O wyższości spinningu nad muchówką
Uważaj żebyś pobity nie wrócił z jakiejś wyprawy Muszkarze czuwają
Ogólnie fajnie napisane, miło się czyta ale czy spinn jest tak świetny to nie wiem, tylko nie pisz artykułu o wyższości nad castingiem hehe...
Jak mówił Cykadass jak się nie myle
" jak ktoś mnie zapyta jaka jest lepsza metoda- spin czy mucha-odpowiem spławik"
czy coś w tym rodzaju.
Każda z metod, spin, cast, fly, surf, grunt, spławik, big game, trok boczny, zboczony czy drop shot z kolegami texas i carolina ma swoje zalety wady itd. Niektóre lepsze skuteczniejsze niektóre dobre w określonych warunkach...
Warto spróbować wszystkich metod myśle... chętnie i muchówke bym sobie sprawił ale narazie w zamiarach długi casting w kategori "na lekko"/ "bardzo lekko"
Pozdrawiam
Ogólnie fajnie napisane, miło się czyta ale czy spinn jest tak świetny to nie wiem, tylko nie pisz artykułu o wyższości nad castingiem hehe...
Jak mówił Cykadass jak się nie myle
" jak ktoś mnie zapyta jaka jest lepsza metoda- spin czy mucha-odpowiem spławik"
czy coś w tym rodzaju.
Każda z metod, spin, cast, fly, surf, grunt, spławik, big game, trok boczny, zboczony czy drop shot z kolegami texas i carolina ma swoje zalety wady itd. Niektóre lepsze skuteczniejsze niektóre dobre w określonych warunkach...
Warto spróbować wszystkich metod myśle... chętnie i muchówke bym sobie sprawił ale narazie w zamiarach długi casting w kategori "na lekko"/ "bardzo lekko"
Pozdrawiam
A ja powiem coś takiego - bynajmniej w mojej ocenie obserwuję wciąż mieszanie się metod - dzisiejszy spinningista dużo używa rzeczy zaciągniętych z innych metod tak samo jak z muchy , i wciąż to wszystko będzie się mieszało i przechodziło ewolucję. Tak jak napisał autor artykułu dzisiejszy spinning to nie jest już wachadłówka , wobler i obrotówka , arsenał jest ogromny i zależy tylko od pomysłowości spinningisty i tak samo dzieję się w innych metodach ale w spinningu zawsze będzie siłą napędową podczas wyrzutu przynęta ( ewentualnie dociążona ) a w muszce to siłą jest sznur i chodź mucha będzie miała 15 cm. I tak samo w muszce i w spinningu można poławiać te same ryby to już tylko kwestia podejścia do odpowiedniego gatunku i upodobań łowiącego. Maniek poruszył temat który sam uważam że jest - rywalizację między wędkarzami łowiącymi innymi metodami - ale niestety tak już u nas jest jakiś rasizm miedzy metodami którego sam nie popieram
Frajter - o to właśnie mi chodziło. Mieszanie metod - od muszkarzy można się wiele nauczyć. Jak zreszta od każdego przedstawiciela innych metod, który ma wiedzę i doświadczenie w tym co robi.
Marek - muchówkami mnie raczej nie pobiją ;-)
Marek - muchówkami mnie raczej nie pobiją ;-)
Prędzej będą chłostać jak biczem
Mnie osobiście dręczy taki patent muszkarski jak sznur, jakby zastosować do spinna ciężką lotną ale pływającą głowice...
Mnie osobiście dręczy taki patent muszkarski jak sznur, jakby zastosować do spinna ciężką lotną ale pływającą głowice...
Nie ma chyba takiego czegoś jak złe lub dobre metody, lepsze czy gorsze, łowniejsze lub mniej łowne, ale jest za to coś dużo istotniejszego czyli zadowolenie z wędkowania, bo ile radości może dać nawet mała rybka złowiona nową metodą czy przynętą, na którą nawet nie spojżelibyśmy łowiąc standardowo. I chyba tyczy się to wszystkich wędkarzy że jak łapią na spining to pierwsza ryba na muszkę będzie mistrzostwem i na odwrót.
