WARSZTAT SS
A tutaj Łamaniec 3d Złoty Cytrusek. Chciały kurki koguta, to i go mają. Zapiał kur trzy razy, w erze woblerów wstał nowy dzień, ha, ha...
https://youtu.be/e7QbeVOcI_s
https://youtu.be/e7QbeVOcI_s
Tor pracy łamańca 3d. Tor pracy to bardzo ważna cecha przynęt, nie tylko woblerów. Tor jest niezależny od akcji i innych cech pracy woblerów ze sterem, ale jest powiązany z "mykami" i z nich czerpie siłę do kreowania meandrów swojej drogi...
https://youtu.be/hKaarjHfXfI
https://youtu.be/hKaarjHfXfI
Woblery miazga.I ostatni film również.
No, Leszku, one są takie.., rzekłbym, …„poprawne politycznie”, przystosowane w jak najbardziej możliwym stopniu do ogółu „średnich warunków”. Ha, ha… Po prostu musimy na razie tworzyć woblery i inne przynęty w pewnych granicach, trzymać się umiarkowanego i głównego nurtu „przebłyszczenia”… Praca i malowanie nie wykracza poza ramy w miarę uniwersalnego zastosowania… Szkoda, że mam tak bardzo mało czasu, bo wg mnie między wszystkimi cechami przynęt istnieje wiele zazębiających się czynników łowności, no i nie mam na razie warunków, aby coś w tym temacie poskrobać… Nie wiem, czy ktoś zwrócił uwagę, ale każdy typ woblera od Małego krąpika, po Łamańca, charakteryzuje się innymi parametrami pracy… Zrobiłem to celowo. Mnie fascynują wszystkie cechy przynęt, ale praca szczególnie… Serce przynęt zawsze leżało mi na sercu i je kłuło… Pozdrawiam serdecznie… Ha, ha…
Patę, patę, a tu strzygi ni ma... Zara letę kręcić film... Toć nowy rok zara...
Tylko uważaj aby Ci się ten film nie urwał hahaha.Bo dzisiaj taka noc że wielu będzie miało myki.Myk od żony, myk od męża, myk od ściany do krawężnika.Niejeden sterem zachaczy o chodnik hahaha
Wróciłem… Leszku, jak się pije, to się pije, a jak się robi, to się robi, w myśl starej myśli… Daję w rurę raz na kilka lat… Aby krew przepłukać i mózg przewietrzyć… Człowiek jest, jak rzeka… Monotonia go zamula, ha, ha…
Nagrałem Strzygę, ale odblaski były… Wstawię jeden filmik z torem. Nie było czasu czekać, aż jaśnie Słońce schowa się za drzew korony… Ale za to słychać świst żyłki, a wiatr zero… Cisza fajna była… Kurki zaspokojone, to i dzioby zamknięte, kogut do góry kołami leży wykończony, a tak właśnie niejeden „Sylwester” będzie jutro leżał, ha, ha…
No to wszystkiego naj.., naj.., naj.., naj.. w Nowym Roku wszystkim wędkarzom życzę.
https://youtu.be/tnLtc1-TOe8
Nagrałem Strzygę, ale odblaski były… Wstawię jeden filmik z torem. Nie było czasu czekać, aż jaśnie Słońce schowa się za drzew korony… Ale za to słychać świst żyłki, a wiatr zero… Cisza fajna była… Kurki zaspokojone, to i dzioby zamknięte, kogut do góry kołami leży wykończony, a tak właśnie niejeden „Sylwester” będzie jutro leżał, ha, ha…
No to wszystkiego naj.., naj.., naj.., naj.. w Nowym Roku wszystkim wędkarzom życzę.
https://youtu.be/tnLtc1-TOe8
NAGI WOBLER. Część pierwsza.
Ryby biorą często na zupełnie nie pomalowane woblery, obojętnie z jakiego wykonane są materiału… Czy to znaczy, że są inne o wiele ważniejsze przesłanki ich wyboru? W takim razie kształt, praca i dźwięk decydowałby, albo któryś z tych czynników z osobna, będących we właściwościach tej przynęty… Jednak wiemy, że tak nie jest. W takim razie co powoduje, że ryba decyduje się na atak… Moim zdaniem bardzo dużo zazębiających się czynników o tym przesądza. Trzeba by było sięgnąć do właściwości wielu rybich zmysłów i także poszukać odpowiedzi w psychologii tego zwierzęcia. Uważam, że każda jedna ryba, to osobny charakter ukształtowany doświadczeniem życiowym.
