Zagraniczne podboje - pstrąg
Myślę że to mógłby być świetny materiał na artykuł. Kto się podejmie
O matko!!! Jakie klimaty!!
ale woda !!! masakra.szczerze powiem wam że od wyjazdu nad pliszkę z Frajterem Maćkiem i Henkiem i po obejrzeniu tych wszystkich dzikich klimatów jak i tego typu fotografii chyba coś mi się odmieniło w temacie pstrągów i tych pokręconych i trudnych rzeczek. to jest jak zaraza
Kryształ wody poraża dlatego będę bronił tego co u nas pozostało w podobnej formie - ścigał za wpuszczanie ścieków do takich strumieni , nękał samorządy gminne za byle jakie oczyszczalnie. Pamiętam z młodości podobnie było i u mnie dziś w niektórych miejscach to tylko wspomnienie
Remik te zdiecia u samej gory to ; dwa od gory to nadal krystaliczny Strumien Troli gdzie sa rowniez glebsze pojedyncze punkty lub rynny , a to jedno ponizej to juz Herbaciana co widac po kolorze . Bardzo mi pasuja Strzebelki Grube Slawka . Z chudymi i Krapikami mam problem bo sa juz za lekkie a ja slaby technicznie i sprzet byc moze do nich za mocny . W naszych Strumieniach Labiryntu glownymi mieszkancami sa Pstragi Potokowe , potem Brook Trout i mniej Teczowych . Zdazalo sie nam tez zlowic kilka bassow malogebusiow , chuby strumieniowe porownuje je do kielbi polskich , oraz dwa lub trzy sucery z rodziny karpiowatych ale to w dolnych odcinkach . Przez trzy lata smyczenia nie bylo innych ryb . Wazne ze pojedynczych wedkarzy bardzo zaaaaadko , ten typ lowienia w saygonach odstrasza wielu a maja oni jeziora i rzeki dostepne wszedzie na normalnych warunkach ...i dobrze ...ha,ha,ha jak sie smieje Slawek
Jerry! Łowie chudymi strzebelkami i chudymi krąpiami na kij do 17lbs i żyłkę 0,24. Lecą aż miło. Oczywiście "grube" wobki SS znacznie lepiej śmigają.
bo jestes dobry technicznie ha,ha ...na pewno bede probowal .
Nic z tych rzeczy... Jerry, masz tam u siebie takie żyłki - wszyscy wędkarze z Polski zazdroszczą. One cieniutkie, mocne i pozwalają na celne i dalekie rzucanie.
Remik ..jade tylko na plecionkach 10lb , Power Pro , Spidera... ale nawine chyba Sufixa bo Jacek ja chwali a on sie zna hi,hi
Koniecznie nawiń żyłkę. Bezwzględnie. Ilość brań będzie znacznie większa, hole pewniejsze, mniej spadów, pstrągi mniej płochliwe.
Duży pstrąg boi się plecionki jak ognia... szczególnie w takiej jak Twoja woda.
Duży pstrąg boi się plecionki jak ognia... szczególnie w takiej jak Twoja woda.
nie obiecuje ...
Mam pytanie .czy w Foxinusach ktos z Was wymienia kotwiczki ? . Te druciane sa ostre ale latwe do wygiecia . Jezeli tak to na jakie.. firma i rozmiar ?
jerryhzs: |
Mam pytanie .czy w Foxinusach ktos z Was wymienia kotwiczki ? . Te druciane sa ostre ale latwe do wygiecia . Jezeli tak to na jakie.. firma i rozmiar ? |
Tak. Masz rację. Standardowo zastosowane są w Kwisiakach kotwice VMC.
Osobiście stosuję tylko kotwice Sasame i Owner. Zdecydowanie łatwiej dostępny jest Owner i warto wybrać modele czarny w rozmiarze 8. Jeśli jestem przekonany, że w wodzie grasuje prawdziwy lorbas zakładam nawet no.6.
Standardowo najlepsze czarne i ciemnostalowe. Czasem doskonałe są czerwone, szczególnie w imitacjach strzebli, okonka i ciernika. Oczywiście podczas tarła tych rybek.
poniżej ownery czerwone
Dzieki Remik , utwierdziles mnie tylko zeby zalozyc Ovnery ... Jacek mi zmienil w tej wahadlowce co Kingi zagryzly wlasnie na czarne Ovnery i dobrze sie sprawdzily . Chodzilo mi tylko o rozmiar , a wiec 8 i 6 trzeba miec .
