Wspomnienia karasia.
Pierwszy raz na CF tekst o takiej treści i formie. Zapraszam do lektury. Dziękujemy Panie Marku za opowiadanie.
smaki i zapachy dzieciństwa...ptysie mojej mamy i łąka po burzy... dobre,bardzo dobre
Smaczne story. Też pamiętam jak na pierwszą zrobioną wędkę z leszczyny odługosci chyba z 1,5m i kołowrotkiem jak do muchy na żyłkę ok 0.30 ciągałem pierwsze złote karaski, i wiaderkiem zarybialismy nimi okoliczny stawek to był czasy i chyba pierwszy i ostatni kontakt z "multiplikatorem" pamietam taka akcje ze zobaczyłem w odległosci paru metrów wygrzewajace sie w słoncu karpie, kuzyn mówi zarzucaj zarzucaj a ja pytam jak haha, zestaw dał sie machnac maxymalnie na 2 metry...
Ja swoje pierwsze kroki stawiałem z bambusówką taty która miała założoną katuszkę no i pierwsze rybki też karaski tyle że białe i karłowate czasem linek i mały karpik się trafił
Uwielbiam czytać takie opowieści.
Autorowi gratuluje lekkości pióra... szacunek.
Co do początków wędkarstwa to najfajniej wspominam ilość czasu jaki można było za młodziaka poświęcać na wpatrywanie się w spławik no i te okonie łowione w byle miejsce na czerwonego robaka... ech to były czasy.
Pewnie ze względu na powrót do takich wspomnień czasami lubię połowić na spławik
Autorowi gratuluje lekkości pióra... szacunek.
Co do początków wędkarstwa to najfajniej wspominam ilość czasu jaki można było za młodziaka poświęcać na wpatrywanie się w spławik no i te okonie łowione w byle miejsce na czerwonego robaka... ech to były czasy.
Pewnie ze względu na powrót do takich wspomnień czasami lubię połowić na spławik
Luka1981: |
Uwielbiam czytać takie opowieści. Autorowi gratuluje lekkości pióra... szacunek. Co do początków wędkarstwa to najfajniej wspominam ilość czasu jaki można było za młodziaka poświęcać na wpatrywanie się w spławik no i te okonie łowione w byle miejsce na czerwonego robaka... ech to były czasy. Pewnie ze względu na powrót do takich wspomnień czasami lubię połowić na spławik |
no właśnie okonie...byle woda była tam były okonie.i jak jeszcze raz zobaczę nagłówek w jednym a czasopism wędkarskich pt."okoń-chwast?" to mnie ch... strzeli.
ja podobno miałem 4 lata jak złapałem pierwsza rybę.nie pamiętam.tata mi mówił.skończyła się przynęta to ja załatwiłem muchę.ojciec założył mi ja na hak i jebut leszcza wytargałem patelnie taką podobno heheheh a potem to były czasy
spinningu, karpi na czerwonego robaka kopanego pod domem i okonie na kij bez kołowrotka
spinningu, karpi na czerwonego robaka kopanego pod domem i okonie na kij bez kołowrotka
Hmm...Coś mi się zdaje, ze ten baran nie tylko walnął w patelnię, ale i przy okazji "zahaczył" to zabawne opowiadanie. Proszę, Remik o poprawne skorygowanie tekstu, bo baranie rogi trochę poprzestawiały kolejność wydarzeń i wyszedł z tego pasztet zamiast kotletów, ha, ha.
Ja po przeczytaniu tego debesciarskiego tekstu wiem jedno i to na pewno , autor ma duszę romantyka , a to jest bardzo piękne w wędkarstwie
Pan Marek jest fenomenalny. Pisze pierwsza klasa ale jak Wam powie co dla nas struga to ... oj.
Najcięższy kaliber!!! Panowie... PULPY
Najcięższy kaliber!!! Panowie... PULPY
Jak te woby będą tak fajne jak ten tekst to pięknie, nic dodać nic ująć...
wim, ale myślałem że pojawi się kolejny, jeszcze większy o ile to możliwe.
Cieszę się, że już wszystko jest na swoim miejscu i teraz już mi się opowiadanie bardzo podoba.
Takie wspomnienia są potrzebne. To początek naszej wspólnej wędkarskiej drogi. Nie możemy wędkarstwa utożsamiać jedynie z zimną i bezduszną techniką i streszczać swoich przeżyć do marek wędzisk, sposobów prowadzenia jerka itd. Nie wiem ile bym dał za jedną chwilę z tamtych lat…Za jedną z pierwszych rybek złowionych wspólnie z rudym i piegowatym kumplem Jófejem…Jak bardzo bym chciał, aby znów uszczypnął mnie w palec wielki rak szlachetny, którego wyciągnąłem z norki na kawałek nitki i haczyk z robakiem…Jak wszystko wtedy naturalnie cieszyło i naturalnie martwiło…Kiedy czytałem ten tekst czułem chwilami wielki strach, bo przypomniał mi się oddech byka nad swoją głową, gdy do ostatniej chwili walczyłem ze sznurówkami w nowych lakierkach, których nie chciałem zniszczyć podczas ucieczki na drugi brzeg rzeki…Poczułem też i wielką radość, gdy na bosaka w krótkich pantalonach zaiwaniałem do domu z pierwszym pstrągiem, aby się nim pochwalić ojcu…Poczułem też i ten wielki smutek, gdy mleczarnia Radzimów zatruła moją ukochaną rzeczkę i tą chwilę, gdy ze łzami w oczach patrzyłem na setki martwych pstrągów, raków, minogów, strzebli…Matka wtedy powiedziała, ze tą rzeczkę kocham bardziej od niej. Nie, odpowiedziałem. Ale jest zaraz, natychmiast po tobie…
Takie wspomnienia są potrzebne. To początek naszej wspólnej wędkarskiej drogi. Nie możemy wędkarstwa utożsamiać jedynie z zimną i bezduszną techniką i streszczać swoich przeżyć do marek wędzisk, sposobów prowadzenia jerka itd. Nie wiem ile bym dał za jedną chwilę z tamtych lat…Za jedną z pierwszych rybek złowionych wspólnie z rudym i piegowatym kumplem Jófejem…Jak bardzo bym chciał, aby znów uszczypnął mnie w palec wielki rak szlachetny, którego wyciągnąłem z norki na kawałek nitki i haczyk z robakiem…Jak wszystko wtedy naturalnie cieszyło i naturalnie martwiło…Kiedy czytałem ten tekst czułem chwilami wielki strach, bo przypomniał mi się oddech byka nad swoją głową, gdy do ostatniej chwili walczyłem ze sznurówkami w nowych lakierkach, których nie chciałem zniszczyć podczas ucieczki na drugi brzeg rzeki…Poczułem też i wielką radość, gdy na bosaka w krótkich pantalonach zaiwaniałem do domu z pierwszym pstrągiem, aby się nim pochwalić ojcu…Poczułem też i ten wielki smutek, gdy mleczarnia Radzimów zatruła moją ukochaną rzeczkę i tą chwilę, gdy ze łzami w oczach patrzyłem na setki martwych pstrągów, raków, minogów, strzebli…Matka wtedy powiedziała, ze tą rzeczkę kocham bardziej od niej. Nie, odpowiedziałem. Ale jest zaraz, natychmiast po tobie…