Na początku życia wszystkie rybki określonego gatunku są bardzo do siebie podobne w sferze zachowań. Dopiero podczas rozwoju poprzez nabywanie indywidualnych doświadczeń powstają różnice… Zmysły są wrodzone i jednakowe dla wszystkich, jednak każda ryba w trakcie swojego życia podlega nieraz znacznie się różniącym od siebie bodźcom i napotyka na różne sytuacje, czy to niespodzianki. Jeśli zachowa życie, ze wszystkich niemiłych i niebezpiecznych zdarzeń nie tyle co wyciąga wnioski, bo wymaga to zaawansowanego myślenia, ale zapamiętuje wiele szczegółów i w przyszłości unika i nie dąży do ich powtórzenia. A więc im ryba jest starsza, tym bardziej prawdopodobne jest jej spore doświadczenie życiowe i istnieją możliwości, że im starszy jest osobnik, tym więcej miał okazji, aby spotykać się z wędkarskimi przynętami… Zmysły są wrodzone i tylko przypadek może sprawić, że działanie któregokolwiek z nich uległo stępieniu… Każda ryba z upośledzonym zmysłem ma nikłe szanse dożycia sędziwego wieku z powodu działania naturalnej selekcji, w wyniku której ze zrozumiałych względów eliminowane są szybko niedoskonałe osobniki. U ryb (nie tak, jak u ssaków) zmysły doskonalą się w miarę wzrostu i wieku…
A więc dlaczego ryby atakują niepomalowane przynęty, nie przypominające kolorystyką niczego z ich naturalnego pokarmu… Zwierzęta uczą się na podstawie prób i błędów. Może być tak, jak u małych kotków, że atakują z ciekawości mniejsze od nich obiekty będące w ruchu, aby się z nimi zapoznać… Jednak taka odpowiedź byłaby zbyt prosta i nielogiczna w stosunku do ryb, bo takie przynęty atakują także osobniki dorosłe, a trudno zmusić starego kota, aby uganiał się za kłębkiem wełny… A więc co… Wiele lat mi zajęło odkrywanie tej tajemnicy… Bo i odkrycie jej nie ma przenośnika do żadnej teorii… Tylko praktyka i wiele lat łowienia w ciągle zmieniających się warunkach może dać w miarę pełną odpowiedź na to pytanie…
Ryby biorą często na zupełnie nie pomalowane woblery, obojętnie z jakiego wykonane są materiału… Czy to znaczy, że są inne o wiele ważniejsze przesłanki ich wyboru? W takim razie kształt, praca i dźwięk decydowałby, albo któryś z tych czynników z osobna, będących we właściwościach tej przynęty… Jednak wiemy, że tak nie jest. W takim razie co powoduje, że ryba decyduje się na atak… Moim zdaniem bardzo dużo zazębiających się czynników o tym przesądza. Trzeba by było sięgnąć do właściwości wielu rybich zmysłów i także poszukać odpowiedzi w psychologii tego zwierzęcia. Uważam, że każda jedna ryba, to osobny charakter ukształtowany doświadczeniem życiowym.
Na początku życia wszystkie rybki określonego gatunku są bardzo do siebie podobne w sferze zachowań. Dopiero podczas rozwoju poprzez nabywanie indywidualnych doświadczeń powstają różnice… Zmysły są wrodzone i jednakowe dla wszystkich, jednak każda ryba w trakcie swojego życia podlega nieraz znacznie się różniącym od siebie bodźcom i napotyka na różne sytuacje, czy to niespodzianki. Jeśli zachowa życie, ze wszystkich niemiłych i niebezpiecznych zdarzeń nie tyle co wyciąga wnioski, bo wymaga to zaawansowanego myślenia, ale zapamiętuje wiele szczegółów i w przyszłości unika i nie dąży do ich powtórzenia. A więc im ryba jest starsza, tym bardziej prawdopodobne jest jej spore doświadczenie życiowe i istnieją możliwości, że im starszy jest osobnik, tym więcej miał okazji, aby spotykać się z wędkarskimi przynętami… Zmysły są wrodzone i tylko przypadek może sprawić, że działanie któregokolwiek z nich uległo stępieniu… Każda ryba z upośledzonym zmysłem ma nikłe szanse dożycia sędziwego wieku z powodu działania naturalnej selekcji, w wyniku której ze zrozumiałych względów eliminowane są szybko niedoskonałe osobniki. U ryb (nie tak, jak u ssaków) zmysły doskonalą się w miarę wzrostu i wieku…
A więc dlaczego ryby atakują niepomalowane przynęty, nie przypominające kolorystyką niczego z ich naturalnego pokarmu… Zwierzęta uczą się na podstawie prób i błędów. Może być tak, jak u małych kotków, że atakują z ciekawości mniejsze od nich obiekty będące w ruchu, aby się z nimi zapoznać… Jednak taka odpowiedź byłaby zbyt prosta i nielogiczna w stosunku do ryb, bo takie przynęty atakują także osobniki dorosłe, a trudno zmusić starego kota, aby uganiał się za kłębkiem wełny… A więc co… Wiele lat mi zajęło odkrywanie tej tajemnicy… Bo i odkrycie jej nie ma przenośnika do żadnej teorii… Tylko praktyka i wiele lat łowienia w ciągle zmieniających się warunkach może dać w miarę pełną odpowiedź na to pytanie…
NAGI WOBLER. Część druga.
