WARSZTAT SS
Trudno jest mi w tej chwili odnieść się do tych woblerów ze „śmigłem”, bo łowiłem na kilka podobnych i innych, także z podwójnym, z tyłu i z przodu, bo minęło bardzo wiele lat… Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to był inny świat… Ryby dobrze reagowały… Ale wtedy… No cóż, co tu pisać, każdy wie, choćby z opowieści, jaki był wtedy rybostan i idący za tym „apetyt” naszego obiektu zainteresowań… Jednak obecnie warto byłoby moim zdaniem spróbować… Przecież nic nie stoi na przeszkodzie… Takie przynęty wymagają szeregu poprawek i wykorzystania współczesnych możliwości technicznych i malarskich… Wziąłbym się za to, ale na razie nie ma czasu, ha, ha… Zawirowałem się wirującym ogonkiem i kręci mi się we łbie, jak po wiejskiej zabawie w Studniskach Dolnych… Przypomniało mi się coś… Pyta się kiedyś mnie pewien gość z Warszawy, skąd jestem… Mówię, z Sulikowa… A on, a gdzie to jest… A ja na to, koło Studnisk Dolnych… Ha, ha…
oj widać nasze wioski leżą" zbyt daleko od siebie by porównywać zamiar i przeznaczenie przynęt. ktoś tutaj zastosował podobne rozwiązanie ale czy słuszne takie zastosowanie haka bardziej na morskie przynęty ale kto wie co miał Twórca na myśli i jakie było przeznaczenie tej przynęty. coś na pewno pewnie podobne jak u pańskich podesłanych wyżej
zapraszam do Studnisk Dolnych oczywiście kiedy tylko czas Pan znajdzie można się zgadać
zapraszam do Studnisk Dolnych oczywiście kiedy tylko czas Pan znajdzie można się zgadać
Łoo, no to proszę poinformować Pana Sołtysa, że w razie co, to należy mi się wolny wstęp na zabawę w remizie za promocję miejscowości, ha, ha…
A my… Zawsze możemy się spotkać i wyskoczyć (w razie co, ha, ha…) gdzieś na okoliczne rybki…
A my… Zawsze możemy się spotkać i wyskoczyć (w razie co, ha, ha…) gdzieś na okoliczne rybki…
rybki, rybkami teraz to już szczupaczek lub okoń. Na prawdziwe Ryby zaczniemy polować w Styczniu choć i wtedy damy im jeszcze trochę spokoju. Nadchodzi Jesień później Zima najintensywniejszy okres w robieniu Wobków bo co tu długimi wieczorami porabiać przy "świecy" ha ha. trzeba rzeźbić w drzewie a wióry do pieca jak znalazł
Prawdę mówiąc, to u mnie nigdy nie było „lepszych i gorszych” sezonów do robienia przynęt a najlepszą porą była wolna chwila… Tak jest zresztą i teraz, wszystko robię w biegu, w międzyczasie… Zapiąć czas, to największa sztuka w rękodzielnictwie, ha, ha… Muszę szybko myśleć i szybko działać, nie ma czasu na pierdoły… Spinning, to nie przystawka ze spławikiem, albo gruntówka z ołowiem dennym, jak to niegdyś nazywano, ha, ha…
No to lecimy dalej z moim pełnym sentymentów Heddonem… Jakieś mi się tu nawinęły chlapaki…
No to lecimy dalej z moim pełnym sentymentów Heddonem… Jakieś mi się tu nawinęły chlapaki…
Kilka słów o woblerach. Na podstawie własnego doświadczenia, napiszę co nieco o jednym z mitów. A więc przyjęło się nazywanie konkretnych modeli tej przynęty kierunkowo, wskazując palcem gatunek ryby. To błąd. Wiele gatunków ryb, poza różnicami oczywistymi, posiada także wiele wspólnych cech. Ograniczę się wybiórczo do kilku, które są motorem w wyborze przynęty. Np. strefy żerowania… Wszyscy wiedzą, że np. brzana żeruje przede wszystkim przy dnie… A więc podawanie jej woblerów (myślę, że wszyscy się zgodzą…) prujących szybko powierzchnię wody wysoko nad jej ciałem, ha, ha, mija się z celem… Odwrotnie, latem np. bolenie zorientowane są w polowaniu