WARSZTAT SS
Te już swoje przepłynęły. Stare przynęty nieraz "odnawiam" po to, aby nadal leżały w pudełku bezczynnie. Bo liczę, że w końcu skończy się testowanie nowych i wybiorę się wreszcie na ryby "normalnie"... Ale gdzie tam, pomarzyć dobra rzecz... Dziesięć lat marnuję swój talent, ha, ha... Do łowienia ryb, oczywiście...
Ciut ponad 3 tygodne mnie nie było i takie rzeczy haha. No Panowie, grubo grubo. Malowania na tradycyjne strzeble, kiłbiki inne cuda będą?
Dużo różnych rzeczy będzie… O ile i mam oczywiście nadzieję, że zdrówko moich podopiecznych się nie pogorszy… Jest już bardzo wiele przynęt dawno przeze mnie przetestowanych i sprawdzonych, co zresztą jest nawet niepotrzebne, bo wystarczy popatrzeć na pracę przynęty i jej wygląd, aby wszystko wiedzieć… Jaki koń, wszyscy widzą… Oczywiście, jeśli znają się na koniach, ha, ha… Teorie tworzą przecież teoretycy, nie praktycy… Mnie interesują od lat przynęty na wody pod presją, bo takich przybywa i tak właśnie to widzę. Taki musi być kierunek. Przerabiałem bardzo dawno tematy przynęt i łowisk pełnych nietkniętych ryb… „U nas” obecnie inaczej poluje się na ryby… Kleń jest jeden i pstrąg jest jeden… Chodzi o wielkość… Na stu metrach rzeki… „Ostały się”… Naturalnego pokarmu mają w bród… No i trzeba je skusić do brania… Ha, ha… Zapraszam… Na moje łowiska. Z otwartymi ramionami… Ha, ha… Wszystkich speców.
Z tym 3D to tak naprawdę chodzi o przygodę… Przynajmniej w moim przypadku… Nadal sklejam „połówki” i „ćwiartki”… Z tym, że szybciej… Ale i tak trzeba frezować, wyważać i kombinować, aby nadać odpowiednią pracę. To nie symetryczny wyrób z formy, do którego nasypie się centralnie kulek i po ptokach… O wszystkim decyduje aptekarska wprost dokładność, a więc jak zwykle, nie ma nic za darmo… Jednak, to fascynujące zajęcie, jak na razie, ha, ha… Symetria to proste wyzwanie, wystarczą reguły… Asymetria jest trudna. Burząc ją komorami powietrznymi i zmiennie rozłożonym obciążeniem, często po przekątnych i używając różnych materiałów można szybko dojść do stanu, na określenie którego zanikają pojęcia fizyczne, a pojawiają się psychiatryczne, ha, ha… No bo wyobrażcie sobie, aby osiągnąć pracę, jaką chcę muszę np. ciężarek 0.33 G umieścić w punkcie oddalonym o 2.05 cm od punktu A, 1.08 cm od punktu B i 0.67 cm od punktu C. Ha, ha, pierwszy ciężarek, bo póżniej są następne… Takie 0.26, 0.11, 0.06 i 0.033… No to seta i do roboty. Nie ma to, tamto… Oczywiście soku malinowego…
Trochę poględzę o pracy woblerów ze sterem. Odpowiem sam sobie na pytanie, dlaczego tak bardzo zależy mi na opisach pracy tych przynęt. Bo to bardzo ważna rzecz. Bardzo ważna. To, jak przynęta pracuje ma zdecydowanie często pierwszorzędne znaczenie. Nie dyskwalifikuję żadnego typu tej pracy i akcji, bo każdy jeden może dawać wyniki w odpowiednim miejscu i czasie. Zależne jest to od wielu czynników i już kiedyś je wymieniałem. Przypomnę jedynie, że temat całościowo traktuję mając przede wszystkim na uwadze tzw. przebłyszczenie. Dopiero zapoznanie się z istotą tego zagadnienia, a może w tym pomóc jedynie gruntowne i wieloletnie doświadczenie wędkarskie, skłania ku tworzeniu przynęt o różnorakiej pracy, no i oczywiście do umiejętności ich tworzenia. Jeszcze nie tak dawno drwiono z filmików, no i żeby było do rymu, także z „myków”… Dziś fachowe pisanie i mówienie o pracy przynęt nikogo nie dziwi i nie irytuje. Bo nie powinno… Praca przynęt jest na jednej równi z barwami, kształtami, wielkością itd. I tylko z powodu poprawności politycznej nie chcę jej okresowo wywyższać. Bo może się to zmienić, tak, jak zmieniają się dominujące na łowiskach lokalnych inne cechy przynęt. Wszystko faluje i ciągle się zmienia i musimy nadążać, aby kusić nowościami, lub rzadkością… No to na razie tyle i koniec ględzenia… Ha, ha…
Pierwsze swoje woblery ze sterem robiłem na potrzeby rzeki… Oczywiście, łowiłem także w tym czasie w zbiornikach zaporowych, jeziorach, gliniankach i stawach… Nie było innej możliwości, abym nie spróbował tychże, niby rzecznych woblerów, w wodzie stojącej… I okazało się, że ich skuteczność jest porównywalna… Wszystkie rzeczne woblery z tą tzw. w tamtych czasach „duszą” były równie skuteczne w jeziorze… I wtedy (a było to bardzo dawno temu) zacząłem się tej duszy bacznie przyglądać… I właśnie od tamtego czasu powoli wyodrębniałem z pracy woblerów wszystkie istotne i mające wpływ na łowność szczegóły i niuanse… W rzece, w szybkim prądzie łatwiej to dostrzec… W jeziorze często tylko ryba dostrzeże nieuchwytny dla naszego oka szczegół, który decyduje o jej ataku… I tak oto, „dusza” została rozebrana i pozbawiona białej barwy, będącej symbolem niewiedzy… Nie ma czegoś takiego, jak dusza… Są tylko pewne aspekty pracy przynęty…
SS- twórca przynęt,wędkarz,teolog
Może niedługo w Wikipedii będzie dla Ciebie miejsce hahaha.