Całe nasze życie polega na dokonywaniu wyborów. Nie, nie tych do Europarlamentu…W wędkarstwie również mamy mnóstwo możliwości dokonania jakiegoś wyboru. Albo bacik i mniejsze szanse w konfrontacji z okazem, albo przystawka ze spławikiem i szanse niewspółmiernie większe…Albo żyłeczka 0.04, mormyszka wielk. ziarnka maku z haczykiem nr.28, albo pilker, który do przepisowej dziury w lodzie trzeba wsadzać przy pomocy młotka…Zależy o co nam chodzi i co nam sprawia przyjemność. Nie można jednak odrzucać i negować żadnej i zgodnej z zasadami fair – play metody łowienia i nie można za wszelką cenę udowadniać wyższości jakichś metod nad innymi. WĘDKARZE, KTÓRZY TO ROBIĄ PRÓBUJĄ PRZEMYCIĆ DO ŚWIADOMOŚCI INNYCH KOMPLEKSY I W SPOSÓB BARDZO CZĘSTO PRYMITYWNY I NIEZAKAMUFLOWANY SWOJE OSOBISTE CIĄGOTKI KU DOMINACJI ZAMIENIAJĄ NA DYSKRYMINACJĘ METOD, KTÓRYCH SAMI NIE STOSUJĄ, ALBO NIE MAJĄ O NICH POJĘCIA. W wędkarstwie jest pewna święta zasada : finezyjne sposoby, cienkie żyłki i małe przynęty – stosunkowo więcej brań ryb małych i średnich i mniejsze szanse w wyholowaniu sztuki przekraczającej wytrz. zestawu., no i sposoby optymalnie przystosowane tylko pod kątem wytrzymałości – a więc o wiele mniej brań, ale szanse w wyholowaniu ryby dużej zdecydowanie większe. Tylko metoda włosowa godzi jedno z drugim…Muszkarstwo ma przed sobą wielką przyszłość, wszak światem zwierząt rządzą owady. Tak, jak w spinningu – możemy wybrać sobie troczek, 0.10 i okonki(no i pełne gacie po braniu kilówki), tak i w muszkarstwie świat się przecież nie kończy na suchej muszce wielkości owocówki, bo przecież w tej pięknej metodzie znajdziemy pole do popisu przy połowie „poważnych” łososi i głowacic itp. na przynęty niekoniecznie mikroskopijnej wielkości( i przypominające z wyglądu owady) i niekoniecznie na wędziska, linki, którymi kucyka można klepać po zadku…Chodzi tylko i wyłącznie o czas, miejsce i cel…O nic więcej.
Jak zwykle, art. @Mańka bardzo mi się podoba i jak zwykle mógłbym w pewnych, bardzo drobnych kwestiach się posprzeczać, ale po co? Bardzo chciałbym, aby ten portal był areną prawdziwych i tolerancyjnych wędkarzy, którzy bez cienia kompleksów i zahamowań wymieniają swoje, nawet z pozoru kontrowersyjne poglądy. Celem wędkowania jest łowienie ryb. Z boku dla laików może to wydawać się prostą czynnością. My jednak wiemy, że wiele rzeczy i spraw na tym świecie wydaje się z pozoru prostymi. Prostota ginie w momencie podjęcia działania i dokonywania wyborów…
Jak zwykle, art. @Mańka bardzo mi się podoba i jak zwykle mógłbym w pewnych, bardzo drobnych kwestiach się posprzeczać, ale po co? Bardzo chciałbym, aby ten portal był areną prawdziwych i tolerancyjnych wędkarzy, którzy bez cienia kompleksów i zahamowań wymieniają swoje, nawet z pozoru kontrowersyjne poglądy. Celem wędkowania jest łowienie ryb. Z boku dla laików może to wydawać się prostą czynnością. My jednak wiemy, że wiele rzeczy i spraw na tym świecie wydaje się z pozoru prostymi. Prostota ginie w momencie podjęcia działania i dokonywania wyborów…
Cykadas - wiesz za co Cię lubię - jesteś naprawdę wędkarzem który rybki łowił chyba wszędzie i na wszystko i za ten twój sposób wyrażenia swoich myśli - dałeś czadu - a bardzo trafnie określiłeś dyskryminację między metodami - wielu chyba się zastanowi po przeczytaniu tych słów i może mniej będzie awantur nad wodami.
