WARSZTAT SS
Ha, ha, dzięki, ale należę do tych nielicznych dziwolągów, którzy marginalizują znaczenie reklamy… Z prostego powodu… Za dużo pytań, za dużo żądań, za dużo zamówień, za dużo kumpli, ha, ha… Skromny system trawienny nie jest w stanie tego przerobić… Lubię spokój, ciszę od czasu do czasu przerywaną szumem wody, śpiewem ptaków, albo odgłosami pracującego narzędzia… Kiedy tworzę przynętę, oczyma wyobrażni widzę ją wpierw poruszającą się w wodzie; widzę jej kształt, kolory i atakującą rybę… Celowo ukierunkowaną na końcowy efekt siłą woli wpływam na swoje ruchy i wybór kolorów; pozytywnie nastawiony i nierozkojarzony nastrój jest sprzymierzeńcem… Ha, ha, wariat i do tego taki domorosły filozof ze mnie, nie da się ukryć, ha, ha… W każdym bądż razie sprawa jest bardzo krótka i jasna… Praca. I nie chodzi tutaj o pracę przynęt, tylko własną. Cierpliwa, sumienna, dyktowana celami. Polecam to rozwiązanie. Niezwykle skuteczne.
Zanim napiszę coś o torze przynęt, małe wprowadzonko, ha, ha…
Stary, cwany, poharatany hakami, z ciałem pełnym blizn przycupnął w niszy prądowej, wręcz przykleił się brzuchem do żwirowego dna przezroczystej, wartkiej wody górskiego potoku… Bacznie i czujnie obserwuje otoczenie, wewnątrz swojej krainy i nad nią… Każda komórka jego ciała jest okiem, jest nosem, jest czujnikiem drgań… Nieznaczne ruchy na boki rozszerzają kąt, a więc i pole obserwacji… ON wiele przeszedł w życiu, ON wiele widział, czuł i ON wiele wie… Żadna ludzka książka nie odda prawdy o jego tragicznym losie… Żadne pióro nie wyrazi karkołomności tego dzikiego, skrytego bytu… Spójrz pod wodę, wejdż w jego skórę i pomyśl… Prąd wody, jak ożywczy i zimny wiatr niech schłodzi ci oczy, ostudzi zmysły i emocje… Pomyśl, człowieku… Człowieku i wędkarzu…
Powtarzam jeszcze raz. Tor przynęty jest absolutnie nie związany ani z akcją przynęty, ani z jej pracą… Jest to zupełnie osobny byt, leżący poza ogólnymi i stereotypowymi zachowaniami… Tor przynęty obserwuje się na stosunkowo długim odcinku jej pracy, najlepiej z góry, z odnośnikami… Jest to prosta, lub krzywa linia drogi, jaką przebywa i kreśli przynęta podczas ruchu do przodu, rzecz jasna… Rozróżniam trzy tory – tor prosty, wężowy i zakosowy. W przyszłości dojdzie jeszcze na pewno tor „delfinkowy”, którego obserwacja z góry będzie niemożliwa, ale wyłącznie z boku, o ile zdradzę sposób jego otrzymywania, ha, ha… Jasne? Na razie kręcimy filmiki poglądowe i spotkaliśmy się ze zrozumieniem tej części wędkarzy spinningistów, którzy wiedzą o co chodzi, spędzają swój wolny czas z wędką nad wodą i z tego powodu praktyka podpowiada im, że idziemy w dobrym kierunku, bo większość z nich tak właśnie widzi wszelakie niuanse całokształtu pracy przynęt… Kręcimy filmiki w rzece typu „kanałowego” dlatego, bo mamy prąd wody, szybkość którego pozwala skracać odcinki przekazu wizualnego i dostosowanego do możliwości kamerek… Kręcimy filmiki na częściach rzek z ustabilizowanym, równym prądem nad płaskim, piaszczystym dnem, wolnym od zawad, które mogłyby fałszować obraz poprzez niewidoczne nieraz gołym okiem zawirowania i prądy wsteczne… Kilka znanych i wielkich firm światowych dostrzegło wreszcie znaczenie toru pracy przynęty, bo przecież tzw. ster siodłowy, który powstał w ichnich woblerach jest niczym innym, jak tym, o czym pisałem, tłumaczyłem i pokazywałem wiele lat wcześniej… Ster siodłowy w sposób oczywisty wymusza znamiona ruchu wężowego, a de facto pierwszymi takimi woblerami prawdopodobnie były krótko Twilos. Salmo i Rapala skorzystały z gotowych wzorów, bo przecież S. Szuszkiewicza oni nie znają, ha, ha…
