okresowo" malowane przynęty podgladając przyrodę. Druga sprawa to akcja przynęty, która zawsze powinna być na pierwszym miejscu, i pytanie z tym związane czy ważniejsza akcja czy kolor, i niby jedno bez drugiego nie może istnieć, ale, na sam kolor nic nam nie wyjdzie, na dobry ruch przynęty i bez trzaskobłysków malowania jak najbardziej. |
co dzień to inaczej.tak sobie myślę.nie ma złotego środka.i nie będzie.i to chyba najfajniejsze.że całe swoje wędkarskie życie będziemy dążyć do doskonałości.i jak świat się zmienia to i my się będziemy zmieniać.i zwyczaje ryb i przynęty.tylko się nie pogubić a będzie dobrze.w obecnych czasach to trzeba troszkę pokombinować, pomyśleć i będzie dobrze.nie jeden kolor i niejedna ryba nas jeszcze zaskoczy.są pewne składniki stałe, uniwersalne przynęty ale i do tego mamy całą paletę modyfikacji.tylko trzeba być nad wodą
Tu chodzi o to Dawid, że jest mi trudno pisać wszystko, co jest bardzo ważne z wielu względów. Wymagałoby to drobiazgowej pracy i szczegółowego wyjaśniania krok po kroku tego, co myślę i dlaczego…W każdym bądż razie opieram się na swoim doświadczeniu, obserwacji życia zwierząt i pewnym stopniu ogólnej wiedzy z zakresu etologii. Wielkim błędem jest niedocenianie zwierząt i stopnia ich zapamiętywania zdarzeń i wyciągania na przyszłość wniosków. Na obraz przebłyszczenia składa się cała mozaika różnych obrazków. To nie tylko kształt i kolor. To także ruch, dżwięk i zapach. Wreszcie to nie tylko to, co dzieje się w wodzie…Na brzegu również…Większość doświadczonych wędkarzy z „ludnych” terenów przecież wie doskonale, że niedziela jest przeważnie najgorsza do wędkowania i łowienia okazów, ha, ha. Dlaczego? Bo ryby przepłoszone? Ależ nie…Nawet, gdy nie ma nikogo jest zwykle gorzej…Więc co…To po prostu trwająca już latami cykliczność pewnych zdarzeń, które ryby kojarzą z niebezpieczeństwem. Jeśli człowiek oberwie w lesie cios nożem w brzuch i przeżyje, zapamięta na całe życie wszystkie drobne szczegóły „towarzyszące” – zapach kwiatów, szum drzew, kształt chmur, sylwetkę napastnika, jego twarz i jej wyraz…U zwierząt jest bardzo podobnie. Znam setki przykładów i dowodów na prawdziwość swoich „teorii”, które nie są właściwie teoriami (dlatego użyłem cudzysłowu), lecz faktami. Mogę np. szybko udowodnić każdemu, że np. mucha plujka lub dżdżownica posiada pamięć i szczególnie szybko zapamiętuje szczegóły związane z grożącym jej niebezpieczeństwem. Cóż dopiero, jeśli chodzi o ryby, które na szczeblach drabiny ewolucyjnej stoją o wiele wyżej od owadów i skąposzczetów…Wielu ludzi nie szanuje zwierząt i uważa je za głupie, kierujące się wyłącznie instynktami automaty. Jest inaczej. Na całe szczęście. Daję głowę Kubamajorkowi, że jeśli wszyscy wędkarze łowiliby tzw. uniwersalnymi przynętami i niby niezwykle skutecznymi, to po roku czasu na te przynęty nawet kalosz by nie wziął…Na tym m. in. polega „przebłyszczenie”. Wędkarska potrzeba „gry” kształtem, kolorami, ruchem, zapachem i dźwiękiem wynika nie z kaprysu i fantazji wędkarzy i firm produkcyjnych, ale z właściwych potrzeb coraz łowniejszych przynęt i doskonalenia ich w kierunku oszukiwania ryb. Na zdecydowanej większości dobrych światowych łowisk trwa okupacja, ryby są coraz częściej wypuszczane i…coraz trudniej jest je złowić…
Zeby poznac choc szczypte -Kolorowego Jarmarku- trzeba czesto byc nad woda ...obserwowac i lowic ...zaczynasz wtedy czuc Przyrode ...to nastepuje tylko gdy czesto sie odwiedza strumienie ...i doswiadcza sie tylko szczypte bo do konca nigdy tego nie poznamy . Wiekszosc przypadkow z doskokow to jest traf i fuks ...
...ja na razie jade na fuksie , za malo czasu nad woda...i zycia juz nie starczy ...
...ja na razie jade na fuksie , za malo czasu nad woda...i zycia juz nie starczy ...
SSSSSSSSSSSYKIT..........
Tak lub paski niteczki w tym kolorze lub tak ułożona farba też się da