WARSZTAT SS
Och, ciężki dzisiaj dzień miałem, ciężki… Te uśmieszki… Ukryte, ale widoczne… W melodii słów i gestów… W piątym, czy szóstym sklepie z bielizną : „Czego pan sobie życzy?”… „Pończoszki przezroczyste chcę…”… „Ach, zaraz się panem zajmę, chwila…”… A po chwili w sklepie pełnym ludzi i na cały głos… „Krystyno, poszukaj dla tego pana pończoszek, jak to powiedział…”… A Krystyna jeszcze głośniej : „A jaki rozmiar pan sobie życzy?”… Co dwa lata to przechodzę (bo pojawiają się nowości, ha, ha…)… To większy horror dla mnie niż brak ryb, załatwianie spraw urzędniczych, sala sądowa i kac gigant razem wzięte… Ani się tłumaczyć, ani wkurzać… Patrzę tylko spod łba na ludzi, rozciągam i szybko oglądam tą specyficzną damską bieliznę… A potem w długą z zawiniątkiem pod pachą, że aż się kurzy… Dziki człowiek, dziki…
ha,,haa..ach to budowanie woblerów..podobnie miałem ostatnio jak przeglądałem pewne cienie do powiek hahaha
pozdrawiam.
Pudry, kredki, konturówki, tusze, lakiery do paznokci i włosów, farby do włosów, pończochy, majtki (ale używane lepsze, ha, ha...), itp., wszystko nam się może przydać... i przydaje...
A bo wiesz, ja zawsze lubię tak trochę inaczej… To się nazywa „metaforyczne przekazanie pojęcia „walki do końca” w sposób ekstremalnie graficzny i...ostateczny...”, ha, ha... Chodzi o trumnę, choć i moja sylwetka na upartego załapałaby się...
Ciągle to "szczęśliwego", "pomyślnego","wesołego" itd. To już mnie trochę nudzi...
Ciągle to "szczęśliwego", "pomyślnego","wesołego" itd. To już mnie trochę nudzi...
No i tak sobie mijają powoli wiosenno - jesienne dni tej zimy... Świder do lodu stoi smutny w kącie pakamery ze sprzętem... Wędziska spinningowe rozżalone pochyliły szczytówki, bo wody w rzekach bardzo brudne i bardzo wysokie... Cóż robić, cóż robić... Jak to co? Strzygi i krąpiki... Nie ma lepszego lekarstwa na trudne chwile...
Chcę dziś ostatecznie wytłumaczyć sprawę SS, ha, ha… W wieku 16 lat, a jest to zwykle taki okres, gdy większość ludzi buduje swój podpis, indywidualnie stworzony charakterystyczny znak, którym będzie posługiwać się z reguły przez całe życie… Ten wiek jest często wiekiem buntu, chłopiec przemienia się w mężczyznę, chce sam sobą rządzić i wszelkimi sposobami próbuje zaznaczyć swoją własną tożsamość, ucieka wszelkimi możliwymi sposobami spod płaszcza i sukni hegemonii rodziców… No i stało się… Wydziargałem sobie podpis na lewej ręce i używałem inicjałów takich, jakie po prostu mam… Ojciec o mały włos nie wygonił mnie z domu, ha, ha, bo nazywano mnie faszystą i esesmanem, poza tym odkrył tatuaż, co w tamtych latach było wielkim występkiem… Mijały lata i się przyzwyczaiłem, mądrzy nigdy niczego w konfliktach ze mną nie budowali na podpórce z SS, ani nie argumentowali żadnego osądu moim dziwnym podpisem, a głupi.., no cóż, nie wynaleziono jeszcze lekarstwa na tą chorobę…
Mógłbym już śmigać… Na luzie… Dla mnie 3 cm lód przy pierwszych, ostrych mrozach jest absolutnie bezpieczny… Ale Balonesku? No nie, nie, nie… Sprawił sobie jeszcze do tego „krzesełko” z przytroczoną torbą, którego stelaż stanowi grubościenna rura fi 30 mm. Majsterkowicz jeden… Wszystkie sklepowe siedziska szybko „się wichrowały”, ha, ha… Do tego wielki świder, siekiera, pudło błystek ołowianych, same kanapki z dwa kilo… Razem z bagażem wyjdzie, jak w mordę ze 150 kilogramów… Hmm, poczekam jeszcze… Za młody jest, niech sobie jeszcze pożyje… Rok ze mną trzeba liczyć jako dwa lata… Jak w kopalni… Czy tak, czy siak, przechlapane chłop ma… Ale taka jest, niestety, cena wędkarskiego życia przy boku wariata… Nie narzeka… A więc współdziałamy nadal… Jak wyjdziemy na bezpieczny dla Niego lód, zrobię zdjęcia tego „lodołamacza”… Mam nadzieję, że z okoniami, a nie po pachy w lodowatej wodzie…
Ciekawy temat Remik poruszył (Uwaga na podróbki.)...