Moja Legenda o pracy woblera ze sterem mówi w zasadzie wszystko. Jak dojdzie „tor delfinkowy”, znajdę mu wolną literkę w polskim alfabecie i dołączę… Ha, ha…
Ps. Pokazywanie pracy i toru przynęt w idealnych warunkach, np. „basenowych” w mniemaniu „mniemających” nic nie zmieni, bo ich pojęcie jest ograniczone zaparciem i chorobliwym szukaniem dziury w całym… Powiedzą (zresztą, zgodnie z prawdą, ha, ha…), że woda w podgrzewanym basenie ma inną gęstość od tej przeciętnie występującej w przeciętnych warunkach… Ha, ha…
Stary, cwany, poharatany hakami, z ciałem pełnym blizn przycupnął w niszy prądowej, wręcz przykleił się brzuchem do żwirowego dna przezroczystej, wartkiej wody górskiego potoku… Bacznie i czujnie obserwuje otoczenie, wewnątrz swojej krainy i nad nią… Każda komórka jego ciała jest okiem, jest nosem, jest czujnikiem drgań… Nieznaczne ruchy na boki rozszerzają kąt, a więc i pole obserwacji… ON wiele przeszedł w życiu, ON wiele widział, czuł i ON wiele wie… Żadna ludzka książka nie odda prawdy o jego tragicznym losie… Żadne pióro nie wyrazi karkołomności tego dzikiego, skrytego bytu… Spójrz pod wodę, wejdż w jego skórę i pomyśl… Prąd wody, jak ożywczy i zimny wiatr niech schłodzi ci oczy, ostudzi zmysły i emocje… Pomyśl, człowieku… Człowieku i wędkarzu…
Powtarzam jeszcze raz. Tor przynęty jest absolutnie nie związany ani z akcją przynęty, ani z jej pracą… Jest to zupełnie osobny byt, leżący poza ogólnymi i stereotypowymi zachowaniami… Tor przynęty obserwuje się na stosunkowo długim odcinku jej pracy, najlepiej z góry, z odnośnikami… Jest to prosta, lub krzywa linia drogi, jaką przebywa i kreśli przynęta podczas ruchu do przodu, rzecz jasna… Rozróżniam trzy tory – tor prosty, wężowy i zakosowy. W przyszłości dojdzie jeszcze na pewno tor „delfinkowy”, którego obserwacja z góry będzie niemożliwa, ale wyłącznie z boku, o ile zdradzę sposób jego otrzymywania, ha, ha… Jasne? Na razie kręcimy filmiki poglądowe i spotkaliśmy się ze zrozumieniem tej części wędkarzy spinningistów, którzy wiedzą o co chodzi, spędzają swój wolny czas z wędką nad wodą i z tego powodu praktyka podpowiada im, że idziemy w dobrym kierunku, bo większość z nich tak właśnie widzi wszelakie niuanse całokształtu pracy przynęt… Kręcimy filmiki w rzece typu „kanałowego” dlatego, bo mamy prąd wody, szybkość którego pozwala skracać odcinki przekazu wizualnego i dostosowanego do możliwości kamerek… Kręcimy filmiki na częściach rzek z ustabilizowanym, równym prądem nad płaskim, piaszczystym dnem, wolnym od zawad, które mogłyby fałszować obraz poprzez niewidoczne nieraz gołym okiem zawirowania i prądy wsteczne… Kilka znanych i wielkich firm światowych dostrzegło wreszcie znaczenie toru pracy przynęty, bo przecież tzw. ster siodłowy, który powstał w ichnich woblerach jest niczym innym, jak tym, o czym pisałem, tłumaczyłem i pokazywałem wiele lat wcześniej… Ster siodłowy w sposób oczywisty wymusza znamiona ruchu wężowego, a de facto pierwszymi takimi woblerami prawdopodobnie były krótko Twilos. Salmo i Rapala skorzystały z gotowych wzorów, bo przecież S. Szuszkiewicza oni nie znają, ha, ha…
Moja Legenda o pracy woblera ze sterem mówi w zasadzie wszystko. Jak dojdzie „tor delfinkowy”, znajdę mu wolną literkę w polskim alfabecie i dołączę… Ha, ha…
