JAK ŁOWIĆ NA CYKADY
Cykadass - opowiedział nam trochę o swoich magicznych przynętach. Zapraszam wszystkich do analizy artykułu - warto!!!
Skoro nikt nie zaczął to ja zacznę. Sławku powiem tak jest pod wielkim wrażeniem fachowości i szczegółowości na temat cykady. Powiem szczerze że jakoś nigdy nie byłem do nich przekonany, próbowałem kilkakrotnie lecz z nie najlepszym skutkiem-owszem wyniki były lecz z niewiadomych już dziś dla mnie przyczyn zaprzestałem ale po tym artykule chyba jednak będę musiał trochę nad tym popracować.
Jeszcze raz chylę czoła i pozdrawiam.
GARBUS
Jeszcze raz chylę czoła i pozdrawiam.
GARBUS
@Cykadass powinien być autorem wędkarskiej wikipedii!
Świetnie napisane! Podoba mi się Cykadassowe podejście do tematu. Zawsze z dystansem, zawsze fachowe i zawsze "z jajem".
Jeśli chodzi o moje własne doświadczenia z cykadami - to przyznaję "bez bicia", że są one słabe. Większość przynęt, które zakupiłem nie była łowna i najczęściej szybko je rwałem. Jedyna na którą połowiłem to właśnie cykada made by SS.
I pytanie do autora: Czy wszystkie są w całości ręcznie robione?
Świetnie napisane! Podoba mi się Cykadassowe podejście do tematu. Zawsze z dystansem, zawsze fachowe i zawsze "z jajem".
Jeśli chodzi o moje własne doświadczenia z cykadami - to przyznaję "bez bicia", że są one słabe. Większość przynęt, które zakupiłem nie była łowna i najczęściej szybko je rwałem. Jedyna na którą połowiłem to właśnie cykada made by SS.
I pytanie do autora: Czy wszystkie są w całości ręcznie robione?
Dziękuję Wam za ciepłe przyjęcie mojego tekstu. Właściwie dziękuję z góry wszystkim, którzy się z nim zapoznają. Obojętnie, co sobie po przeczytaniu pomyślą. Moim zadaniem nie jest namawianie do kupna moich przynęt. Nie jest nachalne i często wręcz bezczelno – chamskie (tak to widzę) przeginanie pały w jedynie słuszną stronę…Panie i Panowie, mi nie są potrzebne kłamstwa, aby sprzedać swój towar, ja nawet nie umiem kłamać, chociaż (jak przystało prawdziwemu wędkarzowi, ha, ha) czasem jakieś drobne kłamstewko, albo „przesadka” mi się okoci…Np. w tym roku największy mój pstrąg pot. miał 58 cm., ale już kilku osobom powiedziałem, że zaliczyłem w tym roku jednego sześćdziesiątaka. Bezczelne kłamstwo. 2 – 3 cm. to wielka różnica, a jak mi kiedyś powiedziała pewna „dama”, to B A R D Z O wielka różnica…Piszę o tym, bo otrzymałem kilka telefonów i e - maili w związku z tekstem, czy nie ściemniam…Trudno mi jest, z mojej pozycji cokolwiek pisać, jak i podobnie – prezentować ryby złowione na cykady. Zawsze znajdzie się jakiś niedowiarek, albo, co gorsza „celowy” malkontent, kwestionujący moje działania. Dwa lata temu dokonałem jednak pewnego wyboru, choć miałem kilka innych możliwości. Wybrałem Coronę-Fishing, bo tu dostrzegłem szansę zaprezentowania innego sposobu myślenia i innego, bardziej „naturalnego” spojrzenia na wędkarstwo. Tu tego spojrzenia nie „kierunkują” „autorytety” związane z biznesem i nie sądzę, aby doszło do tego, że Panowie X i Y zalogują się i „niewinnie” będą „opowiadać” o swoich „przygodach”. Dopóki tu jestem, nie dopuszczę do tego, bo zbyt długo jestem wędkarzem, zbyt dużo wiem i zbyt dużo widziałem…To, czy ktoś mi wierzy, czy nie, zostawiam osobistej ocenie. Zwykle jest tak, że na początku wielu sceptycznie mnie ocenia, a póżniej (nieraz po latach, ha, ha) ze skruchą przyznaje mi rację. Ja mam inny problem, o wiele poważniejszy : jak pisać, żeby „NIEZAWIELE” napisać…Od dziecka „kurczowo” trzyma się mnie pewien nawyk, „kurczowego” trzymania w dłoni tajemniczej przynęty…Jest to pospolita cecha wielu tzw. pstrągarzy i nie wierzę, że kiedykolwiek się od niej uwolnię. Muszę mieć to „coś” w rękawie, bo bez „tego” czułbym się nieswojo, jak odarty z szat mnich na Marszałkowskiej.
