Patologiczne Sandacze
Debiut @jaco w roli autora tekstów wędkarskich. Gratulacje
No to Jaco narobił chyba nie którym nadziei na przyszły sezon sandaczowy w ostatnich dniach przed jego okresem ochronnym , a sam ma to szczęście że w jego stronach jeszcze go można łowić do marca - oj ciśnienie zapewne nie jednemu podskoczy a na żwirowni ciasno będzie - sam miałem w planach ją odwiedzić jesienią chyba że to inna . Fotki ekstra jak i artykuł.
Cześć Fraiter...dzieki za miłe słowaKurcze miałem ostrego stresa przed publikacja Jak tekst zostanie przyjety zobaczymy...Co to za żwirownia?? to żadna tajemnica...jest to oczywiscie bielinek. pozdrawiam serdecznie
Byłem pewien że to bielinek - a co do stresa to wydaje mi się nie potrzebnie jest masa takich odmieńców od książkowych reguł dla których wędkarstwo to shiza a wręcz poprzez to swego rodzaju patologia no może mniej szkodliwa od innych i bardziej zdrowa. A zawsze miło jest poczytać coś nowego i jak się czuje że w tym nie ma ściemy tak jak w większości dzisiejszej prasy wędkarskiej to samo od lat. Do takich zachowań dochodzi się latami niekiedy ciężkich porażek ale jak się to zrozumie to efekty z reguły są takie jak opisałeś.A z rybkami jest wszędzie coraz gorzej i żeby być skutecznym trzeba myśleć i niekiedy inaczej od reguł.
Pozd
Pozd
Witam Panów,
pozwolę sobie na kilka słów.
Opisany sposób prowadzenia przynęty stosowałem wiele lat temu. Moim zdaniem jest on skuteczniejszy niż tradycyjny. Wabik bowiem opada dłużej i "jakoś" wolniej. Czasem dodawałem jeszcze do gumy jakieś dodatrkowe gumowe ozdobniki. Były nimi tzw kołnierze ze spinnerbaitów. Warto też przed złaożwniem gumy nałożyć na główkę jigową "kapturek" z filcu, który skrapiamy atraktorem zapachowym. To działa doskonale.
pozwolę sobie na kilka słów.
Opisany sposób prowadzenia przynęty stosowałem wiele lat temu. Moim zdaniem jest on skuteczniejszy niż tradycyjny. Wabik bowiem opada dłużej i "jakoś" wolniej. Czasem dodawałem jeszcze do gumy jakieś dodatrkowe gumowe ozdobniki. Były nimi tzw kołnierze ze spinnerbaitów. Warto też przed złaożwniem gumy nałożyć na główkę jigową "kapturek" z filcu, który skrapiamy atraktorem zapachowym. To działa doskonale.
Fraiter focie jeszcze będą poprawione , ponieważ zaszły małe błędy natury technicznej. pozdrawiam
Jaco - tekst świetny!
O to chodzi - trzeba szukać własnych metod, a nie powielać metody "autorytetów" i łowić według utartych reguł. Widzę, że jako wędkarz musisz być moją bratnią duszą!
Gratuluję tekstu i pozdrawiam!
O to chodzi - trzeba szukać własnych metod, a nie powielać metody "autorytetów" i łowić według utartych reguł. Widzę, że jako wędkarz musisz być moją bratnią duszą!
Gratuluję tekstu i pozdrawiam!
Artykuł ciekawy a autor artykuły to profesjonalista w tym co robi. Łowiąc na duże gumy, czasem dorzucam kulkę styropiany przyklejoną do główki jigowej. Jest to dodatkowe zwiększenie wyporności zestawu co spowalnia opad i pozwala obławiać płycizny...ale to taki off top, bo tą metodę stosuję w czasie łapania szczupaków
W tym Twoim łowieni u to patologii nie widać nie wiem dlaczego tak artykuł nazwałeś . To normalne tradycyjne łowienie sandaczy
Traszka: |
W tym Twoim łowieni u to patologii nie widać nie wiem dlaczego tak artykuł nazwałeś . To normalne tradycyjne łowienie sandaczy |
Normalne, tradycyjne? Tzn. łowisz tak samo?
Nie zgodzę się z ostatnimi dwiema wypowiedziami - poczytajcie Panowie artykuły o sposobach łowienia stizostedionków ze środków pływających ewentualnie oglądnijcie jakiś film z reguły wszyscy zalecają ustawienie łajby tak by guma wędrowała po spadzie w dół - z brzegu to normalka że jest na odwrót ale wrócę do łajby czy innego pływadła - ja sam z doświadczenia sie przekonałem że niekiedy warto parę razy się przestawić tylko po to by zmienić drogę prowadzenia przynęty - ja lubie ustawić się żeby prowadzić wzdłuż spadu dna i niekiedy to jest jedyny sposób żeby coś pstryknąć - lżejsze obciążenie i tak zwany wolniejszy sposób na muła czy wleka - sandacz to leniuch i nie zawsze mu się chce chociaż przepędzić intruza a na pewno nie pogoni intruza który przemyka w szybkim tempie - bo gdy żerują to wówczas nie trzeba zadawać sobie tyle trudu - nie ma znaczenia jak się ustawimy brania będą - wszyscy którzy uganiają się za tą rybą dobrze wiedzą kiedy jest dzień gdy im się nie chce papu a wówczas nie pozostaje nic innego jak kombinować i ci co kombinują mają szansę coś wydłubać
Sorka - może przesadziłem.