Ps. Pokazywanie pracy i toru przynęt w idealnych warunkach, np. „basenowych” w mniemaniu „mniemających” nic nie zmieni, bo ich pojęcie jest ograniczone zaparciem i chorobliwym szukaniem dziury w całym… Powiedzą (zresztą, zgodnie z prawdą, ha, ha…), że woda w podgrzewanym basenie ma inną gęstość od tej przeciętnie występującej w przeciętnych warunkach… Ha, ha…
Macie tu przykład. Wobler129 zrobił takiego sobie woblerka, ha, ha… No i pokazał jego pracę w warunkach wody stojącej… Ho, ho, to już z pięć lat minęło… Widać wyrażnie niektóre aspekty pracy, no i… tor zakosowy. Co by się stało, gdyby takiego woblera puścić pod prąd bystrej , górskiej rzeki? Jak to co… Wolno prowadzony pod ten prąd może by się utrzymał w nurcie; szybciej ściągany, na pewno by z niego wyskakiwał… Może, fuksem znalazłby się bardzo mikroskopijny punkt ustawienia oczka, ale jest to tylko „może…”… I takie są różnice między woblerem „rzecznym” i „jeziorowym”… W woblerach „drugiego” typu, aby uwypuklić w takiej samej jednostce czasu i na tej samej odległości niuanse pracy, należy albo wobler szybciej prowadzić.., albo tworzyć celowo, czyli dostosować do swoich wydumanych, lub pewnych i rzeczywistych uwarunkowań zewnętrznych… Dlatego właśnie pokazujemy „woblery rzeczne” w… rzece, ha, ha… Drugi film jest już innego rodzaju… Pokazuje tor pewnych woblerów w naturalnych warunkach górskiej rzeki… Tu oddziaływanie prądów może mieć znaczenie… Ale w tym wypadku chciałem głównie pokazać, przykładowe tory dobrego woblera na pstrągi i jego typowe zachowania przy monotonnym, jednostajnym ściąganiu, z małą korektą zakusów jego niekiełzanej duszy, bez przyspieszeń i szarpania szczytówką wędziska…
https://www.youtube.com/watch?v=yImWQLUeiCI
https://www.youtube.com/watch?v=WKEVZz3_VxA
https://www.youtube.com/watch?v=yImWQLUeiCI
https://www.youtube.com/watch?v=WKEVZz3_VxA
Muszę odpowiedzieć jasno na kilka odnowionych pytań, które ignorowałem, bo dla mnie sprawa jest dziecinnie prosta i nie stanowi poważnej argumentacji do nawet najmniejszego zawracania sobie takim tematem głowy… Chodzi o tzw. woblery rzeczne i jeziorowe… A chodzi właściwie o różnice między tymi dwoma „rodzajami” woblerów, dodam, że ze sterem, czy występują, a jeśli, to jakie…
Uff… Po pierwsze, już kiedyś o tym pisałem… Po drugie, w wielu jeziorach także występują prądy, nawet spore… No i po trzecie… Musimy założyć, że woda stoi, jak w wolnym od kąpiących się, ha, ha, basenie, aby zbliżyć się do wyobrażeń pytających i zrozumieć sens pytania… A więc po kolei… Jest mnóstwo woblerów, typów i rodzajów, którymi z powodzeniem można łowić i w rzece, i w jeziorze… Pewne z nich nadają się do tego znakomicie, pewne mniej, pewne tylko w ograniczonym zakresie… Istnieją także grupy woblerów ze sterem, które są przystosowane w odpowiedni sposób do spełniania zadań w określonym typie wody i na określone ryby, a ich budowa, styl pracy biegną równolegle do „odkryć” wędkarzy w tym względzie i może to wynikać także z kapryśnych uwarunkowań lokalnych łowisk i nietypowych zachowań łowieckich celów… Ogólnie i bardzo skromnie można powiedzieć, że ten sam wobler zachowuje się w różny sposób w wodzie bieżącej i stojącej, ale tylko i wyłącznie z powodów złudnych i subiektywnych wrażeń, wynikających z ograniczonej możliwości pełnej ekspozycji… Sprawdzałem w warunkach „bojowych” większość dostępnych w powszechnym handlu woblerów, także łowiłem na wiele oryginalnych samoróbek… Były to i są woblery wszelakiej maści i „przeznaczenia”… Wiem, co piszę… W OGROMNEJ WIĘKSZOŚCI, WOBLERY, KTYÓRE SĄ ŁOWNE W RZECE, SĄ TAKŻE ŁOWNE W ZBIORNIKACH WODY STOJĄCEJ. Ale tylko „w ogromnej większości”… Bo istnieją bardzo łowne woblery, którymi nie da się łowić w jeziorze i … odwrotnie. I koniec, kropka w tym temacie, bo musiałbym się posiłkować szeregiem uzależnień, które mają na to wpływ… Mam nadzieję, że większość wędkarzy wie z czego to wynika… Jednym zdaniem – można tworzyć woblery ogólnego przeznaczenia, a także ukierunkowanego od A do Z (od gatunku ryby do rodzaju wody…) i dotyczy to wszystkich aspektów ważnych z punktu łowieckiego. Na koniec… Sposób i szybkość reakcji, oraz taktyki polowania ryb tego samego gatunku w zależności od charakteru wody dość znacznie się różni, a więc wniosek może być tylko jeden… Ha, ha…
Uff… Po pierwsze, już kiedyś o tym pisałem… Po drugie, w wielu jeziorach także występują prądy, nawet spore… No i po trzecie… Musimy założyć, że woda stoi, jak w wolnym od kąpiących się, ha, ha, basenie, aby zbliżyć się do wyobrażeń pytających i zrozumieć sens pytania… A więc po kolei… Jest mnóstwo woblerów, typów i rodzajów, którymi z powodzeniem można łowić i w rzece, i w jeziorze… Pewne z nich nadają się do tego znakomicie, pewne mniej, pewne tylko w ograniczonym zakresie… Istnieją także grupy woblerów ze sterem, które są przystosowane w odpowiedni sposób do spełniania zadań w określonym typie wody i na określone ryby, a ich budowa, styl pracy biegną równolegle do „odkryć” wędkarzy w tym względzie i może to wynikać także z kapryśnych uwarunkowań lokalnych łowisk i nietypowych zachowań łowieckich celów… Ogólnie i bardzo skromnie można powiedzieć, że ten sam wobler zachowuje się w różny sposób w wodzie bieżącej i stojącej, ale tylko i wyłącznie z powodów złudnych i subiektywnych wrażeń, wynikających z ograniczonej możliwości pełnej ekspozycji… Sprawdzałem w warunkach „bojowych” większość dostępnych w powszechnym handlu woblerów, także łowiłem na wiele oryginalnych samoróbek… Były to i są woblery wszelakiej maści i „przeznaczenia”… Wiem, co piszę… W OGROMNEJ WIĘKSZOŚCI, WOBLERY, KTYÓRE SĄ ŁOWNE W RZECE, SĄ TAKŻE ŁOWNE W ZBIORNIKACH WODY STOJĄCEJ. Ale tylko „w ogromnej większości”… Bo istnieją bardzo łowne woblery, którymi nie da się łowić w jeziorze i … odwrotnie. I koniec, kropka w tym temacie, bo musiałbym się posiłkować szeregiem uzależnień, które mają na to wpływ… Mam nadzieję, że większość wędkarzy wie z czego to wynika… Jednym zdaniem – można tworzyć woblery ogólnego przeznaczenia, a także ukierunkowanego od A do Z (od gatunku ryby do rodzaju wody…) i dotyczy to wszystkich aspektów ważnych z punktu łowieckiego. Na koniec… Sposób i szybkość reakcji, oraz taktyki polowania ryb tego samego gatunku w zależności od charakteru wody dość znacznie się różni, a więc wniosek może być tylko jeden… Ha, ha…
My, chłopaki ze wsi… W tym miejscu dokładnie, jeszcze kilka lat temu, kury znosiły jajka, ha, ha… Nadal jedna z wybranych kureczek znosi jajeczka… Z tym, że złote… Balonesku zmienił pseudonim… Teraz jest Kornik Drukarz, co brzmi bardziej dumnie, wręcz dostojnie… I tyle wspólnego nasze, ha, ha, jajeczka mają z drewnem…
Każda z połówek waży identycznie z tolerancją rzędu 0.01 grama i jest oczywiście wierną, odwróconą kopią bliźniaczki. Obciążenie jest rozmieszczone w sposób bardzo dokładny i najmniejsze śruciny ważą setne części grama, po to, aby tworzyć dowolne repertuary pracy i tor, przy zachowaniu kształtu tradycyjnego nieprofilowanego steru… Fajnie, co?
