Sandacz
No to żeby nam grupa się trochę ożywiła w swoich rozważaniach, to powiedzcie ludziska, co sądzicie o sezonowości łowienia sandaczy, chodzi mi o tak zwane lata chude i tłuste, od jakiegoś czasu zauważyłem to że jest rok dwa posuchy a potem tak samo dobrobytu, czy tylko mi się wydaje?
Hehe wiedziałem, że to Ty zaczniesz ten temat Dawidzie. Poprzednie sezony... 2 lata wstecz złowiłem duuuużo sandaczy około 200 ale większość drobiazg, w tamtym sezonie około 100, za to już troszkę większe. W tym? Około 15 i jednego straciłem - naprawdę ładnego. Nie jestem żadnym specjalistą od tej ryby - lubię je łowić, ale często mnie irytują
Tak jak Dawid napisałeś - ja też dawno odnoszę wrażenie że są lata gorsze i słabsze , że raz na parę lat trafia się bum , ale coś takiego bardziej znam z akwenów zamkniętych jak z rzek , nasza odra tu w lubuskim jest już skromna w sandałki. takie ja mam wrażenia , logiczne kiedyś ryba z odry śmierdziała , nie wszyscy na nią jeździli i brali tą rybę , jesienna to był raj na sandałki , teraz już jest z nim dużo dużo gorzej
Cos w tym musi być że sa lata lepsze i gorsze. Jest u nas jedno jeziorko i dosłownie 2 lata dobre pozniej 2 lata kiszka. w gorszych latach dosłownie ma sie wrazenie ze nie ma sandaczy a tu przychodzi czerwiec 2009 i sandacze zagryzaja az wesolo. inny zbiornik na ktory jezdze 3 i4 lata temu rewelacja , po kilka sandaczy powyzej 5 kg w sezonie. a od 2 lat straszna bida. w tamtym moze z 10 sandaczy przez caly rok a w tym jak narazie 2. Zaporówki w tym roku w czerwcu byly bardzo dobre. teraz z tego co wiem jest lipa.
U mnie z roku na rok jest coraz więcej sandaczy w Wiśle. Ale zdarza się, że spotkam kogoś, kto narzeka na brak sandaczy. W tym sezonie złowiłem więcej sandaczy niż okoni na swoim odcinku Wisły. Niestety 60% sandałków było poniżej 50 cm :-( Ale dużych też nie brakowało. Doszło do tego że nie ma tutaj prawie wogóle szczupaków. Ale cóż - sandacz jest rybą bardziej ekspansywną i trudniejszą do złowienia niż szczupak. Co do spostrzeżeń Dawida - u mnie zaczyna brakować okoni, bolenia też jest mniej, a o jazia już jest trudno. Za to nadrabiają sandacze, sumy i leszcze (na spinning!) oraz klenie. Ekosystem zaczyna się chrzanić. Kiedy rozmawiałem z bardzo starym wędkarzem (łowiącym od czasów II wojny światowej), to stwierdził, że kiedyś Wisła to zupełnie inna rzeka była. Od groma klenia, brzany, jazia, świnki, płoci. A teraz jego spławikowe zestawy nastawione na białą rybę są targane regularnie przez sumy. Kiedyś w ciągu dnia złowił 3 (słownie TRZY) pstrągi - w środku Krakowa! Sam nie wiem co jest przyczyną takich zmian. Na pewno po częsci coraz lepszy stan wody, kłusownictwo, pojedyncze "udane tarła" niektórych gatunków w niektórych latach. W zarybienia nie wierzę... Łowiącym na robala (czy to na grunt, czy splawik) wieszają się seryjnie niewielkie sumy... Poza tym dochodzą niespodzianki, takie jak: pirania, tilapia, głowacica (tak, tak), pielęgnice i inne stworzenia, których mi się nawet przez google nie udało zidentyfikować.
no dobra jak już sobie ustaliliśmy że coś takiego ma miejsce jak lata chude i tłuste, to co jest przyczyną nadmierny odłów czy niewycieranie się ryb w niektórych latach co powoduje braki w następnych sezonach czy może jeszcze co innego?
Moim zdaniem przyczyn jest kilka:
- słabsze tarło
- kłusownictwo
- kormorany ;-) (tak, tak)
- presja wędkarska być może?
- słabsze tarło
- kłusownictwo
- kormorany ;-) (tak, tak)
- presja wędkarska być może?
Zatem ja wam zacytuję moją rozmowę ze świetnym i doświadczonym wędkarzem. Siedzieliśmy kiedyś nad brzegiem Wisły i dyskutowaliśmy właśnie na temat, który tu na CF też poruszyliście.
