WARSZTAT SS
Teraz grupa przynęt z rodziny Sonic. Jest to rodzina, którą bardzo lubię i która przez wiele lat inspirowała mnie do tworzenia przynęt o podobnym charakterze i mechanizmach działania. Był czas, że nie wyobrażałem sobie łowienia pstrągów, sandaczy, okoni itp. bez przynęt sonikopodobnych… Bardzo przyjemna, lużna praca, mrucząco-lusterkująca, ha, ha, z pogranicza cykady, no i nieodzowny czynnik, część swobodnego obciążenia stanowiąca element akustyczny… Soniki mają brzechwy równoważące tor i zwiększające punktowo powierzchnię boczną, co przekłada się w pewnym stopniu na charakter bocznych wychyleń. Moje przeróbki doprowadziły do zupełnie innej przynęty, którą być może kiedyś zacznę ponownie wytwarzać…
A tu jeszcze jeden póżniejszy Sonic, jedna z wersji dostosowywanych do pewnego łowienia, brzechwa na czoło, oczko na dole i malutki ster, sonic "na bogato", ale z jedną biedakotwiczką... Praca "wyszła, jaka wyszła"... Mi osobiście dwadzieścia lat temu przynosił najlepsze efekty przy prowadzeniu z podszarpywaniem... Teraz ten rodzaj prowadzenia przynęt "naukowo" zwą twitchingiem...
Mam pytanko jakiej szpachli pan używa? ja mam samochodową ale ją rozpuszcza capon natomiast szpachluwka do drewna firmy tytan pęka po dłuższym czasie
Znaczy nie "używa", ale "używał", bo drewniaków już z trzy lata nie czynię, ha, ha... Ale powrót bliski... Stuccolini. Napychałem tym świństwem strzykawki i eja... Trochę twarda i ciężej obrabiać, ale nie pęka...
"Zaskoczyć" to zawsze mogę, no problem. A tak już poważnie, to chyba niebawem pokażę wobler, łamańca odbiegającego zupełnie od stereotypów, wydumanego dawno, dawno temu w czasie pewnej gwiezdnej nocy i dawno, dawno temu, ha, ha, w czasie zwykłym i niezwykłym wypróbowanego... Ale na razie wirujący ogonek... Musi kolej rzeczy być...
No i nowe Rattliny gotowe. Tomek piknie pomalował, Marek piknie odlał, Sławek piknie podpisał, ha, ha… Na razie cztery kolory. Mało. Z czasem i nad Warszawą zawiśnie tęcza, ha, ha… Dobrze, że jest jedna fluo. Bardzo dobrze, a w zasadzie dobre i to… Będziemy rozszerzać te kolorki, bo w tym jedna z „dziewięćsił” cykady… Teraz kolej na „Listki”, jeśli chodzi o te klocki… Listek próbny już dawno sprawdzony, chcieliśmy grawerkę, ale „technolodzy” nie dali rady… Kielo wyręczy „grawerów”… Bo Listek będzie, jak prosto z drzewa, ha, ha…
Aha, zapomniałbym… Rattlina „Jazgarka” ja osobiście popaćkałem, o czym z zażenowaniem, uprzejmie donoszę…
Aha, zapomniałbym… Rattlina „Jazgarka” ja osobiście popaćkałem, o czym z zażenowaniem, uprzejmie donoszę…
A’propos Rattlinów… Dodam kilka słów ostatecznych, ha, ha… Waga 9G, 13G, 17G. Długość odpowiednio 50mm, 55mm, 60mm. Prototypem obecnego Rattlina jest „stary” Rattlin, brutalnie potraktowany młotkiem… Co nieco zostało zmienione i ze względu na popyt uczynione… Praca jest wyrażnie „ostrzejsza” bocznie przy umiejscowieniu agrafki poza kąt 30”, ze względu na inny kształt korpusu. Przy mniejszym kącie z trudem można zmianę wyczuć… Częstotliwość i amplituda bez zmian.
Aha, brokatowe paski "maluje" Balonesku, ha, ha...
Aha, brokatowe paski "maluje" Balonesku, ha, ha...
No mega są. Muszę nowe załatwić, ostatniego starego mi szkoda haha
Dzięki Adam za dobre słowo… A wiesz ilu cykad nie mam, innych wzorów, wielkości i kolorów? To są tony niedoboru, ha, ha, coś jak węgiel na hałdach, albo w komórce, a zima tuż, tuż… Dobrze, że się odezwałeś, bo temat „utematyczniłeś”, może i chyba mimowolnie… Oto Sonar Heddona… Od tego zaczęła się moja przygoda z cykadami… Byłem dzieciakiem, gdy pierwszy raz na toto zacząłem łowić i ciut większym dzieciakiem (chyba takim, jak Ty, ha, ha…), gdy zacząłem toto sobie wytwarzać na własne i niczym nie ograniczane potrzeby. To jest dobry przykład, jak „sprawa” wytwórstwa przynęt powinna wyglądać… Sonar, jako jeden ze wzorów cykad, pierwszy raz w Polsce został opisany, jak się nie mylę, przez WP około 1992 r.… W czasie, gdy miałem za sobą wiele lat doświadczeń z takimi i podobnymi przynętami… Stał się w pewnym sensie rewelacją… Zaczęto je wytwarzać domowymi sposobami na dość dużą skalę, ba, krążyły pogłoski, utrwalane przez różnej maści autorytety, że jest banalnie prostą przynętą do wykonania i do tego piekielnie skuteczną… Są obszary naszego skromnego wędkarskiego podwórka, na których mogę i chcę się bawić, ale istnieje zdecydowana większość terenu, na który mój śliczny nosek nawet nie ma ochoty obrać kierunku… Niestety… Tak jest ze wszystkimi przynętami… W ciągu kilkudziesięciu lat „produkowania” cykad i systematycznego łowienia nimi aż do bólu, wytwarzania setek różnych kształtów listków i korpusów, trochę z rozbawieniem czytam wszelakie na ich temat uwagi… No i niestety, także na temat innych przynęt… Bo przecież, uogólnianie jest zmorą naszych czasów i ukryciem niewiedzy, a niewinny, skromny i beztroski diabeł tkwi w szczegółach… „Cykada” nie różni się niczym od innych przynęt, ma miliony rozwiązań, które rzutują na jej okresową „łowność”… A łowność każdej jednej przynęty zależy nieraz od niuansów, dopasowanych do gatunku, okresu, charakteru danej wody itd., itd…. Zrobi ktoś sobie ładną cykadę, inni pochwalą i już myśli, że zniecierpliwione ryby czekają w kolejce… Proszę bardzo, proszę zrobić cykadę na późnojesiennego… leszcza, dopasować wszystkie czynniki i sensownie je uzasadnić… Chociaż uzasadnić, ha, ha… I na przykład… Albo na lipienia, jakby już eL się trzymając… Nie kieruję nic z tego Adam, rzecz jasna do Ciebie, bo Ty przecież dopiero raczkować raczysz…
No Chłopaki... i Panie Balonesku!
Rattliny piękności już zacieramy ręce bo udało się zdążyć na najważniejszy dla nich sezon w roku. Mam dla was ratlinowa niespodziankę ale to jutro bo Pan Dariusz dziś w terenie a fotografie na jego aparacie.
Rattliny piękności już zacieramy ręce bo udało się zdążyć na najważniejszy dla nich sezon w roku. Mam dla was ratlinowa niespodziankę ale to jutro bo Pan Dariusz dziś w terenie a fotografie na jego aparacie.
Pan Balonesku już czeka zniecierpliwiony... A nie lubi czekać...