Mi wydawało się ze zawsze łowi się tak jak jaco napisał. Zreszto takie wędkowanie wydaj się być łatwiejsze
Mi wydawało się ze zawsze łowi się tak jak jaco napisał. Zreszto takie wędkowanie wydaj się być łatwiejsze
Traszka: |
Sorka - może przesadziłem. Mi wydawało się ze zawsze łowi się tak jak jaco napisał. Zreszto takie wędkowanie wydaj się być łatwiejsze |
A znasz jakieś inne? Chętnie bym się czegoś nowego nauczył
Traszka: |
polecam łowienie wzdłuż spadu - mi daje najlepsze efekty warto też czasem orać dno |
Moim zdaniem początkujący powinni łowić lżejszymi przynętami "z górki" - czyli z płytszego na głębsze. Opad jest dłuższy i łatwiej wyczuć branie oraz szybciej możemy zrozumieć o co w tym chodzi
Mnie nauczono łowić w czasie, gdy sandałki ładnie skubały ( po paręnaście, parędziesiąt brań dziennie ) - po całym dniu łowienia zrozumiałem o co chodzi i umiałem łowić sandałki. Jednak co sezon zdobywam jakieś nowe doświadczenia, nową wiedzę i idzie mi coraz lepiej.
Pozwolicie że dodam jeszcze co myślę na ten temat - dlaczego ze skarpy w dół,dla mniej doświadczonego będzie to na pewno łatwiejszy sposób podania przynęty , długość opadu i co najważniejsze w dół nie puka się po kamykach , małżach i wszystkim co ma dno a pod górkę będzie to częstsze, a sandałki preferują raczej to twarde dno. Czyli mniejsza ilość tych różnego rodzaju puknięć nie koniecznie ryby i łatwiej się wówczas skupić na ten pstryk a poprowadzenie przynęty jest na pewno łatwiejsze w ten sposób jeśli chodzi o bliskość jej nad dnem, pod górkę jest to o wiele trudniejsze i skupienie musi być też już bardziej obcykane. Trudniej jest też dobrać obciążenie, więcej się trzeba natrudzić - na pewno jest to zależne co to za spad , łagodny będzie łatwiejszy im bardziej stromo tym tym schody trudniejsze. A nie zawsze efekt walnięcia przynęty w dno przynosi zamierzony skutek - tak zwane trzęsienie ziemi ( ciężko ) przekonałem się że bywa skuteczne późną jesienią gdy wszystko przykleja się do dna ( ryby)w pozostałych porach ja np . nie bombarduję tak dna wolę gumę poprowadzić przy samym dnie i od czasu do czasu żeby tylko miała kontakt z dnem tak od 3 do 5 m i najlepiej żeby tylko delikatnie pukła w dno. Warto też poprowadzić przynętę w pół wody nawet, bo akurat drobnica jest pod powiechrznią - można wówczas sięgnąć po woblery i inne przynęty
Dobra tu mowa o wodzie stojącej a teraz przenieśmy się na tą bieżącą wiecie jaka jest różnica miedzy poprowadzeniem w warkoczu czy jego okolicach to jest jeszcze wszystko prawie takie jak na wodzie stojącej. A sandałki nie zawsze buszują tylko po stronie warkocza lubią też napływy i tu się dopiero zaczynają schody do nieba nie dość że pod górkę to jeszcze woda napiera na linkę kręci różnego rodzaju zawirowania a przynętę trzeba poprowadzić nad samym dnem i w sposób żeby nie powodowała u sandałków efektów zdziwienia tylko chęć zaatakowania naszego wabia. Powiem tak jak ktoś opanuje napływy na dużej rzece to reszta łowisk sandaczowych bedzie stała przed nim otworem i raczej do tych schodzących o kiju nie będzie należał.
Sandaczową naukę pobierałem nad Odra. Łowiłem tak jak wszyscy na napływie i w warkoczu. Po kilku latach oceniłem. No łowić już umiem - wiem o co chodzi. Przyszedł jednak czas gdzy los rzucił mnie wraz z wędkami nad Wisłę. Pamiętam jak pierwszy raz poszedłem łowić. Wiesz co Frajter zrobiłem... Rzuciłem kilka razy i zawróciłem do domu. Nie spodziewałem się takiego syfu. Fuu
Ale sandacze nie pozwalały mi spać. Tu łowi się troszkę inaczej. Nie ma główek tu trzeba szukać sandacza. Oj trzeba szukać.
Zobacz na faotki.
Ale sandacze nie pozwalały mi spać. Tu łowi się troszkę inaczej. Nie ma główek tu trzeba szukać sandacza. Oj trzeba szukać.
Zobacz na faotki.
To jest chyba piękne w Odrze jaką znamy - usiana główkami co 100m albo jeszcze gęściej, to bajka to fakt - Wisła wiem że jest inna bardziej dzika zmieniająca swoje koryto po każdej większej wodzie i tu jest racja na takiej rzece sandałków trzeba szukać i najlepiej mieć łajbę. Odra też prawie taka jest ale dużo niżej jeszcze za ujściem warty ja też mam na niemieckiej granicy taki odcinek gdzie prawie nie ma główek a jak są to takie króciutkie tam pozostaje tylko szukanie rynien w nurcie tak jak na Wiśle - lubię tak dla odmiany niekiedy tam wyskoczyć i co zauważyłem w takich miejscach rzeka bardziej żyje każda wyżówka wody zmienia jej dno i stanowiska ryb. Może to trudniejsze wędkowanie ale mnie jakoś ciągnie do takich miejsc bez główek, lubię za to opaski Młynkowo - od przyszłego roku przeprawiam się na ściankę w Radnicy i przekonałem się że sandałki też lubią takie miejsca albo po prostu są rzadziej oblegane . W końcu sandacz to typowa ryba rzeczna