Według mojego kompana sandaczowa z krwi i kości, przyczyną zmiany intensywności brań sandacza w określonych klatach leży w bardzo prostej przyczynie. Chodzi o rodzaj i kolor stosowanej przynęty. Opowiadał mi jak to na Zalewie Zegrzyńskim, co roku popularny jest jeden kolor a nawet czasem jeden model gumy. To samo osobiście obserwuję na Wiśle. Mirek tłumaczy to tak:
- Jakie sandacze łowimy najczęściej? Ryby w przedziale 50 -65cm. Łowimy je uparcie w najbardziej klasyczny sposób i najbardziej klasyczne przynęty. Ciężki opada i do tego perła, fluo i żółcie i marchewki. Sandacze się uczą bardzo szybko niebezpiecznej przynęty, bo SA to ryby, które często spadają nam z haka lub po prostu ich nie zacinamy. Te, które się nie zdążyły nauczyć zostały zjedzone. Zatem analizując to w najprostszy sposób w wodzie przez rok my i nasi koledzy wędkarze jesteśmy w stanie mocno przetrzebić dany rocznik chętny do spożywania określonej przynęty. My nie mamy w nawyku mocno eksperymentować łowimy je nadal na kiedyś skuteczne sposoby i przynęty, Po jakimś czasie okazuje się, że nie mamy odpowiednich wyników i zaczynamy szukać. Nowy kolor, nowe miejsce nowy sposób. I znowu łowimy... Przez rok lub nieco dłużej. Potem kolejna zmiana.
Według mojego kompana sandaczowa z krwi i kości, przyczyną zmiany intensywności brań sandacza w określonych klatach leży w bardzo prostej przyczynie. Chodzi o rodzaj i kolor stosowanej przynęty. Opowiadał mi jak to na Zalewie Zegrzyńskim, co roku popularny jest jeden kolor a nawet czasem jeden model gumy. To samo osobiście obserwuję na Wiśle. Mirek tłumaczy to tak:
- Jakie sandacze łowimy najczęściej? Ryby w przedziale 50 -65cm. Łowimy je uparcie w najbardziej klasyczny sposób i najbardziej klasyczne przynęty. Ciężki opada i do tego perła, fluo i żółcie i marchewki. Sandacze się uczą bardzo szybko niebezpiecznej przynęty, bo SA to ryby, które często spadają nam z haka lub po prostu ich nie zacinamy. Te, które się nie zdążyły nauczyć zostały zjedzone. Zatem analizując to w najprostszy sposób w wodzie przez rok my i nasi koledzy wędkarze jesteśmy w stanie mocno przetrzebić dany rocznik chętny do spożywania określonej przynęty. My nie mamy w nawyku mocno eksperymentować łowimy je nadal na kiedyś skuteczne sposoby i przynęty, Po jakimś czasie okazuje się, że nie mamy odpowiednich wyników i zaczynamy szukać. Nowy kolor, nowe miejsce nowy sposób. I znowu łowimy... Przez rok lub nieco dłużej. Potem kolejna zmiana.
tak czyli teoria że zwycięskiej drużyny się nie zmienia i łowimy na to samo, ale jakoś to do mnie do końca nie przemawia chociaż też o tym myślałem że to przełowienie danymi przynętami, tylko co roku używamy przeróżnych rodzajów przynęt wielkości i kolorów, to czy w takim razie co roku trzeba by było używać całkiem odmiennych rodzajów? na pewno dałoby to lepciejsze wyniki, ale jest trochę mało realne, dużo już do wymyślenia nie zostało w materii przynęt chociaż producenci prześcigają się w nowinkach, może więc wrócić do starych zakurzonych przynęt o których najstarsze sandacze już nie pamiętają
Może się ktoś wypowie na temat łowienia na wahadełka, przecież swego czasu gdy nie przeszliśmy rewolucji silikonu to była w zasadzie jedyna skuteczna broń spiningowa. Ciekawe czy ktoś jeszcze z premedytacją łowi na lemiesze z zamiarem skuszenia sandałka, bo mnie zdaża się to już raczej bardzo sporadycznie ale może są jeszcze na świecie ortodoksyjni wędkarze?
Do dziś lobię za sandaczem pochodzić z jakimś starym, sprawdzonym wahadłem. Bardzo dobre są wydry i morsy. Najczęściej stosuje wahadłówki do łowienia wieczorową porą. Prowadzę je wtedy jak woblera pod powierzchnią wody. tego typu łowienie jest proste i nie ma co się rozpisywać. Od 2 sezonów bardzo testuję łowienie na wahadła w opadzie. Stosuje je nawet na bardzo głębokiej wodzie. Kładę na dno i staram się nimi normalnie jigować.
Spinno też próbowałem tak łowić, ale w pojedynczych rzutach. I jak wyniki?
Bez euforii podchodzę do tego sposobu. Przyznam jedna, że na prowadzoną tuż pod samym lustrem wody wahadłówkę uderzy przyzwoita ryba. Kupowałem kiedyś na alegro wahadłówki robione przez jakiegoś człowieka na wzór morsów. Wyglądały identycznie jak polspiningowski mors z tym, że były znacznie lżejsze. Połowiłem na nie Sandacze, i okonie. Bardzo zakręciło mnie łowienie na dużych głębokościach wahadłówkami. Ten wolny opad ma w sobie coś niesamowitego. Czujesz na kiju delikatne drgania przy opadzie i nagle delikatne stuknięcie i zatrzymanie opadania blachy.
