WARSZTAT SS
C. d. "Ale jazdy"... Po co to pokazuję... Ha, ha, bo nikt nie jest doskonały... Żartuję. Jestem oczywiście doskonały, ha, ha...
https://youtu.be/l3H2LUO_uvg
https://youtu.be/l3H2LUO_uvg
Mirek82: |
Witam panie Sławku w nowym roku . Mam pytanko czy udało się panu naktęcić prace pańskich wobleruw na odrę o których pisaliśmy i jak z tą bombą z wędkowania bo czekam z niecierpliwością pozdrawiam i takiej ryby........... w tym nowym roku życze |
Typowy deer w moim wykonaniu to coś takiego, jak na filmiku. Doskonały nie tylko na sandacze. Szybkie, wąskie i rytmiczne lusterkowanie.
https://youtu.be/JpwsFvzrSVw
https://youtu.be/49a7w9RtpEI
Cykadass: | ||
Typowy deer w moim wykonaniu to coś takiego, jak na filmiku. Doskonały nie tylko na sandacze. Szybkie, wąskie i rytmiczne lusterkowanie. https://youtu.be/JpwsFvzrSVw https://youtu.be/49a7w9RtpEI |
Ciekawy muszę nad czymś takim popracować . Jeszcze raz dziękuję
Ogół sandaczy lubi rytmiczne lusterkowanie ( chociaż, wiadomo, różnie czasem to bywa w konkretnych wodach i sytuacjach… ) , jednak największym z reguły problemem nie jest odpowiednia praca przynęty, ale podanie jej i prezentacja pod pyskiem ryby, albo w zasięgu mętnookiego wzroku… W głębokiej rzecznej rynnie, w dole napływu przed ostrogą, w najskrytszych czeluściach zbiorników, pod wielometrową warstwą wody, przyklejone do dna, czają się sandacze, teoretycznie gotowe w każdej chwili cokolwiek przekąsić… Jest to oczywiście teoria, bo prawda może być zupełnie inna, ale to także inny temat. W zasadzie chodzi o to, że taki sandacz w takich warunkach może zagryżć, chociaż nie musi, albo zagryzie, ale bynajmniej nie z powodu przypływu nagłego apetytu… Kluczem do wędkarskich sukcesów nie są wyłącznie przynęty, wędziska itd., większe, łowieckie korzyści przynosi poznanie zwyczajów, zachowań ryb. Po co tracić czas i próbować go łowić w jego, pełnym zaczepów domu, gdy odpoczywa po sjeście, jak lepiej rozszyfrować jego słabe punkty i poczekać, aż sam, wygłodniały, opuści swój adres i z wyciągniętym pyskiem poprosi o imitację np. szurającego dno wąsikami kiełbia, albo lusterkującej w świetle bladego księżyca płotki, czy uklejki… Ha, ha...
Cykadass: |
Ogół sandaczy lubi rytmiczne lusterkowanie ( chociaż, wiadomo, różnie czasem to bywa w konkretnych wodach i sytuacjach… ) , jednak największym z reguły problemem nie jest odpowiednia praca przynęty, ale podanie jej i prezentacja pod pyskiem ryby, albo w zasięgu mętnookiego wzroku… W głębokiej rzecznej rynnie, w dole napływu przed ostrogą, w najskrytszych czeluściach zbiorników, pod wielometrową warstwą wody, przyklejone do dna, czają się sandacze, teoretycznie gotowe w każdej chwili cokolwiek przekąsić… Jest to oczywiście teoria, bo prawda może być zupełnie inna, ale to także inny temat. W zasadzie chodzi o to, że taki sandacz w takich warunkach może zagryżć, chociaż nie musi, albo zagryzie, ale bynajmniej nie z powodu przypływu nagłego apetytu… Kluczem do wędkarskich sukcesów nie są wyłącznie przynęty, wędziska itd., większe, łowieckie korzyści przynosi poznanie zwyczajów, zachowań ryb. Po co tracić czas i próbować go łowić w jego, pełnym zaczepów domu, gdy odpoczywa po sjeście, jak lepiej rozszyfrować jego słabe punkty i poczekać, aż sam, wygłodniały, opuści swój adres i z wyciągniętym pyskiem poprosi o imitację np. szurającego dno wąsikami kiełbia, albo lusterkującej w świetle bladego księżyca płotki, czy uklejki… Ha, ha... |
