Teoria przynęty doskonałej
Tym razem o iskrzeniu prawdziwych przynęt. Zapraszamy do dyskusji.
Chyba już kiedyś słyszałem opowieść o "leśnym dziadku" ;-)
Też mam takie "killery" do niczego nie podobne, które wykonałem sam, albo od kogoś dostałem, niektóre kupiłem za śmieszne pieniądze na allegro. Problem z nimi polega na tym, że nie są powtarzalne i po zerwaniu na zaczepie tracimy killerka bezpowrotnie. Jakiś miesiąc temu odkryłem super wobka - seryjnie produkowanego, który doskonale sprawdza się na mojej ulubionej miejscówce. Szkoda tylko, że seryjna produkcja kosztuje aż 40 zł/szt. i ciężko go dostać gdziekolwiek...
Ryby to mają zachcianki...
Też mam takie "killery" do niczego nie podobne, które wykonałem sam, albo od kogoś dostałem, niektóre kupiłem za śmieszne pieniądze na allegro. Problem z nimi polega na tym, że nie są powtarzalne i po zerwaniu na zaczepie tracimy killerka bezpowrotnie. Jakiś miesiąc temu odkryłem super wobka - seryjnie produkowanego, który doskonale sprawdza się na mojej ulubionej miejscówce. Szkoda tylko, że seryjna produkcja kosztuje aż 40 zł/szt. i ciężko go dostać gdziekolwiek...
Ryby to mają zachcianki...
Swego czsu spinningowanie było dla mnie jedynie zarzucaniem wędki i nawijaniem żyłki z przynętą. Jednak ostatnio co raz częściej wierze w tego typu przynętu jak opisał @remik w artykule. Wiem, ze istnieją i ciągle staram się ich szukać. Jak juz znajdę coś ciekawego chowam głęboko do plecaka i stosuję wyłącznie w wyjatkowej sytuacji.
Jak zwykle świetne fotki i bardzo, bardzo ciekawy artykuł.
Jak zwykle świetne fotki i bardzo, bardzo ciekawy artykuł.
Tylko zawsze pozostaje ten problem jak zepsuć przynętę żeby była lepsza. To problem zwłaszcza pży kupnych wyrobach które troszkę kosztują i człowiek zawsze się zastanawia czy warto coś zmieniać. Niewątpiliwie każda przynęta, choć trochę odbiegająca od normy, czyli wszelkiego dobra dostępnego na półkach sklepów jest już na wstępie lepsza. Tyczy się to zarówno wyglądu jak i pracy, a gdy uda się połączyć jedno z drugim wychodzą nam nieraz dziwolągi, których nikt by nie kupił - ale kilery znane tylko ich właścicielom.
Ogólnie, rzecz jasna zgadzam się z Remikiem, bo domyślam się jaka idea mu przyświecała. Tak w skrócie i w taki sposób można rzucić nowe podejście w kierunku spojrzenia na przynęty..,to "nowe oko" do innego myślenia i ocen. Ten sposób jednak "starym wyjadaczom" jest znany od dawna, ale był skrzętnie ukrywany i w wielu publikacjach przykryty standardowym i banalnym opisem prac, akcji tzw. niby super - przynęt. Przestrzegałbym jednak przed zbyt wylewną fascynacją akcją niektórych przynęt np. woblerów, bo instynkty samozachowawcze zwierząt także się doskonalą i czasu przyszłego nie znamy...Coraz więcej jest ryb wypuszczanych, dużo jak zwykle się zrywa i przynęty muszą być w naszych wodach (jak na razie) coraz doskonalsze, równie pod względem akcji, ale także barw i kształtów. W wodach "normalnych" i stosunkowo dzikich (np. skandynawskich) ten problem nie występuje w takim stopniu, bo inna jest skala konkurencji pokarmowej.
Remik daje czadu...
Remik daje czadu...
Zgadzam się z Cykadassem. Przynęta jest bardzo wazna w dzisiejszych casach. Znam kilka świetnych łowisk za granicami naszego kraju. Jest tam wiele ryb i wrzucenie byle jakiej przynęty praktycznie gwarantuje złowienie czegoś całkiem dobrego. W Polsxce też są ryby i to cała masa. Jednak te ryby są jakieś inne bardziej cwane bardziej wyrafinowane. Kiedyś do wędkarstwa pochodziłem w ten sposób że rzucałem co mi tam bod ręką się znalazło i miałem wyniki. Kiedy dziś zastosowałbym tę technikę nie złowiłbym niczego godnego uwagi.