Na poważnie to co Ty wypisujesz....caramba.Tak długo pisałes o duszy woblera a teraz....?Było jakoś tak mistycznie do tej pory i wszystko djabli wzięli hahaha
Może niedługo w Wikipedii będzie dla Ciebie miejsce hahaha.
Na poważnie to co Ty wypisujesz....caramba.Tak długo pisałes o duszy woblera a teraz....?Było jakoś tak mistycznie do tej pory i wszystko djabli wzięli hahaha
O nie, o nie, przepraszam bardzo, ale z "duszy" woblera i wszystkich innych dusz przynęt, zawsze robiłem sobie podśmiechujki... Może być mistycznie bez duszy, zamienimy ją na "diabła", sezon podlodowy tuż, tuż, ha, ha...
No i następny robi sobie żarty z duszy... Więcej powagi, Panowie, ha, ha... Aha, te 3D to mają trzy dusze, ha, ha...
Teraz juz piszę poważnie.Kupiłem sobie wyżynarkę Dedrę taką jak Ty Sławku posiadasz.
Chodzi o tą włosową? Najważniejsza w tym całym przedsięwzięciu jest szlifierka stołowa kątowa. Dzięki niej nie trzeba używać w zasadzie noża do profilowania korpusów. Ciach, ciach z jednej strony, ciach, ciach z drugiej, póżniej ździebłko papierem… Nie chce mi się nagrywać filmików z moją pracą, wolę nagrywać z pracą wobków, ha, ha, taki to skromny i ograniczony ze mnie scenarzysta i reżyser…
Tak włosowa.Następna będzie szlifierka.
Szlifując korpus woblera sklejonego środkiem (bez żadnego tam „kodu linii”) kątową szlifierką bardzo szybko dochodzi się do takiej wprawy, że wszystkie korpusy są identyczne. Tylko nadmierny pośpiech może coś zmienić… Kielo może poświadczyć, bo widział mnie, jak to robię i sam bardzo szybko sztukę opanował, ha, ha… To nic trudnego, o ile (szczególnie do woblerków) zastosuje się pewien mały trick, znany zresztą wszystkim ślusarzom mającym kontakt ze szlifierkami… O czym ja, były robotnik, czyli pracownik fizyczny KWB Turów z radością chcę donieść…
Praca "Dreszcza SS", jak sama nazwa wskazuje, musi wywołać dreszcze, po kolei : wędziska, wędkarza, no i na końcu ryby... Ha, ha, pulsowanie wędziska i tętna jest naturalną koleją rzeczy...
https://www.youtube.com/watch?v=2lDKoWSHHvU
https://www.youtube.com/watch?v=2lDKoWSHHvU
A tutaj 47 s fiku myku na patyku... W opisie prac woblerów ze sterem mógłbym taką pracę nazwać "korkociągiem" K, ale... O tym póżniej...
https://www.youtube.com/watch?v=pj57ID9m1v4
https://www.youtube.com/watch?v=pj57ID9m1v4
Czysty przypadek sprawił, że staliśmy się posiadaczami bardzo „zmysłowej” i jedynej w swoim rodzaju kompozycji zewnętrznej… I to bez rzeźbienia, ha, ha… Inni mają wzór łusek, a my słoiki… Nawet do mnie pasuje, no i do tych „awantur o puszki i słoiki”, ha, ha… „Dreszcze SS w trakcie końcowej fazy montażu… Kolorowo musi być i … połówkowo…
Sławku, nagraj taki filmik, plissss