WARSZTAT SS
KOMARY.
Po co jedzie się na ryby? Głupie pytanie, na które powinna paść zupełnie głupia odpowiedź… Ale… Zawsze są wyjątki, tylko że nie każdy je zna, albo nie próbuje ich szukać… Lubię poznawać nowe rzeczy i szukać sytuacji wyjątkowych, to moje życiowe credo, ha, ha… Nie policzyłbym wędkarzy, którzy uciekali w popłochu znad wody… Nie policzyłbym także wszystkich, którzy skończyli ze mną znajomość z powodu… ko ma rów, ha, ha… Komar jest zwierzęciem, które dostarcza bardzo wiele uciechy, rozweselając parne, letnie noce… Lubię je. Dzięki nim, prawie wszystkie stanowiska wędkarskie świecą pustkami… Dzięki nim, ryby jakby mniej spięte i bardziej pewne siebie… Brzegiem nie trzęsą pędzące po wertepach samochody, a nocami wody nie rozświetlają tysiące latarek… Poza tym, są tacy (i to jest jedna z odpowiedzi na pytanie na wstępie…), którzy modlą się, aby żadna ryba nie wzięła, bo hol w takich warunkach to pogranicze piekła… Byliśmy w czterech miejscach, w dzień, w nocy i nie spotkaliśmy nikogo… Pustka i cisza, jakby makiem siał… Pięknie… Przypomniała mi się Odra trzydzieści lat wstecz, gdy całymi dniami wędrowałem jej brzegiem nie spotkawszy żywej, człowieczej duszy… Cóż, stoję na krawędzi wieku wspomnień, ha, ha, będziecie coraz częściej tego świadkami… W ostatnich latach z powodu suszy komarów było mało… W tym roku, jak na razie, jest ich bardzo dużo… Jedni powiedzą, że to żle, a ja powiem, że wolę rzeki pełne wody z komarami od ledwie sączących się ciurków bez komarów… Poza tym komary i ich larwy to ważny element łańcucha pokarmowego m. in. ryb… Jeden z moich, nie żyjących już kumpli miał ps. „Komar”… Wiecie dlaczego? Bo dzwonił do mnie zawsze, zaraz po tym, gdy się dowiedział, że Warta, albo Odra brzęczy komarami… „Jedziemy? Komarów w chuj… Będzie ryba brać…”… Ha, ha… Tak, tak, ale to nie obecność komarów była tego przyczyną, ale raczej czyjaś nieobecność… No i normalny stan wody w korycie z pozytywnymi tego konsekwencjami… Ale nigdy „Komar” w to nie wierzył… On zawsze trzymał stronę komarów, jak to komar, po prostu…
Komarów było w ch…, ryb było w ch…, jak na Odrę starych czasów przystało… No i dodatkowy plus, kamerka w upały ma dłuższą pracę na jednej baterii, ha, ha…
Po co jedzie się na ryby? Głupie pytanie, na które powinna paść zupełnie głupia odpowiedź… Ale… Zawsze są wyjątki, tylko że nie każdy je zna, albo nie próbuje ich szukać… Lubię poznawać nowe rzeczy i szukać sytuacji wyjątkowych, to moje życiowe credo, ha, ha… Nie policzyłbym wędkarzy, którzy uciekali w popłochu znad wody… Nie policzyłbym także wszystkich, którzy skończyli ze mną znajomość z powodu… ko ma rów, ha, ha… Komar jest zwierzęciem, które dostarcza bardzo wiele uciechy, rozweselając parne, letnie noce… Lubię je. Dzięki nim, prawie wszystkie stanowiska wędkarskie świecą pustkami… Dzięki nim, ryby jakby mniej spięte i bardziej pewne siebie… Brzegiem nie trzęsą pędzące po wertepach samochody, a nocami wody nie rozświetlają tysiące latarek… Poza tym, są tacy (i to jest jedna z odpowiedzi na pytanie na wstępie…), którzy modlą się, aby żadna ryba nie wzięła, bo hol w takich warunkach to pogranicze piekła… Byliśmy w czterech miejscach, w dzień, w nocy i nie spotkaliśmy nikogo… Pustka i cisza, jakby makiem siał… Pięknie… Przypomniała mi się Odra trzydzieści lat wstecz, gdy całymi dniami wędrowałem jej brzegiem nie spotkawszy żywej, człowieczej duszy… Cóż, stoję na krawędzi wieku wspomnień, ha, ha, będziecie coraz częściej tego świadkami… W ostatnich latach z powodu suszy komarów było mało… W tym roku, jak na razie, jest ich bardzo dużo… Jedni powiedzą, że to żle, a ja powiem, że wolę rzeki pełne wody z komarami od ledwie sączących się ciurków bez komarów… Poza tym komary i ich larwy to ważny element łańcucha pokarmowego m. in. ryb… Jeden z moich, nie żyjących już kumpli miał ps. „Komar”… Wiecie dlaczego? Bo dzwonił do mnie zawsze, zaraz po tym, gdy się dowiedział, że Warta, albo Odra brzęczy komarami… „Jedziemy? Komarów w chuj… Będzie ryba brać…”… Ha, ha… Tak, tak, ale to nie obecność komarów była tego przyczyną, ale raczej czyjaś nieobecność… No i normalny stan wody w korycie z pozytywnymi tego konsekwencjami… Ale nigdy „Komar” w to nie wierzył… On zawsze trzymał stronę komarów, jak to komar, po prostu…
Komarów było w ch…, ryb było w ch…, jak na Odrę starych czasów przystało… No i dodatkowy plus, kamerka w upały ma dłuższą pracę na jednej baterii, ha, ha…
Kiedyś w takich mniej więcej kolorach wiele malowałem swoich pstrągowych woblerków... Tu jest ciemny grafit i szara żółć z pogranicza ochry, ale można na wielu wodach zastąpić to rozwiązanie innymi kombinacjami... Najważniejsza jest czarna głowa i czarny ogon, ha, ha, no i wyrażne oko na takim właśnie tle... Kiedyś te kolory działały, jak jest obecnie nie wiem...