Jeśli chodzi o ręczną robotę przy „produkcji” cykad, to rzecz jasna @Maniek, że wszystko robię w tym umownym zakresie. Jedynie nie wiercę otworów ręczną wiertarką, ha, ha, ale to przecież normalne. Nie próbuję nawet nic „udoskonalić” w procesie produkcji, bo „cała rzecz” zamyka się w pewnych, niedostrzegalnych gołym okiem szczegółach…Dlatego nieraz chętnie powtarzam, że z wielką przyjemnością wziąłbym udział w teście na łowność cykad; moich, ręcznie robionych i tych wszystkich innych, „przemysłowo’, obojętnie jakich, amerykańskich, chińskich, japońskich, czy polskich nieudolnych „moich” podrób…I właściwie nikomu nie radzę takiej „konfrontacji”, bo jestem w posiadaniu wielu rzeczy, o jakich nawet najzagorzalszym fantastom się nie śniło…Jednak z powodu wrodzonej skromności wierzę i ufam, że moja wyobrażnia także nie ogarnia wszystkiego, ale lubię ryzyko na szali i brak odwagi to obce dla mnie zjawisko…Nie boję się więc śmiało głosić swoich poglądów i pisać szczerze, nieraz bez dbałości o „formę” w jaki sposób widzę otaczający mnie świat. Swoją „pisaninę” kieruję przede wszystkim do młodych wędkarzy, nie zepsutych jeszcze komercją i nie zarażonych wirusem głupoty. „Wędkarstwo” to piękne zjawisko i zbyt piękne, aby byle „szmatławiec” miał prawo je popsuć. Jestem „rękodzielnikiem” i z własnego doświadczenia wiem, że najłatwiej jest psuć rzeczy piękne. I najtrudniej jest je póżniej naprawić…Nie pozwólmy, aby byle ciul psuł nasze marzenia i nasze romantyczne dusze szukające ukojenia na łonie natury. Nie pozwólmy, aby wędkarstwo kojarzyło się ze śmierdzącym gumofilcem, fioletowym nosem, ale i także, a może przede wszystkim, ze sławą, punktami, rekordami, ilością złowionych poza wszelką cenę ryb…Jest zbyt piękne i nie babrajmy go w krwi…Oderwij wędkarzu od czasu do czasu wzrok od spławika i spójrz na zimorodka, który przysiadł z boku na suchej gałęzi…Obaj mamy wspólny cel, ale jak wiele nas różni…
Jeśli chodzi o ręczną robotę przy „produkcji” cykad, to rzecz jasna @Maniek, że wszystko robię w tym umownym zakresie. Jedynie nie wiercę otworów ręczną wiertarką, ha, ha, ale to przecież normalne. Nie próbuję nawet nic „udoskonalić” w procesie produkcji, bo „cała rzecz” zamyka się w pewnych, niedostrzegalnych gołym okiem szczegółach…Dlatego nieraz chętnie powtarzam, że z wielką przyjemnością wziąłbym udział w teście na łowność cykad; moich, ręcznie robionych i tych wszystkich innych, „przemysłowo’, obojętnie jakich, amerykańskich, chińskich, japońskich, czy polskich nieudolnych „moich” podrób…I właściwie nikomu nie radzę takiej „konfrontacji”, bo jestem w posiadaniu wielu rzeczy, o jakich nawet najzagorzalszym fantastom się nie śniło…Jednak z powodu wrodzonej skromności wierzę i ufam, że moja wyobrażnia także nie ogarnia wszystkiego, ale lubię ryzyko na szali i brak odwagi to obce dla mnie zjawisko…Nie boję się więc śmiało głosić swoich poglądów i pisać szczerze, nieraz bez dbałości o „formę” w jaki sposób widzę otaczający mnie świat. Swoją „pisaninę” kieruję przede wszystkim do młodych wędkarzy, nie zepsutych jeszcze komercją i nie zarażonych wirusem głupoty. „Wędkarstwo” to piękne zjawisko i zbyt piękne, aby byle „szmatławiec” miał prawo je popsuć. Jestem „rękodzielnikiem” i z własnego doświadczenia wiem, że najłatwiej jest psuć rzeczy piękne. I najtrudniej jest je póżniej naprawić…Nie