Jak czytać rzekę?
Świetny tekst - gratulacje Maniek - tak rzeka nie jednego już zauroczyła właśnie za to że jest różnorodna i zmienna chyba bardziej jak kobieta ale da się czytać i przewidywać - trochę to zachodu i zrozumienia kosztuje zanim się ją pozna i tak będzie nas zaskakiwać niejednokrotnie chodź wydawać się będzie że ją rozumiemy.
Dokładnie @Frajter - jest tak jak mówisz.
Ja najczęściej łowię na rzece, która jest o wiele bardziej nieprzewidywalna (zapory i regulacja częsta). Tutaj się głowię jak głupi. Czasem wszystkie znaki na ziemi i niebie sprzyjają braniom, a tutaj kilka godzin biczowania wody i nawet puknięcia.
A niekiedy - wszystko na opak i ryby biorą że hej!
Lubię nowe rzeki, rozgryzanie ich, nowych miejscówek, gatunków w nich żyjących. To coś zupełnie innego niż samo wędkarstwo. To jak wędkarstwo z łamigłówką. Ale jak uda się poukładać wszystkie elementy tej łamigłówki i przyjdzie sukces, to frajda niesamowita. Najbardziej lubię w nowych miejscach łowić całkiem inaczej niż miejscowi. Problem w tym, że czasu na wyjazdy i poznawanie coraz mniej.
Jakieś dwa miesiące temu znalazłem się nad Dunajcem - gdzie wiele lat temu łowiłem. Byłem przejazdem, ale teleskopik "wyjazdowy" pod ręką był i pudełeczko przynęt także. ;-) Obszedłem "swoje" miejscówki i nic! Stare patenty nie działały, a woda się od ryby wręcz gotowała! Efektem dwóch godzin był jeden okonek na paprocha i jedna uklejka na wirówkę... A klenie i pstrągi szalały, tak, że je widziałem dokładnie w polaroidach jak na dłoni. Teraz mnie korci żeby się tam udać jeszcze kilka razy i rozpracować na nowo. Ale nieco ponad 100 km w jedną stronę odstrasza.
Ja najczęściej łowię na rzece, która jest o wiele bardziej nieprzewidywalna (zapory i regulacja częsta). Tutaj się głowię jak głupi. Czasem wszystkie znaki na ziemi i niebie sprzyjają braniom, a tutaj kilka godzin biczowania wody i nawet puknięcia.
A niekiedy - wszystko na opak i ryby biorą że hej!
Lubię nowe rzeki, rozgryzanie ich, nowych miejscówek, gatunków w nich żyjących. To coś zupełnie innego niż samo wędkarstwo. To jak wędkarstwo z łamigłówką. Ale jak uda się poukładać wszystkie elementy tej łamigłówki i przyjdzie sukces, to frajda niesamowita. Najbardziej lubię w nowych miejscach łowić całkiem inaczej niż miejscowi. Problem w tym, że czasu na wyjazdy i poznawanie coraz mniej.
Jakieś dwa miesiące temu znalazłem się nad Dunajcem - gdzie wiele lat temu łowiłem. Byłem przejazdem, ale teleskopik "wyjazdowy" pod ręką był i pudełeczko przynęt także. ;-) Obszedłem "swoje" miejscówki i nic! Stare patenty nie działały, a woda się od ryby wręcz gotowała! Efektem dwóch godzin był jeden okonek na paprocha i jedna uklejka na wirówkę... A klenie i pstrągi szalały, tak, że je widziałem dokładnie w polaroidach jak na dłoni. Teraz mnie korci żeby się tam udać jeszcze kilka razy i rozpracować na nowo. Ale nieco ponad 100 km w jedną stronę odstrasza.
