WARSZTAT SS
Od czasu do czasu muszę, ha, ha, podpuszczać brać rękodzielniczą w kierunku odejścia od utartych schematów... Oczywiście, posługuję się prawdą (i tylko prawdą!) i zgodnie z NIĄ pokażę Wam jeden z szalonych liści, na który bierze wszystko, od Bałtyku do Tatr... Wystarczy dobrać kształt, wielkość i pracę korpusu, ha, ha, no i w odpowiedni sposób poddać liść kilku obróbkom, tak żeby zatrzymać barwę pod lakierem... Ha, ha, dobry, bardzo dobry będzie z tego liściasty wobler, kolory ma jak z bajek spod mchu i paproci... Żwirki i Muchomorki do roboty... Wasza wędka zamieni się w czarodziejską różdżkę...
Będzie łamaniec Kiełb Wyborczy, ha, ha… Nie chodzi tylko o te ixy… On sam będzie wybierał, kto ma go w tyłek walić… Bardzo kocha i lubi grube, kolorowe ryby, ha, ha…
Poza tym weekend minie wśród tysięcy kropek, białych, czarnych, żółtych, pomarańczowych i chromowych… Dużo, dużo jeszcze czasu zostało do ostatniej nad i…
Poza tym weekend minie wśród tysięcy kropek, białych, czarnych, żółtych, pomarańczowych i chromowych… Dużo, dużo jeszcze czasu zostało do ostatniej nad i…
Koty są nieodłącznymi towarzyszami mojego życia... Od samego początku... Po prostu je uwielbiam. Jedne odchodzą, giną, przepadają bez wieści, aby zrobić miejsce następnym... Dzięki nim żadne straty mnie nie bolą... Umarł kot, niech żyje nowy kot!
Tutaj "nowy" król warsztatu... Wielki, bardzo miły (w tej chwili) kocurek... Najpierw nazywał się "Terrorysta", a teraz mówimy na niego "Jacuś", ha, ha...
Tutaj "nowy" król warsztatu... Wielki, bardzo miły (w tej chwili) kocurek... Najpierw nazywał się "Terrorysta", a teraz mówimy na niego "Jacuś", ha, ha...
Obiło mi się kiedyś o uszy że człowiek ulubia sobie zwierzę najbardziej pasujące do swojej osobowości, mam w rodzinnym domu kotkę, zawsze bardzo ją lubiłem, zawsze ją miziałem tuliłem, głaskałem, a one mruczały mi w rytm. Jednak ich indywidualność często mnie zmuszała abym latał za nią, brał od niej to czego ona na ten moment nie chciała. Jak chciała, to sama przychodziła. Raz zrobiłem eksperyment, dałem kotce bardzo mocno do zrozumienia że nie chce się z nią bawić. po minucie odeszła, jakby nie biorąc tego do siebie. Po 10 min znowu przyszła, powtórnie zareagowałem, efekt był ten sam i z wyrazem mającym to głęboko w dupie ułożyła swoje 4 litery na fotelu obok, błogo zasypiając. Sama zadbała o siebie, w najprostszy sposób..
Byłem wtedy chłopcem 14 letnim, była to dla mnie ogromna lekcja wychowawcza...
Od tej pory fascynuje mnie kocia psychologia, a przez swoją indywidualność aż mnie intrygują..
Ha, ha, tak, tak, koty są niezwykłymi zwierzętami, trochę nawet dziwnymi… Bardzo odosobnione charaktery, chodzące swoimi ścieżkami… Każdy „kombinuje” w swoim wypracowanym, lub wypracowywanym stylu… Zauważyłem, że w zależności od miejsca, ich zachowania się zmieniają. Są bardzo elastyczne w ocenach i w każdej niszy potrafią znaleźć swoje ciche miejsce… Po prostu inteligentne bestie... Niektórzy politycy próbują je naśladować, ale nieudolnie, bo każdy kot zachowuje swój pierwotny charakter, bez względu na okoliczności, ha, ha... Mógłbym o nich pisać w sposób ciągły…
Wszędzie koty… Chodzą za mną, jak pieski i mruczą zadowolone… Jem z nimi, pracuję i śpię, ha, ha… Wielu powie, że to niehigienicznie, że to głupie itd. Ha, ha, a ja na to, jak na lato… Człowiek musi być oryginalny, bez tego jest tylko członkiem anonimowego stada… Całe życie pokazują na mnie palcami i nazywają świrem… Gdybym miał czas na opowiedzenie wszystkich numerów, które odwaliłem… Ha, ha, specjalnie podsyfiam nieraz, gdy mi się nudzi i czuję, że nie jestem na ustach, ha, ha… Czegoś mi brak, gdy nie dowalam do pieca… Czytajcie Warsztat SS, opis życia prostego człowieka… Dowiecie się jeszcze wiele z tego, o czym póżniej ktoś Wam powie, że „o tym wiedział”, ha, ha… „Wiedział, tylko nie powiedział…”… Ha, ha, życie jest piękne, „zaprawdę, powiadam Wam”… Pomimo wielu, zwykle przejściowych kłopotów… Kłopoty są, jak koty… Pojawiają się i … znikają… Normalka…
Kota nie mam ,psa też już nie mam :-( ,ale mam Lenośkę :-).