na górnych warstwach wody, a więc woblerek myszkujący przy samym dnie spotyka się z ich wielką niechęcią, zresztą pysk tej ryby wszystko mówi… Strefy żerowania ryb są często bardzo płynne, zależne od różnych warunków, np. pory roku, dnia, ciśnienia atmosferycznego, aktualnych miejsc przebywania pokarmu okresowego, przejrzystości wody itp. Są gatunki bardzo elastyczne ze względu na te strefy np. pstrąg potokowy, kleń i mniej np. brzana, miętus… Bardzo ważną cechą każdego woblera są jego umiejętności, ha, ha, nurkujące, czyli na jaką jest w stanie zejść głębokość… I to jest właśnie ten główny i przesądzający o jego „uniwersalizmie gatunkowym” czynnik… Teraz uporządkowanie myśli… A więc z tego wynika, że mniej gatunkowo złowimy ryb na tzw. wobler boleniowy, stworzony do szybkiego ściągania go w górnych warstwach wody i do tego w okresie letnim, a więcej będziemy mieć do zaoferowania wszelakim rybom, łowiąc woblerami penetrującymi więcej partii toni… Oczywiście, każdy wobler pływający można ściągnąć w pobliże dna, ale to jest właśnie „to ale…”… Teraz następne czynniki, kolor, kształt i wielkość, praca… W kolorach nie ma w zasadzie reguł fundamentalnych, a niejako naprowadzeniem mogą być, pośrednio, filozofie zawarte w magiach barw natury, ale przecież związki pomiędzy preferencjami gatunkowymi, właściwościami farb, natężeniem światła docierającego do wody, jej stanem przezroczystości itp., są już oczywiste i nie podlegają dyskusji… Jeśli chodzi o kolor, to najbardziej „bezpiecznym”, łatwym i przez to typowym rozwiązaniem jest srebrno – grafitowe ubarwienie, z ewentualnymi skromnymi akcentami czerwieni, lub orange, nieaktywne fluo i UV… Jednak wiadomo, dotyczy to wąskiego pasma czystej w miarę wody i pełni dnia… Reszta, to inna bajka. Tu bazowanie kieruje się innymi zasadami i odstępstwami od powszechnie przyjętych, czy wydumanych reguł… Improwizowanie ze wszech miar wskazane. Kształt woblera jest często narzucony charakterem pracy i przystosowywany do „lekkości” lub „ciężkości” w pokonywaniu oporów… Nie zauważyłem wpływu kształtów na wybiórcze traktowanie ich przez większość gatunków… Nawet szczupaki w sezonie letnim atakują często z furią np. smużaki… Zależy to tylko od odległości i wielkości obiektu. Bo wielkość woblera ma także istotne znaczenie. Najbardziej „bezpieczną” wielkością są średnie granice, a na ich wpływ ma zwykle pora roku, w lecie granica wielkości leci w dół, jesienią w górę, ale istnieje tu rzecz jasna delikatna rozbieżność, gdy poddamy uwadze także wiele innych czynników…
W tej chwili najbardziej „bezpieczną” pracą jest (ogólnikowo) praca drobna, delikatna…
A więc, gdy podsumujemy to wszystko, wyjdzie nam, że średniej wielkości wobler (5 – 7 cm), srebrno – grafitowy, nurkujący na około 2 - 3m i o drobnej pracy powinniśmy mieć zawsze w pudełku… Ha, ha… Oczywiście, jest to tylko szybki zarys na potrzeby ogólne… Przy założeniu najpowszechniej występujących uśrednionych warunków typowego łowienia.
W tej chwili najbardziej „bezpieczną” pracą jest (ogólnikowo) praca drobna, delikatna…
A więc, gdy podsumujemy to wszystko, wyjdzie nam, że średniej wielkości wobler (5 – 7 cm), srebrno – grafitowy, nurkujący na około 2 - 3m i o drobnej pracy powinniśmy mieć zawsze w pudełku… Ha, ha… Oczywiście, jest to tylko szybki zarys na potrzeby ogólne… Przy założeniu najpowszechniej występujących uśrednionych warunków typowego łowienia.