Ogół zjawisk, w wyniku których większe ryby reagują z dozą wielkiej ostrożności na często używane rodzaje przynęt nazywa się potocznie „przebłyszczeniem”… Przebłyszczenie sięga do zakamarków zwierzęcego instynktu samozachowawczego. Ryby mogą negatywnie reagować w sensie wędkarskim na wiele jego elementów i przynęta nie jest tutaj zupełnie samotna, jest tylko w tej chwili przykładem na użytek tego tekstu. Wyliczanka od A do Z zajęłaby wiele stron. U zwierząt jest tak, że zachowaniem steruje priorytetowy w danym momencie, czasie i okresie instynkt. Często, lub czasami (w zależności od charakteru biotopu) ryby tracą ostrożność. Siły wyższe i nadrzędne kierują tym zjawiskiem. Nie unikną i nie są w stanie te zwierzęta zapanować nad instynktem głodu i rozrodu. Wyższa i niezbędna w procesie przetrwania siła, okresowo tłumi polecenia instynktu samozachowawczego i ryby ulegając nakazom natury, tracą ostrożność, bo pierwszym i jedynym celem życia jest przetrwanie gatunku. Dlatego istnieją Dni Sandacza, Pstrąga, Szczupaka itd.
Skupię się teraz nad jednym ze składników „przebłyszczenia”, tj. kolorze woblerów. Łowiłem na sztuczne przynęty przez dość długi okres czasu w wodach prawie zupełnie, lub zupełnie dzikich… Z tego względu, że przynęty te wytwarzam na użytek własny od prawie samego początku, mogłem obserwować i śledzić fazy zmian… Wody, w których łowiłem i łowię przeszły wszystkie możliwe etapy wędkarskiej presji i ekologicznej degradacji… Mam to szczęście i nieszczęście, że moje życie nałożyło się na ten proces od samego początku i trwa on nadal…
Mam wiele spostrzeżeń dotyczących kolorów, bo już tylko o nich będzie mowa i omijane będą inne, również bardzo istotne cechy przynęty, którą jest wobler. „Przebłyszczenie” każdej wody można podzielić w skrócie na kilka etapów.
1. W „normalnej”, żyznej i dzikiej wodzie z powodów wzmożonej konkurencji pokarmowej rządzi „prawo dżungli”, gdzie kto pierwszy, ten lepszy… Ryby zajadle walczą wpierw o jak najlepsze stanowiska żerowe, a następnie odganiają intruzów ze swoich stanowisk… Dotyczy to nie tylko samotników, takich jak np. szczupak, pstrąg potokowy, ale również ryb stadnych, bo pomiędzy stadami istnieje pewna rywalizacja… W takich wodach kolor także miał znaczenie, ale przyczyna tego była naturalna. Tak, jak i charakter takiej wody. Ryby często atakowały woblery nienaturalnie ubarwione, wyróżniające się z tła otoczenia z powodu odruchu, podpowiadającego im, że co inne, może być chore, niesprawne itp. Także z powodu ciekawości i zasady prób i błędów. Pchała je do tego konkurencja pokarmowa. Drugą grupą przynęt były przynęty imitujące pokarm naturalny… Takie przynęty były najłowniejsze w okresach masowego pojawiania się zwierząt (także roślin, ich nasion itp.), będących pokarmem, a więc np. w czasie rójek owadów, tarła ryb…
2. Wody poddane średniej presji. Tu już sprawa zaczyna się powoli komplikować. Ryb jest mniej, bo w Polsce „chłop żywemu nie przepuści”… Wiele ryb miało już wcześniej kontakty z przynętami. „Małym plusem” jest fakt, że prawie każda złowiona ryba traci życie… Konkurencja pokarmowa jest na niższym szczeblu, bo ryb mniej, tzn. pokarmu więcej… Wiele ryb zerwało się podczas holu, podbierania i ma powody, aby takie niemiłe doznania zapamiętywać… Wśród wędkarzy trudno jest utrzymać tajemnice. Tzw. łowne kolory szybko powszednieją i ryby zaczynają ich unikać…
3. Wody poddane wielkiej presji. Tu już mamy Sajgon i wolnoamerykankę. Nie ma reguł. „Rządzą” nieraz najbardziej zwariowane kolory i ich kompozycje, nie mające nie tylko nic wspólnego z naturą, ale nawet ze zdrowym rozsądkiem. Ryby biorą na to, czego w swoim życiu nigdy wcześniej nie widziały, albo po sporym ubytku czasu zapomniały… Są to realia, albo przyspieszony czas przyszły wszystkich polskich łowisk.
