Kolorowe jarmarki
Żarty żartami, bo tu chodzi o poważne sprawy, ha, ha. Chodzi o nowy pomysł. O tzw. owijkę. W ten sposób od wielu lat przyozdabiam niektóre swoje przynęty i uważam, że pomysł jest wyłącznie mój. Efekt jest widoczny w skośnym rzucie bocznym. Czy to pomaga w uzyskaniu większej ilości brań? Gdyby nie pomagało, to nie zadawałbym sobie tego trudu...Zależy kiedy i zależy gdzie...
Ten artykuł kieruję głównie do „majsterkowiczów”, do obecnych i przyszłych „twórców” sztucznych przynęt. Zainspirował mnie @5-ak, którego poglądy są dla mnie trochę dziwaczne i bardzo tendencyjne. Zdarza się, że kto ma ciut talentu artystycznego na siłę próbuje przekonać do wartości swoich dzieł, ich unikalnego piękna i niepowtarzalności, ha, ha. Van Gogh niestety, nie zdążył…
W wędkarstwie nie chodzi o piękno. @5-ak także przekonał się o tym na własnej skórze, kiedy w ubiegłym roku przez tydzień łowił na Kwisie i w Walentynki spotkał się z kolegą z j. pl. Jego przynęty, „wyglądające jak żywe” kwiskie pstrągi olewały totalnie i świetnie brały na coś zupełnie przeciwstawnego…Przez cały tydzień.
Rzecz w tym, aby umieć robić sztuczne przynęty mając na uwadze wszystkie składniki wpływające na łowność. Jeśli spełni się te warunki i wie się na czym one polegają, dopiero można mówić o wartości użytkowej przynęty. Dążenie w kierunku wiernego odwzorowania pokarmu drapieżników często mija się z celem i jest niepotrzebną stratą czasu. Rzadkie są sytuacje, gdy to ma sens. Drapieżnik zwykle szybciej uderzy w inaczej wyglądającą i inaczej się zachowującą rybkę z całej ławicy, niż w identyczną, jak reszta…
W wędkarstwie nie chodzi o piękno. @5-ak także przekonał się o tym na własnej skórze, kiedy w ubiegłym roku przez tydzień łowił na Kwisie i w Walentynki spotkał się z kolegą z j. pl. Jego przynęty, „wyglądające jak żywe” kwiskie pstrągi olewały totalnie i świetnie brały na coś zupełnie przeciwstawnego…Przez cały tydzień.
Rzecz w tym, aby umieć robić sztuczne przynęty mając na uwadze wszystkie składniki wpływające na łowność. Jeśli spełni się te warunki i wie się na czym one polegają, dopiero można mówić o wartości użytkowej przynęty. Dążenie w kierunku wiernego odwzorowania pokarmu drapieżników często mija się z celem i jest niepotrzebną stratą czasu. Rzadkie są sytuacje, gdy to ma sens. Drapieżnik zwykle szybciej uderzy w inaczej wyglądającą i inaczej się zachowującą rybkę z całej ławicy, niż w identyczną, jak reszta…
Mały przykład odnośnie okonia. Celowo maluję niektóre przynęty "na goło"...Tzn. samo tło, bez dodatków. Po to, aby móc przynętę zmienić dowolnie na miejscu. Przynęt, które mają zbyt wiele "dodatków" nie da rady już zmienić i dostosować pod konkretny gatunek. Wystarczy często w woblerze domalować w odp. miejscu co nieco, dodać trochę jakiegoś brokatu i już łowność wzrasta. Podobnie nieraz, gdy nagle mętnieje woda, wodoodpornym markerem robimy np. żółty brzuszek, pomarańczowe podgardle i już mamy killera, ha, ha.
No właśnie. Ja już z tymi okoniami chyba oszalałem. Zaczynam być wściekły, że łowie na Pana blaszki Panie Sławku. Dlaczego? A dlatego, że każda jest nieznacznie inna i właśnie dlatego nie mogę się przekonać o tym czy dany akcencik kolorystyczny ma danego dnia znaczenie. Niby wiem że moja złota jest najlepsza ale ona ma rubinowy dziubek... no dobra ale dziś biorą najlepiej na dzióbki fioletowe. Co by było gdybym pomalował te najlepsza nieco inaczej.
Oj zwariowałem
Oj zwariowałem
Okoń i pstrąg to ryby, które wpędzają mnie do grobu. Papierosy wobec nich to małe piwo...To największe szajbusy w dziedzinie wrażliwości na kolor.
W takim razie fatalnie sobie wybrałem heheh