WARSZTAT SS
Miałem na myśli konsekwencje opisywania zachowań woblera.Jeżeli ktoś je robi i opisuje to zarazem bierze odpowiedzialnośc za to czy wyrób jest zgodny z opisem.Co niektórych może to odstraszyć od opisywania.Bo zdarzało mi się kiedyś nabyć wobek który miał lusterkować w opadzie a nie lusterkował.
No tak, no tak... Właśnie, właśnie... Ha, ha... I my to zmieniamy...
Zabawa trwa... Strugać i tak będziemy... Choćby po to, aby póżniej wdrażać w innej formie... Ale zasada jest jedna : "Grzebanie w bebechach..."... Tfu, ha, ha...
Dziś ustawiałem maluchy 4cm w rzeczce płynącej blisko warsztatu, bo pozwoliła na to jej głębokość po ostatnich deszczach.
Miałem pytanie odnośnie pracy w wodzie „stojącej”… Otóż, tak naprawdę trudno jest znaleźć wodę zupełnie tkwiącą w totalnym bezruchu… Jeziora także mają swoje prądy, sztuką jest je znać i rozszyfrować, to nie rzeka i kierunki ich mogą się zmieniać… Ogólnie – wszystkie ruchy podane na rzekę, w teoretycznie tkwiącej w bezruchu wodzie stojącej ulegają (przy podobnej szybkości zwijania linki) zwolnieniu… Odpada dodatkowy i zwykle silny napór prądu rzeki na ster i boki woblera… Prąd rzeki wyostrza i pozwala na precyzyjniejsze wychwycenie przez nasze oko wszystkich niuansów…
Miałem pytanie odnośnie pracy w wodzie „stojącej”… Otóż, tak naprawdę trudno jest znaleźć wodę zupełnie tkwiącą w totalnym bezruchu… Jeziora także mają swoje prądy, sztuką jest je znać i rozszyfrować, to nie rzeka i kierunki ich mogą się zmieniać… Ogólnie – wszystkie ruchy podane na rzekę, w teoretycznie tkwiącej w bezruchu wodzie stojącej ulegają (przy podobnej szybkości zwijania linki) zwolnieniu… Odpada dodatkowy i zwykle silny napór prądu rzeki na ster i boki woblera… Prąd rzeki wyostrza i pozwala na precyzyjniejsze wychwycenie przez nasze oko wszystkich niuansów…
lester: |
Miałem na myśli konsekwencje opisywania zachowań woblera.Jeżeli ktoś je robi i opisuje to zarazem bierze odpowiedzialnośc za to czy wyrób jest zgodny z opisem.Co niektórych może to odstraszyć od opisywania.Bo zdarzało mi się kiedyś nabyć wobek który miał lusterkować w opadzie a nie lusterkował. |
Nie ma się czego bać... Wystarczy opisywać zgodnie z prawdą. Wędkarz sobie wybierze, ryba sobie wybierze... Wędkarz musi upodobnić się do ryby i nie brać wszystkiego, co mu pod nos podsuną, ha, ha...
Teraz jadę z takim koksem... Kielo wymyślił już nazwę : "Dreszcz"... I dreszcz przechodzi mi po plecach na samą myśl, jak już gotową wezmę pierwszy raz na ryby... Na razie "dreszcza" trza dać jemu, nowemu woblerowi 3d... Ha, ha... W tej chwili to pikuś... Tylko się zastanawiam, który "dreszcz" byłby lepszy... Do szpiku kości, czy od głowy do ogona... Hmmm...
