WARSZTAT SS
https://youtu.be/Hvu0ENVhv_U
Pstrąg – ryba pierwszego rzutu, jak to mówią… Nie zawsze, nie zawsze… Do trzech razy sztuka, dwa razy pudło, trzeci raz bum…
Pstrąg – ryba pierwszego rzutu, jak to mówią… Nie zawsze, nie zawsze… Do trzech razy sztuka, dwa razy pudło, trzeci raz bum…
https://youtu.be/o0s13XmIHUs
Zrobiłem sobie „przysłonkę”, aby nie pokazywać charakterystycznego przeciwległego brzegu… Kurz i pyłki kwiatów się przykleiły i przysłoniły całą przysłonkę, ha, ha…
Zrobiłem sobie „przysłonkę”, aby nie pokazywać charakterystycznego przeciwległego brzegu… Kurz i pyłki kwiatów się przykleiły i przysłoniły całą przysłonkę, ha, ha…
Jeśli chodzi o przynęty dla CF, to od tego roku zostają wycofane niektóre warianty kolorystyczne, wprowadzone nowe, a część starych zostaje bez zmian. Współpraca z Tomkiem Świderskim zawiesiła się na czas nieokreślony, ha, ha… Z tego powodu musiałem przeorganizować trochę "produkcję", bo trzy głowy, to nie dwie… A i czas na rybki musi być… Tak że spróchniałe drewienko chyba raczej szybciej zamieni się w pył, niż z niego cokolwiek stworzę… Może to i dobrze, bo tak naprawdę, nie chce się już mi nic strugać (oprócz wariata…)… Co tu zresztą strugać, jak w druku można zbudować wszystko, co się chce, do tego o wiele szybciej… Kiedy kończyłem trzydzieści lat, przyrzekałem sobie, że pora zmądrzeć… Póżniej były podobne przyrzeczenia po czterdziestce, pięćdziesiątce, teraz znów zaczynam, ha, ha… Nie, to niemożliwe… Ta pasja przyćmi wszystko, nie ma na nią siły… Chyba człowiek taki już się rodzi… Znów pół nocy nie przespane po bardzo pracowitym dniu, bo strzeliła do łba myśl… O, Boże, mój Manitou, coś Ty ze mnie uczynił...
Cały Pan Sławek
Wy się wszyscy wkoło rozmnażacie, a mi staremu ciulowi zostało jeno rozmnażanie przynęt... Choć i to "szybko powoli" zaniknie, jak fale po spławie ryby, ha, ha...
A pro po rozmnażania ,mi się tak ostatnio wszystko w okolicy rozmnożyło że nastąpił bliski kontakt bezpośredni z rozmnożoną zwierzyną ze szczeciną :-) ,czego efektem jest brak pojazdu :-(.
Tak, pełno ich wszędzie...
Dobre :-) fajna narracja i taka spokojna :-):-):-)
Próbuję, próbuję, ha, ha… Teraz będzie trochę z kleniem w roli głównej, ha, ha… Póżniej „mieszanka firmowa”, a na końcu „korona królów” z cysorzem w roli głównej… Szkoda, że czasu było mało i do tego nie wszystko się nagrało… Będę obgadywał fragmenty i pieprzył, co mi ślina na język naniesie, bo tak lepiej i sensowniej… Ta „gadka na żywo”, to nie to… To jak porno jęki i za dużo mojego bogatego repertuaru przekleństw… Komar ugryzie, bluzg… Kołek na drodze, bluzg… Telefon, bluzg… Dziura bobra, bluzg… A jak kamerka szwankowała i dziwne dźwięki wydawała (nieraz się wydawało, przesłyszenie, bo ma łudząco podobny sygnał do głosu pewnego nadwodnego ptaszka, ha, ha…), to już płynął potok bluzgów… Narracja w ciszy warsztatu, to jest TO, ha, ha…
Ha, ha, dzięki Remik za uznanie, ha, ha… Dziś pogadam sobie na innym filmiku… Nie jestem jednak w pełni zadowolony, ale mam pewność, że będzie coraz lepiej… W szczenięcym wieku jąkałem się i w ogóle nie wymawiałem „r”… Do tego byłem gruby i nosiłem okulary, ha, ha… A do tego na świadectwie same piątki… Już wtedy miałem coś do przekazania światu… Z dziedziny wędkarstwa… Oczywiście. Ha, ha… Nadal uczę się mówić… I chcę „coś” przekazać… Rozumuję w bardzo prosty sposób na łamach warsztatu… Jeśli się podjąłem tego zadania, to ma być to prawdziwy warsztat wędkarski, a nie wiadro wazeliny… Choć skrót i inicjały takie same… Ha, ha…
Trzecie podejście w serii komentowania wydarzeń utrwalonych "na żywo", ha, ha...
