Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

Miedziany mistrz


offline
ADMIN 2010-01-06 16:42

Użytkownik
Użytkownik
Posty:
Troszkę o wahadłówce wykonanej z miedzi. O wędkarstwie i pasji do samotności nad wodą.

Zapraszam do dyskusji.
offline
Maniek 2010-01-06 18:03

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 158
"Doskonale przypominam sobie moje pudełko z przynętami w momencie, kiedy zaczynałem przygodę ze spinningiem. Maleńka szkatułka mieściła niewiele ponad 10 przynęt. Kilka obrotówek, wahadłówek i jedna Rapalka. To były czasy. Nie dość, że trzeba było uganiać się za rybami, to na rynku wędkarskim trwała nieustanna walka o zdobycie czegoś, czym ryby można by przechytrzyć.



Nie było Internetu, nie było dostaw zza oceanu, nie było sklepów, które miały przyzwoity wybór przynęt spinningowych. Gdzieś w wielkim mieście udawało się czasem kupić boskie Droppeny, niekiedy ktoś dorwał piekielnie drogie Rapale, czy inne importowe cudeńka. Oj, jaka była radość gdy z wyprawy zakupowej udało się przywieźć choć kilka nowych przynęt."



Skąd ja to znam? ;-) Ja się z roku na rok przyłapuję na tym, ze coraz rzadziej łowię wahadłówkami :-( Najgorsze jest to, że ufam tym przynętom. Po lekturze artykułu aż zajrzałem do szafy ze sprzętem i rzeczywiście - niewiele wahadeł się tam ostało. A miedziane są tylko dwie - ale je to raczej do pudełka z dziełami sztuki niż na agrafkę i do wody.

offline
kubamajorek 2010-01-07 12:46

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1100
wahadło musi być:-)na ręczne klepanki nigdy nie łowiłem ale mam w pudełku zawsze jakiegoś morsa i algę:-) szczególnie mors przypadł mi do gustu z uwagi na jego pracę w opadzie.i powiem wam że kilka razy była to jedyna skutecznie prowokująca ryby przynęta w ciągu dnia. trzeba spróbować chyba tych nie seryjnych :-) chociaż wiem gdzie jeszcze są miejsca gdzie alga jest podstawową przynętą A właściwie jedyną :-) wahadło nie umiera tylko jest tak jak napisano ,że to my się łapiemy na nowe kosmiczne przynęty a nie ryby :-) ja tez tak się łapię ale zawsze wracam do wahadeł czy moich obrotówek które dostałem min od teścia,które są starsze ode mnie:-)



BLACHA RULEZ !!! :-)
offline
Dawid P. 2010-01-07 15:34

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
Właśnie sobie pochłonąłem po raz drugi ten tekst i po raz drugi naplułem sobie w brodę za to, że mój dział lemieszy tak podupadł. Kiedyś zanim nastąpił silikonowy bum to właśnie one były nr 1, tak jak w tekście przypomniałem sobie starsze dzieje gdy na rynku było niewiele więcej niż ocet, dostałem od jakiegoś kogoś wahadełko skuwane z warstw stalowej i miedzianki był to akurat wyrób firmowy abu a nie handmade ale co ta blaszeczka potrafiła wyprawiać sam miodek (oczywiście skończyła jak wszystko gdzieś w odrze). Ale wracając do tematu to miedzianki mają swój własny niepowtarzalny urok a pozatym trochę inaczej się zachowują w wodzie może z powodu ciężaru. Żeby jeszcze te sandaczyki chciały je tak bardzo zagryzać jak gumę to pewnie gumowanie byłoby u mnie na drugim planie. Fajnie się to wszystko czyta zwłaszcza że jakoś wahadełka potrafią przypomnieć dużo wspomnień.
offline
Adam D. 2010-01-07 16:11

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1750
Fakt tekst o przynętach starych jak świat - i tu was trochę zaskoczę koledzy - chodź tak jak Maniek rzadko sięgam po lemiesze ale wiem dobrze o ich niesamowitej skuteczności i jak już sięgnę po nie to wówczas mam dzień ze tylko lemiesze idą do wody i tak jak Remik napisał - wahadełko trzeba najpierw ocenić jak pracuje , poznać je i dopiero nim łowić , a miało być zaskoczenie - ja nie pożegnałem się z lemieszami , chodź nie zawsze je mam nad wodą

offline
henk 2010-01-07 17:21

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 129
Doskonale pamietam czasy jak nie było jeszcze silikonu ,przerabiałem gnoma 3 przecinając go na pól robiłem z niego wahadełka pod sandała.

W tamtych czasach to była moja przynęta nr 1 a teraz w czasach silikonu nie pamiętam kiedy na nia łowiłem :-)

offline
Sławomir S. 2010-01-08 21:24

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Jeśli chodzi o mnie, to nie odczuwam żadnego sentymentu do określonego typu przynęt. Mam do wszystkich sztucznych przynęt stosunek ograniczonego zaufania. Nazwę to ambiwalentnym spojrzeniem. Z jednej strony tak, ale z drugiej inaczej…Jednak w ciągu wielu lat łowienia na spinning, a właściwie to już na samym początku, dostrzegłem wielką przewagę hand-made nad tzw. firmowymi produktami. Tak samo, jak w ciągu wielu lat spożywania pokarmów szybko dostrzegłem różnicę w smaku rosołu z kury, biegającej swobodnie do pewnego czasu w granicach wiejskiego ogródka od rosołu z kury tzw. hodowlanej. O swojskiej kiełbasie i płynach typu „wino dziadka” nie wspomnę…Przemysł napędza żądza zysku, a wielu domowych producentów „napędza” rzecz, o której już wielu ludzi zapomniało, że coś takiego jeszcze istnieje. To idąca ramię w ramię z pasją potrzeba samorealizacji, to głód społecznego uznania i próba zwrócenia na siebie pozytywnej uwagi. Dlatego wyroby hand-made są w większości łownymi przynętami, bo zawarta jest w nich część duszy wykonawcy i uwolnione są z chęci zysku. W momencie zmiany „opcji” tracą swą łowność, ha, ha. Nie we wszystkim się zgadzam z autorem tekstu, bo taki już jestem i czasem sam z sobą się nie zgadzam. Wiem, jakim „uczuciem’ darzy ręcznie robione wyroby i to mi się podoba, bo to w wędkarstwie słuszny wybór, szczególnie w „przebłyszczonych” polskich wodach. Poza tym jest świetnym kucharzem, ha, ha…
offline
Anhor 2010-01-13 09:11

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 98
Artykuł magiczny. Opowieść bardzo ciekawa. Ale juz ta fotka faceta z brodą, który trzyma szczupaka... PALCE LIZAĆ.

15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.12 s