4. Wody z C&R. Tak, jak w punkcie poprzednim, z tym, że jeszcze „gorzej”… Ryby wypuszczane nigdy nie będą dążyć do ponownego spotkania się w cztery oczy z wędkarzem… Bużki, pieszczoty na „świeżym powietrzu” jakoś nie leżą w sferze przyjemnych doznań tym bądż, co bądż zimnokrwistym stworzeniom. Tu dużo zależy od pogłowia ryb, wartościach i ilości pokarmu naturalnego.
Na koniec tej wycieczki w skrócie i „na szagę” po naszych rodzimych łowiskach chcę nadmienić, że nie wdawałem się w żadne, szersze rozpatrywania natury w/w zjawisk i rozpatrywania problemu pod kątem właściwości rybiego oka, jego odbioru kolorów i zależności w tym względzie od warunków zewnętrznych itp. Jest to inny temat. Każdy gatunek ryb ma swoje, czyli własne i specyficzne „spojrzenie” na kolory i nie zawsze u wszystkich ryb, zmysł wzroku jest zmysłem dominującym… Także, ostatnie badania naukowe wskazują, że zmysł wzroku u zwierząt nie jest zbadany do końca, co wydawało się jeszcze stosunkowo niedawno dla wielu absurdem… My, wędkarze praktycy wiedzieliśmy jednak o wiele wcześniej to, co teraz jest odkrywane… Kto nas jednak, gumofilców miał słuchać… No kto…
Ogół zjawisk, w wyniku których większe ryby reagują z dozą wielkiej ostrożności na często używane rodzaje przynęt nazywa się potocznie „przebłyszczeniem”… Przebłyszczenie sięga do zakamarków zwierzęcego instynktu samozachowawczego. Ryby mogą negatywnie reagować w sensie wędkarskim na wiele jego elementów i przynęta nie jest tutaj zupełnie samotna, jest tylko w tej chwili przykładem na użytek tego tekstu. Wyliczanka od A do Z zajęłaby wiele stron. U zwierząt jest tak, że zachowaniem steruje priorytetowy w danym momencie, czasie i okresie instynkt. Często, lub czasami (w zależności od charakteru biotopu) ryby tracą ostrożność. Siły wyższe i nadrzędne kierują tym zjawiskiem. Nie unikną i nie są w stanie te zwierzęta zapanować nad instynktem głodu i rozrodu. Wyższa i niezbędna w procesie przetrwania siła, okresowo tłumi polecenia instynktu samozachowawczego i ryby ulegając nakazom natury, tracą ostrożność, bo pierwszym i jedynym celem życia jest przetrwanie gatunku. Dlatego istnieją Dni Sandacza, Pstrąga, Szczupaka itd.
Skupię się teraz nad jednym ze składników „przebłyszczenia”, tj. kolorze woblerów. Łowiłem na sztuczne przynęty przez dość długi okres czasu w wodach prawie zupełnie, lub zupełnie dzikich… Z tego względu, że przynęty te wytwarzam na użytek własny od prawie samego początku, mogłem obserwować i śledzić fazy zmian… Wody, w których łowiłem i łowię przeszły wszystkie możliwe etapy wędkarskiej presji i ekologicznej degradacji… Mam to szczęście i nieszczęście, że moje życie nałożyło się na ten proces od samego początku i trwa on nadal…
Mam wiele spostrzeżeń dotyczących kolorów, bo już tylko o nich będzie mowa i omijane będą inne, również bardzo istotne cechy przynęty, którą jest wobler. „Przebłyszczenie” każdej wody można podzielić w skrócie na kilka etapów.