https://youtu.be/P3smwz3nbyQ
https://youtu.be/P3smwz3nbyQ
Chyba trafiłeś Sławku w sedno ,tak to powinno wyglądać ,fajnie się i słucha i ogląda :-)
Ha, ha, dzięki… Chciałem do części relacji (krótkiej opowieści?...) z pstrągiem w roli głównej troszeczkę poćwiczyć, a że nie mam za grosz wstydu i hamulców, no to zrobiłem sobie mały test publicznego odbioru części niedoskonałych, w których (jednak pozytywnie malejąco, ha, ha…) nadużywam mimowolnie pewnych słówek, typu „no, tutaj”, itp. Ważne, że nie klnę, ha, ha… Jeszcze jedna sprawa… Na oryginale nie poznawałem swojego głosu, był jakoś kompletnie zniekształcony, dziwny… To chyba przez tą dziurę w obudowie i przez to, że próbowałem ryczeć, aby słuchawka wyłapała, a „ryczeć” i drzeć mordy nie umiem, stąd chyba ta sztuczność… Piszę to dlatego (jak zresztą wszystko), bo myślę, że kreuję nowe kierunki i daję przykłady, że można i należy zmieniać w sensie pozytywnym zaklepaną rzeczywistość w dziale rękodzieła, wędkarstwa ogólnie i łowieckiego przekazu… Rozmawialiśmy o tym… Przyjrzyj się temu… Tu są z pozoru „niewinne wstawki”… "Myki", ha, ha...Powoli temat doskonalę… Strugam pierwszy w życiu wobler.
Przez ostatnie miesiące pochłonął mnie temat kolorów, a więc, i oczywiście, farb… Od ponad dwudziestu lat zająłem się szczególnego rodzaju „zbieractwem”… Przechowuję „niezwykłe” przynęty, a więc takie, które odznaczają się taką właśnie szczególną cechą… Praca przynęt, to pikuś, bardzo szybko to opanowałem i zrozumiałem… Rzecz była sprawą honoru (jeśli chodzi o mecz z Japonią, to krótko TFUUU.., ha, ha…) i do obłędnej irytacji wprowadzał mnie fakt niewytłumaczalności odmiennych reakcji na przynęty łudząco podobne do siebie w każdym aspekcie cech… Powoli (ale stosunkowo szybko, dzięki w dużej mierze wędkarstwu podlodowemu i pstrągarstwu…), po likwidacji pewności, została na końcu ostatnia cecha – kolor… Następnie, w toku dalszych eksperymentów i następnych segregacji, ostała się cecha, którą nazwałem tajemniczą właściwością farby… Ostatnie lata i odkrycia naukowe, związane z widocznością UV u zwierząt, wreszcie pozwoliły mi temat uporządkować i stworzyć na bazie pracowicie wyselekcjonowanych przynęt nie tyle teorię, co znakomicie pasujący do ogólnego schematu dodatkowy czynnik… Jest to ten czynnik, który tyle lat nie dawał mi spać po nocach… Teraz już wiem dlaczego… Wiem, jakie gatunki co lubią, i kiedy, i gdzie… Ha, ha, teraz mogę w pełni powiedzieć, że moje życie jest naprawdę kolorowe… Ilu jest ludzi na tym świecie, które w dzieciństwie dostały klapsa od ojca, raz w pysk od matki, pijany sąsiad złapał kiedyś za dupę, z dwa razy dostały milicyjną pałą i teraz uważają, że ich życie usłane było pasmem traumatycznych przeżyć… Ha, ha, życie kolorowe, tzn., że znasz te kolory, ich intensywność, odcienie, umiesz je nazwać i rozumiesz ich moc i w ich pięknie potrafisz się poruszać i czujesz, że i jak twe serce bije w ich fantazyjnej zmienności… A śmiali się, że maluję, jak kura pazurem… A na ch… mi było godzinami się pierdzielić przy jednym woblerze i boksować się z cieniem, jak meritum sprawy tkwi w zupełnie innym miejscu… Ha, ha…
Taką sobie rzepkę skrobię… Po ostatnim „wypadzie” na Odrę doszedłem do starego poglądu, ha, ha, że muszę nieco zgłębić niektóre ze swoich woblerów i dodać im więcej „cykadowych” rozwiązań kolorystycznych, bo często łowność przynęty tkwi w fantazji malarza, a nie w nudnym trendzie prób kopiowania natury… „Bezpiecznie”, owszem, można dojechać do mety, ale w jakim czasie?, ha, ha… Tego Bolka kusiłem najpierw dość popularnymi sposobami, aż wreszcie spojrzałem na zegarek i tłumy przemieszczających się wzdłuż rzeki, spragnionych ryb, wakacyjnych moczykijów i powiedziałem, no Boluś, dość żartów… Zmieniłem szpulkę, zmieniłem przynętę i po dwóch rzutach i półgodzinnej walce wyjechał (a póżniej wjechał, ha, ha…) kilkukilogramowy Boluś… Nie straszył mnie pistoletem… Ha, ha…
Ćwiczenia z kamerką trwają... Teraz Bolek na dwa baty wzięty, znaczy na dwie kamerki, chciałem napisać, ha, ha...
https://youtu.be/kKotL39uZz4
https://youtu.be/kKotL39uZz4