Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

Wędkarstwo w Internecie


offline
Remigiusz K. 2010-05-31 19:00

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
Długo zabierałem się do tego tekstu. Starałem się choć troszkę opowiedzieć o filozofii wędkarstwa płynącej z najpiękniejszych i dzikich zakątków na wędkarskiej mapie. Jest to nie tylko w moim rozumieniu, wstęp do dalszych przemyśleń i mam nadzieje zmian.
offline
Maciej J. 2010-05-31 19:22

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3456
Ostro ale jak najbardziej realnie i trafnie. Zobaczymy czy jakieś inne portale odpowiednio zareagują? Brawo Remek za odwagę i inicjatywę.
offline
Paweł 2010-05-31 19:28

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 290
Amen...
offline
Łukasz S. 2010-05-31 20:31

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 582
jakieś pytania? Remik cieszę się że napisałeś ten artykuł Ciekawy jestem co dalej się z tym stanie czy ktoś inny odważy się podjąć temat na forum internetu czy jednak strach przed utratą "profitów" weźmie górę
offline
Marek T. 2010-05-31 20:45

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 94
pawelekk:
Amen...

to nie amen.

teraz powinniśmy o tym internetowym syfie mówić.
offline
Dawid P. 2010-05-31 21:09

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
Remik zadałeś parę wątków-pytań, w większości chyba jednak bez odpowiedzi. To co dzieje się w serwisach wędkarskich jest prawie zupełnie wolnym monstrum bez szans na sterowanie nim przez moderatorów, ofszem można pewne rzeczy ukrucać i blokować, lecz kto i jak ma decydować ile ma być informacji z zakresu sprzętu a ile naprzykład o specyficznym łowieniu czy pięknie przyrody. Internet to coś czym kierowanie przypomina tankowiec bez sterów, płynie do przodu gdzie go prąd poniesie a zatrzymanie go to bardzo trudna sprawa. Treści pojawiające się na stronkach pewnie można trochę doginać i kierować na porządany tor, lecz jak użytkownikom zakazać rozmów o sprzęcie czy jakimkolwiek innym. Myślę że za całość odpowiadają czasy w jakich żyjemy, specyficzna narodowa zawiść i zazdrość, że ktoś ma ładniejsze, lepsze itp. i tak w pewnym momencie ludzie zapominają o całym sensie tego co robią, popadają w zbiorową chisterię napędzaną przez reklamy, opowieści i relacje na łamach gazet. Po prostu to co najpiękniejsze w tym wszystkim i co najważniejsze staje się teraz czymś pobocznym.
offline
kubamajorek 2010-05-31 22:03

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1100
wczoraj zrobiłem ok 15 km pieszo.sam.60 km od domu.co przeżyłem ? tego nikt mi nie odbierze
offline
Adam D. 2010-05-31 22:59

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1750
Nie wiem jak jest na innych forach - bo po prostu tam raczej nie zaglądam - a jak już zaglądnę to jakoś inaczej to odbieram niż tu - powiem tak na tym jestem za to Hand made a co do wędkarstwa to wiem że ten nasz regulamin jest bardzo zawikłany, skomplikowany i nie pasujący do dzisiejszych czasów - chyba tylko dla tego że za wolno się zmienia . A wędkarstwo to niestety brutalna sprawa nawet jak idziemy na ryby po to żeby je wszystkie wypuścić po złowieniu do wody musimy mieć świadomość że jesteśmy dość często mordercami tych ryb - mam na myśli gatunki delikatne takie jak pstrąg - nie dalej jak w piątek sam złowiłem jednego takiego maluszka , był zapięty nawet nie tak mocno zmoczyłem rękę , nie ściskałem go penem dość łatwo wypiełem kotwiczkę i dosłownie po paru sekundach wrócił do wody. Podpłynął pod brzeg podszedł pod powierzchnię i zrobił parę kółek na spokojnej wodzie - jak mylślicie co się z nim stało - ja się domyślam, a naprawdę delikatnie podeszłem do niego. I nie łowię teraz już na małe przynęty , żadnych obrotówek i małych wahadłówek jedyną przynętą są woblery i to wszystkie powyżej 5 cm tylko po to żeby te konusy się odbijały od przynęty a i tak zawsze się jakiś uwiesi nie ma na to rady. I po to właśnie idziemy na ryby żeby je kaleczyć takie jest wędkarstwo , można to zminimalizować doginając zadziory w hakach ale i tak zawsze ryba odniesie jakieś rany nie ma na to rady
offline
Przemek F. 2010-05-31 23:54

