sandacz w jeziorach
Z racji tego że powoli zbliżamy się do tej magicznej daty 1 czerwca i z racji tego że kolejna powódź bezlitośnie atakuje nasze rzeki, stawiając pod wielką niewiadomą czas i miejsce poszukiwania sandaczy, interesuje mnie temat połowu sandacza w jeziorach.Mam na oku takie jedno w moich rodzinnych stronach.Ogólnie średnio głębokie na 3 metry ale w jednej części do kilkunastu metrów.I jest to jezioro od kilku lat zarybiane sandaczem.Gdzieniegdzie jest żwir na dnie a woda jest lekko mętna.Jak byście się do takiego miejsca zabrali? O jakiej porze? Jak zlokalizować miejscówkę? Może wasze doświadczenia na temat jeziorowych sandaczy?
Jeśli nie masz czasu na osobiste rozpoznanie wody to popytaj, poobserwuj miejscowych.
Najprostszą i najszybszą metodą namierzenia ryb na nieznanej wodzie jest troling, chociaż trochę nudna sprawa.
Ale Kuba chyba nie ma łodzi?
Kuba albo poświęcisz czas i sam wymacasz sandacze, albo pogadaj z miejscowymi, lub podglądnij gdzie mają rzucone trupki itp. Szpieguj
Kuba albo poświęcisz czas i sam wymacasz sandacze, albo pogadaj z miejscowymi, lub podglądnij gdzie mają rzucone trupki itp. Szpieguj
hehehe. nie mam możliwości i czasu aby podpatrywać jak to robią miejscowi.a poza tym miejscowi raczej szukają karpi i amurów w tamtych jeziorach.na żywca to szczupłe i okonie. mam ponton dwójeczkę z silnikiem elektrycznym mi chodziło raczej o to czy zwyczaje np. żywieniowe sandaczy w jeziorach są takie same jak w rzekach? czy szukać ich również w najgłębszych i żwirowatych miejscach? czy nie ma różnicy raczej między rzeką a jeziorem? tyle że tutaj woda stoi a tam płynie? ja z reguły łowiąc w jeziorze szukam ryb przy trzcinowiskach i kapelonach.tam też mętnookiego można spotkać? hehe . pewnie można łowi ktoś z was sandacze w jeziorach? ja to sobie tak myślę: nie pojedziesz nie zobaczysz.i tak zrobię .ciężka orka po dnie i obławianie spadów dna.jakieś głębokie doły i zobaczymy.a jest taka część tego jeziora pełna gałęzi na dnie i bardzo głęboka.tam pewnie gniazduje.no właśnie.ni cholery się nie dowiesz bo tam trzech spinningistów na krzyż i żadnego nie znam i spróbowałbym lżejszych kogutów np 5-7 g do długiego opadu cholera znowu sam sobie odpowiedziałem czasem pytanie trzeba sobie napisać żeby w trakcie jego zadawania wpaść na odpowiedź.hehehe. i wahadła.długie i smukłe morsy
Kuba porównaj miejsca na tym jeziorku do charakterystycznych miejsc na zaporówkach, no i to wcale nie muszą być najgłębsze miejsca zwłaszcza na początku sezonu, kiedy pieski dopiero opuszczają miejsca tarła, lub wręcz jeszcze przy nich się kręcą.
Kuba powiem ci tak dobrze kombinujesz - ja kiedyś dużo łowiłem sandaczy w jeziorach - czerwiec to brzegowe strefy - na tych najgłębszych dołach przekonasz się sam że nic nie będzie- jesienią tak tylko te doły. I nie ciężka orka , ja zbroiłem przynęty raczej na lżej nawet tak lekko że po ciemku nie wyczuwałem opadu na dno , pomagał mi w tym kołowrotek , ustawiałem korbkę tak że jak przynęta spadła na dno to korbka też spadała , później już tylko intuicja kiedy guma osiągnęła dno. I powiem ci że jak namierzysz miejscówkę , nie zdradzaj jej w żaden sposób , nie łów nawet w dzień bo to widać, kiedyś tak właśnie zdradziłem miejscówę bankową odkrytą przez siebie. Wyszarpali wszystko nawet drzewa z wody powyciągali. Sandacz w jeziorach się też przemieszcza , zazwyczaj po zmianie pogody zmienia swoje terytorium ale plusem jest to że w jeziorach są w większych stadach , niekiedy naprawdę licznych a najczęstszą porą żerowania jest przedświt i godzina po zmroku , zauważyłem też że na każdym jeziorze mają swoje inne pory żerowania które raczej się nie zmieniają , zaraz na początku po tarle potrafią żerować bardzo długo im bardziej się już odpasą to ich żerowanie niekiedy trwa tylko paręnaście minut a nie żerującego sandacza w jeziorze nie złowisz , chyba że za kapotę i bardzo ciężko jest go skusić do zabawy w kota i myszkę tak jak na rzece. Szukaj ich na spadkach dna im większy i nierówny spadek i uskoki tym lepsze miejsca , dobrze jak jeszcze leżą tam jakieś zaczepy , drzewa , krześliska , zatopione inne cuda , na mulistym dnie zdarza się że weźmie ale twarde żwirowe dno to podstawa , dobre też są podwodne źródełka , właśnie na jednym jeziorze w takim miejscu je wyczaiłem kiedyś , do tego była tam masa powalonych drzew i tylko z 2.5 metra głębokości a chyba spływały się tam z całego jeziora.