pozwólmy, aby byle ciul psuł nasze marzenia i nasze romantyczne dusze szukające ukojenia na łonie natury. Nie pozwólmy, aby wędkarstwo kojarzyło się ze śmierdzącym gumofilcem, fioletowym nosem, ale i także, a może przede wszystkim, ze sławą, punktami, rekordami, ilością złowionych poza wszelką cenę ryb…Jest zbyt piękne i nie babrajmy go w krwi…Oderwij wędkarzu od czasu do czasu wzrok od spławika i spójrz na zimorodka, który przysiadł z boku na suchej gałęzi…Obaj mamy wspólny cel, ale jak wiele nas różni…
No no Panie Sławku ta wypowiedź lepiej mi się podoba jak artykuł - może dla tego że cykady nie są moją przynętą na którą lubię łowić, a słowa które tu wyżej zostały napisane co cała prawda o prawdziwym wędkarzu hobbiście , bo w tym całym wędkarstwie chodzi też o to żeby się rozwijać , umieć na wszystko spojrzeć własnym okiem i umysłem , umiejętność obserwowania natury wokół siebie nie tylko tej w wodzie. Za to też ja jestem na Koronie bo jest tu spora ilość prawdziwych pasjonatów wędkarstwa dla których wędkarstwo to coś więcej jak ryby . A te parę centymetrów to naprawdę wielka różnica , nawet przy metrowej długości - to fakt a jak ciężko zdobywać te centymetry to wie każdy z nas - jeśli o rybach mowa . I dobrze że powstał i cały czas się rozwija ten portal , bo to portal prawdziwego wędkarstwa , kto wie może kiedyś uda się w tym kraju zmienić to wędkarstwo na tyle że tacy wędkarze z takim potrzebami na wielkość centymetrów będą zadowoleni , na przykład po wprowadzeniu wymiarów okienkowych , co jest moim marzeniem , tylko po to żeby te centymetry były realne i żeby wędkarz nie musiał się skłaniać do naciągania tylko po to żeby ratować swój prestiż bo te prawie zawsze było jest i będzie wielką różnicą . Ale artykułu też gratuluję , to czuć kto go napisał.
Wczoraj pierwszy raz łowiłem cykadami Pańskiej produkcji, przy czym było to moje premierowe (praktyczne) zetknęcie z przynętą tego typu. Na wersję okoniową 5g BL w ciągu godziny trafiłem trzy sandacze i jednego okonia, zanotowałem też kilka odprowadzeń, głównie sandaczy - jedno za sprawą wymiarusa.
Bardzo jestem zadowolony.
Pozdrawiam
Bardzo jestem zadowolony.
Pozdrawiam
@Dawido bardzo się ciesz, że sławkowe cykady prowokują „Twoje” ryby.
Trochę czekałem, aby się udzielić w tym wątku. Czekałem na innych. Powiem Wam jak było z moim cykadowaniem... Kiedyś łowiąc na pewnym zbiorniku na Bobrze (Smaczek Ty wiesz gdzie) zaczepiłem blaszką o jakiś kołek. Wyciągnąłem cały krzak z wody na tym zaczepie wisiała urwana cykadka. Dokładnie tak jak ta, którą pokazuje z sandaczem Dawido. Przyznam wam, że wtedy nawet nie wiedziałem jak ta przynęta się nazywa. Ale co tam zaczepiłem ją na agrafkę i machnąłem ile sił jak najdalej w wodę. W pierwszym pociągnięciu miałem okonia. Potem następnego i następnego. Ręce mi się telepały jak u cierpiącego na brak alku. Zawołałem do siebie tatę i mówię do niego:
- Patrz, co się będzie działo!
Praktycznie we wszystkich rzutach miałem puknięcie. Okoń za okoniem. Cykada jednak przepadła. Została dla innego wędkarza na zaczepie
Tego samego dnia wspólnie z ojcem robiliśmy cykady. Oj, ale były jajca. Największy problem był z blachą. Narobiliśmy ich kilkanaście i jeszcze następnego dnia byłem z nowymi przynętami nad wodą. Coś tam złowiłem, ale na te moje wynalazki brały okonie podobnie jak na obrotówki.