1. W „normalnej”, żyznej i dzikiej wodzie z powodów wzmożonej konkurencji pokarmowej rządzi „prawo dżungli”, gdzie kto pierwszy, ten lepszy… Ryby zajadle walczą wpierw o jak najlepsze stanowiska żerowe, a następnie odganiają intruzów ze swoich stanowisk… Dotyczy to nie tylko samotników, takich jak np. szczupak, pstrąg potokowy, ale również ryb stadnych, bo pomiędzy stadami istnieje pewna rywalizacja… W takich wodach kolor także miał znaczenie, ale przyczyna tego była naturalna. Tak, jak i charakter takiej wody. Ryby często atakowały woblery nienaturalnie ubarwione, wyróżniające się z tła otoczenia z powodu odruchu, podpowiadającego im, że co inne, może być chore, niesprawne itp. Także z powodu ciekawości i zasady prób i błędów. Pchała je do tego konkurencja pokarmowa. Drugą grupą przynęt były przynęty imitujące pokarm naturalny… Takie przynęty były najłowniejsze w okresach masowego pojawiania się zwierząt (także roślin, ich nasion itp.), będących pokarmem, a więc np. w czasie rójek owadów, tarła ryb…
2. Wody poddane średniej presji. Tu już sprawa zaczyna się powoli komplikować. Ryb jest mniej, bo w Polsce „chłop żywemu nie przepuści”… Wiele ryb miało już wcześniej kontakty z przynętami. „Małym plusem” jest fakt, że prawie każda złowiona ryba traci życie… Konkurencja pokarmowa jest na niższym szczeblu, bo ryb mniej, tzn. pokarmu więcej… Wiele ryb zerwało się podczas holu, podbierania i ma powody, aby takie niemiłe doznania zapamiętywać… Wśród wędkarzy trudno jest utrzymać tajemnice. Tzw. łowne kolory szybko powszednieją i ryby zaczynają ich unikać…
3. Wody poddane wielkiej presji. Tu już mamy Sajgon i wolnoamerykankę. Nie ma reguł. „Rządzą” nieraz najbardziej zwariowane kolory i ich kompozycje, nie mające nie tylko nic wspólnego z naturą, ale nawet ze zdrowym rozsądkiem. Ryby biorą na to, czego w swoim życiu nigdy wcześniej nie widziały, albo po sporym ubytku czasu zapomniały… Są to realia, albo przyspieszony czas przyszły wszystkich polskich łowisk.
4. Wody z C&R. Tak, jak w punkcie poprzednim, z tym, że jeszcze „gorzej”… Ryby wypuszczane nigdy nie będą dążyć do ponownego spotkania się w cztery oczy z wędkarzem… Bużki, pieszczoty na „świeżym powietrzu” jakoś nie leżą w sferze przyjemnych doznań tym bądż, co bądż zimnokrwistym stworzeniom. Tu dużo zależy od pogłowia ryb, wartościach i ilości pokarmu naturalnego.
Na koniec tej wycieczki w skrócie i „na szagę” po naszych rodzimych łowiskach chcę nadmienić, że nie wdawałem się w żadne, szersze rozpatrywania natury w/w zjawisk i rozpatrywania problemu pod kątem właściwości rybiego oka, jego odbioru kolorów i zależności w tym względzie od warunków zewnętrznych itp. Jest to inny temat. Każdy gatunek ryb ma swoje, czyli własne i specyficzne „spojrzenie” na kolory i nie zawsze u wszystkich ryb, zmysł wzroku jest zmysłem dominującym… Także, ostatnie badania naukowe wskazują, że zmysł wzroku u zwierząt nie jest zbadany do końca, co wydawało się jeszcze stosunkowo niedawno dla wielu absurdem… My, wędkarze praktycy wiedzieliśmy jednak o wiele wcześniej to, co teraz jest odkrywane… Kto nas jednak, gumofilców miał słuchać… No kto…
A tu takie skromne dwie podpórki do pewnych moich "teorii"... Nie mam czasu więcej szukać... Bo wiecie, jestem praktykiem i w zasadzie żadne "podpórki" nie są mi potrzebne... Zbyt długo łowię, zbyt często i wnioski wyciągam sam...
http://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/czy-ryby-czuja-bol,18432.html
http://www.zb.eco.pl/zb/45/piatek.htm
http://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/czy-ryby-czuja-bol,18432.html
http://www.zb.eco.pl/zb/45/piatek.htm
Już miałem pytać jaki to wobler "niepomalowany". Mógłby Pan to rozwinąć? Wszak materiały swoje kolory mają haha.
