Pstrąg 2011
Dzisiaj wypad taki sobie. Każdy po dwie ryby, niestety ja spiełem dwa kropkowane cwaniaczki, ehhh.
kwiatek: |
mam jedno pytanko!ciekawi mnie czemu One wykakują nad wode?wczoraj stałem sobie skryty za drzewkiem:-),a tu nagle taki "50taczek"wyskoczył kilkadziesiąt cm. nad wodę,kiwną głowa w lewo,wprawo i do wody!to ja Mu cykadke,woblerek,sierściucha,blaszki-no wszystko co miałem-i NIC!tak jagby mnie zobaczył i sie schował!pozdrawiam! |
Różne krążą na temat tych "wyskoków" hipotezy. Że niby czyści się z pijawek, że niby "awaria" błędnika itp. W każdym bądż razie te wyskoki są faktem. Nieraz ratowałem takim pstrągom życie, bo na moich oczach lądowały zbyt daleko na piasku, albo przyklejały się błyskawicznie do lodu w mrożne dni. Wiele ich znalazłem martwych na brzegu, albo właśnie przymarzniętych do lodu. Najczęściej ma to miejsce zimą, ale latem także nieraz "fruwają"...
witam!dziękuje Panie Sławku za odp.cuż "piekne loty":-)!
Franek1985: |
Jedno wielkie nie porozumienie. http://przewodnicywedkarscy.pl/?p=4461 |
Nie ma się co przejmować takimi obrazkami. Trzeba szanować to, co się ma. Ludzie zawsze mówili :”Chłopie, kiedyś to były ryby…”. Ojciec mi tak mówił, mojemu ojcu dziadek, a dziadkowi pradziadek…I tak to powtarzali jeden drugiemu od stadium małpy, gdy tylko nauczyła się mówić…W naszym kraju są jeszcze ryby i trzeba dbać o to żeby ich nie zabrakło i było coraz więcej. Polacy niszczą swoje przyrodnicze zasoby w stopniu zastraszającym i równolegle zachwycają się przyrodą innych części świata. To obłęd i ciężka choroba psychiczna. Nie wiem, czy jest na to jakieś lekarstwo. Może kilka lat łagrów w dziewiczych częściach Syberii by pomogło, ha, ha, bo na pewno nie pomoże sanatorium na Majorce…Tak się złożyło, ze dość dobrze znam jednego z bohaterów tych fotografii. Niejeden raz byliśmy wspólnie na rybach. I na pstrągach i na lodzie…To bardzo dobry wędkarz pochodzący z naszego trudnego, zgorzeleckiego i dolnośląskiego podwórka. Wyjechał za granicę, jak większość młodych ludzi, szukać szczęścia w innych krajach. I być może znalazł, w wędkarstwie, swoim powołaniu…Życzę mu w każdym bądż razie samych sukcesów, bo nie każdy wędkarz jest w stanie tak mocno wryć mi się w pamięć i jeszcze do tego tak mocno mnie rozbawić. Pewnego dnia w lutym byliśmy wspólnie na pstrągach, ja i on z kolegą…Prawie do ostatniej chwili ani on, ani jego kolega nie mieli żadnej ryby…Uparli się łowić plecionką, co im odradzałem…Złowiłem już dwa grubaski, w tym jednego 50+ na oczach jego kolegi i robiłem sobie tzw. podśmiechuj ki…Umówiliśmy się, że jeszcze 10 minut i kończymy. Stałem na drugim brzegu i nie łowiłem, tylko obserwowałem. Miał wykonać ostatni rzut i na tym skończyć…Zmienił przynętę na jakiegoś rippera i rzucił we wlew przed sporym, ponad trzymetrowym dołem. Serce mi zabiło mocniej, bo w tym miejscu miałem tydzień wcześniej spotkanie z „jakąś” rybą, która porozginała mi kotwiczki. Nawet jej nie widziałem i myślałem, że to wielki pstrąg. O tym, co to było przekonałem się niebawem. Nagle zobaczyłem wygiętą jego wędkę i to znane „jest, siedzi”…Kolega krzyknął, że to szczupak, ale ja byłem w lepszej „pozycji widokowej”. Szybko zorientowałem się, ze to głowacica i niezwłocznie udzieliłem informacji, ha, ha. Dzięki temu, że miał plecionkę i kolegę z podbierakiem blisko siebie