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1469
Bardzo dobry tekst w bardzo trudnych czasach. Jesteśmy wedkarzami a wędkarstwo jest tak samo brutalne jak inne sporty łowieckie. Gdybyśmy chcieli nie zabijać kaczek strzelali byśmy ślepakami, gdybyśmy nie chcieli kaleczyć ryb łowilibyśmy przynętami bez haczyków, pytanie po co , wszystko się zapętla. Łowimy po to bo kochamy czesto fotografujemy bo chcemy pokazać inym ze jesteśmy dobrzy w tym co robimy chcemy mieć pamiątkę to jak to robimy to już inna kwestia, ale dzieki takim tekstom uczymy sie a przynajmniej ci ktorzy nauczyć się chcą bo sa młodzi mało doświadczeni itd... sam jestem wędkarzem kocham spedzać czas nad woda i robię to dosłownie w kazdej wolnej chwili a nie wiem jeszcze tylu ważnych rzeczy, dzieki ludziom takim jak wam wiem wiecej mam możliwość douczenia sie zmiany postepowania i nigdy nie trafiłbym na żadne forum internetowe gdyby nie to ze pobliską wodę odwiedził Remigiusz K. nawet bym nie wiedział ze jest coś takiego jak CF itd itd, robiłbym swoje łowił swoje a uwierzcie dzięki temu portalowi jestem bogatszy w wiedze o 150%. Wędkarstwo internetowe to problem na skalę globalną jak epidemia i nie możemy z nią walczyć jedyne co możemy zrobić to łagodzić objawy i zmniejszać prawdopodobieństwo zarażenia sie nią innych...
offline
januszwlusek 2010-06-03 16:44

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 10
Witam wszystkich przeczytałem tekst na Flyfishing.pl gdzie wklejono link.



Ad vocem

Po przeczytaniu powyższego tekstu z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że treść tego artykułu to prawda, półprawda i nieprawda. Ale zacznijmy od początku.

Tekst zaczyna się od słów mało realnych „Po 14 godzinach przedzierania się w samotności przez zakrzaczony brzeg pstrągowej rzeczki” ? Nasuwa się pytanie gdzie w Amazonii ?

Cóż autor pisze cyt. „Cała masa młodych chłopaków z wielkim zaangażowaniem śledzi po kilka wędkarskich for na raz. Uczestniczy w przedziwnych dyskusjach, które często wywoływane są z bardzo niejasnych przyczyn i inicjatyw. Mało mówi się o tam wędkarstwie, o rybach czy o taktyce i sposobach łowienia. Gdzie są te ryby na które tak mocno polujemy? Wędkarze łowiący w Internecie sami czasem mówią: „...w ubiegłym roku nic nie połowiłem”, „…na ryby nie chodzę bo zimno i woda za wysoka”, „…a ostatnio nawet przeczytałem, że powodem braku połowów jest zły kij”. To dramatyczna sprawa... Jednak z drugiej strony, właśnie Ci sami wędkarze, którzy sezon rozpoczynają w maju a kończą w sierpniu i byli 15 razy na rybach w sezonie, są największymi fachowcami. Tworzą wielkie i jedynie słuszne teorie, budują autorytety 18 letnich wędkarzy.”

Jako dobry wędkarz i znawca rzemiosła wędkarskiego, autor pisząc niniejszy tekst winien się zastanowić nad tym, kto niby ma pisać o taktyce i sposobach łowienia? Gdzież są Ci prawdziwi znawcy i ich literatura specjalistyczna? Gdzie te opracowania autora propagujące technikę i taktykę ? Jeśli chodzi o tzw. wędkarstwo ogólne czyli „o wszystkim i o niczym” literatura jest dostępna o poziomie merytorycznym dość zróżnicowanym. Natomiast jeśli chodzi o wędkarstwo muchowe literatury możemy właściwie szukać ze świecą gromniczną lub pochodnią, jak kto woli. No więc zadaję po wtóre pytanie gdzie oni są ? A może ich nie ma tylko się chwalą, że są znawcami, roztaczając nad sobą aureolę „boskości” ? No to skoro ich nie ma to może jakieś tłumaczenie z literatury zachodniej? Gdzie tam, chcesz poczytać naucz się angielskiego i radź sobie sam. Przeglądając te „nielubiane fora” młodzi jak i mniej zaawansowani wędkarze muchowi próbują wyłuskać cokolwiek co może mieć dla nich jakieś znaczenie praktyczne, tak w kwestii techniki, taktyki oraz stosowanych przynęt.

Od kogoś w końcu muszą się uczyć nawet od mało doświadczonych kolegów, bo mistrzowie mają się dobrze epatując się w samotności swoimi osiągnięciami. To jest wędkarstwo po Polsku. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że gdyby nie Internet i te fora to spora cześć wędkarzy muchowych do dziś łowiła by karpie na gruntówkę lub w ogóle by nie łowiła.

Jeśli chodzi o wędkarską fotografię mam również mieszane uczucia i zwyczajnie jest mi żal tych wszystkich biednych ryb nie rzadko wleczonych po brzegu, kamieniach, piskach i żwirach, często w morderczym upale dla chwili .... właściwie czego ? Posiadanie samochodu z górnej półki nie robi z tego kierowcy mistrza kierownicy, tak samo zrobienie zdjęcia dużej ryby również nie świadczy o kunszcie łowieckim. Można zrobić fotkę w podbieraku bądź po wyjęciu z podbieraka a następnie rybę niezwłocznie uwolnić czyniąc to wszystko w rzece. Trzeba tylko mieć w sobie odrobinę człowieczeństwa czego niestety wielu tzw. „ wędkarzom” brakuje.

“ No Kill, Catch & Release i inne... “

Uważam, ze zasady te należy zawsze i wszędzie wpajać młodym wędkarzom aby ten nawyk został im na całe życie.