Szlag by to trafił, krew jasna zalała, jak to kiedyś mawiano… Wywalam PLA… To za duże ryzyko. Szkoda, bo materiał biodegradowalny… Ale co z tego, jak nieobliczalny… Każda szpula inna. Przetestowałem na początku wszystko i było okey… Dopiero podczas dłuższego działania temperatury około 60 st. wobler zmieniał parametry, co jednak było niegroźne, bo nie ma możliwości łowienia ryb w takich warunkach… Jednak obecnie zbyt często się trafiają woblery nieodporne na wysokie temperatury, niższe, niż te zakładane maximum… Pytam się (a jak…) „producentów” tego szajsu z buraków, jak to właściwie z tym przykrym faktem jest… Ale oni oczywiście nie wierzą, albo nie wiedzą… Ale ja wiem, choć się pytam, ha, ha… Po prostu wzrósł popyt i jak zwykle to bywa, na nasz rynek trafiają produkty albo wadliwe, albo celowo ograniczane w odpowiednich proporcjach składników, szczególnie tych kluczowych, a więc droższych… Tak jest przecież ze wszystkim, począwszy od proszków do prania, a na klejach, farbach itd., skończywszy… Na podpuchę dają na początku towar w porządku, aby póżniej wciskać szajs i doić nieświadomych… tak, tak, BURAKÓW, ha, ha, zbieżności nazw często nie są przypadkowe, ha, ha… No dobra, ale tak łatwo się nie poddam i zmieniam materiał… Druk tak mnie pochłonął, że pola oddać nie mogę… Dostrzegam w nim pewną szansę stworzenia rzeczy niezwykłych i które nie wyrwą mi resztek cennego czasu… Za dużo jest już owocnych i pozytywnie przetestowanych projektów, prototypów, aby ot, tak sobie odejść… Zawsze walczę do ostatniej kropli krwi… Nawet z … komarami, ha, ha…
Ostatnio "płetwa ogonowa" wraca do łask i wielu rękodzielników umieszcza ją w woblerach, szczególnie tych większych... No, zobaczymy jakie będą efekty tych zabiegów, bo wszystko to, co jest dobre, zawsze zostaje na długo... Nie wystarczy coś wizualnego stworzyć, bo jest to łatwe... Odpowiednie powiązanie pracy, kształtu. wielkości z kolorystyką jest gwarancją ostatecznego sukcesu... Woblery ze zdjęcia nie przyjęły się, bo na pierwszy rzut oka, widzę pewne błędy, które wykluczają ich uniwersalność i zawężają pole działania...
Nie wątpię, ha, ha… Ale to przecież zupełnie inna konstrukcja, no nie? Całościowo…
Łoo, a skąd żeś to cacko wytrząsnął, można wiedzieć? W swoim czasie kręciły się w obiegu podobne plastiki, jedni mówili, że ruskie, inni, że chińskie... Ale nie widziałem nigdy z takimi ogonami, ha, ha...
Widać, że "po przejściach"... Trochę rozstaw kotwic mnie martwi... W/g mojego nazewnictwa akcja to chyba wąski Y, a praca spokojna z kolebaniem, czyli rzadkie lusterko, no i jak pływający, to stosunkowo płytko schodzi?
Sławku,
to tylko zdjęcie. Nie mam go. Zatem nie wiem jak pracuje. Przez taki ogon oraz ustawienie steru kotwiczek nie da się raczej inaczej rozmieścić. Tylna nie może być zbyt blisko ogona bo będzie trudniej zaciąć oraz kotwica może czepiać się tego ogona. Podobnie jest z przednią kotwicą.
Ktoś z Litwy sprzedaje tego wobka .
to tylko zdjęcie. Nie mam go. Zatem nie wiem jak pracuje. Przez taki ogon oraz ustawienie steru kotwiczek nie da się raczej inaczej rozmieścić. Tylna nie może być zbyt blisko ogona bo będzie trudniej zaciąć oraz kotwica może czepiać się tego ogona. Podobnie jest z przednią kotwicą.
Ktoś z Litwy sprzedaje tego wobka .
Sławku, doskonale rozumiem, dlaczego inaczej dwóch kotwic rozstawić się nie da... Ha, ha, dlaczego więc nie jedna, ale większa np. gdzieś po środku... Ale to problem nie nasz... Moje "zmartwienie" miało twarz ironiczną, ha, ha... Znacznie bardziej mnie martwi i już szczerze, dlaczego na Jerkbaicie Twoje artykuły nie cieszą się zainteresowaniem, na jakie zasługują... Hmmm...