Łowiłem Frajter wszystkimi możliwymi metodami oprócz „kutra”. Nie wytrzymałbym psychicznie oczekując na brzegu „odpowiednich” wiatrów. Oprócz tego, było wszystko – od bacika po 500 G zestaw gruntowy, od suchej muszki po półmetrowe woblery wyrzucane szklakiem z wielkimi multiplikatorami…Po czterdziestce musiałem „zluzować” i dokonać wyboru, bo zacząłem się gubić wśród sprzętu, który zajmował powierzchnię sporego pokoju. A gdzie akcesoria do produkcji przynęt?
Muszkarstwa uczyłem się sam, trochę z książek, prasy, trochę pomógł mi muszkarz – Francuz, który ożenił się z Polką i na stałe zamieszkał w Sulikowie. On zaopatrzył mnie w sprzęt i dzięki niemu o wiele szybciej nauczyłem się wiązać muchy, poznawać owady i ich wpływ na inne zwierzęta. Miałem wtedy 16 lat i przyznam się szczerze, że pierwsze muchy, które wiązałem często były…żywe. Dopiero póżniej, powoli i zdecydowanie poważniej zająłem się tą dziedziną. Trwało to z trzy, cztery lata…Nie było jednak odpowiednich łowisk w okolicy i z moim „sprzętem” traciłem zbyt dużo dużych ryb, a z powodu zarośniętych rzeczek do zbyt wielu z nich po prostu nie mogłem dotrzeć. Na Kwisie zaś żyły takie „kabany”, że szkoda gadać…Dawna 0.30 miała wytrzymałość około 4kG, a przy zdecydowanym holu nieraz pękała. Szkoda gadać…
Muszkarstwa uczyłem się sam, trochę z książek, prasy, trochę pomógł mi muszkarz – Francuz, który ożenił się z Polką i na stałe zamieszkał w Sulikowie. On zaopatrzył mnie w sprzęt i dzięki niemu o wiele szybciej nauczyłem się wiązać muchy, poznawać owady i ich wpływ na inne zwierzęta. Miałem wtedy 16 lat i przyznam się szczerze, że pierwsze muchy, które wiązałem często były…żywe. Dopiero póżniej, powoli i zdecydowanie poważniej zająłem się tą dziedziną. Trwało to z trzy, cztery lata…Nie było jednak odpowiednich łowisk w okolicy i z moim „sprzętem” traciłem zbyt dużo dużych ryb, a z powodu zarośniętych rzeczek do zbyt wielu z nich po prostu nie mogłem dotrzeć. Na Kwisie zaś żyły takie „kabany”, że szkoda gadać…Dawna 0.30 miała wytrzymałość około 4kG, a przy zdecydowanym holu nieraz pękała. Szkoda gadać…
Przeczytałem artykuł Mańka i przyznam, że widać ze pisał to spinningista. Ja z muchą nigdy nie miałem do czynienia więc o jej skuteczności się nie będę wypowiadał. Moim zdaniem za kilkanaście lat obie techniki zaczną się zacierać i powstawnie coś wspólnego. Taka moja opinia
Muszkarstwa nie da się podrobić, ani w cokolwiek wkomponować. Klasycznego muszkarstwa. To zupełnie inna bajka, to nie tylko przynęta, ale sznur, wędzisko, kołowrotek. Odpowiednie powiązanie tych czterech części tworzy dopiero skromny związek. A gdzie reszta...Żeby podać w odpowiedni sposób muszkę ważącą ułamek grama trzeba zapomnieć o spinningu...