Załóżmy, że tysiące lat temu ktoś w pewnej plemiennej wiosce wymyślił koło… Wynalazca był tak kreatywny, że nawet podsunął pomysły, jak ów wynalazek praktycznie wykorzystać… Hmm, zwiadowcy z innej wioski podejrzeli patent i z wrzaskiem oznajmili swojemu wodzowi, że ich sąsiedzi i do tego wrogowie mają coś niezwykłego w posiadaniu… Decyzja mogła być tylko jedna w wykonaniu tego zadufanego w sobie i łasego na szybkie zyski człowieka. Napadamy i zabieramy. Napadli i zabrali… Póżniej bezmyślnie kopiowali wszystko, co widzieli i było powiązane z owym kołem. Ale popełnili wielki błąd, wkalkulowany zwykle i zresztą w prymitywną strukturę ograniczeń… Nie uprowadzili mózgu… Czyli skromnej osoby Wynalazcy. Sąsiednia wioska odbudowała się… Kreatywny człowiek ciągle podsuwał nowe pomysły… Wszyscy się od niego uczyli i powoli jego duch dodawał im sił twórczych, inspirował do myślenia, łamania barier beztroskiej wygody i głupoty… Bo każdy projekt ma swoje idee i swoich, ciągle doskonalących się indywidualnie, lub grupowo, następców… Biedna i uboga wioska za trzysta lat weszła w skład ogromnego imperium, bo zjednoczyła inne plemiona i narody dzięki mądrości, tworzyła nowe dzieła, a pomysły, przy pomocy ciężkiej pracy całego, zjednoczonego społeczeństwa, zamieniała w cuda ówczesnej techniki… Koło zatoczyło koło okrążając cały świat i stało się, pomimo prostoty, genialnym wynalazkiem, na który ludzkość czekała około 90% czasu swojego istnienia i który radykalnie ją pchnął w rozwoju… A chciwi, prymitywni i żądni sławy najeźdźcy? Przepadli w pomroce dziejów, nikt ich nie pamięta… Tak, jak i wynalazcy koła, ha, ha…
To taka celowo i bajkowo wyidealizowana, planowo uromantyczniona i metaforyczna moja odpowiedź, także prymitywna, bo nie zakorzeniona w katalogu współczesnych zasad etycznych i moralnych… Hmm, świat współczesny, ten polski, czyli tzw. świat europejski jest na rozdrożu, a może raczej na bezdrożu… Znikają zasady, będące kiedyś najnormalniejszymi pod Słońcem, a łamanie których było automatycznie piętnowane i spotykało się z powszechną pogardą… Honor, duma, ambicja, uczciwość, itp. W nowych pojęciach, każdy jeden cel powinien uświęcać wszystkie absolutnie środki, jakimi po niego się sięga… Ludzie uczciwi, honorowi często budzą się z rękoma w nocniku, bo ci, którzy ich wykorzystali, okradli, ogłosili się pomysłodawcami, wynalazcami i ludżmi przedsiębiorczymi… Co ciekawe, stosunkowo wielkie grupy im wierzą… Dlaczego… Bo być może sami korzystają, lub skorzystają z ich wzorów, a więc nie będą przecież piętnować siebie… Bo wiedzą dobrze, że człowiek kreatywnym się rodzi, to dar niebios… Ale każdy chce nim być… A więc w nowych, czyli nowoczesnych pojęciach – kreatywnym i przedsiębiorczym może być każdy, kto w pomysłowy (czyli