dał radę do końca…Podobało mi się bardzo to bezceremonialne podejście do „tematu”.., to zaufanie do mocy zestawu i brak paniki, tak częstej u niektórych. Ale najbardziej podobało mi się coś innego…Gdy już po wszystkim staliśmy przed samochodem, podał mi rękę z gratulacjami i powiedział z humorem, że „w pstrągach” i w całym dzisiejszym „przedsięwzięciu” przegrali z kolegą ze mną z kretesem, bo przecież ta głowatka się nie liczy, bo to zupełny fuks i przypadek…To mnie właśnie rozśmieszyło, bo nigdy nie uprawiam filozofii zawodniczej, wręcz przeciwnie, zależy mi zwykle bardziej, aby łowili ryby ci, którzy mnie na nie wiozą, ha, ha. Jednak jakaś nagroda fair play należy się za takie zachowanie, bo to dość rzadkie w naszych czasach. W ubiegłym roku byłem z pewnym gościem na pstrągach . Puściłem go w najlepsze swoje miejscówki, sam brodząc po piaszczystych mieliznach. Złowił szczupaka ponad 4kG, a ja dwa mizerne trzydziestaczki. Pózniej się chwalił, że dał mi popalić…Coś jest „nietak” z jego głową i więcej na ryby z nim nie pojadę, ha, ha. Niebezpieczny człowiek…
Na tych fotografiach nie wszystkie ryby, to prawdziwe potokowce. Tam jest dużo tzw. feroxów, coś na podobieństwo naszej troci jeziorowej i troci właściwej. Zresztą, troć to półosiadła forma potokowca, większość życia spędzająca w stojących wodach, a więc i osiągająca dzięki temu pokażne rozmiary…Poza tym pełno teraz wszędzie różnych mutantów, klonów i h..wie czego jeszcze…Całe szczęście, ze mnie nie da rady sklonować(zresztą, kto by chciał…), bo mam pewne zabezpieczenie powierzone mi we Wrocławiu na Kleczkowskiej od starego i cenionego włamywacza…
Z Brown Trot mamy podobnie u nas . Te ktore splywaja do Jeziora Michigen i czasami wracaja w rzeki [zlewiska jeziora] osiagaja do 1 metra i takiego zlowi Tadzik w Ruciance ze dwa lata temu . Natomiast Brown Trout ktore lowimy w Labiryncie , lowimy w strumieniach ktore nie maja polaczenia z Jeziorem Michigen i tu Brown 50tak to jest duzy pstrag , ale zdarzaja sie do 65 ktorych zdiecia widzialem na forach amerykanskich . Sam z Jeziora mam kilka 60takow pieknie wybarwionych w zaleznosci od pory roku . Niby Brown Trout jeden gatunek ale to dwa rozne oddzialy ryb .
to jest sytuacja zupełnie identyczna jak z każdą rybą drapieżną, w jeziorach osiągają większe rozmiary dzięki"spokojniejszemu" życiu. Kropek w rzece przeżywa zimę na krawędzi w jeziorku ma większe szanse, zobaczcie po prostu na okonia lub szczupka, gdzie prawdopodopodobnie złowimy większego w rzece czy jeziorku. U nas nie stety nie występują jeziora górskie przepływowe i przez to nie ma aż tak diużych ryb z tego gatunku. Będąc w Irlandii parokrotnie się naoglądałem piękna tyck rzeczko jezior ale powiem wam że nie wszystko złoto co sięświeci, wrzekach dużo pstrążków, w jeziorach pewnie też tylko złowienie ich wymaga, duuużo.
kwiatek: |
witam!na kwiatki nie chciały:-)!ja też kumaków jeszcze nie widziałem,a te dwa to na cykadki Pana Sławka.Poza tym kilka ostrych targnięć,ale zaspałem:-)!pozdrawiam! |
Panie Kwiatku, na cykadki sprowadzane pod prąd i przytrzymywane jest sporo takich właśnie gwałtownych targnięć. Można poprawić "trochę" ilość skuteczniejszych zacięć przez wymianę kotwiczek na numer większe, zmianę kąta ustawienia cykady na bardziej łagodny. Można także pobawić się z dopasowaniem wędziska i linki.