WARSZTAT SS
Coś tak czuję że tu chodzi o "myki".
Nazwę owego zjawiska, ha, ha, podsunął mi bardzo młody onegdaj Wobler129... Inni, przezornie nazywają ów fenomen po swojemu, co zresztą występowało także u mnie... Ale MYK brzmi dumnie i do tego dość tajemniczo, tak po wędkarsku i jakby gwarowo... Poza tym M pasuje do Legendy... Myślę, że się przyjęło i już każdy wie o co chodzi... Jednak myk, niestety, nie jest panaceum na wszystkie ryb dolegliwości i nie musi działać zawsze i wszędzie... Mi zawsze chodzi o zwrócenie uwagi na pewne rzeczy, podkreślanie ich ważności, no i kierowanie na umiejętność ich tworzenia. W 2005, gdy pierwszy raz zajrzałem do internetu, wiało taką nudą, że myślałem, że zwymiotuję na klawiaturę, ha, ha... A może i zwymiotowałem, bo po moich niezwłocznych występach pisarskich, odruchu strażaka, widzącego palącą się chałupę, natychmiast innych wzięło na wymioty... Życzę wszystkim czytelnikom smacznego śniadania, o tym pięknym, dzisiejszym, utkanym nicią babiego lata poranku... Ha, ha...
Punkt przeznaczony do mocowania żyłki ma jedno z kluczowych znaczeń w każdej przynęcie sztucznej. Ten punkt jest punktem wyjścia. Od niego bardzo często zależy ogólna łowność przynęty, bo ma wiodący wpływ na charakter jej pracy. I wcale nikogo nie wiodę na manowce, ha, ha, wystarczy chwila refleksji, aby przyznać mi rację… Dlatego należy do tego szczegółu przywiązywać szczególną, ha, ha, uwagę i robić wszystko, aby rozszerzać pomysłowość w kreacji… punktu wyjścia… Albo, jeszcze lepiej - kreować wiele „punktów wyjścia” w jednym zagadnieniu… Na tym to m. in. polega… Triko koko tak zwane… Ha, ha… Jak np. TO, na zdjęciu… To także jest „triko koko”, z tym, że otwory do „solidnego” zaczepienia agrafki są nie widoczne, ha, ha… Ale walor wabiący, fałszywie i przesadnie, podkreślony w sposób przemyślny… Ha, ha, co mam na myśli… Otóż, kombinacje w każdej z części składowych przynęt są nieodzowne… Mam nawet teorię, że okazy wewnątrz każdego gatunku różnią się pod względem postrzegania zagrożeń i z tego względu, coś, co skusiło rybę X, nie musi skusić ryby Y, pomijając rybę V, a nie mówiąc już o rybie Z… Ha, ha, niektórzy wiedzą do czego piję, ha, ha…
Dawno żadnych filmików nie było :-) ,Łamaniec ,Strzebla ,Strzyga
https://www.youtube.com/watch?v=Rjtl-8YwqWM
https://www.youtube.com/watch?v=ICI9AmoLa0o
https://www.youtube.com/watch?v=4TftcvLZtpQ
https://www.youtube.com/watch?v=Rjtl-8YwqWM
https://www.youtube.com/watch?v=ICI9AmoLa0o
https://www.youtube.com/watch?v=4TftcvLZtpQ
Praca tego wobka w środku to jest to co tygryski lubią najbardziej????
Ja też właśnie strzeblę lubię najbardziej :-)
No, wizualnie nic nie można zarzucić żadnej pracy, ale istnieje zawsze to „ale…”… W jednej wodzie tak, w innej siak… Poza tym oczywiście wielkości i kolory, no i głębokość „penetracji”, ha, ha… Tu, Tomek pokazuje skromną pracę „uwięzioną”, ale linia toru jest w składni także bardzo ważna… Musimy rozszerzyć ofertę, aby temat do-mykać… Od samego początku dobrze wiedziałem, że nie sprostam całkowitym wymaganiom, ale chociaż w części postaram się zarysować szkic… To jest ponad siły trójki ludzi; tego, co można byłoby zaoferować nawet wielka firma by nie ogarnęła, ha, ha… Poważnie.