Kilka lat temu miałem takie zdarzenie że na niewielkiej rzece na odcinku ok30 m ustawiło się dość duże stado kleni. Pierwszych kilka rzutów zawsze przynosiło ryby i nagle cisza jakieś delikatne skubniecia i tyle zmiana woblera i znów4-5 rzutów kończyło się cholem ryby i cisza i zamiana i historia się powtarza ryby reagowały tylko na woblery w przedziale 5-7cm inne były tylko trącane lub wogule ignorowane . Po przyjeździe do domu zrobiłem 9 woblerów w 3 (5,6,7cm) wielkościach i o 3(x,y i wąski y) różnych pracach pomalowane jednakowo na ukleje . Zmieniając wobler na inny co 3-4 rzut miałem ciągle brania przez godzinę praktycznie co rzut. Następnym razem wybierając się nad to miejsce pomalowałem części tych woblerów na różne kolory i efekt był dokładnie taki sam co rzut branie ryby dobrze reagowały nawet na tak nie lubianą przez Pana pracę X . Przez te kilkanaście lat miałem podobnych kilka zdarzeń . W moim odczuciu najważniejsza jest praca i wielkości woblera a potem dopiero reszta mówie tutaj o kleniach jaziach okoniach bo na tych rybach mam najwięcej doświadczenia . Czy według Pana się mylę
Pomyłka, i to dość sporych rozmiarów dotyczy tylko tej nieszczęsnej akcji X. Był czas, że drwiłem z niej, ale z powodów „wydumanych”, ha, ha… Prowokacja jest także narzędziem rękodzielniczym, ha, ha… W ten sposób „odkryłem”, co kto wie i jakie ma słabości, ha, ha… Ale tak na marginesie, proszę zacytować chociaż jedno moje zdanie, w którym dyskryminowałem tą akcję w sposób absolutny… Pisałem jedynie (co zresztą jest oczywistą prawdą…), że jest ona najłatwiejsza do uzyskania w woblerach ze sterem i z powodu nagminnego występowania, ha, ha, opatrzyła się rybom i przyszła pora, aby rękodzielnicy nauczyli się tworzyć przynęty w sposób świadomy i uzyskiwali także inne typy akcji… Poza tym jest jeszcze szereg innych niuansów pracy woblerów, które przesądzają o ich okresowej łowności, a jeśli chodzi o akcję, to mamy również inne jej cechy, tj. np. amplitudę wychyleń, a także częstotliwość itd.… Często najgorszym rozwiązaniem jest bardzo szeroka akcja X o niskiej częstotliwości, sznurkowa, bez dodatkowych atrakcji, ha, ha… No, ale i takie woblery mogą się nieraz doskonale sprawdzić, tylko zależy gdzie i jak zostaną użyte… To wędkarze wybierają, co uważają za najlepsze, mając na względzie charakter danej wody, gatunki, które zamierzają łowić, a także swoje nawyki, ulubione style… Staram się zwracać uwagę, aby nigdy się nie poddawać w innowacyjności, odrzucać wszelkie hamulce mogące mieć wpływ na nieuzasadniony rozwój rutyny i powstrzymujące przed ciągłą kreatywnością… Łatwo to zrozumieć, mając na względzie ideę, która mi przyświeca – tzw. przebłyszczenie. Moje działanie nie dotyczy 30 metrowych stad rybek, ale wycwanionych, pojedynczych okazów, które z niejednego haka pokarm jadły… To, że akurat w przypadku kleni tzw. akcja X często się sprawdza, to ja doskonale wiem od dziecka, ha, ha… Potężne klenie miałem przez wiele lat pod oknem swojego mieszkania… W łowieniu ryb trzeba rozgraniczać cele na wielkości… Inaczej łowi się ryby mniejszych rozmiarów, a zupełnie inaczej większe osobniki… Jeśli chodzi o moje podejście do tematu, to zupełnie nie interesuje mnie stosunek rybek do przynęt, a tylko i wyłącznie reakcja okazów… Nic, absolutnie nic – nie wniesie do mojej wiedzy okresowe zachowanie się przypadkowego stada „kleni” na podstawie takiej relacji… Duże klenie to tak wiele czynników, że pisanie o tym zajęłoby objętość sporej książki… Podobnie jest z każdą inną rybą. To tzw. zawodnicy, a przynajmniej spora grupa przewodnia temat uprościli i upraszczają, bo ich interesuje głównie ryba mieszcząca się wygodnie na sędziowskiej wadze… I to proszę mieć … na uwadze… Ha, ha…