Cykadass: |
Całe nasze życie polega na dokonywaniu wyborów. Nie, nie tych do Europarlamentu…W wędkarstwie również mamy mnóstwo możliwości dokonania jakiegoś wyboru. Albo bacik i mniejsze szanse w konfrontacji z okazem, albo przystawka ze spławikiem i szanse niewspółmiernie większe…Albo żyłeczka 0.04, mormyszka wielk. ziarnka maku z haczykiem nr.28, albo pilker, który do przepisowej dziury w lodzie trzeba wsadzać przy pomocy młotka…Zależy o co nam chodzi i co nam sprawia przyjemność. Nie można jednak odrzucać i negować żadnej i zgodnej z zasadami fair – play metody łowienia i nie można za wszelką cenę udowadniać wyższości jakichś metod nad innymi. WĘDKARZE, KTÓRZY TO ROBIĄ PRÓBUJĄ PRZEMYCIĆ DO ŚWIADOMOŚCI INNYCH KOMPLEKSY I W SPOSÓB BARDZO CZĘSTO PRYMITYWNY I NIEZAKAMUFLOWANY SWOJE OSOBISTE CIĄGOTKI KU DOMINACJI ZAMIENIAJĄ NA DYSKRYMINACJĘ METOD, KTÓRYCH SAMI NIE STOSUJĄ, ALBO NIE MAJĄ O NICH POJĘCIA. W wędkarstwie jest pewna święta zasada : finezyjne sposoby, cienkie żyłki i małe przynęty – stosunkowo więcej brań ryb małych i średnich i mniejsze szanse w wyholowaniu sztuki przekraczającej wytrz. zestawu., no i sposoby optymalnie przystosowane tylko pod kątem wytrzymałości – a więc o wiele mniej brań, ale szanse w wyholowaniu ryby dużej zdecydowanie większe. Tylko metoda włosowa godzi jedno z drugim…Muszkarstwo ma przed sobą wielką przyszłość, wszak światem zwierząt rządzą owady. Tak, jak w spinningu – możemy wybrać sobie troczek, 0.10 i okonki(no i pełne gacie po braniu kilówki), tak i w muszkarstwie świat się przecież nie kończy na suchej muszce wielkości owocówki, bo przecież w tej pięknej metodzie znajdziemy pole do popisu przy połowie „poważnych” łososi i głowacic itp. na przynęty niekoniecznie mikroskopijnej wielkości( i przypominające z wyglądu owady) i niekoniecznie na wędziska, linki, którymi kucyka można klepać po zadku…Chodzi tylko i wyłącznie o czas, miejsce i cel…O nic więcej. Jak zwykle, art. @Mańka bardzo mi się podoba i jak zwykle mógłbym w pewnych, bardzo drobnych kwestiach się posprzeczać, ale po co? Bardzo chciałbym, aby ten portal był areną prawdziwych i tolerancyjnych wędkarzy, którzy bez cienia kompleksów i zahamowań wymieniają swoje, nawet z pozoru kontrowersyjne poglądy. Celem wędkowania jest łowienie ryb. Z boku dla laików może to wydawać się prostą czynnością. My jednak wiemy, że wiele rzeczy i spraw na tym świecie wydaje się z pozoru prostymi. Prostota ginie w momencie podjęcia działania i dokonywania wyborów… |
Cykadass - trudno było ująć wszystko w krótkim stosunkowo artykule. Dlatego musiałem posługiwać się pewnymi (daleko idącymi) uproszczeniami. Stąd być może Twoje wątpliwości co do mojego tekstu. Zapewniam Cię jednak, że ja sam jestem zwolennikiem tolerancji i szacunku wobec przedstawicieli metod wszelkiej maści. Celowo zaznaczyłem, że od muszkarza można sięsporo nauczyć, na czym sam już skorzystałem. Finalnie - kto jaką metodę wybierze, to jego sprawa. O gustach się nie dyskutuje. "Jedni wolą ogórki, inni ogrodnika córki" ;-)
Nie, @Maniek, ja nie mam żadnych wątpliwości, Twoje artykuły mi się podobają właśnie ze względu na tolerancję i jasno widać, że nie próbujesz nic przepychać na siłę. To zdanie dużymi literami kierowałem do tych, którzy nieraz bez zastanowienia się nad szerszymi skutkami swoich wypowiedzi usiłują wciskać swoje, z góry przyjęte za święte racje. Całe wędkarstwo jest piękne i nie ma żadnego tu znaczenia metoda. Kto dzieli wędkarzy albo jest głupi, albo niedoświadczony, albo ma w tym wymierny, finansowy interes. Innej możliwości nie ma. Koniec. Kropka.