Gdzie prawdziwi wędkarze?
Krew mnie zalała i nie wytrzymałem już dłużej… Opowiem Wam rzece Nysa Łużycka na odcinku od Trzebiela do Janiszewic.
Swego czasu czysta i obfitujące w ogromne klenie i brzany. Dno tej rzeki było usłane grubym żwirem i piachem. W słoneczne dni można było obserwować stada liczące setki sztuk jelców i kiełbi… Wędkarzy było tam mało bo woda płytka a brzegi zarośnięte. Wczesną wiosną grube płocie wędrowały na tarło. Podczas polowania na naprawdę olbrzymie klenie trafiały się gigantyczne pstrągi potokowe oraz wyjątkowo rzadko pojedyncze trocie. Raj … WĘDKARSKI RAJ!!! W tej rzece złowiłem swoje największe klenie, brzany i pstrągi. To była „moja” tajna rzeka. Miejsce nauki spinningu, miejsce poznawania przyrody i uczenia się rzeki. BYŁO
Kataklizm jaki obserwuje na tej wodzie postępuje w zastraszającym tempie… ale po kolei.
Około 12 może 15 lat temu niemieckie związki wędkarskie zapuściły do Nysy szczupaka w ogromnej ilości. Uwaga, nie drobnicę tylko rybę w wielkości od 40 do 55cm. Nad woda nie było wędkarzy a ryby hasały w najlepsze. Szczupaki brały jak oszalałe na wszystkie możliwe przynęty spinningowe. Nie wiem jaka ilość tej ryby była wpuszczona ale na moje oko jakaś kosmicznie wielka. Mijało lato, przyszła wiosna i przyszedł czas łowienia płoci… tej wiosny płocie nie przypłynęły. Nie było nawet kiełbi czy jelców. Powolutku szczupaki zaczęły znikać, odpływać ale większość kończyło na patelniach miejscowych wędkarzy. Kij z nim mówiłem wówczas do mojego taty. Nie chcieliśmy ich w naszej kleniowo brzanowej rzece. Bo to one wytrzebiły nasze ulubione rybki.
No i stało się. Kolejny rzut szczupaka. Oczywiście w podobnych rozmiarach i ilościach jak w poprzednich latach. Rzeka była stawem hodowlanym ze szczupakiem i … żwirem. Pierwszy raz zapłakałem razem z rzeką. Mało tego. Nie wiadomo skąd i jak do rzeki o charakterze górskim trafił leszcz… ale ile. One nawet na woblery mi brały. Była ich masa ale wszystkie w rozmiarze 25-35cm. Znowu Niemcy czy może tym razem nasze PZW w górską wodę wrzuciła chlapaka. To był początek końca przepięknej górskiej Nysy. W bardzo szybkim czasie żwir zaczął pokrywać się drobniutkim brunatnym nalotem. Nie wiem co to było ale śmierdziało i było tego pełno. Zginęła jętka, chruścik , widelnica. Resztki strzebli, głowacza, minogów, głowaczy… pewnie już nigdy nie wrócą. Leszcze, szczupaki były wszędzie.
Nad woda odprawiana była istna rzęź. Od początków stycznia do powiedzmy maja w kanale Nysy który niósł onegdaj wodę głęboka,dziesiątki wędkarzy łowiło szczupaki na żywca, lesze, płocie i okonie które zbierały się w kanale na tarło. Ryby były wyniszczone kompletnie.
Wycięto wszystkie drzewa i krzaki rosnące nad kanałem. No to zrobiono przepławkę… na kanale hahah puszczono piach i przepławki nie ma bo woda nie przepływa i tak od około 10 lat. . Kur… jakie to jest nielogiczne.
Woda ma charakter górski. Zawsze żyły w niej pojedyncze pstrągi. Było ich bardzo mało ale były. Osobiście widziałem je na tarliskach. Nie będę opowiadał jakie to były kabany bo po co … ich już nie ma. Woda nigdy nie miała statusu rzeki krainy pstrąga i lipienia (lipienie tez w niej żyły).
Kilka lat temu zapuszczono tęczaka w ogromnej ilości. Kto to zrobił i w imieniu jakiego prawa. Resztki kiełbia, klenia, jelca i brzany zniknęły niemal natychmiast. Mało tego! Mało było pstraga tęczowego! Puszczono raz jeszcze i to jeszcze grubiej!
Woda nadal nie jest uwzględniona jako górska. No to puszcza się do niej ogromne ilości jakiegoś mieszańca potokowca od 15 do 40 cm. I znowu na grubo w tysiącach sztuk. I co… I w imieniu prawa na czerwonego robaka wypieprza się wszystko co zostało wpuszczone do rzeki łącznie z pstrągami, lipieniami. Rzeka jest niszczona każdego roku przez chore zarybienia, wielkich starych drzew, krzaków, zarośli.