Ps. Praca, wielkość, kolor, kształt (dotyczy głównie pokarmu okresowego), zapach i dźwięk – wszystko ma znaczenie… W wodach poddawanych dużej presji. W wodach obfitujących w ryby i rzadko odwiedzanych – wiele błędów wybaczają one wędkarzowi (jeśli je wypuszcza, ha, ha…) z powodu ciśnienia konkurencji pokarmowej i znikomego stopnia doświadczenia w kontaktach ze sztucznymi przynętami… W mojej okolicy obecnie, „bąka” trzeba dzielić na raty, bo raz i za głośno „wypuszczony” duże klenie i pstrągi gna, gdzie pieprz rośnie i raki zimują… Poza tym, zwykle jest tak, że gdy się pierwszy raz nie trafi z przynętą (odpowiednio dobranymi jej cechami) i w ściśle zdefiniowany punkt wody, to żegnaj miejscówko, idziemy dalej… Tylko w trąconej i podwyższonej wodzie można dłużej się rozgościć… No, ale takie są wody górskie…
Ps. Praca, wielkość, kolor, kształt (dotyczy głównie pokarmu okresowego), zapach i dźwięk – wszystko ma znaczenie… W wodach poddawanych dużej presji. W wodach obfitujących w ryby i rzadko odwiedzanych – wiele błędów wybaczają one wędkarzowi (jeśli je wypuszcza, ha, ha…) z powodu ciśnienia konkurencji pokarmowej i znikomego stopnia doświadczenia w kontaktach ze sztucznymi przynętami… W mojej okolicy obecnie, „bąka” trzeba dzielić na raty, bo raz i za głośno „wypuszczony” duże klenie i pstrągi gna, gdzie pieprz rośnie i raki zimują… Poza tym, zwykle jest tak, że gdy się pierwszy raz nie trafi z przynętą (odpowiednio dobranymi jej cechami) i w ściśle zdefiniowany punkt wody, to żegnaj miejscówko, idziemy dalej… Tylko w trąconej i podwyższonej wodzie można dłużej się rozgościć… No, ale takie są wody górskie…
Nie napisałem że dyskryminowal pan całkowicie pracę X napisałem że jest ona przez Pana nie lubiana bo wielokrotnie między innymi teraz piszę pan że,,często jest najgorszym rozwiązaniem"
Eee, trochę być może przewrażliwiłem się na tym punkcie, bo często brak zrozumienia w tej kwestii… Najzwyklejsza akcja X posłużyła, jako punkt wyjścia… Mam w pudełku różne woblery o różnych akcjach i chodzi tu o to, że nigdy nie wiadomo na 100%, co rybom do łba strzeli… Istnieje tzw. tendencja, okresowe wybiórcze skłonności i kto pierwszy na to wpada, ten łowi… Nie ma za bardzo czasu, aby o wszystkim pisać i wszystko pokazywać, a poza tym przystopowałem nieco, bo jaki jest w sumie sens tego… Co zobaczą, podejrzą, ogłoszają póżniej na innych forach „efektami swoich głębokich przemyśleń i triumfem praktycznych doznań”…
Cykadass: |
Eee, trochę być może przewrażliwiłem się na tym punkcie, bo często brak zrozumienia w tej kwestii… Najzwyklejsza akcja X posłużyła, jako punkt wyjścia… Mam w pudełku różne woblery o różnych akcjach i chodzi tu o to, że nigdy nie wiadomo na 100%, co rybom do łba strzeli… Istnieje tzw. tendencja, okresowe wybiórcze skłonności i kto pierwszy na to wpada, ten łowi… Nie ma za bardzo czasu, aby o wszystkim pisać i wszystko pokazywać, a poza tym przystopowałem nieco, bo jaki jest w sumie sens tego… Co zobaczą, podejrzą, ogłoszają póżniej na innych forach „efektami swoich głębokich przemyśleń i triumfem praktycznych doznań”… |
Sens jest zawsze dla tych co rozumieją,chcą zrozumieć. Zawsze będę ci którzy z czystej złość będą szukać dziury w całym ale będą też ci dla których warto ci którzy sami próbują i umieją wyciągać wnioski. Oj pogrzebal bym w tych pudełkach hihi
zacznę od tego że nikomu nie chcę tym ubliżyć ani obrazić po prostu ktoś to produkuje więc warto przedstawić jak to by powiedzieć "FUJKA".