Każda z połówek waży identycznie z tolerancją rzędu 0.01 grama i jest oczywiście wierną, odwróconą kopią bliźniaczki. Obciążenie jest rozmieszczone w sposób bardzo dokładny i najmniejsze śruciny ważą setne części grama, po to, aby tworzyć dowolne repertuary pracy i tor, przy zachowaniu kształtu tradycyjnego nieprofilowanego steru… Fajnie, co?
Witam założyłem konto tylko po to żeby podziękować za poświęcony czas żeby pan wiedział że doceniam/y to co pan robi dla nas bezinteresownie bez liczenia na korzyści mógłbym całymi dniami czytać takie artykuły i chlonac wiedzę.Sam bym do tego doszedł po latach albo wcale a tu wszystko na tacy bardzo jasno opisane.Panskie idee i chęć kombinowania, ulepszania to dla mnie właśnie jest ta WĘDKARSKOŚĆ to jest to co zanika i będzie tylko gorzej na szczęście zdążyłem poznać kilka osób pańskiego pokroju i zawsze będę brał z nich przykład.
Jeszcze raz szczere podziękowania czekam na więcej Pozdrawiam.
Serdecznie dziękuję za tą budującą ocenę… Hmm, czasami "przytulenie" wariata, biedaka, więcej znaczy od największych pieniędzy, ha, ha… Dla niego, oczywiście, ha, ha… Cóż zrobić, przebyłem w samotności na rybach, w warsztacie całe lata, a teraz latami, ha, ha, sobie piszę… Wyrównuję naturalnie stworzone rachunki w ramach psychicznej równowagi, ha, ha… Tak, że nie w pełni robię to "bezinteresownie", ha, ha...
A gdzie oczko do zapięcia?
Prawdopodobnie to są jedne z pierwszych prób nadawania w miarę realistycznym (na tamte czasy) plastikowym imitacjom rybek ruchów części ogonowej... O ile się nie mylę, dopiero rozpoczęły się pierwsze eksperymenty z nowym i bardzo miękkim tworzywem, a uzyskanie "pracy ogonka" w takim materiale nie stanowi żadnego problemu... jest to metoda "na zdechlaczka" opadającego na jeden z boków i zamocowanie agrafki znajduje się we wgłębieniu, tuż za "skrzelami"...
