WARSZTAT SS
ciekawe z tym malowanie okonkowym, gdy ostatnim razem byłem w Irlandii łowiłem na takim strumienio rzeczce, dno kolorystycznie raczej żółto kamieniste, w dolnym biegu dopiero cimniejsze, pstruchy były w niej czarne kominiarze z czerwonymi kropami bez otoczki, a co fajniejsze bardzo im sie podobał wobek ściśle malowany na okonka, sęk w tym że w tej rzeczce nie widziałem żadnych innych rybek a okoni to już wcale, czy to kwestja że jadły cokolwiek co by im nie podać? ale z drugiej strony inne wobki wcale tak dobrze nie działały.
Dzięki "chłopaki" za zainteresowanie i "duchowe" wsparcie, ha, ha... Chyba do mojego warsztatu dodam tzw. blog i będę sobie pieprzył, co mi ślina na język przyniesie...Nachodzą mnie różne refleksje w czasie strugania, dłubania(pokłony dla J.pl), wycinania, wiercenia, klepania, szlifowania, polerowania, malowania, stukania, prostowania, skrzywiania, wyważania, doważania, dodawania, odejmowania, dzielenia i mnożenia... Takie różne... Mógłbym sobie pisać... Żeby nie zapomnieć... A co, nie można? Ha, ha...
Na razie kończę sobie kozo ślizy... Sumiaste wąsy im przyprawiłem, a jak...
Na razie kończę sobie kozo ślizy... Sumiaste wąsy im przyprawiłem, a jak...
Tutaj Dawidzie działa pewna zasada, znana nielicznym... Zgodnie z tą zasadą także "kapitan Miodek" jest "u Jerregohzs" bardzo skuteczny w ogólnym rozrachunku... Na takich wodach "pojęcie akcji" i jej niuansów nie jest jeszcze i na razie tak ważne, jak w naszych wodach... U nas też kiedyś tak było, wobler byle się ruszał... Kolory były ważniejsze... Teraz jest inaczej... Wszystko jest ważne...
Wędkarstwo jest jedną z tych dziedzin, w której na każdy argument łatwo jest natychmiast znaleźć kontrargument… Niektórzy wędkarze notorycznie w tym celują, ba, wręcz uwielbiają to zajęcie… Miałem kolegę w pracy, który przez pewien czas pierwszy się mnie pytał, co złowiłem poprzedniego dnia… Ja mówię zgodnie z prawdą, że np. dwie, a on, że trzy… Ja piętnaście, a on dwadzieścia pięć.., itd.., itd..; do pewnego oczywiście czasu, trwał ten niecny i jednostronnie licytacyjny proceder… Niektórym powiesz, że uważasz, że pstrąg, albo kleń, to szczególnie płochliwe ryby, bo obdarzone niezwykłym wzrokiem, a on z miejsca przytacza przykład “ze swojego życia”, że jest akurat odwrotnie, bo tam kiedyś… Powiesz, że Twoim zdaniem pewniej jest przy łowieniu niektórych ryb w określonych warunkach używać żyłki, albo plecionki, a on Ci natychmiast próbuje Twoją myśl ośmieszyć, argumentując po swojemu i oczywiście z białego robi czarne… W obecnych czasach jest łatwiej zadrwić z niektórych “podstawowych zasad” łowieckich, bo łowisk licencyjnych przybyło, do których wpuszcza się także duże osobniki… A wiadomo, w obcym środowisku ryba przez pewien czas jest łatwa do złowienia… “Łowcy” tych ryb popisują się póżniej swoją “techniką i taktyką” ujawniając szczegóły. W wodach dzikich, gdzie ryby nie widziały nigdy żadnych przynęt i wędkarzy, także jest je o wiele łatwiej złowić. Mój najmłodszy brat, który ma “mętne” pojęcie o wędkarstwie, a ciągle pracuje za granicą, łowi ryby, o których w Polsce pozostał “wspomnień czar… Nawet w łowiskach “no kill”, gdzie ryby są wielokrotnie kłute i wypuszczane… Dlaczego? Bo ONE SĄ po prostu i wysoki jest stopień konkurencji pokarmowej, a ten fakt nie pozostaje bez wpływu na ich mniej ostrożne zachowanie… Obecnie “ułańska fantazja” w Polsce nie wystarcza i aby coś konkretnego złowić na przyrodę trzeba popatrzeć, jak Balzak i jego oczami w taki