Maniek ja zaś lubię poznawać miejsca w których jeszcze nie byłem a im bardziej dzikie i nie dostępne tym bardziej mnie rajcują i nie chodzi czy coś złowię czy nie , zawsze w takich miejscach czuję się bardziej podekscytowany i właśnie to odkrywanie wzbudza we mnie największą adrenalinę - co to jest 100 km - ja simsonem tyle biorę na raz jak trza to i więcej - dla chcącego nic trudnego - ale faktem pozostaje dystans - zawsze to strata czasu na pokonanie go , masz rację
Bardzo się cieszę że pojawił się tego rodzaju tekst na Corona Fishing. Przyznam że niby wszystkoo wiemy a inny pogląd na klasyczne miejscówki jestbardzo ciekawy. Może teraz coś o miejscówkach jeziorowych. To byłoby wyzwanie.
Miejscówki jeziorowe są nudne...jak baby w ponad 25 - letnim związku...I tak jak one, z każdym rokiem coraz bardziej przymulone.
@Maniek wskazującym palcem dotknął rzekę. Gratuluję!
@Maniek wskazującym palcem dotknął rzekę. Gratuluję!
Jezioro należy czytać z echosondy albo mapki, którą kiedyś ktoś zrobił - zawsze jest takie samo dno, miejscówki są identyczne co roku. Jedyne różnice to sterefa przybrzeżna, gdzie ilość zielska się może zmieniać w zależności od pogody w danym roku.
Jak napisał @Cykadass - jeziora są nudne "jak baby w ponad 25 letnim związku".
Swoją droga, czasem lubię połowić w jeziorze. Jak mam do dyspozycji pływadełko - tym bardziej. Ale wolę rzekę. Może dlatego że rzeki, to łowiska na których zaczynałem i pozostał sentyment? Może dlatego że mieszkam nad najwspanialszą rzeką świata? Rzeka to wyzwanie i przygoda - może właśnie dlatego?
Jak napisał @Cykadass - jeziora są nudne "jak baby w ponad 25 letnim związku".
Swoją droga, czasem lubię połowić w jeziorze. Jak mam do dyspozycji pływadełko - tym bardziej. Ale wolę rzekę. Może dlatego że rzeki, to łowiska na których zaczynałem i pozostał sentyment? Może dlatego że mieszkam nad najwspanialszą rzeką świata? Rzeka to wyzwanie i przygoda - może właśnie dlatego?
Nie zgodzę się z tym, że jeziora się nie zmieniają - na mojej miejscówce wystąpiły pewne zmiany. Skarpa i stok są bardziej łagodne i wypłyciły się.
Wobler, chłopie, Tobie się tak wydaje, bo Ty jeszcze rośniesz, ha, ha..i co roku patrzysz z innej perspektywy.
Z doświadczenia lat mogę powiedzieć że jeziora się zmieniają jeśli w nie ingeruje człowiek , scieki , nawozy z pól - i to powoduje że zmienia się skład chemiczny wody ma po prostu inne PH i to wpływa na organizmy tam żyjące i tak samo ryby , jednemu gatunkowi coś odpowiada drugiemu nie. W tych jeziorach gdzie nastąpiła duża eutrofiltryzacja wody mogą być szalone zmiany właśnie pod względem rybostanu. Ale nigdy się nie zmieni jego dno gwałtownie , ewentualnie z dna twardego może się zrobić ilaste ( warstwy namułów )roślinność może wyginąć lub zarosnąć całkowicie to już zależy od głębokości i rodzaju dna i przejrzystości wody i wówczas się zmienią w nich miejscówki ryb. Ale jeziora są na pewno nudniejsze chodź ich odkrywanie też może rajcować , ja w swojej karierze mam odkrytych parę miejscówek jeziorowych i wiem z doświadczenia swojego jeśli się taką miejscówkę zdradzi to za parę latek po prostu tych ryb tam nie będzie - dla czego - to już chyba wiecie - zostaną wyłowione i tu powiem jak ktoś coś takiego odnajdzie to lepiej zachować to tylko dla siebie i zbyt często nie pokazywać że są tam rybki nawet poprzez ich łowienie. Bo finisz będzie jeden będzie po miejscówce wcześniej czy później to nastąpi bo ryby w jeziorze też preferują swoje miejsca w których lubią przebywać i których praktycznie nie odwiedzają. I jak ktoś lubi wodę stojącą ( chodź jest na pewno nudniejsza ) to niech odkrywa takie miejsca ale jezioro to nie rzeka gdzie stany wody się zmieniają , dno wciąż żyje i każdy rok jest inny - jeziora nie trzeba tak czytać jak rzeki chodź też ma swój rytm życia który trzeba zrozumieć
Nie nie Panie Sławku Wiem co mówię. Obok skarpy idzie rynna - rzeka przepływa przez jezioro. Myślę, że to przez strasznie szybkie puszczenie wody ze Zbąszynia - rynna się poszerzyła, a skarpa i stok jakiś mniejszy.