Powtarzam, Rzeka nizinna, zarybiana potokowym pstrągiem. Łowi się cały rok na żywca i robaczki. Dziesiątki wędkarzy na przepływanke , na gruntówkę na koszyczek n poluje na potokowce! Działacze kół lokalnych chałą się wielkimi pstrągami łowionymi na żywe przynęty np. w listopadzie na tarliskach…
O co tu chodzi? Boże widzisz to i nie grzmisz. Pytam zatem o co tu chodzi? Gdzie są prawdziwi wędkarze, gdzie pstrągarze? Czy wszyscy już poumierali? Co się dzieje w tym naszym wędkarskim kraju?
Swego czasu czysta i obfitujące w ogromne klenie i brzany. Dno tej rzeki było usłane grubym żwirem i piachem. W słoneczne dni można było obserwować stada liczące setki sztuk jelców i kiełbi… Wędkarzy było tam mało bo woda płytka a brzegi zarośnięte. Wczesną wiosną grube płocie wędrowały na tarło. Podczas polowania na naprawdę olbrzymie klenie trafiały się gigantyczne pstrągi potokowe oraz wyjątkowo rzadko pojedyncze trocie. Raj … WĘDKARSKI RAJ!!! W tej rzece złowiłem swoje największe klenie, brzany i pstrągi. To była „moja” tajna rzeka. Miejsce nauki spinningu, miejsce poznawania przyrody i uczenia się rzeki. BYŁO
Kataklizm jaki obserwuje na tej wodzie postępuje w zastraszającym tempie… ale po kolei.
Około 12 może 15 lat temu niemieckie związki wędkarskie zapuściły do Nysy szczupaka w ogromnej ilości. Uwaga, nie drobnicę tylko rybę w wielkości od 40 do 55cm. Nad woda nie było wędkarzy a ryby hasały w najlepsze. Szczupaki brały jak oszalałe na wszystkie możliwe przynęty spinningowe. Nie wiem jaka ilość tej ryby była wpuszczona ale na moje oko jakaś kosmicznie wielka. Mijało lato, przyszła wiosna i przyszedł czas łowienia płoci… tej wiosny płocie nie przypłynęły. Nie było nawet kiełbi czy jelców. Powolutku szczupaki zaczęły znikać, odpływać ale większość kończyło na patelniach miejscowych wędkarzy. Kij z nim mówiłem wówczas do mojego taty. Nie chcieliśmy ich w naszej kleniowo brzanowej rzece. Bo to one wytrzebiły nasze ulubione rybki.
No i stało się. Kolejny rzut szczupaka. Oczywiście w podobnych rozmiarach i ilościach jak w poprzednich latach. Rzeka była stawem hodowlanym ze szczupakiem i … żwirem. Pierwszy raz zapłakałem razem z rzeką. Mało tego. Nie wiadomo skąd i jak do rzeki o charakterze górskim trafił leszcz… ale ile. One nawet na woblery mi brały. Była ich masa ale wszystkie w rozmiarze 25-35cm. Znowu Niemcy czy może tym razem nasze PZW w górską wodę wrzuciła chlapaka. To był początek końca przepięknej górskiej Nysy. W bardzo szybkim czasie żwir zaczął pokrywać się drobniutkim brunatnym nalotem. Nie wiem co to było ale śmierdziało i było tego pełno. Zginęła jętka, chruścik , widelnica. Resztki strzebli, głowacza, minogów, głowaczy… pewnie już nigdy nie wrócą. Leszcze, szczupaki były wszędzie.
Nad woda odprawiana była istna rzęź. Od początków stycznia do powiedzmy maja w kanale Nysy który niósł onegdaj wodę głęboka,dziesiątki wędkarzy łowiło szczupaki na żywca, lesze, płocie i okonie które zbierały się w kanale na tarło. Ryby były wyniszczone kompletnie.
Wycięto wszystkie drzewa i krzaki rosnące nad kanałem. No to zrobiono przepławkę… na kanale hahah puszczono piach i przepławki nie ma bo woda nie przepływa i tak od około 10 lat. . Kur… jakie to jest nielogiczne.
Woda ma charakter górski. Zawsze żyły w niej pojedyncze pstrągi. Było ich bardzo mało ale były. Osobiście widziałem je na tarliskach. Nie będę opowiadał jakie to były kabany bo po co … ich już nie ma. Woda nigdy nie miała statusu rzeki krainy pstrąga i lipienia (lipienie tez w niej żyły).
