WARSZTAT SS
Super. Musimy stworzyć bardzo wiele użytkowych rozwiązań kolorystycznych. Na razie pojedziemy po bazie zwykłych kolorów i tylko gdzie niegdzie co nieco dodamy z innej bajki. Poobserwujmy Tomku „rynek”, aby sprawdzić potencjały, ha, ha… Chcę dowiedzieć się, co inni wiedzą… Ha, ha… No bo np. z tą folią holo to nieraz widzę jaja, ha, ha, zwykłe jaja… Logiki tam często nie ma żadnej… Ot, ktoś stosuje, to i ja… Jestem trendy, czy nie jestem?
Wśród rękodzielników krąży, także z przerzutami w stronę klienta, takie trochę infantylnie naiwne twierdzenie (wręcz nadzieja), że to ryba zweryfikuje przynętę… Ho, ho… To po to trzeba się męczyć w niepewności tworząc przynętę, aby póżniej zweryfikowała ją ryba? Co to jest… Loteria? W takim razie, jak to możliwe, że nie wiesz tego, zanim zaczniesz ją działać, ha, ha… Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby przynęty były wcześniej zaplanowane pod względem pracy i wszystkich innych właściwości i powstawały zgodnie z zamiarem… Tylko i wyłącznie sprawdza się innowacyjne prototypy, choć i tutaj na swoim etapie mógłbym postawić kontrę temu stwierdzeniu, ale niech tam… Ryba może wziąć na każdą przynętę, także na taką bez koloru (przezroczystą), bez pracy, bezkształtną bryłę… A czy to znaczy, że zweryfikowała ją pozytywnie? Ha, ha… Robiłem i robię bardzo różne przynęty i w różny sposób biła i bije mi szajba… Uwierzcie mi, że każdy rękodzielnik powinien wiedzieć, co jest bardzo dobre, dobre, średniej klasy, co złe, a co zupełnie do dupy… Pięć klas rękodzielniczej podstawówki, a jaka wiedza, ha, ha… Ryba zweryfikuje przynętę… Ha, ha, dobre… Mój koń nawet się zaśmiał… Dajmy sobie spokój z wyświechtanymi sloganami, bo autorytety, które pierwsze je wypowiedziały, tak naprawdę nie wiedziały dobrze, co mówią… Rękodzielnik łowi ryby i wie, co robi… Jeśli nie wie, tzn., że nie ma praktyki… A jeśli nie ma praktyki… No cóż… Jest strefa bezpieczna… Może sobie robić w kółko ciągle to samo, na ustalonym, średnim poziomie… Ale wiele traci… Bo wszyscy dobrze aż zanadto wiedzą, jak działają nowości… Tylko, że te „nowości” i tak muszą spełniać pewne kryteria…
W międzyczasie w 3d chcę jakiegoś nowego jerkowańca zbudować, a trochę już się tego zrobiło w przeszłości… Nie ma lepszej metody do tego, jak dwie moje połówki, ha, ha… Jakieś wiercenie, jakieś „unormowane” obyczajem obciążenia itd. To nie wchodzi w grę… Ja nie robię przynęt, jak wszyscy… Ja robię, jak SS, ha, ha… Czyli Cykadass, jakby ktoś się pytał...
To nie żaden pasikonik... Istny "pasimustang" stalowy, którego niebawem puszczę na zielone, podwodne stepy Kwisy, Bobru i Nysy Łużyckiej... Czuję, że niejedna ryba połamie sobie na nim zęby... Subtelną, delikatnie lusterkującą pracę musi mieć, bo ma świrować pasikonika świra...Zwróćcie uwagę, jaką ma modną obecnie bródkę, ha, ha, no i czyż nie jestem trendy?