Oczywiście. Pisząc „niepomalowany” miałem na myśli wszystkie kolorystyczne „wariacje”, które istnieją w woblerach „pomalowanych”, ha, ha… „Jaka jest i gdzie istnieje granica sensu?”, oto jest pytanie... Woblerem „nagim” może być zupełnie niepomalowana przynęta, ale także może nim być pomalowana wyłącznie jednym kolorem, np. białym, czarnym, srebrnym, czy złotym… W tym stadium już może być w miarę łowna w pewnych warunkach… I załóżmy, że jest to punkt wyjścia… Ale co dalej? Jak dalej malować.., ha, ha… Tutaj pomóc może nam jedynie praktyka, znajomość danych wód ze swoimi stopniami przebłyszczenia, związane z tym faktem okresowe predyspozycje gatunkowe, no i oczywiście wiedza z zakresu widoczności barw pod różnymi stopniami naświetlenia, przezroczystości wody itp., a także pojęcie możliwości związanych z właściwościami farb… I to wszystko trzeba dostosować do aktualnych gustów ryb. Tak, że moi kochani malarze, ha, ha, przynęta wędkarska, to nie zawsze li tylko pozująca i naga panienka, którą trzeba przerzucić w miarę wiernie na płótno, ani nie jest to rybka, czy żuczek zrzynane z fotografii… Ha, ha, tu trzeba więcej myśleć… Sztuka trwa wiecznie, choć formy zmienia. Bo człowiek rozszyfrował już drugiego człowieka i potrafi kreować jego gust… Jednak nie wszystko jeszcze wiemy o zmysłach zwierząt i ogólnym czynniku przesądzającym u każdego osobnika o decyzji ataku… Jestem pewien, że każdy okaz, to osobny temat i wymaga indywidualnego podejścia. Wykreowanie takiej przynęty, która ominie instynkt samozachowawczy dużej ryby to także sztuka. Wielka sztuka. Bo tu nie chodzi o podziw, ale o życie. A może być przecież taką przynętą np. skromny, „nagi wobler”… Zupełnie nagi. Albo z jakimś tam okiem.., albo kropką, lub paskiem… Ha, ha, istnieje tylko jedna, jedyna przeszkoda… Wpierw trzeba ten fakt odkryć… A gdy już się odkryje, to następnie trzeba dostosować do innych cech przynęty… Ha, ha, no i właśnie dlatego, wędkarstwo jest przeznaczone dla ludzi cierpliwych… Ha, ha…
NAGI WOBLER. Część trzecia.
Różnorodność środowisk wodnych jest przeogromna. Każda jedna ryba posiada cechy wrodzone właściwe jej gatunkowi. Jednak charakter, zasób doświadczenia i np. preferencje pokarmowe kształtuje środowisko, w którym żyje. Dlatego także i kolory, jakie preferuje, są różne, bo i zależne od wszystkich czynników, mających w tym względzie znaczenie. Np. kolor pokarmu, który często pobiera, teoretycznie powinien być bardzo istotny w ogólnym rozrachunku… Myśląc w taki sposób, moglibyśmy „podejrzeć” kolory uklei i wiedząc, że na jakimś odcinku rzeki stanowi ona podstawowe menu bolenia – stosować wyłącznie takie rozwiązanie kolorystyczne w przynętach używanych przy połowie tej ryby… Jednak z powodu „przebłyszczenia” nie wszystko jest zawsze takie proste i łatwe… Większość wędkarzy tak właśnie postępuje i efektem jest nagminne stosowanie przynęt nie tylko w bardzo podobnych kolorach, ale i o mało różniących się kształtach, że już o pracy nie wspomnę…
Strzyga. To jeden z moich woblerów. Kiedyś pieczołowicie tworzony do połowu ryb. Tak, do połowu ryb, a nie do rzutowych ćwiczeń. Strzyga przechodziła różne metamorfozy… Była grubsza, była chudsza, raz dłuższa, raz krótsza… Ale zawsze była piekielnie łowna o ile… No właśnie… O ile posiadała odpowiednie kolory, bo kształt i pracę zawsze miała w określonych i stałych granicach, adekwatnych do warunków wód ekstremalnie przełowionych. A te „odpowiednie” kolory, niestety, ale musiałem sam odkrywać… W zasadzie schemat doboru barw jest prawie wszystkim znany. Jednak w wodach przebłyszczonych poprawna politycznie kolorystyka nie zawsze, a raczej wręcz jest często niewskazana, bo wiele rozwiązań budzi podejrzenia ryb z powodu nagminności stosowania. Z czasem doszedłem do wielu wniosków i bardzo sobie niektóre sprawy, związane z kolorystyką przynęt usprawniłem… Praktycznie i z reguły nie ma sensu wozić i taszczyć z sobą pudeł przynęt pomalowanych w różnoraki sposób, jeśli zna się daną wodę w dość szerokim zakresie … Odkryłem siłę tzw. akcentów kolorystycznych… Chodzi o to, że bardzo często nieznaczny w sumie dodatek kolorystyczny bardzo podnosi