Wielu wędkarzy nie może niestety znieść faktu, że powstały łowiska typu „No Kill” i za wszelką cenę chcą ten temat obejść ustawiają się gromadami na odcinkach poniżej lub powyżej OS-ów i tam w majestacie prawa polują godzinami na swoje upragnione komplety. Jest też i na to rada. Można dopuścić zabranie przykładowo jednej ryby ale po uiszczeniu kwoty powiedzmy 100 złotych, aby w miejsce tej zabranej można było wpuścić kilka nowych. Już słyszę te głosy ile za jedną rybę ? Ano tyle. Zawsze też jest inny wybór np. restauracja bądź sklep tam ryby są dużo tańsze.

Jak powiedział swego czasu Janusz Jurkowlaniec, mniej więcej w tym sensie -trzeba aby wymarło kilka pokoleń z obecnymi nawykami aby można było powiedzieć, że nad wodą są prawdziwi wędkarze.

Na ryby nie po ryby Panowie





Janusz Włusek











offline
Sławomir S. 2010-06-03 22:07

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Znam już „trochę” Remika i z większością jego poglądów na wędkarstwo w zupełności się zgadzam. Gdyby tak nie było, w ogóle nie uczestniczyłbym w całym tym „przedsięwzięciu” zwanym CF. Bo po co? Żyłbym sobie spokojnie w swoim małym świecie, otoczony mruczącymi kotami, wydłubującymi mi pazurkami z włosów wióry drewniane, opiłki metalu, albo pióra jakiegoś ptaka. Żeby kogoś należycie zrozumieć, trzeba umieć czytać między wierszami. Wszystko mówią tylko ci, którzy mają niewiele do powiedzenia…Gdzieś daleko, za mgłą widzę małego obsmarkańca, który z dziury w lodzie wyciąga swoją pierwszą rybę. Ojciec mi mówił, że miałem wtedy trzy lata, matka, że trzy i pół…Pamiętam wszystkie ryby, które złowiłem pierwszy raz, pierwszego pstrąga, pierwszego klenia, leszcza, płoć, karpia, miętusa, węgorza itd., aż na głowacicy i łososiu kończąc. Złowiłem cholernie dużo ryb. Czasem łowiłem jak maszyna, której dodano koki do paliwa. W strugach deszczu, w wodzie po pas, stałem i rzucałem w stronę błyskawic. Rzut i ryba, rzut i ryba…Nigdy nie robiłem zdjęć, bo po co? Zasadniczo wszystkie zdjęcia, jakie w tej chwili posiadam zrobili mi przypadkowi ludzie, a większość gdzieś się zapodziała w „życiowej zawierusze”. Tzw. „No kill” warunkowo stosuję od dziecka, zanim jeszcze przybrało obecną nazwę i formę. Na początku „z musu”, bo łowiła cała rodzina i wystarczyło, że tylko ojciec przyniósł ryby, a już mama była wściekła…Byłem na rybach często ponad 300 dni w roku…Póżniej zwracałem rybom wolność z rozsądku, przekonania i przede wszystkim szacunku do zwierząt. Nigdy nie wypuszczałem wymiarowych ryb ( do pewnej granicy), gdy stwierdziłem, że nie mają szans na przeżycie. W tej chwili mam już wyrobione zdanie na te tematy, także w temacie większości internetowych wędkarzy. Wiem, jaka idea przyświecała Remikowi i uważam, że ma rację, choć ja może bardziej ostro bym ten temat potraktował…O, proszę, już „pojawił się” „nauczyciel”, który rozpoczął komentarz „Ad vocem”, a skończył równie górnolotnie „Na ryby, nie po ryby, Panowie”. A kim Ty jesteś szanowny Panie, że próbujesz pouczać? Kim jesteś, skoro nie znasz prawie dziewiczych rzeczek ? Do kogo te słowa? Proszę mnie nie prowokować, bo tego progu, jakim ja jestem nie przeskoczy żaden muszkarz…Nawet z tych najznamienitszych…Poza tym, tu są zalogowane także kobiety…
offline
Przemek F. 2010-06-03 22:55

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1469
A z mojego skromnego punktu widzenia, ktoś tu nie zrozumiał odczytanego tekstu, a doszedł do wniosku jaki już został wysunięty , plącząc go o własne sznurowadła...
offline
januszwlusek 2010-06-03 23:02

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 10
Rzekłbym mnie również przyjemnie i również witam, ale jak widzę nie ma klimatu ku temu Szanowny panie Cykadass. Delikatnie minął się Pan z osądem mojej wypowiedzi. To nie tyrada mająca na celu pouczanie kogokolwiek, a głos w sprawie i punkt widzenia kogoś kto posunął się w tym sporcie o kilka kroków dalej w postrzeganiu poszanowania do złowionych ryb. Nie znam autora artykułu i nie mam podstaw aby nie wierzyć w jego dobre intencje. Ale skoro już poruszył temat winien przemyśleć dlaczego panuje pewien marazm w zakresie możliwości uczenia się młodzieży wybranych przez siebie metod połowu. Ponad piędziesiąt lat życia uprawnia mnie to tezy, że znałem wiele dziewiczych rzek i pomiętam doskonale czasy leszczynowych wędek i gęsich czy wronich piór, a ponad wszystko ryb, wielu pięknych dorodnych ryb, kórych dziś już zostało mało w poprawionych przez człowieka wielu betonowych rzekach.