sposób na przynętę, jak na czerwonej róży w rannej rosie pąk… Wiosna, wiosna… Ściema w społeczeństwie rośnie, kształtowana przez media, rząd i reklamo-twórców… Potworzyły się kliki, nawzajem się napędzające w tworzeniu fikcji… Niezbędnie potrzebnej do dalszej, gładkiej drogi swoich interesów, np. handlowych… Na wędkarskim podwórku nie walczy się argumentami, dowodami, walczy się z człowiekiem… Nie szuka się haków na ryby, szuka się haków na ludzi… Niewygodnemu można np. wypomnieć ortografię, albo “wprowadzić” go inną drogą w kompleksy - po to, aby “wyprowadzić” go z “błędnej” drogi myślenia… Autorytety (albo przynajmniej Ci, którzy się nimi w dziwny sposób poczuli) odrzucają każdą nową myśl, nawet jej nie weryfikując… “Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”, stare, jak świat…
Zwracam się w swoim “warsztacie” głównie do młodych wędkarzy… Nigdy nie wierzcie “starym” (szczególnie mnie)… Wędkarze to kłamcy… Wszystkiego trzeba samemu spróbować, aby wiedzieć… Wędkarskie życie jest jeszcze przed Wami… Nieraz wrócicie “o kiju” mając w pudełku “super killery” i nieraz na własnej skórze przekonacie się, że ufać możecie tylko sobie, swojemu krok, po kroku tworzonemu doświadczeniu nad brzegami najróżniejszych wód. Musicie nauczyć się oddzielać ziarno od plew w tysiącach, w sumie jałowych dyskusji, bo Ci, co zwykle COŚ wiedzą, są albo bardzo oszczędni w mieleniu językiem, np. ja, ha, ha, albo celowo “puszczają w maliny”.., ha, ha, także np. jak ja… Ci, co “coś” wiedzą cieszą się, że inni błądzą… W ten sposób ich szanse w łowieniu polskich niedobitków rosną…
Humor rzadko mnie opuszcza i tego wszystkim życzę… Wędkarstwo to męska zabawa i jedną z wielkich umiejętności w czasie jej uprawiania jest nie utracenie tej świadomości. Kto się wkurza? Ci, co mają w wędkarstwie interesy, a nie zabawę… ZAWODNICY, DZIAŁACZE, PRODUCENCI… Ramię, w ramię, ZAWODNICZO DZIAŁAJĄC PRODUKUJĄ ściemę, jak karmę dla ryb… Niektórzy młodzi ją łykają, nie wiedząc, że w karmie ukryty jest haczyk z przynętą, ha, ha…
Zwracam się w swoim “warsztacie” głównie do młodych wędkarzy… Nigdy nie wierzcie “starym” (szczególnie mnie)… Wędkarze to kłamcy… Wszystkiego trzeba samemu spróbować, aby wiedzieć… Wędkarskie życie jest jeszcze przed Wami… Nieraz wrócicie “o kiju” mając w pudełku “super killery” i nieraz na własnej skórze przekonacie się, że ufać możecie tylko sobie, swojemu krok, po kroku tworzonemu doświadczeniu nad brzegami najróżniejszych wód. Musicie nauczyć się oddzielać ziarno od plew w tysiącach, w sumie jałowych dyskusji, bo Ci, co zwykle COŚ wiedzą, są albo bardzo oszczędni w mieleniu językiem, np. ja, ha, ha, albo celowo “puszczają w maliny”.., ha, ha, także np. jak ja… Ci, co “coś” wiedzą cieszą się, że inni błądzą… W ten sposób ich szanse w łowieniu polskich niedobitków rosną…
Humor rzadko mnie opuszcza i tego wszystkim życzę… Wędkarstwo to męska zabawa i jedną z wielkich umiejętności w czasie jej uprawiania jest nie utracenie tej świadomości. Kto się wkurza? Ci, co mają w wędkarstwie interesy, a nie zabawę… ZAWODNICY, DZIAŁACZE, PRODUCENCI… Ramię, w ramię, ZAWODNICZO DZIAŁAJĄC PRODUKUJĄ ściemę, jak karmę dla ryb… Niektórzy młodzi ją łykają, nie wiedząc, że w karmie ukryty jest haczyk z przynętą, ha, ha…
Spracowanymi dłońmi i przekrwionymi oczyma sie pod tym podpisuję Panie Sławki nawet jaki nr.Dwa wśród Franciszków