https://www.youtube.com/watch?v=wQpXgO5pVX8
Przykłady trzech różnych akcji woblerów ze sterem. Oczywiście szerokie X jest najbardziej widoczne i nie budzi żadnych wątpliwości, ha, ha…
Przykłady trzech różnych akcji woblerów ze sterem. Oczywiście szerokie X jest najbardziej widoczne i nie budzi żadnych wątpliwości, ha, ha…
Pokażę jeszcze przykłady toru, po jakim mogą poruszać się woblery ze sterem. Tor jest jedną z trzech cech ruchu. Zachowanie się przynęt jest bardzo ważnym czynnikiem jej cech. Do tej pory pokazywano jedynie przynęty w „stanie spoczynku”, zewnętrznie… Resztę załatwiał opis, któremu zgodnie „z poprawnością polityczną” należało wierzyć… Zdarzać się mogło, że była to dość kosztowna wiara… Nie twierdzę, że jedne cechy są lepsze od innych… To nie o to chodzi… Przynęta wędkarska to zbiór cech i właściwości, które nakładają się na siebie i tworzą finalnie okresy łowności, ale są one bardzo zmienne i zależne od wielu czynników zewnętrznych… W łowieniu ryb przynęta jest tylko elementem całej gry i musi współgrać z RESZTĄ… A tą „resztę” tworzy sam wędkarz, który jest (po pieczołowitym podsumowaniu) najważniejszym elementem układanki, bo to ON dobiera ryby, łowisko, porę, metodę, technikę itp. Nie pomoże złota przynęta, gdy wędkarz łowi tam, gdzie nie ma ryb, albo popełnia całe serie błędów, począwszy od techniki, a kończąc na zachowaniu się nad wodą…
Niemniej jednak wędkarz ma prawo wyboru (pomimo swoich wielu niedoskonałości, ha, ha) i gdy chce np. zakupić wobler o drobnej pracy z mykami, czy wężowatego i lusterkującego ixa, ha, ha, nic nie stoi na przeszkodzie, aby mu taki wobler zrobić… Niech sobie nim nawet śmiga w centrum miasta, na ruchliwej ulicy, albo w teatrze, czy muzeum… Jego sprawa… Ha, ha…
Niemniej jednak wędkarz ma prawo wyboru (pomimo swoich wielu niedoskonałości, ha, ha) i gdy chce np. zakupić wobler o drobnej pracy z mykami, czy wężowatego i lusterkującego ixa, ha, ha, nic nie stoi na przeszkodzie, aby mu taki wobler zrobić… Niech sobie nim nawet śmiga w centrum miasta, na ruchliwej ulicy, albo w teatrze, czy muzeum… Jego sprawa… Ha, ha…
I jeszcze jedno… Twitching. Bardzo, bardzo sprytne zrzucenie odpowiedzialności na nieumiejętności wędkarza… W sumie to wszystkie przynęty nadają się do „twitchingu”, ha, ha… Te w ogóle nie pracujące i idące torem przecinaka także… Odpowiednia linka, wędzisko, mocne ramię, nadgarstki i do boju… Zaraz, zaraz, nie tak prędko… Spokojnie i powolutku… Anglojęzyczna nazwa starego polskiego sposobu ma rzucić na kolana nieświadomych, niedoświadczonych, niedoinformowanych… Czy w pubie więcej się pije piwa i lepiej smakuje, niż w gospodzie, albo pijalni piwa? Czy np. pstrąg, boleń, kleń także oślepli, ogłupili się i z powodu twitchingu nie obserwują uważnie przynęty, wody i wszystkiego ponad nią w okolicy ?… Z moich doświadczeń wynika, że ryby te obecnie, nawet (oczywiście w Polsce) przynętę sprowadzaną z prądem jakiś czas odprowadzają i płynąc za nią obserwują m. in. brzeg… Wszelkie ruchy więc wędziskiem, tzw. podszarpywania (także dające m. in. odblaski) są wątpliwie wskazane… Jestem z natury pstrągarzem, wędkarzem przezroczystych wód i wiem, że im ciebie mniej, tym lepiej, ha, ha… Ta technika prowadzenia przynęty była już znana starożytnym i tak, jak to bywa z wędkarzami archeologami, odkopują coś i nadają swoją nazwę. Owszem, w pewnych warunkach, wodach, pewnym typem przynęt to i ta technika się sprawdza, ale nie taka ma idea. Przecież to nie raz, nie dwa sprawdzałem… Moim obecnym „torem” ku szczęściu jest taki tor przynęt i taka praca, aby jak najmniej ingerować i nie przeszkadzać przynęcie samej z siebie pokazywać na co ją stać… Dlaczego… Ano dlatego, bo w Polsce mało już ryb… A te, co zostały… Cwane Proszę Pani i Pana… Oj, cwane… I z powodu małej konkurencji pokarmowej leniwe i bardzo ostrożne… Ha, ha… Z jednej strony żle, z drugiej dobrze, jak to w życiu bywa… Z jeszcze jednej strony może również być tak : „Pane, ta przynęta jest do d., nie pracuje wcale, tak jak było mówione…”. „Ależ człowieczku, nie masz za grosz doświadczenia. Kumasz, co to jest twitching? Poducz się trochę, poddoświadczaj, ha, ha… Toż to wobler do twitchingu, sieroto techniczno-metodyczna…”. Ha, ha…
Drogi poruszania się woblerów mogą znacznie się różnić. Są woblery płynące, jak po sznurku, prostym torem, ale są także inaczej się zachowujące. Jest jeszcze tor wężowy i wyodrębniony przeze mnie tor zygzakowy. Każdy z tych torów ma znaczenie w połowie ryb. Jednak, aby to zrozumieć, potrzebne są lata praktyki i bardzo szerokie poukładanie tematu w zgodzie z warunkami łowiska, gatunkami ryb i np. wędkarską presją… Zasada jest jedna i bardzo uniwersalna, którą ciągle w podtekstach powtarzam : „Wszystko, co nowe i inne, jest lepsze od starego, wyświechtanego…”.