Więcej luzu Szanowny Panie krzyk to oznaka słabości,a mądrość czyni człowieka silnym.





Janusz Włusek
offline
Marek T. 2010-06-04 07:54

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 94
Witam @januszwlusek.Czytałem kilka razy post, który napisałes. Pierwsza częsc rozumiem, a dokładnie sam pierwszy akpapit o Amazonce prawdzie, półprawdzie i klastwie. Mógłbys nieco przyblizyc swoje stanowisko.



Dot. samego artykułu:

Prze pół mojego życia mieszkałem w stanach zjednoczonych. Tam wędkarstwo to pasja, to sport to sposób na życie. Inaczej wygląda samo wedkowanie, inne jest technika, inne wody, inne ryby. Inaczej tez wyglada prasa, filmy i Internet. Media naszpikowane sa autorytetami i gwiazdami. A na samym końcu jest wlasnie ta nasza perła. WĘDKARSTWO.



W Polsce wszystko naznaczone światem kasy i biznesu. Fora internetowe dla mnie nie istnieja (poza tym tu) Kiedys nudząc sie w święta przeglądnołem wszytkto co pojawia sie na pierwszych zakładkach googla. Kłótnie, obelgi ,przepychanki. NIE JA DZIEKUJE. Ja chcena ryby.



Taki moje odczucie. Zgadzam sie z wieloma aspektami dotknietymi przez Remka. Oby takich dziań było więcej i nich trafiaja w serca i nich beda dobrze odczytane.

pozdrawiam
offline
januszwlusek 2010-06-04 09:11

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 10
Witam Spino abym był dobrze zrozumiany, w artykule „Wędkarstwo w Internecie „ neguję punkt widzenia dot. forów wędkarskich . Jak widzę nie wszyscy dobrze zrozumieli intencje więc duzymi literami i otwartym tekstem informuję, że to nie jest atak na autora tekstu a jedynie polemika z jednym z aspektów artykułu. Jak każdy wie wszędzie można znaleźć ludzi dobrych, mądrych i jak też delikatnie mówiąc „niepoważnych”. To samo się tyczy różnych forów wędkarskich. Jednak taki stan rzeczy nie może przekreślać nieocenionej wręcz roli dla wielu adeptów wędkarstwa zwłaszcza w tzw. kryzysie autorytetów wędkarstwa. Bardzo dobrze ,że w tym momencie dyskusji pojawił się ktoś taki jak Ty , mieszkający w stanach , który ma doskonały pogląd na rynek wędkarski . Doskonale wiesz , że w stanach rynek sprzętu i mediów jest zapchany do granic możliwości , chcesz gazetę jest, chcesz video z danej dziedziny wędkowania jest ich tysiące, a może książkę (?) leżą i czekają na tego, który będzie chciał ją przeczytać. Wracamy do Polski i co spotykamy w dziedzinie literatury i multimediów o tematyce wędkarskiej ? Pustynię – długą i szeroką. Tak się składa, ze bardzo często bywam sklepach wędkarskich jak i w księgarniach. Pozycje literackie godne uwagi można właściwie policzyć na palcach jednej ręki ,co do multimediów natomiast można śmiało powiedzieć , że ich nie ma. Co rozumiem przez media specjalistyczne ? Wydawnictwo bądź multimedia traktujące o technice i taktyce połowu daną metodą wędkarską.

I znaleźliśmy się w miejscu gdzie pod nieobecność autorytetów i ich nienapisanych publikacji sięgamy po Internet. Kogóż tam można spotkać ? Ludzi różnych tak pod względem wykształcenia, statusu finansowego i zawodowego. Mimo wielu niesnasek pomiędzy poszczególnymi userami jednak można często dowiedzieć się rzeczy interesujących i pomocnych w rozwoju wędkarskiego zamiłowania. Nie do końca ma to znaczenie czy ktoś łowi od maja do sierpnia czy przez cały rok, bo to często zależy od możliwości znalezienia wolnego czasu (praca,rodzina, itd.) liczą się umiejętności nabyte przez lata wędkowania.

Jak widzimy na co dzień tak w życiu jak i w Internecie kultury osobistej należy uczyć wielu ludzi do skutku , podobnie zresztą należy wpajać młodzieży pozytywne zachowania nad wodą jak również przemyślane decyzje dot. zabierania ryb z łowiska , w którym to jest dozwolone. Etyka ponad wszystko, bez regulaminów i przymuszeń ale z własnego przemyślanego wyboru.

I na koniec chcę podkreślić, że fora internetowe pod nieobecność fachowych mediów w Polsce są nieocenionym źródłem informacji dla wielu młodych jak też niedoświadczonych wędkarzy.

