WARSZTAT SS
Ciekawie jak wygląda praca tej przynęty
Normalnie, ha, ha… Wszystko zależy od obciążenia. Skrzydełko stabilizuje i wyhamowuje ruchy ogonka (jeśli jest założone w osi symetrii i przy założeniu „symetrii wszystkiego”…), a reszta zależy od reszty, ha, ha… Po to sobie wymyśliłem metodę, aby pchać ołów gdzie popadnie… Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z woblera zrobić prawie całkowicie wypakowaną metalem bryłę, można także obciążać mniej ekstremalnie, dowolnie, w tym niesymetrycznie i wymuszać niejako zamierzone zachowania… Ale bez zastosowania mojej metody nie zrobi się tego w żaden inny sposób, przynajmniej na razie i dla zdecydowanej większości innego sposobu ni ma…). W takich modelach często jest dobrze, gdy wobler (lub jerk) opada niezbyt szybko, ale zdecydowanie i lusterkuje… Jak te przynęty pracują nie wiem, bo „byłem jeszcze zbyt mały, aby przywiązywać uwagę do pracy”, w przenośni i rzeczywistości, gdy na nie łowiłem, ha, ha… Ot, rzucało się i ściągało, kto tam patrzył na pracę, ha, ha… Zresztą, są „ekipy”, które tak uważają do tej pory, ha, ha… Od około dziesięciu lat nie robię takich i podobnych przynęt… Ale zamierzam… Oczywiście zmodyfikowane…
Istnieją nie gałęzie, ale konary różnorakich przynęt ze "wzmocnieniem turbo", w postaci kręcących się wokół własnej osi wszelakich turbinek, skrzydełek, motylków itp. To są dopalacze, w wielu sytuacjach mające zdecydowany wpływ na branie określonych gatunków w specyficznych warunkach... Tu się da wiele jeszcze "wycisnąć" na nasze, rodzime potrzeby...
Noo, i bardzo ładnie... Zawsze jest kłopot, które rozwiązanie wybrać do sprzedaży, bo możliwości jest co niemiara.., ha, ha... Na razie będą cztery... Ile to Tomek mamy bazowych kolorów?, krótko mówiąc od ch..., a może i więcej, ha, ha.., o ile pamięć mnie nie myli... I wszystko solidnie przetestowane w ciągu wielu lat ognia walki...
Zobaczymy cztery malowanka to jednak straszne ograniczenie ,przecież wiadomo już nie od dziś co znaczą barwy i odcienie.
No tak… Ale jakby kłopotów było mało, to jeszcze do tego nie zawsze zielone jest zielone, choć na takie wygląda… Zieloni o tym fakcie z reguły nie wiedzą, ha, ha… Damy radę… Wpierw to, a póżniej tamto… I nie ma to tamto… Ha, ha… Najpierw solidny fundament, a z czasem reszta chałupy, spokojnie, nikt nas nie goni…
No, trochę zaniedbałem się z cykadami… Ostatnio tylko te woblery, woblery i woblery, jakby na nich świat się kończył…
Rattlin to konstrukcja trochę niezwyczajna, jak dla niektórych… Po co tyle tych otworków do mocowania agrafki, po co ten płaski kształt korpusu… Odpowiem, rzecz jasna w uświęconym tradycją stylu… Moje przynęty „testują” przede wszystkim wędkarzy… Tak, dobrze napisałem, „testują przede wszystkim wędkarzy”, ha, ha… To są bardzo proste sprawy i tak proste, że nierozumienie ich wiele świadczy o rozumieniu czegokolwiek… To nie marketing, nie komercja i wreszcie, siedem otworków to nie „siedem życzeń”, ha, ha… To jeden z najprostszych pod Słońcem wybiegów technicznych do osiągnięcia pewnego celu… Każdy kto mnie zna, wie doskonale, że mnie sprzedaż nie interesuje… Nie należę do ludzi, którzy chcą zarobić parę groszy kosztem innych… Jestem pier… fanatykiem… „Gdie spirytus? Spredalim… Gdie diengi? Prepilim…”… Ha, ha i w tym tkwi sedno sprawy, no i sedno tego, co robię… Trzeba sobie wyobrazić prąd rzeki, albo podwodne prądy wielkich jezior, morskich przesmyków… Bardzo mocne prądy… Przyklejone do dna, w wąskiej ciszy brzegu, za głazami i innymi podwodnymi przeszkodami, w niszach z spowolnionym tarciem wody czają się drapieżniki… Zwykła cykada, ze skromnym repertuarem ustawień (przysłowiowymi trzema otworkami) często nie daje rady… Prowadzona pod prąd „staje dęba”, przyjmując pozycję prawie pionową i drga w sposób wymuszony bardzo szeroką amplitudą z jednoczesną tendencją do wynoszenia się ku górze… Można co prawda wymusić trzymanie głębokości jej masą, ale często jest tak, że kroczy ona z wielkością, co często jest niewskazane… Poza tym każdy, kto łowi dłuższy czas cykadami, wie doskonale, że istnieje mnóstwo jej zachowań, zależnych od niby drobnych szczegółów… Punkt zamocowania żyłki ma wielkie znaczenie, określa amplitudę i częstotliwość ruchu, a także stanowi o jej położeniu w trakcie ruchu, a także o zachowaniach się podczas jigowania w pionie… Ma to pośrednie