@Wobler sam pewnie wiesz jak to jest. Metoda i sposób tak jak i wszystkie inne . Śmiem nawet powiedzieć że mniej skuteczny od gumy czy woblera ale niestandardowy.
@Wobler sam pewnie wiesz jak to jest. Metoda i sposób tak jak i wszystkie inne . Śmiem nawet powiedzieć że mniej skuteczny od gumy czy woblera ale niestandardowy.
Dzięki wielkie za info. Nie jestem zwolennikiem ani wahadłówek, ani obrotówek - jedynie pstrągów połowiłem trochę na wahadełka CF. Ale nie kręci mnie to aż tak jak woblery, czy gumy. Jestem dość specyficzny jeśli chodzi o gumy. Są mega uniwersalne na drapieżne - bo przecież imitują rybkę, która jest uniwersalnym kąskiem i można je prowadzić na wszelkich głębokościach.
Dostałem dziś paczkę z dużymi gumami - do największych kopyt 15cm Relaxa na 15g główkakch mój Wild River jest trochę za słaby - tzn. da radę - baaa nawet spokojnie, ale nie lubię takiego łowienia "na przymus". Mam swoje zasady i ich się trzymam - nie pasuje - ok nic na siłę.
Myślę, że trochę przynęt zostawię nad Odrę pod sandacze - tym bardziej, że większość gum jest uzbrojona w główki BIG GAME Mustada od 15 do 35g
Dostałem dziś paczkę z dużymi gumami - do największych kopyt 15cm Relaxa na 15g główkakch mój Wild River jest trochę za słaby - tzn. da radę - baaa nawet spokojnie, ale nie lubię takiego łowienia "na przymus". Mam swoje zasady i ich się trzymam - nie pasuje - ok nic na siłę.
Myślę, że trochę przynęt zostawię nad Odrę pod sandacze - tym bardziej, że większość gum jest uzbrojona w główki BIG GAME Mustada od 15 do 35g
Prawdę mówiąc to ostatni sandacz jakiego pamiętam na wahadło to już nie pamiętam, przed erą gum robiłem w ten sposób że smuklejsze blachy podlewałem trochę ołowiem w tylnej części i z przeciążeniem na jeden bok, dawało to efekt że blacha nie kręciła się nie kolebotała stawała się mniej szczupacza, tylko szła jakby w pionie lekko odskakując w lewo i prawo a do tego łatwiej było obłowić warkocze i nurt, wtedy wiele kombinowałem żeby dobrać się do sandałków, to był jeden z takich małych patencików z braku laku.
To bardzo interesujący temat. Nawet wczoraj dyskutowaliśmy tę sprawę z moim przyjacielem. Na początku czerwca (przez jakieś 2 tygodnie) klasyczne wahadło to moim zdaniem najlepsza przynęta na sandała. Przynęta musi być duża i taka która robi w wodzie sporo zamieszania. Np. alga albo gnom. Wydaje mi się ze wtedy sandacze są bardzo agresywne i atakują właśnie takie doże przynęty. Może to jeszcze efekt pamięci po pilnowanym gnieździe.
Tak na początku czerwca jak gniazdowanie się przedłuża to takie przynęty robiące zamęt w wodzie wyzwalają większą agresję, znam miejscówki gdzie co roku te jeszcze wysiadujące sandacze są łowione na obrotówki, co w normalnych warunkach jest raczej sporadyczne. A co do wahadełek to przynęta stara jak świat i chyba będzie nam służyła przez kolejne dekady bo to przynęta która potrafi skusić wiele pięknych rybek, chociaż trochę traktowana po macoszemu i niedoceniana.
Masz rację Dawid. Właśnie chodzi o ten początek czerwca. Wiesz, to co opowiada Spino też może być ciekawe. Taka lekka wahadłówka w opadzie może zdziałać cuda. Tez musze ten temat przemyśleć. Tym bardziej ze oglądałem na youtubie filmiki jak łowią waleje w stanach z lodu. i to właśnie na wahadłówki
Przyznam się Wam, że w tym roku udało mi się złowić sandałka na wahadłówkę i to właśnie z opadu na baaaaardzo dużej głębokości. W ten sposób doskonale biorą i to bardzo przyzwoite okonie. Ta opadowa metoda jest bardzo rzadko stosowana i w związku z tym skuteczna. Zdradzę też tajemnicę odnośnie naszych prac związanych z wprowadzeniem do sklepu CF specjalnej przynęty do tego. Pierwsze prototypy będę miał w połowie stycznia. Bardzo jestem ciekawy jak nam to wyjdzie.
Nigdy nie łowiłem na lajtowe przynęty może to i błąd bo niby im dłuższy opad tym lepiej ale jakoś lubię ciężką orkę, ja wahadłami łowiłem po dorszowemu przeciążona przynęta i typowe jigowanie, taka lekka blacha raczej sobie nie poradzi w warkoczu i nurcie po prostu ją wypchnie, ale w klatkach i na wodach stojących to czemu by nie, szczupaczki też to uwielbiają super wolna kolebiąca blacha potrafi robić cuda.