Maciek ja myślę swoim zdaniem że to raczej nie to jak już powstały jakieś minimalne zmiany . Takie rozległe i płytkie jeziora jak to twoje mają też swoje prądy wody , powoduje to po prostu fala i wiatr wiejący a to jezioro jeszcze jest specyficzne pod tym wzgledem że ta rozległa część jest bardzo płytka a ta zatoczka niewielka gdzie jest głębiej bardzo mała i prądy wody w takim mulistym jeziorze jak to twoje mogą przenosić namuły w inne miejsce i osadzać tam gdzie prąd wody będzie słabszy , a słabszy będzie właśnie tam gdzie głębiej i spokojniej od wiatrów , tak ja uważam , tak podobnie się dzieje na zbąszyńskim że fragmenty twardego dna pokrywa ił o potem znów odsłania. Tylko że zbąszyńskie jest bardzo bogate w glony i sinice , Pamiętasz zawody ślizgaczy wodnych , taki ślizgacz rozwija prędkość do 120 km na godz a na zbąszyńskim rozwijały zaledwie do 100 , a niby woda jest woda , a jednak nie , potrafi mieć inną gęstość jednak. I wszystkie te jeziora na linii Obry są podobne pod tym względem , płycizna i zielona woda nawet zimą nie jest przejrzysta. I jak się coś tam zmieniło w niewielkim stopniu to tylko dla tego że podmuchało porządnie. Bo obra to za mała rzeczka żeby przepływ wody przez to jezioro miał jakiś wpływ na nie i ta woda w niej prawie nie płynie , chyba że jest bardzo wysoka a prądy wody spowodowane wichurami na takich płyciznach mają swoją siłę. Popatrz ile liści trafia co roku do wody z samych olch a takie liście w wodzie przegniwają latami nie tak jak na lądzie gdzie po paru latach są biohumusem.
Oczywiście, jak zwykle @Wobler129 jest bardzo dokładny, ale to i dobrze, bo w wędkarstwie (jak to ostatnio często powtarzają) diabeł tkwi w szczegółach. Ja nieraz się rozpisuję, a nieraz uogólniam i stąd mogą wystąpić drobne nieporozumienia. Rzecz jasna, że dno i miejscówki w jeziorze mogą się zmienić, no ale nieznacznie...Cóż to za skala w porównaniu z rzeką...W jeziorze wystarczy, że zmieni się poziom wody w wyniku np. suszy, melioracji i już mamy do czynienia z szybszymi postępami eutrofizacji, a to powoduje np. zarastanie brzegu, wysp i szybsze zamulanie wielu fragmentów dna z równoczesnym wyłączaniem innych z powodu siarkowodoru. Ktoś "zgubi" łódkę, jacht (ha, ha) i już mamy gotowe nowe górki podwodne i świetne miejscówki. Czasem jakiś grubas się utopi (najlepiej stadko) i już mamy miejscówkę węgorzowo-sandaczową. W ujściach niektórych rzek tworzą się delty kroczące w głąb jeziora. Czasem wschodnie i wysokie brzegi podmywają fale i tworzy się zjawisko podobne do strefy brzegowej znanej z niektórych mórz, tylko rzecz jasna w mikroskali. Z tego też powodu od czasu do czasu niejedno drzewo wpada do wody...
No i wszystko na temat
Myślę, ze temat miejsc w których łowić możemy w jeziorze nie jest wcale nudny. Jest przeciez tego cała masa. Górki, blaty, karcze, wysepki, cyple, trzciowiska itd.
Mogłoby być ciekawe. Takie moje skromne zdanie
Mogłoby być ciekawe. Takie moje skromne zdanie