Pozdrawiam

Janusz Włusek

offline
Paweł 2010-06-04 09:17

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 290
A ja dał bym sobie rękę obciąć, że @Remik ma w życiu przebyte i tak większe maratony niż 14 godzin przedzierania się przez krzaki i łowienie. To na pewno nie jest jakiś tam wyczyn jeżeli o niego chodzi

offline
januszwlusek 2010-06-04 10:40

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 10
Witam Pawelekk



Może faktycznie masz rację, to była tylko dygresja z mojej strony, może faktycznie tak było więc cofam to co powiedziałem w kwestii przedzierania się przez 14 godzin, bo nie to było przyczynkiem do tego co napisałem wyżej. Z drugiej strony to miłe, że stajecie murem za kolegą, a to nie często się zdarza.



Pozdroawiam



Janusz Włusek
offline
Sławomir S. 2010-06-04 10:56

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Panie Januszu…Tak się składa, że ja także mam skończone ( i to dawno temu ) 50 lat. Proszę nie woalować bajeru szczytnymi ideami. Zostawmy to kandydatom na prezydenta. Zbyt dobrze znam taki język zakolczykowany hasłami. Kto tu krzyczy…Ja? Nie lubię po prostu, gdy ktoś zabłoconymi woderami mąci wodę w klarownym potoku. Także Pana nie znam i być może moje założenie, że z pozycji siły próbuje Pan pouczać i krytykować jest błędne…Ale czyżby? Dlaczego Pan poniża „karpiarzy”? Wędkarze, jak wszyscy inni…Dlaczego Pan uważa, że jest „kilka kroków” dalej od innych w opcji poszanowania ryb? Jeśli tylko w ten sposób traktuje Pan wybrane zwierzęta, to ja jestem nie kilka kroków, ale kilkanaście kilometrów przed Panem…I co oznacza ta „wydumana sentencja” na końcu? Uważa Pan, że jestem głupi i słaby? Jeśli tak Pan myśli(ha, ha…), to korzystając z jednej z metod karpiarskich „ugruntuję” Pana w tym mniemaniu i pokuszę się o zadanie kilku (głupich) pytań. Co Pan zrobił w ciągu trwania ostatniej zimy w celu ratowania ryb i innych zwierząt przed niedotlenieniem? Co Pan zrobił w kwestii ratowania rzek przed melioracją i zanieczyszczeniami? Co Pan uczynił, aby nasze kochane pstrągi potokowe i lipienie nie były paszą przeznaczoną do tuczu kormoranów, wydr i innych „kłusowników”? Czy nie dostrzega Pan obłudy w zachowaniu wędkarza, który „górnymi kończynami” wypuszcza rybę, a „dolnymi”, uzbrojonymi w wodery wgniata w żwir i miażdży ikrę, narybek łososiowatych i inne (często prawnie chronione) mniejsze gatunki? Czy sądzi Pan, że skrajne, często fanatyczne zasady uratują populacje naszych ryb? Czy wystarczy je wypuszczać i spokojnie czekać na efekty? Dlaczego Niemcy w wielu swoich landach w ogóle nie dopuszczają takiej możliwości? Gdybym miał więcej czasu, to i może pytań byłoby więcej, ale po co…To temat, którego koniec nie ma końca…W naszym kraju górą są krzykacze, którzy „deklarują”, „proponują”, „orędują”, ”monitują”, „krzewią” i „postulują”. Ciekawe, co zrobią teraz „obrońcy praw zwierząt”, wędkarscy etycy i moraliści, gdy (mam nadzieję) rzeki wrócą do koryt…Przecież „melioranci” czekali na tą powódż, jak (paradoksalnie) konający z pragnienia na wiadro wody….Teraz się zacznie…Szkoda czasu, jadę do swojego warsztatu strugać woblery i …kręcić muchy, ha, ha, nie …minę.

Ps. W międzyczasie przeczytałem ostatnie posty. W tej chwili mam trochę mieszane uczucia, bo być może zbyt wiele nas nie dzieli. Spokojnie. Zawsze uważałem, że młodzieży należy pokazywać miejsce narodzin wszelakiego zła, a nie często spóźniony sposób walki z jego skutkami, których przyczynę często sami stworzyliśmy…Masa błędów popełnianych w przeszłości spada na barki obecnego pokolenia. Najgorsze, bo prawie nikt nie wyciąga z tego wniosków i nadal forsuje się poglądy nabijające kasę różnym cwaniaczkom, których powiedzenie madame Pompadour „Po nas, choćby potop…” jest pierwszą myślą każdego budzącego się dnia. No i mają potop.