Istnieją próby usunięcia mojej połówkowej metody robienia woblerów na margines i ten fakt w strategii wyrobów masowych jestem w stanie zrozumieć… Jednak próbuje się młodym i początkującym rękodzielnikom wmówić, że ta metoda nie ma znaczenia, co jest już albo celowym i propagandowym zabiegiem, albo przejawem zwykłej niewiedzy i woblerowego zacofania w rozwoju… No bo tak… Wyobrażcie sobie „powszechnie szanowanego i uwielbianego przez tłumy” starego piankowego dłubacza, który ni stąd, ni swąd, nagabywany jest o woblery nieregularnie lusterkujące, albo z tzw. mykami itd. To musi u niektórych z nich wyzwalać frustrację i wybudzać kontrakcję… Ha, ha… A filmików w odpowiedni sposób ukazujących pracę ich wyrobów nadal nie widać… Proszę o nie blokowanie i nie hamowanie kreatywności młodych… Niech mają prawo do wyboru… Hamowanie nie bez przyczyny ma powiązanie w polskim języku z chamstwem… Ha, ha…
Dziś z rańca spojrzałem na swój wysłużony solo namiocik… Tak trochę zimno, mokro na dworze, a muszę lada dzień ustawiać woblery… Kto „TO” robił zimą, wie, że niezbyt przyjemne jest to zajęcie… I nasunęło mi się to lekko enigmatyczne pojęcie „prawdziwego wędkarza”… Nigdy nie zastanawiałem się nad głębszym sensem tego pojęcia… Cóż wędkarz, to wędkarz i nie było dla mnie tutaj żadnych niejasności i powodu do zadumy, bo przecież, co tu gdybać i po co jakieś klasyfikacje… Ale jednak ten „namiocik” wywołał jakąś refleksję… Swoim byłym żonom, zanim się z nimi związałem, mówiłem krótko… „Jestem wędkarzem i „czasem” nie ma mnie w domu”… I z początku było wszystko cacy… Nie mówiłem, że jestem jakimś tam „prawdziwym wędkarzem”… Nie, skromnie i zgodnie z moim przeświadczeniem, wyjawiałem najszczerszą w subiektywnym odczuciu prawdę… Jestem po prostu wędkarzem… Lotem błyskawicy ujrzałem setki nocy, złych dni, których najgorsze fragmenty spędziłem pod jego daszkiem… Czasem zapominałem go zabrać, a służył mi tylko na wyjątkowe okazje, gdy jechaliśmy z kumplami na kilka dni i nocy … Ile razy nie wziąłem śpiwora, karimaty, czy materaca i tylko jego ceratowa podłoga izolowała mnie od ziemi… Wiecie, jak to jest, gdy wyjeżdża się na ryby na kilka dni i samochód czeka pod domem… „Wszystko wziąłeś?”… Patrzysz na toboły, macasz się po kieszeniach… Przynęty są, wędki są, karta wędkarska jest, fajki są… „Dobra, wszystko jest. Jedziemy.”. Póżniej się rozpakowujesz i okazuje się, że nie ma jedzenia, śpiwora, latarki, kuchenki, butli na gaz itp. Stanęły mi przed oczyma setki nocy bez niego… Stogi siana, snopy słomy, ruskie ziemianki, folie i worki po nawozach, którymi się owijałem podczas deszczu i śnieżyc na kawałku mchu… Brr, otrząsnąłem się… Trza ustawiać woblery… Chyba cię dziadku trochę podetnę i przystosuję odpowiednio… Bo woblery trza dobrze ustawić bez względu na pogodę… Jestem skromny. Jestem nadal wędkarzem. No i ciut, ciut z lekka wariatem… To łagodne określenie wynika właśnie z powodu tej skromności, ciut, ciut wcześniej wspomnianej… Ha, ha…
Tak sobie w przerwie jaram szluga i patrzę na wiszące w ostatnim lakierze łamańce… Cholercia, ile jeszcze można byłoby niezwykle łownych „zabarwień” na nie położyć… Z kolorami już tak jest, co „przeżyje się” w jednej wodzie, chwyta w innej… Nie tylko zresztą, z kolorami… Pojeżdziłem sobie po kraju, to i wiem… W następnym roku muszą być dodatkowe wersje, chociaż ułamkowe, innych rozwiązań… Przede wszystkim łagodne przejścia ku fluo i UV i następnie z ostrym natarciem ku ekstremie, ha, ha… Politycznie mówiąc, czyli pisząc, bom niemowa…
Łamańce a’la kiełb… Z czasem (mam nadzieję) usystematyzujemy przeznaczenie wszystkich przynęt… Moim marzeniem jest takie pokazywanie przynęt, aby można było zademonstrować wszystko, co możliwe z zakresu pracy, wyglądu i kształtu z równoczesnym opisem przeznaczenia… Oczywiście, wszystko, co wskażę za istotne, będzie wynikać z przesłanek mojego doświadczenia i opierać się będzie tylko i wyłącznie na zbiorach moich własnych przemyśleń i wynikających z tego faktu wskazówek… Kiełb kiełbiowi nierówny i łamaniec łamańcowi nierówny… Istnieje tak bardzo wiele różnych zmiennych i zależności, że skromny opis jednej przynęty mógłby być o wiele bogatszy, niż rozbudowany życiorys niejednego wędkarza, ha, ha…
Moja tegoroczna choinka… Bombki tym razem pomalował Tomek… Ale dodałem kropkę… W odpowiednim miejscu, ha, ha… Iiiiiiiiii, jest gitara, można świętować… Jedni ryby wypuszczają do wody, inni wpuszczają na patelnię… Szczęśliwi ci, co nie mają dylematów… Pięćdziesiątkę, czy setkę? Może żdziebłko trawki?… Ach… Szczęśliwych Świąt.
