Tragedia na Jeziorku Czerniakowskim
Natura, najdoskonalsze narzędzie, najdoskonalsza broń...
Szkoda tych rybek - ale powiem wam że jak tylko same węgorze nie dały rady przetrzymać to winę zwalałbym na małego robaczka w pęcherzu pławnym który występuje u tych ryb , pasożyt zaciągnięty został gdzieś z Mongolii i właśnie ten pasożyt powoduje że węgorze mimo tego że wytrzymują duże ubytki tlenu padają jako 1sze - ale ja o tym wiem tylko z mediów może Salmo _Salar by się wypowiedział na ten temat
No właśnie mnie zawsze też dziwi że jako jedne z pierwszych ofiar przyduchy są właśnie węgorze, może ich odporność na ubytki tlenowe kończy się z chwilą gdy brak im możliwości pobierania tlenu z nad lustra wody? Widziałem to już dużo razy najpierw biało od węgorzy a potem dopiero okonie i szczupaki.
Frajter,
Zapewne mówisz o Anguillicola crassus, nicieniu dla którego węgorz jest żywicielem ostatecznym. Węgorz zaraża się poprzez zjedzenie skorupiaka lub innej ryby zawierającej stadium larwalne tego pasożyta. Potem z jelita wędruje właśnie do pęcherza pławnego i tam przechodzi do kolejnego stadium, a w ostateczności dojrzewa.
Anguillicola oddziaływuje głównie na sam pęcherz pławny, powodując zgrubienie ścianek tego narządu, pojawienie się płynu wewnątrz, zapalenie, infekcje bakteryjne, pomarszczenie błony, jak również przebicie pęcherza pławnego co powoduje śnięcie węgorza. Inwazja nicienia powoduje zmniejszenie szybkości pływania. Zmieniają się również różne wskaźniki krwi, między innymi hematokryt.
Nicienia łatwo odnaleźć, wystarczy rozpruć rybę i spojrzeć jak wygląda pęcherz i czy znajdują się tam nicienie lub larwy.
Abstrachują od nicieni, powodem "padania" węgorzy w czasie przyduch jest brak instynktu omijania/unikania stref o zmniejszonych, krytycznych wartościach tlenu. Tak słyszałem, ale nie potrafię teraz podać jakiś publikacji na ten temat.
Pozdrawiam
Zapewne mówisz o Anguillicola crassus, nicieniu dla którego węgorz jest żywicielem ostatecznym. Węgorz zaraża się poprzez zjedzenie skorupiaka lub innej ryby zawierającej stadium larwalne tego pasożyta. Potem z jelita wędruje właśnie do pęcherza pławnego i tam przechodzi do kolejnego stadium, a w ostateczności dojrzewa.
Anguillicola oddziaływuje głównie na sam pęcherz pławny, powodując zgrubienie ścianek tego narządu, pojawienie się płynu wewnątrz, zapalenie, infekcje bakteryjne, pomarszczenie błony, jak również przebicie pęcherza pławnego co powoduje śnięcie węgorza. Inwazja nicienia powoduje zmniejszenie szybkości pływania. Zmieniają się również różne wskaźniki krwi, między innymi hematokryt.
Nicienia łatwo odnaleźć, wystarczy rozpruć rybę i spojrzeć jak wygląda pęcherz i czy znajdują się tam nicienie lub larwy.
Abstrachują od nicieni, powodem "padania" węgorzy w czasie przyduch jest brak instynktu omijania/unikania stref o zmniejszonych, krytycznych wartościach tlenu. Tak słyszałem, ale nie potrafię teraz podać jakiś publikacji na ten temat.
Pozdrawiam
Salmo, jak oceniasz stan innych rybek w naszym jeziorku. Nurek poza węgorkami nic widział. Myślisz, że mogły paś w innych miejscach?
Nie rozumiem pojęcia "stan" i "inne miejsca". Mówiąc stan myślę, że chodzi o ilość która została w jeziorkach. "Inne miejsca" zapewne chodzi o inne zbiorniki.
Remik, nie byłem tam, nie mogę oceniać na odległość jedynie po filmiku i garści zdjęć. Nie daje mi to pełnego obrazu sytuacji która wydarzyła się na Czerniakowskim i innych wodach. Wiem, ratowaliście warszawskie oczka, napewno dzięki temu większość rybek udało Wam się uratować. Pamiętaj, że wszystkie ryby ze zbiornika nie spływają do jednego miejsca gdzie znajduje się napowietrzany przerębel, w odleglejszych rejonach akwenu ryby mogły być na tyle wycieńczone, że nie miały sił szukać lepiej natlenionej strefy, kierując się przy tym ompulsami dostarczanymi z linii nabocznej czy oka.
Nie mogłem pomóc zbiornikom w swojej okolicy, tam pomoc którą otrzymały ryby na warszawskich oczkach nie zdałaby egzaminu w takim stopniu. To są stare zbiorniki, mocno porośnięte, płytkie, ciągle się wypłycające z licznymi mniejszymi i większymi zatoczkami. Tam trzeba było być 24h/dobę i skakać z pompami po wszystkich "oczkach" o łącznej powierzchni ponad 1000 ha (4 zbiorniki retencyjne).
Pozdrawiam
Remik, nie byłem tam, nie mogę oceniać na odległość jedynie po filmiku i garści zdjęć. Nie daje mi to pełnego obrazu sytuacji która wydarzyła się na Czerniakowskim i innych wodach. Wiem, ratowaliście warszawskie oczka, napewno dzięki temu większość rybek udało Wam się uratować. Pamiętaj, że wszystkie ryby ze zbiornika nie spływają do jednego miejsca gdzie znajduje się napowietrzany przerębel, w odleglejszych rejonach akwenu ryby mogły być na tyle wycieńczone, że nie miały sił szukać lepiej natlenionej strefy, kierując się przy tym ompulsami dostarczanymi z linii nabocznej czy oka.
Nie mogłem pomóc zbiornikom w swojej okolicy, tam pomoc którą otrzymały ryby na warszawskich oczkach nie zdałaby egzaminu w takim stopniu. To są stare zbiorniki, mocno porośnięte, płytkie, ciągle się wypłycające z licznymi mniejszymi i większymi zatoczkami. Tam trzeba było być 24h/dobę i skakać z pompami po wszystkich "oczkach" o łącznej powierzchni ponad 1000 ha (4 zbiorniki retencyjne).
Pozdrawiam