Tutaj dwa filmiki na krótkim dyszlu obrazujące w zarysie temat i pokazujące dwa różne woblerki o podobnym torze. Zasada przy kręceniu takich filmików podstawowa - żadnych, prowokujących i wymuszających określone zachowanie woblerów ruchów wędką i płaskie, równe dno rzeczki, bez zawad powodujących dodatkowe prądy.
https://www.youtube.com/watch?v=87UKeDNUGZY
https://www.youtube.com/watch?v=ouvaf9QxcfQ
https://www.youtube.com/watch?v=87UKeDNUGZY
https://www.youtube.com/watch?v=ouvaf9QxcfQ
A teraz filmik z poglądowymi torami niektórych woblerów ze sterem SS. Dla niektórych może wydawać się nudny, dla innych przydługawy, ale... Podobnie jest z muzyką poważną, dla jednych nudna, dla innych uczta dla ucha, ha, ha...
https://www.youtube.com/watch?v=WKEVZz3_VxA
https://www.youtube.com/watch?v=WKEVZz3_VxA
Do testowania przynęt podchodzę bardzo poważnie, ha, ha… Najpierw jest prototyp i kilka jego wersji kolorystycznych, zwykle po dwie sztuki w jakiejś konkretnej wersji. Łowię w „normalnych” warunkach w tzw. trudnych wodach, poddanych wielkiej presji. Od wielu lat stosuję wymyślony na użytek wiarygodnego testu pewien trick, a mianowicie łowię z rozhartowanymi kotwicami… Po to, żeby śmiało obławiać wszystkie miejsca potencjalnych kryjówek ryb i nie pozbywać się cennych prototypów. Tylko taki test uważam za wiarygodny, bo mogę go stosować przez dłuższy okres… A że nie ma ad hoc po godzinie „testów” (albo przed, ha, ha…) gorących jeszcze zdjęć ryb… Ha, ha, nie tędy droga… My nie s tych… Wczoraj sobie pośmigałem deczko już na normalnych kotwiczkach małymi krąpikami… Był boluś, były szczupaczki i masa okonków, kilka dwudziestaczków. Były też ryby, których kotwiczka nr. 12 nie udźwignęła… Woblerek sobie pomyszkował w rzece, ja sobie także pomyszkowałem w lesie i po wędkowaniu, zamiast filetu z pstrąga spałaszowałem kotlety z kań… Ryby wszystkie po jednym, jedynym zdjęciu szybko do wody… Pstrąg puścił krew, ale miał cały woblerek w pysku i był „mały” problem z szybkim jego wyjęciem…Używam o wiele większego podbieraka od tzw. pstrągowego, ha, ha.
Tak się zastanawiam, czy nie przydałaby się wersja pośrednia krąpika, między tymi 4cm i 5.5cm… Na kotwiczkach nr. 10… Ale to temat na drugi rok. Teraz Strzyga i Łamaniec, no i basta, bo zima nas zastanie, ha, ha… W międzyczasie rozkminiam krąpia, w którym samo obciążenie daje około 23 G… Prawie leszcz, ten krump…