Wchodzi do mojej dziupli i się pyta;
tato będziemy coś dzisiaj kleić?
Nie ,dzisiaj nie będziemy ,odpowiadam.
Zagląda do wiaderka gdzie mam różne rzeczy ,wyjmuje parę jakichś gumek i się pyta:
tato a po co ci te gumowe "prędzelki"?
Czasem używam jak łowię okonie odpowiadam.
Lenośka z wyrzutem:
Ale tato przecież one poczują że to gumowe:-):-):-)
Wchodzi do mojej dziupli i się pyta;
tato będziemy coś dzisiaj kleić?
Nie ,dzisiaj nie będziemy ,odpowiadam.
Zagląda do wiaderka gdzie mam różne rzeczy ,wyjmuje parę jakichś gumek i się pyta:
tato a po co ci te gumowe "prędzelki"?
Czasem używam jak łowię okonie odpowiadam.
Lenośka z wyrzutem:
Ale tato przecież one poczują że to gumowe:-):-):-)
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma... Ha, ha, tu chodzi o mnie... A Lenośkę powinieneś częściej zabierać na ryby... Jest od Ciebie dużo niższa (czynnik kamuflażowy...), ma nosa i szczerze ją to interesuje... Wejdzie w każde okienko, w którym Ty się nie zmieścisz... Dzieci mają też ten siódmy zmysł, intuicję i nie są obarczone żadnymi "wędkarskimi filozofiami"... Może być bardzo pomocna w rozszyfrowaniu wielu zagadek, ha, ha...
Jak dojdziemy do tego że przetrze samodzielnie kilka mieszanek pod bacika to dostanie do ręki spining :-).
Aha, "przetrze mieszankę", tzn. ma podążać przetartymi już szlakami Tatusia, ha, ha... Tyż piknie... Po kolei.
Wiesz Sławku wiele rzeczy jej się przełoży na spina po baciku hahaha a zresztą już ,jak któregoś razu pojechaliśmy i podeszliśmy nad brzeg to usłyszałem: tato nie będą brały bo za czysta woda :-)
Także zaczynałem od spławika i jakiejś starej bambusówki po dziadku… Ryb było w bród, od strumyków po kałuże… Nie było problemu złowić cokolwiek, bez względu na pogodę i porę roku, czy dnia… Start jest bardzo ważny, ha, ha… Od wielu lat wędki spławikowe, pickery, feedery itp. stoją bezużytecznie… Czasem ciągnie mnie, aby popatrzeć na spławik, ale to tylko ulotne chwile słabości, gdy już ledwo powłóczę nogami… Jeszcze nie czas… Jeszcze daję radę… Ale może kiedyś… I przejdzie koło mnie nad brzegiem rzeki, lub jeziora, jakiś rześki spinningista (albo rześka spinningistka, lub dwa w jednym, ha, ha…) i usłyszę (albo i nie, głuchy już jak pień…), „pierd… dziadek borowy…”, ha, ha…
Listopad, to miesiąc zadumy i wspomnień związanych z tymi, co odeszli…
Władek Ż. (Komar). Jeden z największych twardzieli, jakich znam. Zjeżdziłem z Nim kawał kraju. Wszystkie pory roku, wszystkie metody… Dla Władzia nie istniał czas nieodpowiedni na ryby… Zawsze gotów, zawsze chętny, jak prawdziwy wojownik na stanowisku w pełnej dyspozycji… Jeden z takich, którzy urodzili się z wędką w rączce… Nie krążył, nie przeszkadzał, nie gadał za dużo, precyzyjnie skupiał się na meritum… Łowca z prawdziwego zdarzenia, ważący każdy krok i ruch… Mój Przyjaciel, który nigdy nie odmówił mi pomocy, gdy jej potrzebowałem… Nie mówiłem… On wiedział… I sam proponował… Przecież to jest i tylko to, najcenniejszą cechą przyjażni… Również nigdy nie pozwolił zrobić sobie zdjęcia z okazem… Po co?, pytał się… No właśnie, „po co?”… Odszedł kilka lat temu… Wspaniały Człowiek i Wędkarz…
Władek Ż. (Komar). Jeden z największych twardzieli, jakich znam. Zjeżdziłem z Nim kawał kraju. Wszystkie pory roku, wszystkie metody… Dla Władzia nie istniał czas nieodpowiedni na ryby… Zawsze gotów, zawsze chętny, jak prawdziwy wojownik na stanowisku w pełnej dyspozycji… Jeden z takich, którzy urodzili się z wędką w rączce… Nie krążył, nie przeszkadzał, nie gadał za dużo, precyzyjnie skupiał się na meritum… Łowca z prawdziwego zdarzenia, ważący każdy krok i ruch… Mój Przyjaciel, który nigdy nie odmówił mi pomocy, gdy jej potrzebowałem… Nie mówiłem… On wiedział… I sam proponował… Przecież to jest i tylko to, najcenniejszą cechą przyjażni… Również nigdy nie pozwolił zrobić sobie zdjęcia z okazem… Po co?, pytał się… No właśnie, „po co?”… Odszedł kilka lat temu… Wspaniały Człowiek i Wędkarz…