Mniejszy Łamaniec 3d dopiero w powijakach… Większy ma 80 mm, a mniejszy będzie mieć 65 mm. Jeszcze tylko kilka wariantów rozłożenia obciążenia i wybranie jednej, kompromisowej pracy dla tego modelu… Chociaż tutaj w zasadzie sprawa jest z góry przesądzona, bo wybierając jeden model pracy, na te trudne czasy, muszę, choć nie chcę, ha, ha, postawić na pracę drobną Y z nieregularnymi odskokami i lusterkiem… Chyba poproszę Remika, aby w każdym modelu rozszerzyć ofertę pracy i akcji, tak, jak to się robi z kolorami i wielkością… To byłby hit, ha, ha, i jakże potrzebny w ewentualnych czasach wędkarskiej nudy bałagan magazynowy…
Niektórzy odgórnie uważają, że małe łamańce są mniej łowne, ba, są „wymiary widełkowe” dla tego typu przynęt, bo i te „za duże” także są „ograniczone”, ha, ha… Dobre… Ogólnie uważają, że najbardziej łowne, ha, ha, są łamańce w wielkościach akurat przypadkiem przez nich produkowanych… No, nie powiem, znawstwo tematu uderza w czoło, dlatego z szacunkiem je chylę…
Nie wierzcie w te bzdury… Wielkość przynęt jest jedną z cech, które wpasowują się w odpowiedni ich dobór, tak, jak reszta… Omijając wszystkie inne uzależnienia, można podać np. tylko jeden i skromny bardzo związek - dostosowanie wielkości przynęty do … wielkości wody i … wielkości ryby… To tylko mój i potraktowany z humorem przykład związku przyczynowo-skutkowego na bazie znanego amerykańskiego hasła „Duża woda – duża przynęta, mała woda – mała przynęta…”..., bo przecież tak naprawdę chodzi o znacznie więcej, aby ten mechanizm współuzależnień głębiej zrozumieć i prawidłowo stosować w praktyce…
Niektórzy odgórnie uważają, że małe łamańce są mniej łowne, ba, są „wymiary widełkowe” dla tego typu przynęt, bo i te „za duże” także są „ograniczone”, ha, ha… Dobre… Ogólnie uważają, że najbardziej łowne, ha, ha, są łamańce w wielkościach akurat przypadkiem przez nich produkowanych… No, nie powiem, znawstwo tematu uderza w czoło, dlatego z szacunkiem je chylę…
Nie wierzcie w te bzdury… Wielkość przynęt jest jedną z cech, które wpasowują się w odpowiedni ich dobór, tak, jak reszta… Omijając wszystkie inne uzależnienia, można podać np. tylko jeden i skromny bardzo związek - dostosowanie wielkości przynęty do … wielkości wody i … wielkości ryby… To tylko mój i potraktowany z humorem przykład związku przyczynowo-skutkowego na bazie znanego amerykańskiego hasła „Duża woda – duża przynęta, mała woda – mała przynęta…”..., bo przecież tak naprawdę chodzi o znacznie więcej, aby ten mechanizm współuzależnień głębiej zrozumieć i prawidłowo stosować w praktyce…
Tak patrzę i patrzę i mi się wydaje że ten mniejszy lepiej wyszedł niż ten większy?
No to ładnie zaczyna się dziać już się doczekać nie mogę szaty kolorystycznej. Oby było coś nowego ekstra. Kielo pewnie się popisze
kielo: |
Tak patrzę i patrzę i mi się wydaje że ten mniejszy lepiej wyszedł niż ten większy? |
No, wyszło nadspodziewanie ładnie… Myślę, że jeszcze w toku co nieco się poprawi… Trzeba z tej samoróbkowej drukarki wszystko, co się da, wycisnąć na maxa, nie tylko filamenty, ha, ha… Ale to już leży w gestii Pana Kornika Drukarza… Ja tylko zażenowany i skromny użytkownik kosy, nieśmiało, z wypiekami na twarzy, czasem zgłaszam swoje ciche uwagi, ha, ha… I drukarka tańczy jak ta lala na parkiecie…
fubu08: |
No to ładnie zaczyna się dziać już się doczekać nie mogę szaty kolorystycznej. Oby było coś nowego ekstra. Kielo pewnie się popisze |
Jeśli chodzi o kolorystykę, to tu nie ma końca i nigdy nie grozi wyczerpanie zapasów. Pracę można sklasyfikować (łącznie z głębokością nurkowań) do załóżmy kilkudziesięciu rozwiązań, ale operując liczbami, warianty kolorystyczne to już miliony... Ale Kielo da radę, ha, ha...
Damy radę spokojna moja poczochrana :-);_);_0;