Cykadass: |
No, wizualnie nic nie można zarzucić żadnej pracy, ale istnieje zawsze to „ale…”… W jednej wodzie tak, w innej siak… Poza tym oczywiście wielkości i kolory, no i głębokość „penetracji”, ha, ha… Tu, Tomek pokazuje skromną pracę „uwięzioną”, ale linia toru jest w składni także bardzo ważna… Musimy rozszerzyć ofertę, aby temat do-mykać… Od samego początku dobrze wiedziałem, że nie sprostam całkowitym wymaganiom, ale chociaż w części postaram się zarysować szkic… To jest ponad siły trójki ludzi; tego, co można byłoby zaoferować nawet wielka firma by nie ogarnęła, ha, ha… Poważnie. |
Sławku, a kto to jest ten trzeci ?
Dwójkę z trójki znam :-)
Jak to… BMW. Balon Marek W. Człowiek ciała, duszy i serca, BMW po prostu, ha, ha… Przygarnął mnie, przytulił, ha, ha, zbudował Warsztat i powiedział „teraz rób co chcesz”, ha, ha… On jest tak wielkiej miłości do życia i świata, że nawet grzyby wypuszcza… Absolutny Brak Motywacji Wpajanych społecznie… BMW. Tak, że rozumiemy się na razie doskonale, ha, ha… Pomaga mi i Kielowi w „produkcji”…
Domyślałem się, że Marek :-).
Jednakże dopuszczałem też myśl, że ktoś inny doskoczył.
Proszę pozdrowić Marka oraz ustabilizować poziom Kwisy tak, abyśmy mogli spotkać się w przyszłym roku na pstrągach :-).
Jednakże dopuszczałem też myśl, że ktoś inny doskoczył.
Proszę pozdrowić Marka oraz ustabilizować poziom Kwisy tak, abyśmy mogli spotkać się w przyszłym roku na pstrągach :-).
Czas leci, Sławek... Przedwczorajszy wschód Słońca nad Odrą... Mnie się pytać, czy wyskoczę na ryby, to tak, jak pytać się dzika, czy sra w lesie... Zawsze się coś wykombinuje i zastępstwo się znajdzie dla "podopiecznych" (w cudzysłowie, bo są jeszcze koty, ha, ha...)... Ha, ha... Trzy dni ustabilizowanego poziomu wystarczy, aby zachować poziom.
Jeśli ma być jakiś zlot to ja także jestem chętny na rybki
Tu chodzi o pstrągi potokowe. Dwie osoby, to już "zlot"... Trzy, to "wylot", ha, ha... Jeśli chodzi o mnie, to jestem "otwarty na spotkania", ale w "cztery oczy", ha, ha...
Cykadass: |
Tu chodzi o pstrągi potokowe. Dwie osoby, to już "zlot"... Trzy, to "wylot", ha, ha... Jeśli chodzi o mnie, to jestem "otwarty na spotkania", ale w "cztery oczy", ha, ha... |
Czyli mam rozumieć że nie ma problemu żeby umówić się z panem na wypad na ryby
Oczywiście, nie ma żadnego problemu, żeby umówić się ze mną na ryby. Ale jest inny mały problem... Otóż, datę, czas łowienia i miejsce, niestety ja muszę określać... O tym, w razie gdyby co, możemy porozmawiać na priv, albo telefon....
To super w tym roku już nie dam rady ale może uda się w następnym. Czy są jeszcze jakieś inne warunki do spełnienia np. Finansowe itp
Jaja jakieś, czy co… Na rybach jeno wiatr w kieszeniach winien być…
Przypomniało mi się coś.