skuteczność przynęty… No i zaczęło się to moje „podmalowywanie” przynęt… Ale wpierw, w latach 80 - tych było „podprowadzanie” lakierów do paznokci mojej mamie… Póżniej pojawiły się w sklepach markery wodoodporne… A póżniej to już kolory potoczyły się z górki, bo za dziesięć lat lawinowo napłynęły do nas wynalazki z zachodu… Zawsze byłem pewien, że nie tylko określona barwa ma znaczenie, ale i że niektóre farby mają zagadkowe właściwości… W łowieniu podlodowym bardzo łatwo jest ten fenomen odkryć… Teraz mamy w zasadzie dostęp do wszystkiego, co świat wyprodukował w dziedzinie farb. Szczególnie lakiery do paznokci powinny nas interesować… Są tu farby zwykłe, są fluo, są UV… Są z brokatem i opalizujące itp. Dodatkowo można wykorzystywać markery wodoodporne. Wszystkie farby, które są wodoodporne i można je z łatwością szybko zmywać, nie niszcząc przy tym pierwotnej powłoki przynęty, nadają się do takich celów. Zmywacze do paznokci bez acetonu są wskazane.
Podam teraz trzy przykłady praktycznego wykorzystania na jednej z pierwotnie pomalowanych Strzyg.
Różnorodność środowisk wodnych jest przeogromna. Każda jedna ryba posiada cechy wrodzone właściwe jej gatunkowi. Jednak charakter, zasób doświadczenia i np. preferencje pokarmowe kształtuje środowisko, w którym żyje. Dlatego także i kolory, jakie preferuje, są różne, bo i zależne od wszystkich czynników, mających w tym względzie znaczenie. Np. kolor pokarmu, który często pobiera, teoretycznie powinien być bardzo istotny w ogólnym rozrachunku… Myśląc w taki sposób, moglibyśmy „podejrzeć” kolory uklei i wiedząc, że na jakimś odcinku rzeki stanowi ona podstawowe menu bolenia – stosować wyłącznie takie rozwiązanie kolorystyczne w przynętach używanych przy połowie tej ryby… Jednak z powodu „przebłyszczenia” nie wszystko jest zawsze takie proste i łatwe… Większość wędkarzy tak właśnie postępuje i efektem jest nagminne stosowanie przynęt nie tylko w bardzo podobnych kolorach, ale i o mało różniących się kształtach, że już o pracy nie wspomnę…
Strzyga. To jeden z moich woblerów. Kiedyś pieczołowicie tworzony do połowu ryb. Tak, do połowu ryb, a nie do rzutowych ćwiczeń. Strzyga przechodziła różne metamorfozy… Była grubsza, była chudsza, raz dłuższa, raz krótsza… Ale zawsze była piekielnie łowna o ile… No właśnie… O ile posiadała odpowiednie kolory, bo kształt i pracę zawsze miała w określonych i stałych granicach, adekwatnych do warunków wód ekstremalnie przełowionych. A te „odpowiednie” kolory, niestety, ale musiałem sam odkrywać… W zasadzie schemat doboru barw jest prawie wszystkim znany. Jednak w wodach przebłyszczonych poprawna politycznie kolorystyka nie zawsze, a raczej wręcz jest często niewskazana, bo wiele rozwiązań budzi podejrzenia ryb z powodu nagminności stosowania. Z czasem doszedłem do wielu wniosków i bardzo sobie niektóre sprawy, związane z kolorystyką przynęt usprawniłem… Praktycznie i z reguły nie ma sensu wozić i taszczyć z sobą pudeł przynęt pomalowanych w różnoraki sposób, jeśli zna się daną wodę w dość szerokim zakresie … Odkryłem siłę tzw. akcentów kolorystycznych… Chodzi o to, że bardzo często nieznaczny w sumie dodatek kolorystyczny bardzo podnosi skuteczność przynęty… No i zaczęło się to moje „podmalowywanie” przynęt… Ale wpierw, w latach 80 - tych było „podprowadzanie” lakierów do paznokci mojej mamie… Póżniej pojawiły się w sklepach markery wodoodporne… A póżniej to już kolory potoczyły się z górki, bo za dziesięć lat lawinowo napłynęły do nas wynalazki z zachodu… Zawsze byłem pewien, że nie tylko określona barwa ma znaczenie, ale i że niektóre farby mają zagadkowe właściwości… W łowieniu podlodowym bardzo łatwo jest ten fenomen odkryć… Teraz mamy w zasadzie dostęp do wszystkiego, co świat wyprodukował w dziedzinie farb. Szczególnie lakiery do paznokci powinny nas interesować… Są tu farby zwykłe, są fluo, są UV… Są z brokatem i opalizujące itp. Dodatkowo można wykorzystywać markery wodoodporne. Wszystkie farby, które są wodoodporne i można je z łatwością szybko zmywać, nie niszcząc przy tym pierwotnej powłoki przynęty, nadają się do takich celów. Zmywacze do paznokci bez acetonu są wskazane.