mniej, lub więcej chamski) sposób okradnie drugiego człowieka, ha, ha… W tym jest jeden z problemów. A największym problemem, rodzącym mnóstwo pod-problemów jest pieniądz… Są tacy, którzy sięgną po niego zawsze, gdy tylko nadarzy się okazja… Ludzie staromodnie kreatywni, pracowici nie potrafią i nie chcą obracać się w biurokratycznym młynku, rzadko ufają sądom… Zbyt cenią każdą chwilę, aby walczyć o swoje prawa i dodatkowo tracić cenny czas na dochodzenia, bo oni głównie żyją swoimi myślami i czynem… Nie dochodzą swoich praw, naiwnie wierzą, że stworzą nowe koło, którym dojadą na starość choćby do jednego człowieka, który z wyciągniętą ręką powie „dziękuję Panu, dziękuję Mistrzu, tyś był moim motorem do działania, tyś inspirował pomysły…”… Nie, nie, nie… Kopiowano zawsze… Kradziono zawsze… Wykorzystywano słabszych zawsze… Już nigdy zwykła ludzka uczciwość i przyzwoitość nie zwycięży… To tylko nostalgia tzw. ludzi dobrze wychowanych… To tylko płacz duszy… To tylko łzy nad grobem. Złodziej nazywany jest przedsiębiorcą, a człowiek uczciwy to frajer…
Ale póki co, walczmy ze skurwysyństwem i gońmy chamów, ha, ha… Ha, ha… Bo dopóki drzemie w nas najmniejsza część uczciwości, najmniejsza odrobina solidarności z twórcami, szacunek i podziw dla nich – piętnujmy złodziei i szydźmy z nich… Oni i tak nic nie wymyślą, choćby stawali na łbach i chujach… Nie zasługują więc na wsparcie… Bo żadnego społecznego pożytku z nich nie ma, ha, ha… Sieją tylko ferment. I tyle.
Ps. Swoją drogą, uważać trzeba także na tych „twórców”, którzy albo zapomnieli, albo uważają, że ktoś zapomniał, a sami często ogłaszają się „stwórcami” czegoś, co nie jest de facto ich zasługą… Pamiętajcie… Dobry i kreatywny rękodzielnik nie boi się niczego… Łatwo takiego poznać. On tworzy, jak królowa termitów… Ha, ha, do końca życia ma łeb pełen oryginalnych pomysłów… Podrobili mnie? No to jedziemy dalej… Tak, tak, to koło, na którym się jedzie i które jest naczelną gwiazdą wszystkich wynalazków, stworzyło cały cywilizacyjny system… Od wielkiej techniki, do przysłów, słownictwa i symboliki… „Wykołować kogoś…”, to przecież tak wiele mówiące zdanie i częsty powód do dumy… Ha, ha…
Mógłbym tu jeszcze coś dodać ze swego podwórka, podawać przykłady… Ale nie mam ochoty… Szkoda mi cennego czasu, ha, ha… Poza tym, to są pierdoły… Do historii przejdą tylko najwybitniejsi wynalazcy… „Wynalazca cudzego woblera” to przecież śmiech na sali… Może stworzyć by kodeks honorowy polskich rękodzielników, lub coś w tym rodzaju… Bo podrabiacze mają zły wpływ wychowawczy na ogół, doprowadzą być może do upadku polskiego rękodzieła poprzez złe wzorce, ukierunkowane na szybki zarobek przy minimalnym wysiłku… A to przecież leniów zafajdanych zawsze podniecało, podnieca i podniecać będzie… Amen.