offline
januszwlusek 2010-06-04 17:24

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 10
Panie Cykadass nie „bajeruję” jak to Pan określił, widocznie mamy diametralnie inne podejście do rzeczy oczywistych. Jeśli tak bardzo przeszkadza Panu mącenie woderami klarownego potoku to czyż nie depta Pan tej biednej roślinności w drodze i podczas łowienia ? Dyskusja takimi kategoriami jest pozbawiona sensu gdyż nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Zarzuca mi Pan poniżanie „karpiarzy”. Mam wielu przyjaciół , spinningistów czy miłośników białej ryby i nigdy bym sobie nie pozwolił na taki dysonans . Moje twierdzenie w tym względzie miało związek z rozwijaniem siebie i swoich umiejętności wędkarskich. Jak mniemam , w kwestii technicznej wędkarstwo muchowe jest trudniejsze niż gruntowe, więc w tym kierunku szedł tok mojego rozumowania. Nadto nie osądzam ludzi jeśli ich nie znam więc proszę nie podejrzewać mnie o niecne myśli skierowane w Pańską stronę po prostu nie przywykłem do dysput w napiętej i niemiłej atmosferze. Co do Pańskich pytań choć zwykle tego nie robię odpowiem pytaniem na pytanie. Cóż Pan zrobił dla głodujących dzieci w Afryce czy powodzian w naszym kraju ? Cóż można zrobić poza udziałem w manifestacji czy podpisaniu petycji no cóż ? Ustosunkuję się jeszcze do kolejnego pytania cyt.” Dlaczego Pan uważa, że jest „kilka kroków” dalej od innych w opcji poszanowania ryb? Ano dlatego miły Panie, że mam kilka zasad, które przestrzegam: nigdy nie zabieram ryb, zawsze używam podbieraka ( bez względu na wielkość ryby),spokojnie rybę wprowadzam do niego, zawsze ryba będąca w podbieraku jest zanurzona w wodzie i zawsze w takim stanie odpinam ją z haka ( bezwzględnie bez zadziorowego). Nadto nie pstrykam fotek nie robię sesji i zawsze ryba wraca w doskonałej kondycji do wody. Żeby było jasne nie uważam się za kogoś lepszego w związku z tym, nie jestem megalomanem i egocentrykiem, a jedynie człowiekiem myślącym.

W kwestii meliorantów i tekstu zamieszczonego w Pańskim” Post Scriptum” to część wypowiedzi, z którą się bezwzględnie zgadzam. Jak widać przespana noc i przemyślenia poszerzają horyzonty i pozwalają wyciągnąć właściwe wnioski .

Pozdrawiam



Janusz Włusek

offline
Sławomir S. 2010-06-06 16:11

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Post scriptum nie wynika z mojej przespanej nocy( śniąc o rybach, śpię doskonale…) i refleksji, ale z chęci załagodzenia tego konfliktu i dobrej woli. W takim razie złośliwość za złośliwość. Doskonale rozumiem pańską frustrację i w pełni zdaję sobie sprawę ze zmian, jakie może spowodować tzw. depresja powodziowa w mieszkańca małopolski, tym bardziej muszkarza. Więcej luzu, mości Panie Muchołapie, niebawem woda opadnie i znów staniesz po same jajka w swojej rzeczce…

Wracając do meritum. Są na tym świecie ludzie, którzy uważają, że krojona na zupę np. marchewka, przechodzi niesamowite katusze, wręcz jęczy, szlocha niesłyszalnymi dla nas ludzi dźwiękami, zanim skona we wrzącym wywarze…I oni w to święcie wierzą. Kim są ci ludzie? Ich przywódcy duchowi byli kiedyś członkami kół, stowarzyszeń obrońców praw zwierząt. Jednak niektórym ludziom ciągle jest mało i ciągle chcą być krok do przodu przed innymi. Posuwają się często do zachowań nie tyle ekstrawaganckich, co z punktu widzenia zwykłego człowieka „nieco” dziwnych i absurdalnie głupich. Wśród nas jest mnóstwo ludzi zagubionych, bezradnie poszukujących przyjaciół, wsparcia, akceptacji i GURU zgarnia te nieszczęśliwe istoty pod swoją pachę, lub przytula do swojej, matczynej piersi. Tych „guru” mamy wokół pełno. Występują w różnych postaciach wszędzie wokół nas, w każdej jednej dziedzinie życia, czy działalności. To politycy sumień, rzeźbiarze ducha. Oni nam doradzają, co zrobić, aby świat był lepszy, oni nam wyznaczają drogę, po której mamy iść w stronę spełnienia marzeń. To oni, od grożnych społecznie satanistów, po niewinnych snobów wskazują szczyt, z którego będziemy mogli z pogardą spojrzeć na resztę ludzi na dole…Do tego rzadko robią to bezinteresownie…Im więcej wśród ludzi sekt, ras, wyznań, poglądów, języków, granic itd., to tym lepiej…Bogatszy bardziej się bogaci.

Co to ma wspólnego z naszym hobby? Ano ma, tylko skala jest nieco inna. Nasze wędkarskie środowisko jest bardzo podzielone i do tego w sytuacji krytycznej, jeśli chodzi o kondycję wód. Wydaje się, że gorzej już być nie może, a jednak jest coraz GORZEJ. Przez lata degradowane środowisko nie wytrzymało i wreszcie pękło w taki sposób, że wielką ranę widzi już nawet kompletnie ślepy. Widzi ją jeszcze boleśniej dla siebie, bo może porównać ją z prawie zdrowym (jeszcze…) środowiskiem np. Skandynawii. Obudziła się zazdrość i tworzą się nieudolne próby podratowania sytuacji. Ad hoc (polska cecha narodowa) wymyśla się dziwne sposoby zaradcze. Dochodzi do tragikomicznych sytuacji. Tragicznych z punktu ekologii, komicznych z punktu socjologicznego – jedna ekipa ludzi w dole potoku wypuszcza złowione ryby i daje im buzi, a druga w górze, w majestacie prawa go melioruje. Każda z tych ekip ma swojego Guru. Pierwszy sypnął wirusem i zaraził ducha wizją ławic pstrągów, a drugi wpoił wielce humanitarną i zbawczą misję czynionego przedsięwzięcia – ratowania ludzi przed powodzią. Wg mnie, i jedni, i drudzy są, co najmniej niepoważni.