o to już wiem o wiele więcej.o wiele. dzięki chopaki
Ryby to „elastyczne” stworzenia i w różnych wodach mogą mieć nieco różniące się zwyczaje. Trzon tych zachowań jest zwykle niezmienny, wynikający z genetycznych uwarunkowań, ale pewne cechy może wymuszać zmieniające się środowisko np. sposób, czas, miejsce itp. żerowania. Dużo zależy od charakteru danej wody, jej natlenienia, przezroczystości, okolicy itd. Sandacze to ryby, których głównym narządem wykorzystywanym w polowaniu jest wzrok. Póżniej węch. Właściwości wzroku dają im wielką przewagę nad ich ofiarami. One doskonale widzą w ciemnościach i w mętnej wodzie. I to po prostu bezwzględne wykorzystują. Jak koty. Im ciemniej, tym lepiej. Małe karpiowate, jak dzienne ptaszki są w ciemności czasem bezradne i tak, jak one uciekają znanym z dnia torem – w stronę brzegu, lub powierzchni wody. Za nimi zygzakowatą ścieżką podąża wytrwały sandacz. W ten sposób rozbija ławicę i zza jej obrzeża zgarnia do paszczy zagubione, osierocone rybki.
Ha, ha, dałem do pieca. To taki mały przykład „modelowania” zachowania tej ryby. A takich przykładów, zależnych od okoliczności są setki. Inaczej może to wyglądać przy dnie, inaczej w pół wody i pod powierzchnią…Różne także mogą być przyczyny innych, pewnych zachowań, odnośnie np. tzw. miejscówek…Także pewne cechy sandaczy inaczej wyglądają w rzekach itd., itp.
Jedno wiem na pewno…Sandacz to bardzo „kulinarna” ryba i lepiej pewne rzeczy zachowywać dla siebie. Już nieraz widziałem „wielkich no – kilowców”, którzy chętnie robili sobie zdjęcia z wypuszczanymi krąpiami(ha, ha…) i innymi „szczupakami”, a złowienie sandacza, czy pstrąga kwitowali z „niby” głębokim smutkiem : „Na pewno nie przeżyje…A co tam, jednego wezmę…”. A ja zawsze powtarzam, że siłę charakteru człowieka i jego mądrości poznaje się w ekstremalnych sytuacjach, ha, ha…
Ha, ha, dałem do pieca. To taki mały przykład „modelowania” zachowania tej ryby. A takich przykładów, zależnych od okoliczności są setki. Inaczej może to wyglądać przy dnie, inaczej w pół wody i pod powierzchnią…Różne także mogą być przyczyny innych, pewnych zachowań, odnośnie np. tzw. miejscówek…Także pewne cechy sandaczy inaczej wyglądają w rzekach itd., itp.
Jedno wiem na pewno…Sandacz to bardzo „kulinarna” ryba i lepiej pewne rzeczy zachowywać dla siebie. Już nieraz widziałem „wielkich no – kilowców”, którzy chętnie robili sobie zdjęcia z wypuszczanymi krąpiami(ha, ha…) i innymi „szczupakami”, a złowienie sandacza, czy pstrąga kwitowali z „niby” głębokim smutkiem : „Na pewno nie przeżyje…A co tam, jednego wezmę…”. A ja zawsze powtarzam, że siłę charakteru człowieka i jego mądrości poznaje się w ekstremalnych sytuacjach, ha, ha…
czekam na więcej wolnego i pieniędzy i skoczę na 2-3 dniowy rekonesans.poszukam, pomacam, spróbuję kilku wariantów odnośnie pory dnia,miejsca i przynęt.i zobaczymy.to czego się dowiem zachowam dla siebie.jak złapię więcej niż jednego pewnie któregoś zabiję i zjem.bo nigdy nie jadłem.a podobno pyszny
Smacznego! Ale najpierw trza samicę złowić, a póżniej myśleć o patelni...
spoko spoko
Jeziorowy sandacz to bardzo ciekawy temat na artykuł na stronę. Czekam z niecierpliwością!!!