Wiecie, co w mojej głowie się działo. Tylko cykada. Szukałem tej cykadki. Pamiętałem jedynie napis SS. Kupowałem Hedeony, Reef Runnery i jakieś inne wynalazki. Lipa była straszna a wściekłość moja sięgała zenitu.
Poznałem Sławka i do dziś jestem chory okropnie na cykady. Nie znam wędkarza z tak obszerną widzą o podwodnym świecie. Nie mówi tylko o rybach. Cykadass potrafi godzinami opowiadać o chruścikach, ślimakach, liściach płynących wodą. Niby wydaje się to czasem tylko gadaniem, ale wierzcie mi to wszystko ma ogromne znacznie dla naszego wędkarstwa zarówno w wymiarze efektów jak również czegoś więcej. Śmiało możemy nazwać metafizyką wędkarstwa.
Trochę czekałem, aby się udzielić w tym wątku. Czekałem na innych. Powiem Wam jak było z moim cykadowaniem... Kiedyś łowiąc na pewnym zbiorniku na Bobrze (Smaczek Ty wiesz gdzie) zaczepiłem blaszką o jakiś kołek. Wyciągnąłem cały krzak z wody na tym zaczepie wisiała urwana cykadka. Dokładnie tak jak ta, którą pokazuje z sandaczem Dawido. Przyznam wam, że wtedy nawet nie wiedziałem jak ta przynęta się nazywa. Ale co tam zaczepiłem ją na agrafkę i machnąłem ile sił jak najdalej w wodę. W pierwszym pociągnięciu miałem okonia. Potem następnego i następnego. Ręce mi się telepały jak u cierpiącego na brak alku. Zawołałem do siebie tatę i mówię do niego:
- Patrz, co się będzie działo!
Praktycznie we wszystkich rzutach miałem puknięcie. Okoń za okoniem. Cykada jednak przepadła. Została dla innego wędkarza na zaczepie
Tego samego dnia wspólnie z ojcem robiliśmy cykady. Oj, ale były jajca. Największy problem był z blachą. Narobiliśmy ich kilkanaście i jeszcze następnego dnia byłem z nowymi przynętami nad wodą. Coś tam złowiłem, ale na te moje wynalazki brały okonie podobnie jak na obrotówki.
Wiecie, co w mojej głowie się działo. Tylko cykada. Szukałem tej cykadki. Pamiętałem jedynie napis SS. Kupowałem Hedeony, Reef Runnery i jakieś inne wynalazki. Lipa była straszna a wściekłość moja sięgała zenitu.
Poznałem Sławka i do dziś jestem chory okropnie na cykady. Nie znam wędkarza z tak obszerną widzą o podwodnym świecie. Nie mówi tylko o rybach. Cykadass potrafi godzinami opowiadać o chruścikach, ślimakach, liściach płynących wodą. Niby wydaje się to czasem tylko gadaniem, ale wierzcie mi to wszystko ma ogromne znacznie dla naszego wędkarstwa zarówno w wymiarze efektów jak również czegoś więcej. Śmiało możemy nazwać metafizyką wędkarstwa.
Przeczytałem tekst @cykadasa i powiem jedno. Tam nie ma śmiechu i żartów. To wielka prawda o naszej chorobie. Czytałem kolejny raz i powyciągałem sobie inne niż za pierwszym razem wiadomości. Jutro poczytam raz jeszcze. Cieszę się ze mogę tego formatu artykuły czytać bo wiedza jaka z nich płynie jest powalająca.
Przekonałem się do cykady choć nie było to łatwe. Łowie na nie okonie i szczupaki. Najbardziej pasuja mi te 2,5g i 5g. Pan Szuszkiewicz produkuje doskonałej jakości cykady i trzeba oddać mu za to szacunek. Teksty pisze z wielkim jajem a ja to lubie najbardziej . Stawiam 5 gwiazdek i czekam na następny. Może być znowu o cykadach bo zawsze coś tam nowego się dowiem.