Pierwsze cztery łamańce 3d leżą sobie w jednej kupie na abachi desce… To takie pierwsze kolorystyczne rozwiązanie, minimum, ale można już z rybami powalczyć w „średnio-typowych”, ha, ha, warunkach… No wiadomo, brakuje tu do kompletu jeszcze sporo (także płycej i głębiej schodzących), ale kto nie zrobi początku, ten nigdy nie zobaczy końca…
Tak będą sobie pływać łamańce pstrążki... Skromnie, dyskretnie, drobniutko, wąziutko, z myczkami i lusterkiem... Zakosując. Jak ich twórcy, ha, ha... Oprócz Balona, rzecz jasna i z gruntu naturalna... On idzie do przodu, jak czołg... No, na lodzie trochę stąpa inaczej, ale to było raptem dwa razy, ha, ha...
https://youtu.be/WEgR5guzzCc
https://youtu.be/PAN69eapIgQ
https://youtu.be/WEgR5guzzCc
https://youtu.be/PAN69eapIgQ
Filmiki się zrobi oczywiście lepsze ale tutaj już widać dobrze :-) ,"to wędkarz wie jak ma pracować przynęta i łowić ryby a nie ryba" :-).
Twoje słowa Sławku :-)
O mrrrrrrrrrr haha.
Mruuu mrrrr mrrrurrr… Miauuuu miauu mru?, ha, ha… A to znaczy mniej więcej „A nie mówiłem… Gdzie jest mysz?”...
Bardzo ciężko jest filmować te moje przynęty z boku i z bliska... W równym i stałym prądzie uciekają z planu filmowego, ha, ha... Dałem tytuł temu filmikowi "Miedż koguta", bo woblerek fajnie błyska miedzią, a brzegiem rzeki podążało stadko gdaczących kurek... A one przecież zawsze chcą "mieć koguta", a jak jeszcze na miedzi siedzi......
https://www.youtube.com/watch?v=FD5L1fyNRVk
https://www.youtube.com/watch?v=FD5L1fyNRVk
Cykadass: |
Tak będą sobie pływać łamańce pstrążki... Skromnie, dyskretnie, drobniutko, wąziutko, z myczkami i lusterkiem... Zakosując. Jak ich twórcy, ha, ha... Oprócz Balona, rzecz jasna i z gruntu naturalna... On idzie do przodu, jak czołg... No, na lodzie trochę stąpa inaczej, ale to było raptem dwa razy, ha, ha... https://youtu.be/WEgR5guzzCc https://youtu.be/PAN69eapIgQ |
uuu..kosa panie SS
Noo, hmm.., zgadza się... W pewnym stopniu, ha, ha...
A tutaj nagraliśmy z Balonesku Strzeblę Dreszcza w kilku ruchliwych pozach.
https://youtu.be/_UTBM4a5I84
https://youtu.be/3zWj2fbkjM8
https://youtu.be/BkTNX8mDu3w
https://youtu.be/66SYVro_FLw
A tutaj nagraliśmy z Balonesku Strzeblę Dreszcza w kilku ruchliwych pozach.
https://youtu.be/_UTBM4a5I84
https://youtu.be/3zWj2fbkjM8
https://youtu.be/BkTNX8mDu3w
https://youtu.be/66SYVro_FLw