Normalne wody pstrągowe. W Polsce jeszcze takie są, ale tylko ze względu na wygląd, bo jeśli chodzi o zawartość...Szkoda gadać. Postawa Frajtera bardzo mi się podoba. Wszyscy w tym kraju od kiedy pamiętam, ciągle narzekają i...nie robią nic, i nadal narzekają...
Zachowania wszystkiego, co żyje na tym świecie kształtuje środowisko. Są zespoły cech nabytych genetycznie, ale i tak są w różny sposób modelowane w zależności, w jakim przebywają otoczeniu i jakich doznają doświadczeń, bodźców itp. W tej chwili największym „rzeźbiarzem”przyrody próbuje być człowiek. Sądzi, że skoro oswoił niektóre zwierzęta i z „krwiożerczego” wilka uczynił śmiesznego yorka, uda mu się to z „całą resztą”. Niestety, wielki dar, jaki otrzymał od natury tj. rozum, obraca przeciwko niej. Na pewno żle to się skończy, bo natura to, co daje, potrafi szybko odbierać i to z nawiązką…
Patrzę się na te rzeczki u Jerrego hzs i trochę się zamyśliłem. Przesuwają mi się przed oczami obrazy z „tamtych” lat…Kiedy truto i meliorowano wszystko w mojej okolicy, a ja bezsilny i zrozpaczony uciekałem, jak najdalej, dokąd oczy poniosą. W tamtych latach, gdy odkrywałem dzikie i rybne rzeczki jeszcze miałem nadzieję, że nie wszystko stracone, że może ludzie się obudzą i wyjdą z tego koszmaru. Niestety…
Łowienie pstrągów nie każdemu może się podobać, podobnie, jak łowienie np. karpi. Każdy człowiek posiada jakieś cechy, jakiś temperament i szuka jak najprzyjemniejszych dla siebie rozwiązań. Trudno flegmatycznemu grubasowi przedzierać się w gęstwinie krzewów i skakać, jak pliszka po śliskich kamieniach. Podobnie, długo miejsca nie zagrzeje w fotelu choleryk. Prędzej szlag go trafi, nim doczeka się brania. Ja mam to „szczęście”, że jestem bardzo elastyczny, ha, ha i potrafię się szybko przystosować do różnorakich warunków. Lubię każdy rodzaj wędkowania i każdy jeden sprawia mi wielką frajdę.
Postaram się szybko coś napisać o łowieniu pstrągów, bo z pewnych względów nawet wypada, abym coś takiego uczynił. Remik już sporo napisał i zasadniczo, co do jego tekstów nie mam jakichś drastycznych uwag, ani nie dopatrzyłem się wielkich błędów (wg mnie oczywiście, ha, ha). Myślę, że czeka nas jeszcze wiele lat wspólnych i solowych doświadczeń, a każdy artykuł będzie na bardzo dużym i coraz wyższym poziomie. Mam w swojej naturze pewną cechę, której nauczyło mnie życie – nie ufać bezgranicznie nikomu i nie mówić wszystkiego, działać na ciągle gotowym do użycia i sprawnym hamulcu. Co prawda, szczęki są już do wymiany, bo kilka razy nie zadziałały prawidłowo, ale mam nadzieję, że do końca roku ktoś mi je wybije i będę zmuszony wstawić nowe.
Szkoda mi trochę Jerrego hzs, bo moim zdaniem łowiąc pstrągi popełnia MNÓSTWO błędów. To, że w ogóle je łowi, zawdzięcza rybności i przez to wysokiemu stopniowi konkurencji pokarmowej. Przechodziłem takie sprawy i znam jeszcze kilka rzeczek, gdzie bez przestrzegania żelaznych reguł można coś i to nawet nieraz konkretnego złowić…W łowieniu ryb jednak należy szybko zapominać o tym, co nieistotne i powstało na zasadzie przypadkowej, lub wymuszonej innymi okolicznościami sytuacji. Z tzw. DNI PSTRĄGA lub innych nie należy wyciągać żadnych, ale to ŻADNYCH wniosków. Są chwile, gdy zwierzęta „głupieją” i nad instynktem samozachowawczym górę bierze zachowanie i zrealizowanie potrzeb innego instynktu. To np. instynkt zdobywania pokarmu, zachowania gatunku (rozrodczy) itp. Człowiek też np. głupieje, gdy mu „kuśka” zagra, ha, ha.