Załóżmy, że tysiące lat temu ktoś w pewnej plemiennej wiosce wymyślił koło… Wynalazca był tak kreatywny, że nawet podsunął pomysły, jak ów wynalazek praktycznie wykorzystać… Hmm, zwiadowcy z innej wioski podejrzeli patent i z wrzaskiem oznajmili swojemu wodzowi, że ich sąsiedzi i do tego wrogowie mają coś niezwykłego w posiadaniu… Decyzja mogła być tylko jedna w wykonaniu tego zadufanego w sobie i łasego na szybkie zyski człowieka. Napadamy i zabieramy. Napadli i zabrali… Póżniej bezmyślnie kopiowali wszystko, co widzieli i było powiązane z owym kołem. Ale popełnili wielki błąd, wkalkulowany zwykle i zresztą w prymitywną strukturę ograniczeń… Nie uprowadzili mózgu… Czyli skromnej osoby Wynalazcy. Sąsiednia wioska odbudowała się… Kreatywny człowiek ciągle podsuwał nowe pomysły… Wszyscy się od niego uczyli i powoli jego duch dodawał im sił twórczych, inspirował do myślenia, łamania barier beztroskiej wygody i głupoty… Bo każdy projekt ma swoje idee i swoich, ciągle doskonalących się indywidualnie, lub grupowo, następców… Biedna i uboga wioska za trzysta lat weszła w skład ogromnego imperium, bo zjednoczyła inne plemiona i narody dzięki mądrości, tworzyła nowe dzieła, a pomysły, przy pomocy ciężkiej pracy całego, zjednoczonego społeczeństwa, zamieniała w cuda ówczesnej techniki… Koło zatoczyło koło okrążając cały świat i stało się, pomimo prostoty, genialnym wynalazkiem, na który ludzkość czekała około 90% czasu swojego istnienia i który radykalnie ją pchnął w rozwoju… A chciwi, prymitywni i żądni sławy najeźdźcy? Przepadli w pomroce dziejów, nikt ich nie pamięta… Tak, jak i wynalazcy koła, ha, ha…
To taka celowo i bajkowo wyidealizowana, planowo uromantyczniona i metaforyczna moja odpowiedź, także prymitywna, bo nie zakorzeniona w katalogu współczesnych zasad etycznych i moralnych… Hmm, świat współczesny, ten polski, czyli tzw. świat europejski jest na rozdrożu, a może raczej na bezdrożu… Znikają zasady, będące kiedyś najnormalniejszymi pod Słońcem, a łamanie których było automatycznie piętnowane i spotykało się z powszechną pogardą… Honor, duma, ambicja, uczciwość, itp. W nowych pojęciach, każdy jeden cel powinien uświęcać wszystkie absolutnie środki, jakimi po niego się sięga… Ludzie uczciwi, honorowi często budzą się z rękoma w nocniku, bo ci, którzy ich wykorzystali, okradli, ogłosili się pomysłodawcami, wynalazcami i ludżmi przedsiębiorczymi… Co ciekawe, stosunkowo wielkie grupy im wierzą… Dlaczego… Bo być może sami korzystają, lub skorzystają z ich wzorów, a więc nie będą przecież piętnować siebie… Bo wiedzą dobrze, że człowiek kreatywnym się rodzi, to dar niebios… Ale każdy chce nim być… A więc w nowych, czyli nowoczesnych pojęciach – kreatywnym i przedsiębiorczym może być każdy, kto w pomysłowy (czyli mniej, lub więcej chamski) sposób okradnie drugiego człowieka, ha, ha… W tym jest jeden z problemów. A największym problemem, rodzącym mnóstwo pod-problemów jest pieniądz… Są tacy, którzy sięgną po niego zawsze, gdy tylko nadarzy się okazja… Ludzie staromodnie kreatywni, pracowici nie potrafią i nie chcą obracać się w biurokratycznym młynku, rzadko ufają sądom… Zbyt cenią każdą chwilę, aby walczyć o swoje prawa i dodatkowo tracić cenny czas na dochodzenia, bo oni głównie żyją swoimi myślami i czynem… Nie dochodzą swoich praw, naiwnie wierzą, że stworzą nowe koło, którym dojadą na starość choćby do jednego człowieka, który z wyciągniętą ręką powie „dziękuję Panu, dziękuję Mistrzu, tyś był moim motorem do działania, tyś inspirował pomysły…”… Nie, nie, nie… Kopiowano zawsze… Kradziono zawsze… Wykorzystywano słabszych zawsze… Już nigdy zwykła ludzka uczciwość i przyzwoitość nie zwycięży… To tylko nostalgia tzw. ludzi dobrze wychowanych… To tylko płacz duszy… To tylko łzy nad grobem. Złodziej nazywany jest przedsiębiorcą, a człowiek uczciwy to frajer…
Ale póki co, walczmy ze skurwysyństwem i gońmy chamów, ha, ha… Ha, ha… Bo dopóki drzemie w nas najmniejsza część uczciwości, najmniejsza odrobina solidarności z twórcami, szacunek i podziw dla nich – piętnujmy złodziei i szydźmy z nich… Oni i tak nic nie wymyślą, choćby stawali na łbach i chujach… Nie zasługują więc na wsparcie… Bo żadnego społecznego pożytku z nich nie ma, ha, ha… Sieją tylko ferment. I tyle.