Zgadzam się doświadczenia zdobytego nad wodą nic nie zastąpi. Najlepsza przyneta nic nie da jeśli nie ma tam ryb lub jest źle podana itp. Ale zawsze warto podpatrywac ludzi którzy mają coś mądrego do powiedzenia. A ciekawych przynet nigdy za wiele kto wie co nas nad woda spodka. Ps. Chętnie dowiem się czegos o sandaczowych( i nie tylko) stołuwkach
No, przynęta także ma wielkie znaczenie, ale jest tylko składnikiem szerszej wiedzy, czyli mówiąc pokrętnie : wędkarz z wielkim doświadczeniem, dysponujący kiepską w danej chwili przynętą, ma takie same szanse, co adept, ha, ha, dysponujący akurat najlepszą z możliwych… „Problem” jest znacznie szerszy i dotyczy wszystkich ryb… Ha, ha…
Cykadass: |
No, przynęta także ma wielkie znaczenie, ale jest tylko składnikiem szerszej wiedzy, czyli mówiąc pokrętnie : wędkarz z wielkim doświadczeniem, dysponujący kiepską w danej chwili przynętą, ma takie same szanse, co adept, ha, ha, dysponujący akurat najlepszą z możliwych… „Problem” jest znacznie szerszy i dotyczy wszystkich ryb… Ha, ha… |
Sukces jest wypadkową wielu czynników. I jak tu się w tym wszystkim połapać...haha
Przepis jest bardzo prosty. Nie mieć rodziny. Łowić ryby (albo próbować łowić, ha, ha…) non stop, albo jeszcze dłużej. Analizować i wyciągać wnioski. Brać pod uwagę każdą okoliczność, mogącą mieć wpływ na brania. Proste i odrobina chęci wystarczy… Ha, ha...
U nas jeszcze słabo z kilku powodów... Trochę trzeba się natrudzić, aby coś konkretnego przyciąć... Myślę, że za dwa tygodnie będzie już normalnie... Również pozdrawiam.
U mnie nysa sławeczku na odcinku 20 km to 3 różne a może nawet 4 rzeki , fajne to bo dla każdego cos hehe. szkoda tylko ze blisko kropkow nie ma a w tym roku nie mam na nie czzasu , moja Pani niedlugo urodzi wiec zawsze jestem w okolicy , ale latem nie odmowie sobie dalszych wyjazdow.narazie wiec sa to krutkie eskapady , ale co mam narzekać , ryb napizgalem już zdrowo a dopiero tak naprawde sie woda budzi bo jeszcze woda mrozi jajca, wczoraj mialem kapiel heh wiec wiem
Uważaj Franek na organy, bo jeszcze (oprócz tego w drodze…) by Ci się jakiś „frankowicz” przydał… A swoją drogą, to jakiś „przedziwny wysyp bobasków” nastąpi na CF w tym jeszcze roku, niebawem… W jednym namiocie żeście u schyłku lata spali, czy inne licho… Nie dam rady za Was wszystkich chodzić na ryby, łowić i wstawiać (tfu…) zdjęcia i filmy… Jak najszybciej proszę ćwiczyć kołysanki w łódce na dużej fali, ha, ha…
Sławku spokojnie jestem nad wodą codziennie, tylko nie mam czasu zeby sobie coś wystrugac czy wyklepac.,
Wrócisz, Franku do ferajny, wrócisz... Tylko pytanie, kiedy...
No to teraz przyszła kolej na firmę Paw Paw... Nieco mnie niektóre wyroby tej firmy irytowały... Odczuwałem w nich usilne starania pędu ku oryginalności, zaskoczenia klientów innowacyjnymi rozwiązaniami, które w/g mnie często nie miały nic wspólnego z logiką wędkowania i praktyką... Np. przesadnie najeżone z każdej strony kotwiczkami woblery… Takie przynęty rozdawałem, albo wymieniałem… Jednak trafiały się perełki i to one zostają w pamięci, ha, ha…