Dziękuję za w sumie bardzo przychylne przyjęcie mojego tekstu. Cieszę się, że są ludzie, którym choć trochę podoba się moje pisanie, jak i są ryby, którym podobają się moje cykady. Jestem głównie z nimi kojarzony, ale tak naprawdę moją pasją są wszystkie przynęty. Nie mam obecnie tyle czasu, co kiedyś na łowienie, a więc postanowiłem, że będę się szerzej dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem. Chciałbym, abyście poznali subiektywne spojrzenie na wędkarstwo człowieka, który poświęcił mu wszystko. W formie artykułów, postów będę sukcesywnie przedstawiał swoje zdanie na tematy absorbujące uwagę i zainteresowanie. Zaznaczam, że nie mam „ambicji literackiej” i proszę o wyrozumiałość, bo moim celem jest merytoryka, a nie pompowanie w teksty elokwentnych popisów, co jest niestety często przejawem niewiedzy w meritum spraw, dotyczących nie tylko wędkarstwa…Takie są moje spostrzeżenia. W Polsce dużo się gada, a najwięcej gadają ci, którzy w sumie niewiele mają do powiedzenia. Nie uważam się za jakiegoś wszystko wiedzącego guru, nie namawiam nikogo do niczego, nie próbuję nawet w nieznaczny sposób walczyć o swoje racje…Kocham wolność, a jedną z jej cech jest możliwość wyboru. Wierzę także w Waszą mądrość i dokonane przy jej pomocy wybory. Komercja chciałaby ze wszystkich ludzi zrobić przysłowiowe blondynki, które ciągle wierzą, że co roku biel staje się coraz bardziej bielsza. Zauważyłem, że dla coraz większej ilości ludzi takie i tym podobne problemy stają się istotnymi w życiu. A „w życiu ważne są tylko chwile…”. Pięknego motyla można bardzo długo próbować złapać. Wypuszczenie go jest jednak tylko chwilą, jakże przyjemną chwilą. Czy nie warto dla takich chwil żyć?
Ot,i cały @Cykadass trafnie i z jajem w myśl zasady co z oczu to z serca.
Pozdrawiam serdecznie Sławku.
Pozdrawiam serdecznie Sławku.
Jedna z moich cykad zaczęła gubić farbę, potraktowanie jej lakierem bezbarwnym zabezpieczny przed dalszymi ubytkami? Czy może inny środek zaradczy na tę okoliczność by Pan polecał?
Pozdrawiam serdecznie
Dawido
Pozdrawiam serdecznie
Dawido
Czekając na odpowiedź Pana Szuszkiewicza, podpowiem Ci Dawido, że bardzo skuteczne są cykady SS w kolorze naturalnego mosiądzu. Polecam Ci abyś taką cykadkę z odpadająca farbą potraktował ostrym nożykiem i porysował jej listek. Sam zobaczysz jak to działa.
Przepraszam za zwłokę z odpowiedziami, ale jestem dość często nieobecny w miejscu obecności mojego komputera. Poza tym "mój gówniarz" ciagle coś mi tu kombinuje z aparatem i komputerem, nie mam nawet czasu tego sprawdzić dokładnie.
Właściwie, to @jurajura dał w części odpowiedż. Mogę dodać, że np. lakier do paznokci Inglot tworzy twardą powłokę. Zmieniłem ostatnio blachy do produkcji i muszę się do nich "przyzwyczaić". Te, nowe blachy charakteryzują się większą ślizgością powierzchni i wymagają przed malowaniem bardziej dokładnego, głębszego matowienia i już to robię.... To może być jedną z przyczyn, ale również należy brać pod uwagę różne "wypadki"przy pracy, np. niechcące uderzenie przynętą w kamień itp. W wypadku cykad takie ubytki nie mają znaczenia w "całokształcie" ich używania, bo całkowicie obdarty z farby listek, przetarty nożem, papierem ściernym spełni w innym dniu swoje zadanie.
Właściwie, to @jurajura dał w części odpowiedż. Mogę dodać, że np. lakier do paznokci Inglot tworzy twardą powłokę. Zmieniłem ostatnio blachy do produkcji i muszę się do nich "przyzwyczaić". Te, nowe blachy charakteryzują się większą ślizgością powierzchni i wymagają przed malowaniem bardziej dokładnego, głębszego matowienia i już to robię.... To może być jedną z przyczyn, ale również należy brać pod uwagę różne "wypadki"przy pracy, np. niechcące uderzenie przynętą w kamień itp. W wypadku cykad takie ubytki nie mają znaczenia w "całokształcie" ich używania, bo całkowicie obdarty z farby listek, przetarty nożem, papierem ściernym spełni w innym dniu swoje zadanie.