niby kształt skądś znany ale od niedawna produkowany co do łowności to nigdy nie wiadomo ale wahadłówka jak każda inna, nie wiem czy w następnym sezonie nie wygryzie naszych wirujących ogonków
" przynęta .ujowa" nabiera nowego znaczenia.
cena detaliczna 1.5$ i jeszcze przesyłka darmowa co te małe skośne oczka w tym widzą, ale 4tysiące sprzedanych więc chwyt marketingowy osiągnięty.
niby kształt skądś znany ale od niedawna produkowany co do łowności to nigdy nie wiadomo ale wahadłówka jak każda inna, nie wiem czy w następnym sezonie nie wygryzie naszych wirujących ogonków
" przynęta .ujowa" nabiera nowego znaczenia.
cena detaliczna 1.5$ i jeszcze przesyłka darmowa co te małe skośne oczka w tym widzą, ale 4tysiące sprzedanych więc chwyt marketingowy osiągnięty.
Od razu nasunęła mi się reklama... Grupa roznegliżowanych kobiet z młotkami i napis "To my klepiemy fujki.".
Bardzo dużo eksperymentuję. Z przynętami sztucznymi bawię się od samego początku spinningowania. Muszę coś stwierdzić. Otóż istnieje tak wiele różnych i na pierwszy rzut oka niesamowicie dziwnych konstrukcji, że mnie w zasadzie nic nie jest w stanie zdziwić… Nie wiem skąd się wzięło przeświadczenie, że wobler musi być podobny do ryby, owada, czy innego naturalnego wzoru, nie wiem… Tu nie chodzi tylko o woblery, bo przecież cała masa innych przynęt w ogóle nic nie przypomina, no chyba, że wspomnianego wcześniej „fujka”, ha, ha… Może dedykowany jest piraniom, ha, ha… Łowiłem już z powodzeniem na łyżkę do butów, na kapsle, na monetę „Rybaka”, na skrawki wentyla, czy baloników itd. To trzeba inaczej rozumieć, żeby zrozumieć… A kiedy to zrozumiecie, zrozumiecie także, dlaczego nie pierdzielę się z wieloma czynnościami… Owszem, jest grupa „niezmiernych estetów”, która „wymaga” i ma swoją filozofię… Rzuca kasę, bo chce mieć… A jakże, każdy człowiek ma swoją filozofię, aby podeprzeć swój punkt widzenia… Ja także… A jakże… Szanowni młodzi rękodzielnicy… Jeśli będziecie sekundami, minutami, godzinami, dniami, miesiącami, latami robić mniej ważne rzeczy, stracicie wszystko… Całe życie uleci Wam na pierdołach… Na szlifowaniu agatem folii, na szukaniu głębi oka, na polerowaniu oczek, na chuchaniu na poliwęglan itd., itd…. Nie będziecie mieć czasu na łowienie, na czytanie mądrych, przyrodniczych książek… Nie będziecie mieć czasu po prostu na odkrycie tego, co jest najbardziej ważne… Tzn., co jest ważne i najważniejsze… W tym wszystkim, tzn., w naszym wędkowaniu… Ha, ha…