Szczupaki na cieżkie jerki
W czasie upałów i wody o konsystencji zupy połowimy nieco szczupaki. Szczupaki tym razem na ciężko.
Ładnie! Tylko jedna uwaga do opisu sprzętu. 'Kij powinien być długi – do 2m' - rozumiem, że to pomyłka w trakcie pisania, powinno to brzmieć 'Kij powinien być krótki – do 2m' :-)
A, i w polskich sklepach wcale tak różowo nie jest, jeśli chodzi o sprzęt castingowy. Z ciężkimi przynętami już lepiej, choć i tak konkretne modele czasem ciężko dostać.
A, i w polskich sklepach wcale tak różowo nie jest, jeśli chodzi o sprzęt castingowy. Z ciężkimi przynętami już lepiej, choć i tak konkretne modele czasem ciężko dostać.
Najwięcej do myślenia daje fotka woba pogryzionego przez szczupaki. Fajny tekst. Dzięki Maciej.
A ta fotka to gdzie?
Nie wiem jak to się stało ale w przedziwny sposób zniknęła. Już jest.
Następny tekst Maćka - miło było poczytać no i Maciek zmotywowałeś mnie do zrobienia sobie paru jerków a zaraz będzie pora znów na duże zębate niech no tylko zrobi się parę nocek chłodniejszych
Maciek przechodzi na naszych oczach wielkie zmiany. Pamiętam gdy go poznawałem, był wtedy zapalonym castingowcem. Szybko jednak ocenił sprawę i poszedł w korbę. Łowił okonki na rzeczce teraz struga szczupaki aż miło. Ciekaw jestem co będzie za dwa - trzy sezony.
Maciek Gratulacje!
Maciek Gratulacje!
Fajnie, że się podoba.
Adam muszę się uśmiechnąć do Twoich jerków Ja właśnie wystrugałem 3 kolejne, od 10 do 20cm, tylko z malowaniem i końcowym lakierowaniem kiepsko, bo nie mam porządnego lakieru, ostatni zmarnowałem na swimbaita, którego fotka jest w tekście.
ps dziś rano złowiłem kilka, ale małe. Wieczorem dogrywka.
Adam muszę się uśmiechnąć do Twoich jerków Ja właśnie wystrugałem 3 kolejne, od 10 do 20cm, tylko z malowaniem i końcowym lakierowaniem kiepsko, bo nie mam porządnego lakieru, ostatni zmarnowałem na swimbaita, którego fotka jest w tekście.
ps dziś rano złowiłem kilka, ale małe. Wieczorem dogrywka.
Przeczytałem Maciej Twój tekst ze sporym zaciekawieniem z prostego powodu. Twoja fascynacja wędkarstwem trochę mnie bawi, bo przypominasz mi siebie z tych pięknych, młodych lat. Tak, jak Ty nie odpuściłem żadnej wolnej chwili, aby nie pomoczyć choć przez godzinę kija, pokombinować i poeksperymentować…Także do super łowisk miałem niedaleko i także presja była mniejsza. Nie mówię, że u mnie nie ma ryb, ale są tłumy ludzi, a ja tego nie znoszę…Muszę więc uciekać daleko, a to już nie jest obecnie takie proste…Wiąże się z czasem, a czas z wiekiem staje się coraz droższy.
Zaniechałem łowienia z premedytacją szczupaków z 7, 8 lat temu. Szkoda mi tej ryby. Przez wiele lat trwała niczym nieuzasadniona „nagonka” na ten gatunek. Mordowano bez litości wielkie ilości tej ryby. Ja szczupaki prawie zawsze wypuszczałem, od dziecka. Pogardliwie nawet mówiono, że „nadrabiam” pstrągami, węgorzami, miętusami i sandaczami…Nigdy się tym nie przejmowałem i robiłem swoje. Ludzie, na których mi zależało i zależy, wiedzą, że jednakowo traktuję wszystkie ryby, bez wyjątku. Z reguły zabieram tylko takie, które wg mojej oceny nie mają szans na przeżycie i mieszczą się w wymiarze. Czasami, bardzo rzadko moim celem jest „kolacja” i wtedy pstrągiem, czy innym sandaczem, ha, ha, nie pogardzę…Kiedy ryba „bardzo” bierze, nie lubię łowić i zajmuję się czymś innym…
Cieszę się, że tak spontanicznie podchodzisz do wędkarstwa i podejmujesz próby sprawdzania różnych metod. W tym jest klucz do podnoszenia swoich umiejętności. Najlepsi nie boją się ryzyka i ciągle nowych wyzwań. Nie dla nas jest wgniatanie krzesełka w ziemię i obserwowanie spławika żywcówki. Za „stacjonarne” łowienie biorę się wtedy, gdy już nie mam siły chodzić i „lecę na ryj”, jak to się mówi…
Przy okazji „usprawiedliwię się”, dlaczego nic nie napisałem na temat Twojego art. o drop-shocie.