Nie w tym rzecz, przyroda nie jest zepsutym samochodem, w którym wymieni się część i jedzie dalej. Cechą naszych rodzimych „guru” jest powoływanie się na zachodnie wzory (ale oczywiście, a jakże…), ale tylko w wypadku braku kolizji interesów (np. ceny benzyny – podaje się cenę zachodnią, ale bez informacji ile np. Niemiec może tego paliwa kupić za swoją przeciętną pensję itd.). W sferze przyrody, bardzo delikatnego i wrażliwego organizmu, wszelkie działania muszą być głęboko przemyślane i prowadzone na podobieństwo skradającego się kota. Tu „najmniejszy”( z punktu widzenia człowieka) błąd zawsze w przyszłości się zemści( np. amerykańskie tzw. azjatyckie karpie, czyli tołpygi). Nieudolni i naiwni urzędnicy, działacze (guru) tworzą ciągle nowe przepisy i prawo, ratując w ten sposób namacalne (już) dowody swojej niekompetencji. Maskują swoją prawdziwą twarz, pokrywając ją makijażem OS-ów, pudrując czerwone nosy C&R. Guru wpaja „gminowi”, że sam jest sobie winny, że kłusował, że śmiecił, że zabijał, że nie przestrzegał regulaminu itd. po to, aby na masochistycznej zasadzie, sam zaczął się biczować i wreszcie uwierzył, że im więcej blizn będzie mieć na swoim grzbiecie, tym jego droga ku zbawieniu i wiecznej szczęśliwości stanie się krótsza.

Wędkarze, zamiast się łączyć we wspólnym celu, coraz bardziej się dzielą. Biznes, handel, prasa, działacze już o to szczególnie dbają. Najłatwiej manipulować „nieszczęśliwymi”, bezradnymi istotami, do tego samotnie zagubionymi w czasoprzestrzeni kapitalizmu. Ludzką cechą jest potrzeba akceptacji i poczucie wyjątkowości swojej osoby. To normalne. Jednak bardzo wielu z nas przesadza…i wije sobie gniazdko w pępku wszechświata. Tworzą się klany castingowców, karpiarzy, muszkarzy itd., dodatkowo dzieli się nasze środowisko na no-kilowców, mięsiarzy, i „całą” resztę gumofilców i prostaków. I kto tu zaciera ręce? Sami się domyślcie…Niestety, nieodłączną cechą naszego hobby jest polowanie na żywe istoty i tej cechy zlikwidować się nie da. Nikt nikogo nie namawia, ani nie zmusza do bycia WĘDKARZEM. Tam, gdzie są ostre haki, jest też i śmierć. Janosik o tym się przekonał na własnej skórze... Zbyt dużo ryb złowiłem i zbyt dużo wypuściłem, aby mieć jakieś wątpliwości i dylematy w kwestii „no kill”. Uważam, że fanatyzm jest najbardziej społecznie szkodliwym zjawiskiem i prawda leży zawsze po środku. Dużo ryb nie przeżywa i aby móc to zwierzę wypuścić „ z czystym sumieniem” należy podjąć bardzo wiele kroków; i profilaktycznych, i technicznych, wręcz „organizacyjnych”. Poza tym zasada ta jest warunkowana miksem gatunków bardziej i mniej wrażliwych i czynników zewnętrznych, na które nie mamy żadnego wpływu. Co więcej, uważam, że wypuszczanie niektórych ryb ( w ich stanie ) jest zbrodnią i tylko ZBOCZENIEC to robi…I żaden „urzędnik”, ani „gryzipiórek” nie będzie mnie pouczał, lub inny „guru”, czy robię dobrze, czy żle…Bo ja jestem mężczyzną i myśliwym, a w żrenicach mam głód polowania ( jak w moim awatarze)…Całe szczęście, że nie czeka na mnie głodna rodzina, że nie muszę zabijać w imię innych, wyższych celów. Mogę Cię rybko wypuścić, bardzo często mogę. Sprawiłaś mi tyle radości…Jesteś tak piękna, tak dzika i mądra. Natrudziłem się, aby Cię złowić, płyń sobie, może będziesz jeszcze piękniejsza, bo większa; na pewno będziesz jeszcze mądrzejsza, bo starsza…Ale są i takie chwile, gdy muszę zabić. Z bijącym sercem wyrzutów sumienia, strzepując żal, jak rosę z trawy, muszę Cię rybko zabić. Bo cóż zrobić, czasem prawo natury nie daje mi wyboru. Nie wiem dlaczego, ale ja po prostu jestem MYŚLIWYM i chcę nim być do końca. Naprawdę, nie wiem, dlaczego…Koniec. Kropka.