Zasadniczo, to, co napisałem do tej pory o mojej “produkcji” woblerów powinno wystarczyć do ukształtowania pojęcia o specyfice tego rękodzielniczego przedsięwzięcia… Owszem, można wiele rzeczy jeszcze bardziej uprościć i przyspieszyć. Także to potrafię, ale nie w tym rzecz… Są pewne granice i lepiej nie przeskakiwać tego, co zbyt wysokie, bo nie zawsze lądowanie jest miękkie… Skupiłem się najbardziej na mechanicznej stronie technologii… Nie napisałem o “piance” celowo, choć znam wiele sposobów “na ten sposób” i nie napisałem prawie nic o malowaniu i oklejaniu, choć znam zupełnie nowatorskie techniki, które zawojowałyby natychmiast tą dziedzinę… Czekam… Nucąc i gwiżdżąc sobie pod nosem, czekam… Na wiosnę i nowe zapachy… Na nowe pomysły, które być może przybędą na skrzydłach ciepłego wiatru… Brakuje mi pstrągów, szemrania strumyków i szumu wodospadów… Dywanów złoci żółtej i zawilców… Pracowitej pszczółki, która obładowana torbami pyłku przemierzy wraz ze mną słoneczne brzegi górskiej rzeczki…
A ja siedząc dziś na wykładach z maszynoznawstwa wpadłem na pomysł na łamańca... Koniecznie musimy pogadać przez tel Panie Sławku
Mechanika się chwali Akcja Reakcja i gotowe
Chyba wszyscy mają już dość tej zimy… Widzę to po twarzach i nastrojach ludzi. Nie ma zwykłej, o tej porze roku werwy i jakby fantazja i animusz zniknęły pod ciągle padającym śniegiem… Ludzi mi nie żal, dadzą sobie radę, choć zasłużyli na ten los… Pszczółek mi żal umierających z głodu… Brakuje mi ich tańca i mowy gestów, praktycznej radości z istnienia kwiatów… Ktoś kiedyś powiedział, że ludzkość opuści Ziemię zaraz po pszczołach… Patrzę na zdjęcia satelitarne Arktyki sprzed 50 lat i współczesne… Przecież woda z topniejących lodowców musi wrócić z powrotem na Ziemię… No bo przecież nie pofrunie na Księżyc… Jak pszczółka na kwiat…
Lada chwila będę zmuszony coś skrobnąć o malowaniu przynęt, a więc o zewnętrznej stronie zagadnienia… Zagadkowym trafem w tej “dziedzinie” nic nie mówi się o ostatecznym odbiorcy wrażeń wizualnych i jego estetycznych doznaniach, ha, ha… Ciągle tylko apeluje się do “doznań” istot kupujących, a nie “biorących”… Bo ryba zdaje się, że nigdy nie płaci, ale za to czasem bierze… Dziwne stworzenie… Chyba złodziej...
Skoro to już lada chwilka to zrobię herbatkę i poczekam panie Sławku .
To będzie trochę "ruska" chwilka, bo muszę mieć odpowiedni nastrój, ha, ha... Za oknem nadal buro szaro blado i brak weny... Dziś dzikie gęsi darły się "wniebogłosy"... Ostra kłótnia musiała być... Jedne chciały na północ, drugie z powrotem... Wreszcie wszystkie poleciały na zachód. Bo "na zachodzie bez zmian". Zawsze cieplej, niż u nas...
Podziwiam Pana jest pan mistrzem i to jest pewne . Jestem bardzo młodym wędkarzem i troche tródno mi to ogarnąć ale dam rade , z czasem , haha.
wobler130: |
Podziwiam Pana jest pan mistrzem i to jest pewne . Jestem bardzo młodym wędkarzem i troche tródno mi to ogarnąć ale dam rade , z czasem , haha. |
Dzięki sto trzydziesty Woblerze… Maciek ma sąsiada, ha, ha… Z tym “mistrzem” to właściwie już się przyzwyczaiłem i pomimo swojej wrodzonej skromności nie mam już siły na oburzenie, ha, ha… To tak, jak z tym “wielbłądem”. Gadają, gadają, żeś wielbłąd i wreszcie w to uwierzysz…
“Ogarniesz, ogarniesz”… Spokojnie… Wszystko, co nowe, ma swoje “raczkowanie”…
Nic mi się nie chce… Robię w tej chwili cykady i woblery jednocześnie, jak automat… Jak stary kucharz ciasto na pierogi… Bezmyślnie i na pamięć… Apatia. Tylko pięćdziesiątka (przepraszam, pięćdziesiątak) jest w stanie dodać mi otuchy i odnowić wiarę, że to, co robię, ma nadal sens…
Szczukow, mości dobrodzieju.