Kilka lat temu zapuszczono tęczaka w ogromnej ilości. Kto to zrobił i w imieniu jakiego prawa. Resztki kiełbia, klenia, jelca i brzany zniknęły niemal natychmiast. Mało tego! Mało było pstraga tęczowego! Puszczono raz jeszcze i to jeszcze grubiej!
Woda nadal nie jest uwzględniona jako górska. No to puszcza się do niej ogromne ilości jakiegoś mieszańca potokowca od 15 do 40 cm. I znowu na grubo w tysiącach sztuk. I co… I w imieniu prawa na czerwonego robaka wypieprza się wszystko co zostało wpuszczone do rzeki łącznie z pstrągami, lipieniami. Rzeka jest niszczona każdego roku przez chore zarybienia, wielkich starych drzew, krzaków, zarośli.
Powtarzam, Rzeka nizinna, zarybiana potokowym pstrągiem. Łowi się cały rok na żywca i robaczki. Dziesiątki wędkarzy na przepływanke , na gruntówkę na koszyczek n poluje na potokowce! Działacze kół lokalnych chałą się wielkimi pstrągami łowionymi na żywe przynęty np. w listopadzie na tarliskach…
O co tu chodzi? Boże widzisz to i nie grzmisz. Pytam zatem o co tu chodzi? Gdzie są prawdziwi wędkarze, gdzie pstrągarze? Czy wszyscy już poumierali? Co się dzieje w tym naszym wędkarskim kraju?
Syf, kiła, degrengolada i mogiła. Jesteśmy mentalnymi Ruskimi, Bułgarami czy Rumunami. Wszak to nasi ziomale. Nigdy nie wyrwiemy się spod pręgierza tej grabieżczej und kurewskiej mentalności. Gdzie nam do Holendrów, Skandynawów czy Irlandczyków. Ci ostatni potrafią zamknąć rzekę (niesamowicie rybną!) na kilka lat i tam się tego zakazu przestrzega. Wszystko wypuszczają, a u nas?...
Wracając z Szwecji już na promie uświadomiłem sobie gdzie wracam... Wychodząc z samochodu słysząc grube głosy, KUR, HU... itd. Gdyby nie rodzina już dawno by mnie tu nie było. Niestety tak czy siak na razie nie widzę u Nas swojej przyszłości. Nic nie wskazuje na to, żeby coś w tym temacie się zmieniło. Będzie jak jest, albo i gorzej. To jest bardzo przykre
Jezu a Ja? Do emerytury bardzo daleko pracy brak i rzeki niszczone , dlaczego akurat tutaj?Dobrze ze są leśne stawki bo była by kicha.Moja rzeczka też została "poprawiona" wstawie fotki pstrąga już w sumie nie ma , może w dolnym odcinku.Zostaje mi poprawiony Poprad , z kleniami wielkości dłoni.Kolega musiał przejść kupę drogi by złapać 52 centymetrowego pstrąga , to jego zyciowa ryba , no cóż taka rzeczywistość.Może się coś zmieni , dzisiejsza młodzież ma oczy szeroko otwarte, przynajmniej większość.
Kilka lat temu wpuszczono do Nysy Łużyckiej, dosłownie pod domem, w którym mieszkam kilka “worków” 15 - 20 cm potokowca i takiej samej, ale oznakowanej troci. Zapytałem się, po co to robicie, odpowiedzieli z dumą, że “zarybiają”… Wątpię, czy choć jedna rybka urosła centymetr, bo to odcinek “gruntowy”… Trzeba by było pisać o głupocie, o marnotrawieniu społecznych pieniędzy, o niekompetencji… Tylko po co? Skoro pisze się o tym pól wieku, wiek, czy może kilka wieków?… To nic nie daje… Kula w płot…
Wykarczowane, zamienione w kanały, niegdyś naturalnie przepiękne rzeczki cynicznie chrzci się nadając im miano górskich…
Nigdy nie byłem i nie będę zwolennikiem ingerencji w naturalne środowisko… Przyrodę można jedynie uchronić pozwalając żyć jej w swoim stylu… Przystosować się do niej, a nie przystosowywać ją do siebie… Przy władzy zawsze jest większość ludzi myślących egoistycznie tylko i wyłącznie o własnym, krótkim bycie… Na nic się zdadzą lamenty i rozpacz “normalnych” ludzi, skoro ostateczne decyzje są w rękach hipokrytów… Jednym podpisem można zniszczyć benedyktyńskie dzieło natury, nigdy wcześniej, ani nigdy póżniej nie znające identycznej formy… Tworzone rok, po roku, sekunda, po sekundzie… Człowiek niszczący takie naturalne dzieła jest gorszy moralnie i etycznie od psychopaty, który nożem przeorałby Monę Lisę, a toporem rozwalił Dawida…