znaczenie także w skuteczności zacięć i dodatkowym wykorzystaniu przynęty w łowieniu wertykalnym i podlodowym… Przy przesuwaniu zamocowaniem środka ciężkości w stronę główki maleje tendencja do plątania się żyłki – zwęża się amplituda, a wzrasta częstotliwość drgań – siła prądu i szybkość ściągania jest elementem takiej regulacji… Płaski korpus (ogólnie) podnosi podatność na lusterkowanie, odjazdy (myki, ha, ha…), a także stanowi wdzięczny obiekt dla sensownie rozwiązywanych problemów kolorystycznych… Odpowiednio dobrany wagowo rattlin trzymany w nurcie rynny, nie opada do samego dna, drga listkiem i korpusem, delikatnie myszkując w toni, jak grzeczny piesek na smyczy w wąskim przejściu tunelowym… Uff, czy wszystko? Na pewno o czymś „zapomniałem”, ha, ha, radzę nie pytać… Aż się boję, co nastąpi, gdy „wjadę” z wirującym ogonkiem…
Rattlin to konstrukcja trochę niezwyczajna, jak dla niektórych… Po co tyle tych otworków do mocowania agrafki, po co ten płaski kształt korpusu… Odpowiem, rzecz jasna w uświęconym tradycją stylu… Moje przynęty „testują” przede wszystkim wędkarzy… Tak, dobrze napisałem, „testują przede wszystkim wędkarzy”, ha, ha… To są bardzo proste sprawy i tak proste, że nierozumienie ich wiele świadczy o rozumieniu czegokolwiek… To nie marketing, nie komercja i wreszcie, siedem otworków to nie „siedem życzeń”, ha, ha… To jeden z najprostszych pod Słońcem wybiegów technicznych do osiągnięcia pewnego celu… Każdy kto mnie zna, wie doskonale, że mnie sprzedaż nie interesuje… Nie należę do ludzi, którzy chcą zarobić parę groszy kosztem innych… Jestem pier… fanatykiem… „Gdie spirytus? Spredalim… Gdie diengi? Prepilim…”… Ha, ha i w tym tkwi sedno sprawy, no i sedno tego, co robię… Trzeba sobie wyobrazić prąd rzeki, albo podwodne prądy wielkich jezior, morskich przesmyków… Bardzo mocne prądy… Przyklejone do dna, w wąskiej ciszy brzegu, za głazami i innymi podwodnymi przeszkodami, w niszach z spowolnionym tarciem wody czają się drapieżniki… Zwykła cykada, ze skromnym repertuarem ustawień (przysłowiowymi trzema otworkami) często nie daje rady… Prowadzona pod prąd „staje dęba”, przyjmując pozycję prawie pionową i drga w sposób wymuszony bardzo szeroką amplitudą z jednoczesną tendencją do wynoszenia się ku górze… Można co prawda wymusić trzymanie głębokości jej masą, ale często jest tak, że kroczy ona z wielkością, co często jest niewskazane… Poza tym każdy, kto łowi dłuższy czas cykadami, wie doskonale, że istnieje mnóstwo jej zachowań, zależnych od niby drobnych szczegółów… Punkt zamocowania żyłki ma wielkie znaczenie, określa amplitudę i częstotliwość ruchu, a także stanowi o jej położeniu w trakcie ruchu, a także o zachowaniach się podczas jigowania w pionie… Ma to pośrednie znaczenie także w skuteczności zacięć i dodatkowym wykorzystaniu przynęty w łowieniu wertykalnym i podlodowym… Przy przesuwaniu zamocowaniem środka ciężkości w stronę główki maleje tendencja do plątania się żyłki – zwęża się amplituda, a wzrasta częstotliwość drgań – siła prądu i szybkość ściągania jest elementem takiej regulacji… Płaski korpus (ogólnie) podnosi podatność na lusterkowanie, odjazdy (myki, ha, ha…), a także stanowi wdzięczny obiekt dla sensownie rozwiązywanych problemów kolorystycznych… Odpowiednio dobrany wagowo rattlin trzymany w nurcie rynny, nie opada do samego dna, drga listkiem i korpusem, delikatnie myszkując w toni, jak grzeczny piesek na smyczy w wąskim przejściu tunelowym… Uff, czy wszystko? Na pewno o czymś „zapomniałem”, ha, ha, radzę nie pytać… Aż się boję, co nastąpi, gdy „wjadę” z wirującym ogonkiem…
Wiem doskonale, że jesteś jednym, z tych nielicznych, co prace przynęt traktują z należytym szacunkiem, przynajmniej na równi z całą resztą cech i wiedzą, co znaczą niuanse… Wyobraż sobie, że zdarzało mi się na opaskach odrzańskich na przykład, że jednego dnia ryby brały na cykadę zaczepioną za jeden z tych otworów, a za dwa, trzy dni w tych samych miejscach już tylko na inny z tej palety pozostałych… Tak to właśnie bywa i tak to właśnie jest… Woda skoczy, ciśnienie, zmieni się przejrzystość itp., i już trzeba kombinować… Można też powiedzieć, że ryba nie bierze, albo jeszcze lepiej, że na cykadę nie bierze, ha, ha… Tak jest z każdym jednym rodzajem przynęt, walczyć trzeba do końca, w ostatniej kropli wody do ostatniej kropli krwi, ha, ha…