Metoda ta jest wg mnie nie warta mojego czasu. Bardzo podobne rzeczy to ja już „przerabiałem” setki razy. Mi wystarczył tylko sam schemat tej metody, aby mieć o niej zdanie. Nie ze mną takie numery Brunner. Amerykanie, wespół z producentami, handlowcami szukają „frajerów” i sieją nowe mody. Wpierw reklama, kilku znanych wędkarzy, trochę zdjęć – i już można łapki zacierać i liczyć kapuchę, ha, ha. Ale, niestety, nie w większości naszych wód takie prymitywne metody, nie w naszych wodach…I tyle.
Co do Twojego tekstu, to mi się podoba. Także robię jerki na szczupaki (czego ja nie robię…), ale tylko dla zaufanych wędkarzy, którzy nie przeginają pały. Gdy tylko ta moda weszła, zaraz podjąłem temat, bo nie znoszę chociaż ciut być w tyle. Przyjąłem tą modę, bo ta akurat metoda jest w bardzo wielu przypadkach połowu szczupaka jeszcze, jak na razie, bardzo skuteczna.
Zaniechałem łowienia z premedytacją szczupaków z 7, 8 lat temu. Szkoda mi tej ryby. Przez wiele lat trwała niczym nieuzasadniona „nagonka” na ten gatunek. Mordowano bez litości wielkie ilości tej ryby. Ja szczupaki prawie zawsze wypuszczałem, od dziecka. Pogardliwie nawet mówiono, że „nadrabiam” pstrągami, węgorzami, miętusami i sandaczami…Nigdy się tym nie przejmowałem i robiłem swoje. Ludzie, na których mi zależało i zależy, wiedzą, że jednakowo traktuję wszystkie ryby, bez wyjątku. Z reguły zabieram tylko takie, które wg mojej oceny nie mają szans na przeżycie i mieszczą się w wymiarze. Czasami, bardzo rzadko moim celem jest „kolacja” i wtedy pstrągiem, czy innym sandaczem, ha, ha, nie pogardzę…Kiedy ryba „bardzo” bierze, nie lubię łowić i zajmuję się czymś innym…
Cieszę się, że tak spontanicznie podchodzisz do wędkarstwa i podejmujesz próby sprawdzania różnych metod. W tym jest klucz do podnoszenia swoich umiejętności. Najlepsi nie boją się ryzyka i ciągle nowych wyzwań. Nie dla nas jest wgniatanie krzesełka w ziemię i obserwowanie spławika żywcówki. Za „stacjonarne” łowienie biorę się wtedy, gdy już nie mam siły chodzić i „lecę na ryj”, jak to się mówi…
Przy okazji „usprawiedliwię się”, dlaczego nic nie napisałem na temat Twojego art. o drop-shocie.
Metoda ta jest wg mnie nie warta mojego czasu. Bardzo podobne rzeczy to ja już „przerabiałem” setki razy. Mi wystarczył tylko sam schemat tej metody, aby mieć o niej zdanie. Nie ze mną takie numery Brunner. Amerykanie, wespół z producentami, handlowcami szukają „frajerów” i sieją nowe mody. Wpierw reklama, kilku znanych wędkarzy, trochę zdjęć – i już można łapki zacierać i liczyć kapuchę, ha, ha. Ale, niestety, nie w większości naszych wód takie prymitywne metody, nie w naszych wodach…I tyle.
Co do Twojego tekstu, to mi się podoba. Także robię jerki na szczupaki (czego ja nie robię…), ale tylko dla zaufanych wędkarzy, którzy nie przeginają pały. Gdy tylko ta moda weszła, zaraz podjąłem temat, bo nie znoszę chociaż ciut być w tyle. Przyjąłem tą modę, bo ta akurat metoda jest w bardzo wielu przypadkach połowu szczupaka jeszcze, jak na razie, bardzo skuteczna.
Bardzo fajny tekst. Krótki i na temat. @Wobler129 pięknie łowisz.