Podam teraz trzy przykłady praktycznego wykorzystania na jednej z pierwotnie pomalowanych Strzyg.
Czekam i czekam.....
Ostrza, Panie Leszku szlifowałem w świdrze, ha, ha... Także czekałem, czekałem i się wreszcie doczekałem... Na lód, rzecz jasna i oczywista... Ja już bym śmigał, bo lekki jestem... Ale chodzi o mojego kolegę... Trochę nieszczęśnik waży...
Zaraz podaję przykłady...
Zaraz podaję przykłady...
NAGI WOBLER. Część czwarta i ostatnia.
Przykład 1.
Zdarzają się w trakcie łowienia nagłe i niespodziewane zmętnienia i przybór wody, np. po burzy… Możemy spróbować bardzo wielu rozwiązań kolorystycznych… Takie zmętnienia mają fazy – od wody tzw. trąconej po zupełnie mętną, wręcz brudną… Kolory takiej zmąconej wody także bywają różne i są charakterystyczne dla danej rzeki, jeśli zmącenie nie pochodzi z zewnątrz, np. przy spuszczaniu stawów hodowlanych w okolicy, albo melioracji dopływu itd. Jeżeli nie mamy w pewien i określony sposób pomalowanych woblerów (zgodnie z naszym przekonaniem), możemy sobie wzbogacić kolorystykę „na miejscu”…
Przykład 1.
Zdarzają się w trakcie łowienia nagłe i niespodziewane zmętnienia i przybór wody, np. po burzy… Możemy spróbować bardzo wielu rozwiązań kolorystycznych… Takie zmętnienia mają fazy – od wody tzw. trąconej po zupełnie mętną, wręcz brudną… Kolory takiej zmąconej wody także bywają różne i są charakterystyczne dla danej rzeki, jeśli zmącenie nie pochodzi z zewnątrz, np. przy spuszczaniu stawów hodowlanych w okolicy, albo melioracji dopływu itd. Jeżeli nie mamy w pewien i określony sposób pomalowanych woblerów (zgodnie z naszym przekonaniem), możemy sobie wzbogacić kolorystykę „na miejscu”…
Przykład drugi.
Znudziło nam się łowić jakiś tam gatunek i chcemy go zmienić... Nie mamy jednak w zapasach wyboru woblerów w określonych kolorystykach... Popaćkanie woblera różnokolorowymi plamkami, albo dodanie np. fioletu sprawia, że przynęta ta może stać się bardziej intrygująca i czekają nas miłe niespodzianki... Tu pole do popisu mają romantycy...
Znudziło nam się łowić jakiś tam gatunek i chcemy go zmienić... Nie mamy jednak w zapasach wyboru woblerów w określonych kolorystykach... Popaćkanie woblera różnokolorowymi plamkami, albo dodanie np. fioletu sprawia, że przynęta ta może stać się bardziej intrygująca i czekają nas miłe niespodzianki... Tu pole do popisu mają romantycy...
NAGI WOBLER. Ps.
Na koniec… Barwy fluo i UV ogólnie nazywam „wzmacniaczami” barw zwykłych, choć mają także inne wymiary… Polecam je stosować tam, gdzie zwykłe przekazy nie docierają, a więc w wodach zmętnionych, ciemnych, na dużych głębokościach, wczesnym świtem, o zmierzchu i w zupełnych ciemnościach…
Na koniec… Barwy fluo i UV ogólnie nazywam „wzmacniaczami” barw zwykłych, choć mają także inne wymiary… Polecam je stosować tam, gdzie zwykłe przekazy nie docierają, a więc w wodach zmętnionych, ciemnych, na dużych głębokościach, wczesnym świtem, o zmierzchu i w zupełnych ciemnościach…
Robił Pan może kiedyś poppery ?