Wykarczowane, zamienione w kanały, niegdyś naturalnie przepiękne rzeczki cynicznie chrzci się nadając im miano górskich…
Nigdy nie byłem i nie będę zwolennikiem ingerencji w naturalne środowisko… Przyrodę można jedynie uchronić pozwalając żyć jej w swoim stylu… Przystosować się do niej, a nie przystosowywać ją do siebie… Przy władzy zawsze jest większość ludzi myślących egoistycznie tylko i wyłącznie o własnym, krótkim bycie… Na nic się zdadzą lamenty i rozpacz “normalnych” ludzi, skoro ostateczne decyzje są w rękach hipokrytów… Jednym podpisem można zniszczyć benedyktyńskie dzieło natury, nigdy wcześniej, ani nigdy póżniej nie znające identycznej formy… Tworzone rok, po roku, sekunda, po sekundzie… Człowiek niszczący takie naturalne dzieła jest gorszy moralnie i etycznie od psychopaty, który nożem przeorałby Monę Lisę, a toporem rozwalił Dawida…
Jest dokładnie tak jak piszesz Sławku. Pamiętam kiedyś swoje gówniarskie polepszenie tarliska pstrągów. W maleńkiej rzeczce (pewnie domyślasz się o której mówię)wymyśliłem aby zrobić większy przepływ i tuż przed piaszczysto-żwirowa łacha gdzie tarły się pstrągi zbudowałem wodzie mała przeszkodę z kilku grubych pniaków położonych ukośnie do rzeki. Woda popłynęła szybciej a nurt wypłukał piękny i gruby żwir. Byłem moją inicjatywa podniecony. Szkoda, że tylko ja bo w następnych latach pstrągów w tym miejscu na tarle nie było. Przyszła duża woda i ułożyła rzekę tak jak poprzedni. Następne tarło odbyło się jak wcześniej...
Dziś albo mamy z jednej strony bezmyślnych morderców ryb i rzek, którzy bez szacunku i zrozumienia tną ile wlezie wszystko co żyje. Albo z drugiej strony zapalonych ortodoksów pilnujących pół tarliska na mikrostrumieniu.
Dlatego pytam gdzie to pstrągarstwo idzie?
Dziś albo mamy z jednej strony bezmyślnych morderców ryb i rzek, którzy bez szacunku i zrozumienia tną ile wlezie wszystko co żyje. Albo z drugiej strony zapalonych ortodoksów pilnujących pół tarliska na mikrostrumieniu.
Dlatego pytam gdzie to pstrągarstwo idzie?
Szczerze, krew człowieka zalewa jak słyszy takie historie. Ale proponuję się nie załamywać ponieważ są jeszcze krótkie odcinki małych strumyków przy których można się poczuć jak wędkarz. Nad które przyjeżdża się na ryby a nie po ryby i o których zapomnieli nasi koledzy kłusole, poprawiacze i syfiarze. Tam gdzie siedzi się godzinę w jednym miejscu i obserwuje otoczenie. Nie ma w tedy znaczenie czy coś złowimy bo przecież nie do końca o to tylko chodzi (mam nadzieję...)
Pozdrawiam mądrych ludzi...
Pozdrawiam mądrych ludzi...
No nie... Dziś kilka osób chce mnie wykończyć... Co za dzień... Nawet żona zadzwoniła, abym popilnował kota...
Cykadass: |
No nie... Dziś kilka osób chce mnie wykończyć... Co za dzień... Nawet żona zadzwoniła, abym popilnował kota... |
fajnie co???
a troszkę wyżej były pstrągi i lipienie
Nazwa rzeczki?
KWISA i to ta "moja" ulubiona.
No nie... Mojej ukochanej nie poznałem... Pora umierać... I my się nieraz kłócimy, czy zajmujemy takimi banalnymi sprawami, a ONI robią z nami, co chcą... SPEC - ustawa... Jeden pstrąg i jedna strzebla - to zbrodnia... Setki tysięcy - w majestacie prawa...
Gdzie są "działacze", których "wybraliśmy"? Zarybiają sadzawki "wyborczym karpiem", abyśmy ich ponownie "wybrali"...
Kur...! Myślałem, że skończą na ostrogach, ale widzę, że się u schyłku rozbrykało stadko...wpisuje się to niestety w trend ogólnopolski, praktycznie w każdej dziedzinie...a domysły nieodparcie polityczne, ale cóż, dowodów brak, więc na tym zakończę. W każdym razie miałem z tym odcinkiem Kwisy udane spotkania i plany na przyszłość...Ehh, ciężki żywot wędkarza. Kur...! Zaklnę ponownie. Bezradność...