Przy przestrzeganiu pewnych zasad, stosowaniu odpowiednich przynęt – mało jest takich możliwości, aby nie złowić kropkowańca. Mam tu wszystko u siebie, co jest najgorsze – wydry, kormorany, bobry, presję, kłusownictwo, kajakarzy, podtrucia wody, gwałtowne skoki wody, brodzących muszkarzy…i muszę sobie jakoś radzić i …nie narzekać. Jeśli jest Bóg i do tego stopnia by zgłupiał, że pozwoliłby wybrać mi swoje niebo, w którym miałbym spędzić wieczność, to chciałbym Jerry, aby było podobne do miejsc z Twoich fotografii. I o to się modlę do Manitou, czy istnieje, czy nie…Tak na wszelki wypadek, ha, ha…
Patrzę się na te rzeczki u Jerrego hzs i trochę się zamyśliłem. Przesuwają mi się przed oczami obrazy z „tamtych” lat…Kiedy truto i meliorowano wszystko w mojej okolicy, a ja bezsilny i zrozpaczony uciekałem, jak najdalej, dokąd oczy poniosą. W tamtych latach, gdy odkrywałem dzikie i rybne rzeczki jeszcze miałem nadzieję, że nie wszystko stracone, że może ludzie się obudzą i wyjdą z tego koszmaru. Niestety…
Łowienie pstrągów nie każdemu może się podobać, podobnie, jak łowienie np. karpi. Każdy człowiek posiada jakieś cechy, jakiś temperament i szuka jak najprzyjemniejszych dla siebie rozwiązań. Trudno flegmatycznemu grubasowi przedzierać się w gęstwinie krzewów i skakać, jak pliszka po śliskich kamieniach. Podobnie, długo miejsca nie zagrzeje w fotelu choleryk. Prędzej szlag go trafi, nim doczeka się brania. Ja mam to „szczęście”, że jestem bardzo elastyczny, ha, ha i potrafię się szybko przystosować do różnorakich warunków. Lubię każdy rodzaj wędkowania i każdy jeden sprawia mi wielką frajdę.
Postaram się szybko coś napisać o łowieniu pstrągów, bo z pewnych względów nawet wypada, abym coś takiego uczynił. Remik już sporo napisał i zasadniczo, co do jego tekstów nie mam jakichś drastycznych uwag, ani nie dopatrzyłem się wielkich błędów (wg mnie oczywiście, ha, ha). Myślę, że czeka nas jeszcze wiele lat wspólnych i solowych doświadczeń, a każdy artykuł będzie na bardzo dużym i coraz wyższym poziomie. Mam w swojej naturze pewną cechę, której nauczyło mnie życie – nie ufać bezgranicznie nikomu i nie mówić wszystkiego, działać na ciągle gotowym do użycia i sprawnym hamulcu. Co prawda, szczęki są już do wymiany, bo kilka razy nie zadziałały prawidłowo, ale mam nadzieję, że do końca roku ktoś mi je wybije i będę zmuszony wstawić nowe.
Szkoda mi trochę Jerrego hzs, bo moim zdaniem łowiąc pstrągi popełnia MNÓSTWO błędów. To, że w ogóle je łowi, zawdzięcza rybności i przez to wysokiemu stopniowi konkurencji pokarmowej. Przechodziłem takie sprawy i znam jeszcze kilka rzeczek, gdzie bez przestrzegania żelaznych reguł można coś i to nawet nieraz konkretnego złowić…W łowieniu ryb jednak należy szybko zapominać o tym, co nieistotne i powstało na zasadzie przypadkowej, lub wymuszonej innymi okolicznościami sytuacji. Z tzw. DNI PSTRĄGA lub innych nie należy wyciągać żadnych, ale to ŻADNYCH wniosków. Są chwile, gdy zwierzęta „głupieją” i nad instynktem samozachowawczym górę bierze zachowanie i zrealizowanie potrzeb innego instynktu. To np. instynkt zdobywania pokarmu, zachowania gatunku (rozrodczy) itp. Człowiek też np. głupieje, gdy mu „kuśka” zagra, ha, ha.
Przy przestrzeganiu pewnych zasad, stosowaniu odpowiednich przynęt – mało jest takich możliwości, aby nie złowić kropkowańca. Mam tu wszystko u siebie, co jest najgorsze – wydry, kormorany, bobry, presję, kłusownictwo, kajakarzy, podtrucia wody, gwałtowne skoki wody, brodzących muszkarzy…i muszę sobie jakoś radzić i …nie narzekać. Jeśli jest Bóg i do tego stopnia by zgłupiał, że pozwoliłby wybrać mi swoje niebo, w którym miałbym spędzić wieczność, to chciałbym Jerry, aby było podobne do miejsc z Twoich fotografii. I o to się modlę do Manitou, czy istnieje, czy nie…Tak na wszelki wypadek, ha, ha…