Dziupla T.Ś
Taka ciekawostka odnośnie wpływu kolorów i ich czasowej przewadze nad pracą przynęty.Pierwszego Czerwca wybrałem się nad moją rzeczkę połowić troszkę kleni ,tarło u mnie mocno się przesuwało więc to taki bardziej rozpoznawczy wypadzik ,sprawdzający czy to już i czy wszystko z nimi wporzo :-).
Miejsce mocno znane i uczęszczane z ogromną presją i bardzo niską płytką wodą.Robię rozpoznanie ,sprawdzam roślinność ,głębokość i kolor wody.Woda bardzo płytka ,max do połowy uda ,wszędzie rośliny ,lekko trącona ,dno żwirowo piaszczyste,Kolorystycznie z automatu idę w złota ,żółcie i pomarańcze.Nie da się łowić normalnie ,jedyną opcją jest schowanie się w pokrzywach i wypuszczanie wobków wzdłuż swojego brzegu na 3 - 5 m w rynienkach max głębokości właśnie do połowy uda ,a że woda tylko lekko trącona więc na kolana i tylko szczytówka wynurza się z pokrzyw.Wypuszczam Dreszcze ,jeden kolorek ,drugi kolorek ,trzeci kolorek ,domalowuję akcenty lakierami ,następne i następne ,nic :-(.
Zostaje mi ostatni kolor ale to grafit z brokatem ,ni jak się ma do tego miejsca ,no ni huhu nie pasuje.Wypuszczam i gdzieś tak mniej więcej w pierwszym metrze wypuszczanki łup i jest pierwszy nie duży kleń ,wypuszczam ponownie i na końcu rynienki ponownie łup i już większy troszkę ląduje w podbieraku.Dziwne no ale jak kolorek działa to łowie dalej ,schodzę trochę niżej i ponownie sytuacja się powtarza ,znowu niżej i znowu to samo ,dochodzę po kilku przystankach do końca odcinka i powtarzam idąc na początek ten sam proces.
Każda rynienka to dwie ryby ,łowię tak przez cztery godziny do wieczora ,nie są duże ,największy zmierzony ma 48 cm ,niektóre leją mleczem (wiec już nie będę ich łowił w następnych dniach i im przeszkadzał) ,wszystkie tylko na ten kolorek ,przy drugim przechodzeniu zakładam inne woblery i inne kolory .nic:-) ,dodatkowo ani razu nie udało mi się wypuścić wobka do końca i zacząć ściągać pod prąd.Kończę łowić jak zaczyna robić się szarawo ,mógłbym łowić dalej ,pewnie w nocy wyszły by większe ale jestem już troszkę znudzony i wiem że już się trą.Myśle o tym graficie ,o co chodzi ,co jest grane ,co to ma być ,nijak nie mogę tego poukładać.Wracając zaglądam poobserwować ryby pod mostem i z mostu ,myśląc cały czas o graficie :-).
Na moście przez okularki wszystko ładnie widać ,kręcą się ganiają ,pluskają :-) ,samice grube a samce jak hihihi mokre szczury ,ale co to się dzieje widzę po lewej stronie na ciemnym żwirze parę ryb ,co jakiś czas odłącza się jedna i z impetem wpada na w brzeg tak że połowa wystaje ponad wodę.Obserwuję ,ale nie wiem o co chodzi :-) ,przyglądam się i przyglądam ,co tu jest grane ;-).
Całe dno przy brzegu pokryte jest ,na gęsto dosyć pokaźnym stadkiem ciemno grafitowych kiełbi :-).
Bzykanko jest męczące :-) przekąsić coś trzeba ;-).
Parę fotek niedużych rybek na diecie kiełbasianej :-).
Miejsce mocno znane i uczęszczane z ogromną presją i bardzo niską płytką wodą.Robię rozpoznanie ,sprawdzam roślinność ,głębokość i kolor wody.Woda bardzo płytka ,max do połowy uda ,wszędzie rośliny ,lekko trącona ,dno żwirowo piaszczyste,Kolorystycznie z automatu idę w złota ,żółcie i pomarańcze.Nie da się łowić normalnie ,jedyną opcją jest schowanie się w pokrzywach i wypuszczanie wobków wzdłuż swojego brzegu na 3 - 5 m w rynienkach max głębokości właśnie do połowy uda ,a że woda tylko lekko trącona więc na kolana i tylko szczytówka wynurza się z pokrzyw.Wypuszczam Dreszcze ,jeden kolorek ,drugi kolorek ,trzeci kolorek ,domalowuję akcenty lakierami ,następne i następne ,nic :-(.
Zostaje mi ostatni kolor ale to grafit z brokatem ,ni jak się ma do tego miejsca ,no ni huhu nie pasuje.Wypuszczam i gdzieś tak mniej więcej w pierwszym metrze wypuszczanki łup i jest pierwszy nie duży kleń ,wypuszczam ponownie i na końcu rynienki ponownie łup i już większy troszkę ląduje w podbieraku.Dziwne no ale jak kolorek działa to łowie dalej ,schodzę trochę niżej i ponownie sytuacja się powtarza ,znowu niżej i znowu to samo ,dochodzę po kilku przystankach do końca odcinka i powtarzam idąc na początek ten sam proces.
Każda rynienka to dwie ryby ,łowię tak przez cztery godziny do wieczora ,nie są duże ,największy zmierzony ma 48 cm ,niektóre leją mleczem (wiec już nie będę ich łowił w następnych dniach i im przeszkadzał) ,wszystkie tylko na ten kolorek ,przy drugim przechodzeniu zakładam inne woblery i inne kolory .nic:-) ,dodatkowo ani razu nie udało mi się wypuścić wobka do końca i zacząć ściągać pod prąd.Kończę łowić jak zaczyna robić się szarawo ,mógłbym łowić dalej ,pewnie w nocy wyszły by większe ale jestem już troszkę znudzony i wiem że już się trą.Myśle o tym graficie ,o co chodzi ,co jest grane ,co to ma być ,nijak nie mogę tego poukładać.Wracając zaglądam poobserwować ryby pod mostem i z mostu ,myśląc cały czas o graficie :-).
Na moście przez okularki wszystko ładnie widać ,kręcą się ganiają ,pluskają :-) ,samice grube a samce jak hihihi mokre szczury ,ale co to się dzieje widzę po lewej stronie na ciemnym żwirze parę ryb ,co jakiś czas odłącza się jedna i z impetem wpada na w brzeg tak że połowa wystaje ponad wodę.Obserwuję ,ale nie wiem o co chodzi :-) ,przyglądam się i przyglądam ,co tu jest grane ;-).
Całe dno przy brzegu pokryte jest ,na gęsto dosyć pokaźnym stadkiem ciemno grafitowych kiełbi :-).
Bzykanko jest męczące :-) przekąsić coś trzeba ;-).
Parę fotek niedużych rybek na diecie kiełbasianej :-).
Jeśli te zdjęcia odbijają obraz rzeczywistych kolorów, to także klenie są przypaćkane grafitem ponad średnią miarę... A więc w tym wypadku wszystko ułożyło się w zgraną i logiczną całość - grafit naturalnie pasował do tego "towarzystwa", ofiar i prześladowców, ha, ha...
"Der Szczyk", Herr Oberbürgermeister , ha, ha...