Ps. Swoją drogą, uważać trzeba także na tych „twórców”, którzy albo zapomnieli, albo uważają, że ktoś zapomniał, a sami często ogłaszają się „stwórcami” czegoś, co nie jest de facto ich zasługą… Pamiętajcie… Dobry i kreatywny rękodzielnik nie boi się niczego… Łatwo takiego poznać. On tworzy, jak królowa termitów… Ha, ha, do końca życia ma łeb pełen oryginalnych pomysłów… Podrobili mnie? No to jedziemy dalej… Tak, tak, to koło, na którym się jedzie i które jest naczelną gwiazdą wszystkich wynalazków, stworzyło cały cywilizacyjny system… Od wielkiej techniki, do przysłów, słownictwa i symboliki… „Wykołować kogoś…”, to przecież tak wiele mówiące zdanie i częsty powód do dumy… Ha, ha…
Mógłbym tu jeszcze coś dodać ze swego podwórka, podawać przykłady… Ale nie mam ochoty… Szkoda mi cennego czasu, ha, ha… Poza tym, to są pierdoły… Do historii przejdą tylko najwybitniejsi wynalazcy… „Wynalazca cudzego woblera” to przecież śmiech na sali… Może stworzyć by kodeks honorowy polskich rękodzielników, lub coś w tym rodzaju… Bo podrabiacze mają zły wpływ wychowawczy na ogół, doprowadzą być może do upadku polskiego rękodzieła poprzez złe wzorce, ukierunkowane na szybki zarobek przy minimalnym wysiłku… A to przecież leniów zafajdanych zawsze podniecało, podnieca i podniecać będzie… Amen.
No jakżeby nie...
Wychodzi z samochodu dwóch jakichś tam, z osiemdziesiąt kilo razem wzięci, na oko,kręcą się przy brzegu, ani "dzień dobry", ani nic... Stukają, pukają w lód... Wreszcie się pytają "jaki lód, mocny?"... Marek odpowiada "słabiutki, strach bąka puścić..."... Wsiadają z powrotem do samochodu, odjeżdżają...
Wychodzi z samochodu dwóch jakichś tam, z osiemdziesiąt kilo razem wzięci, na oko,kręcą się przy brzegu, ani "dzień dobry", ani nic... Stukają, pukają w lód... Wreszcie się pytają "jaki lód, mocny?"... Marek odpowiada "słabiutki, strach bąka puścić..."... Wsiadają z powrotem do samochodu, odjeżdżają...
Pierwsze zdjęcie hihihi z odprowadzaczem :-)
Oż, w mordę jeża,Kielo, przez moment myślałem, że do sąsiadów wszedłem... Tak, czasem koledzy i koleżanki odprowadzały do samej dziury z 5 m... Ale chwilę poczekały i odprowadzany wracał, ale chyba już samotnie...
Fajnie ,nigdy nie widziałem czegoś takiego na lodzie i jeszcze takim fajnym przeźroczystym :-).
Wiesz, z lodu także łowię od dziecka, a kiedyś to były Panie Szanowny zimy, ha, ha… No i OKONIE, ha, ha… Teraz w naszych stronach przezroczysty lód powyżej 5 cm, to wielka rzadkość… Jak są aktywne, to czasem odprowadzą, tak z trzy, cztery sztuki pokażą się przez moment… Onegdaj, ha, ha, i mam w oczach te widoki, jak z trzydzieści, pięćdziesiąt takich powyżej 40 cm kręciło się dłuższy czas, tak że można było obserwować je, jak biorą błystkę w pysk… No booo, iii, nie były tak płochliwe, jak obecnie… Na pierwszym lodzie łowię już przy 3 cm, tak że mam możliwość widzieć więcej, ha, ha… A i ryby się mnie nie boją, bo jestem, jak piórko łabędzia, ha, ha… Nawet, jak pierdyknę na tyłek, to w ogóle nie zwracają uwagi…