Wracając do Pana, Panie Januszu, choć podkreśla Pan bardzo swoją „mądrość”, to ja jednak mam sporo wątpliwości, jeśli chodzi o jej skalę. Mógł Pan w ogóle nie odpowiadać na moje ”głupie” pytania, a tak, gubi się Pan i konfabuluje. Co mają wspólnego afrykańskie dzieci z polskimi rybami, albo nadbrzeżna roślinność z brodzeniem. Przecież ja nie jestem zadeklarowanym miłośnikiem traw, pokrzyw, ani komosy…Także nie rozczulam się nad zadeptanymi ślimakami, kózkami, czy pasikonikami…Ze względu na dobre samopoczucie roztoczy, musiałbym zaprzestać uprawiania sexu, bo to podobno bardzo tym zwierzątkom szkodzi…Szkoda mi głodujących dzieci, polskich także. Powodzianom współczuję, ale tym, którzy nie mieli w życiu wyjścia i musieli mieszkać w tych miejscach. Tym, którzy tam powystawiali okazałe budowle za własne pieniądze, gratuluję za tupet i pogardę skierowaną w stronę natury. Różnimy się przede wszystkim tym, że ja nie krzyczę „No kill”, jednocześnie wdeptując w dno potoku ikrę, narybek i różne dorosłe gatunki mniejszych, często prawnie chronionych gatunków. Na to pytanie niestety nie pofatygował się Pan odpowiedzieć, a szkoda…Jednym z moich wędkarskich „guru” był p. Pazderyn, francuzki muszkarz, który ożenił się z Polką i mieszkał w Sulikowie, parę kroków ode mnie. Przez kilka lat, z nim wspólnie łowiłem metodą muchową. Tonkinową klejonką i jedwabnym sznurem. Zarzuciłem tą metodę, bo w dolnośląskich bardzo zakrzaczonych rzekach nie dawała mi dużych pstrągów. Spinning był ( i jest) o wiele skuteczniejszy, jeśli chodzi o „poważniejsze” ryby. Proszę mnie nie ściemniać( posługuję się tym językiem, bo dostrzegłem, że Pan zdążył już go pokochać), ale ja chyba wyssałem wędkarstwo z mlekiem matki i nie jest prostą sprawą rozpocząć i niewinnie zakończyć ze mną temat. Tak się nie da. Jeśli tak Pan żałuje biednej młodzieży, że nie ma co czytać, to dlaczego sam Pan nie napisze czegoś ciekawego, odkrywczego; czegoś , co te biedne „dziatki” ukierunkuje w jedyną „słuszną” drogę? Tak, aby przestali łowić te głupie karpie…(bo przecież muszkarstwo jest sztuką trudniejszą od "karpiowania", ciekawe, skąd Pan to wie?). Jest Pan przecież taki elokwentny, taki mądry, że aż literackie pióro piszczy z emocji oczekiwania. Pan jednak woli „wskoczyć’ na inny portal i w pierwszym poście zaatakować „mięsiarzy” i prostaków. To tak, jakby ktoś z kopa otworzył drzwi pańskiego mieszkania i stwierdził, że meble nie stoją, jak należy, a żona ma brudny fartuch i dzieci głupie…A żeby było śmieszniej, ciągle podkreśla Pan kulturę wypowiedzi. Masz ci babo placek, ha, ha.

Jeśli chodzi o te parę kilometrów, to był taki czas, że babcia klozetowa w pewnym sądzie została moją przyjaciółką i nie brała opłaty za sikanie. Na własną rękę podejmowałem „różne” radykalne działania w zakresie ochrony środowiska i niestety, czasem wpadałem i prokurator inaczej to nazywał. Ja krzyczałem, że zwierzęta należy chronić, a on mówił, że to nic innego, jak art.163 par.1. Ja o rybach, a on o paragrafach, wreszcie było 222 itp. To już przeszłość i skupiłem się na „działaniach” mniej „aspołecznych” i przygarniam, tak, jak za dziecka (człowiek w miarę wieku infantylnieje) różne zwierzęta. W ubiegłym roku uratowałem m. in. dwa jeże, ha, ha. To tyle, co w obecnej sytuacji mogę zrobić. Jako człowiek, pan życia i śmierci na tej planecie…

Przesyłam Panu zdj. pewnej przynęty (którą akurat mogę pokazać) i która w pewnych kręgach „muszkarzy” z małopolski robi „małą” karierę. Czy takie rzeczy leżą w granicach tego tzw. „szerokiego” horyzontu? To jeden z etapów mojego wędkarskiego rozwoju. Jeśli znajdzie Pan kogoś, kto bardziej dokładnie w zakresie naturalności wyglądu i zachowania odtworzy samicę pływaka żółtobrzeżka, to klnę się na moje dzieci, że na ryby już w życiu nie pójdę i będziesz Pan miał jednego „mięsiarza” z głowy. Aha, bym zapomniał – serdecznie i szczerze pozdrawiam człowieka z bardzo szerokim horyzontem, który ostrożnie odpina rybki w podbieraku i równie ostrożnie je wypuszcza( jakby to było coś nadzwyczajnego, bo przed chwilą przyleciał z Marsa i demonstruje pewne i nowe dla ziemian zachowania).








15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.21 s