Imieniny w nowej pracy w latach 80 – tych. Żywność, alkohol i papierochy na kartki. Dzień przed imieninami biorę wolne i jadę na pstrągi. Był taki zwyczaj, że każdy z ram swojego hobby, coś tam do zagrychy pod uciułany na imprezę alkohol dołączał. Ogrodnicy do wszechobecnej parówki i pasztetu prochowickiego dorzucali szczypior, pomidory i ogórki, grzybiarze marynowane maślaki, podgrzybki, czasem rydze, wędkarze rybki, głównie płotki, leszczyki, itd. No i targam trzy spore pstrągi w wiklinowym koszyku i opatulone pokrzywami w stronę przystanku autobusowego… Na brygadę siedmioosobową w sam raz, po dwa razy na zęba… Na dobry początek może być… Póżniej to już nikt na talerz nie patrzył, tylko na kieliszek… Przed autobusem, w sporej kolejce zaczynam szperać po kieszeniach, coraz bardziej nerwowo, no i okazuje się, że kasę wcięło… Nie mam pojęcia jak zniknęły dwa papierowe banknoty z tylnej kieszeni… Może myszy zjadły, bo często siadam na skarpach obławiając rynnę, ha, ha… W każdym bądż razie jeno wiatr w kieszeniach został… Co tu robić… Do Sulikowa 17 km, a to ostatnie połączenie… Przezornie „wsiadam” ostatni z ogonka i z forhendu, dyskretnie pokazuję kierowcy zawartość koszyka z jednoczesną opowieścią zaistniałych okoliczności. Pan szofer wydziera bilet, kasuje, wręcza mi go, wyciąga pstrągi z pokrzywą, wrzuca do jakiejś skrzyni przybocznej i mówi „Siadaj chłopak, kurza twarz, śmigamy do twojego Sulikowa, ale najpierw musimy zaliczyć tą pier… Rudzicę, ha, ha…”…
Przypomniało mi się coś.
Imieniny w nowej pracy w latach 80 – tych. Żywność, alkohol i papierochy na kartki. Dzień przed imieninami biorę wolne i jadę na pstrągi. Był taki zwyczaj, że każdy z ram swojego hobby, coś tam do zagrychy pod uciułany na imprezę alkohol dołączał. Ogrodnicy do wszechobecnej parówki i pasztetu prochowickiego dorzucali szczypior, pomidory i ogórki, grzybiarze marynowane maślaki, podgrzybki, czasem rydze, wędkarze rybki, głównie płotki, leszczyki, itd. No i targam trzy spore pstrągi w wiklinowym koszyku i opatulone pokrzywami w stronę przystanku autobusowego… Na brygadę siedmioosobową w sam raz, po dwa razy na zęba… Na dobry początek może być… Póżniej to już nikt na talerz nie patrzył, tylko na kieliszek… Przed autobusem, w sporej kolejce zaczynam szperać po kieszeniach, coraz bardziej nerwowo, no i okazuje się, że kasę wcięło… Nie mam pojęcia jak zniknęły dwa papierowe banknoty z tylnej kieszeni… Może myszy zjadły, bo często siadam na skarpach obławiając rynnę, ha, ha… W każdym bądż razie jeno wiatr w kieszeniach został… Co tu robić… Do Sulikowa 17 km, a to ostatnie połączenie… Przezornie „wsiadam” ostatni z ogonka i z forhendu, dyskretnie pokazuję kierowcy zawartość koszyka z jednoczesną opowieścią zaistniałych okoliczności. Pan szofer wydziera bilet, kasuje, wręcza mi go, wyciąga pstrągi z pokrzywą, wrzuca do jakiejś skrzyni przybocznej i mówi „Siadaj chłopak, kurza twarz, śmigamy do twojego Sulikowa, ale najpierw musimy zaliczyć tą pier… Rudzicę, ha, ha…”…
Nie jaja po prostu już kilka razy próbowałem się umówić na ryby z różnymi ludźmi (nazwisk tu nie podam ale byli to znani ludzie w środowisku) i albo niegrzeczne podchodzili do tematu albo mówili ok ale za .... zł więc po prostu pytam żeby nie było niejasności Jest pan drugą osobą która z chęcią zabierze kogoś ze sobą bez interesownie i za to jak to mówią młodzi ma pan u mnie pełen szacun .
To są straszne rzeczy, straszne, panie tego i owego… Do czego to doszło, ha, ha… Nie warto tym się przejmować… Ciekawi mnie tylko, co to za „extra oferta”, skoro coś kosztuje, ha, ha… Już puszczam wodze podnieconej wyobrażni…