WARSZTAT SS
Wsadzam rękę do swojego starego pudła rzeczy prototypowych, używanych, sprawdzonych, zamykam oczy, mieszam, mieszam i tym razem takie cuś się do palca przyczepiło… A więc pora to „cuś” udoskonalić i z „prototypa zrobić antystereotypa”, ha, ha… Będzie to oczko (albo dwa itd.), czasem ziarenko (albo dwa itd.) kukurydzy, czasem ziarenko (albo dwa itd.) ikry, a może z innej planety kulka (albo kulki)… Zobaczymy. Czekam na mikro paletki… Czy kotwiczka podwójna, czy potrójna, czy pojedynczy haczyk.., zobaczymy… W którym miejscu paletka, w którym miejscu haczyk, a w którym zaczep agrafki.., zobaczymy… Ale jedno jest pewne… Ryby toto pokochają… Ha, ha, czasem mi się wydaje, że tęsknią za takimi nowymi rzeczami… Ile można jeść te natural gumy… Nawet ciągle głodnej śwince (nie o rybę tu chodzi, ha, ha…) by się to znudziło, ha, ha…
Ha, ha, brakuje tylko sowy na którejś z gałęzi... "Szybko-ścinka obustronna lub dwuosobowa", "Gilotyna Bimbra", albo "Grzejnik Dziadka Mroza", różne nazwy się cisną...
Swój Warsztat dedykuję przede wszystkim ludziom młodym, wędkarzom i rękodzielnikom… A więc prezenty od św. Mikołaja powinny mieć aureolę magicznej mocy, ha, ha… Mój system wartości wyklucza materializm, wesoło sobie w życiu krążę wespół z zupełnie innego rodzaju pojęciami, które powoli w naszym społeczeństwie wymierają… Jednym z nich jest bezinteresowna pomoc, zwana z rzadka, życzliwością… Dla mnie zawsze największą wartość miały gesty i prezenty, których w żaden sposób nie można było przeliczyć na pieniądze…
Kiedyś napisałem, że nie zawsze głowa rządzi ciałem, bo zdarza się czasem, że to ogon rządzi głową, ha, ha… I tyle, albo aż tyle… Byli tacy, co kontekstów seksualnych w owym zdaniu się upatrywali (głodnym, chleb na myśli, ha, ha…). Upłynęły lata i dziś wytłumaczę Wam, co miałem na myśli, ha, ha… Na przyszłość pamiętajcie : jeśli czegoś nie rozumiecie, albo wydaje się dziwne (co najmniej…), tzn., że lecę z metaforą (często rozumianą wyłącznie przez siebie, bo i tworzyłem zwykle dla siebie…)…
Oto jeden z tych niezwykłych przypadków, gdy ogon rządzi resztą ciała… Na fot. 1 połączenie tradycyjne.., na fot. 2 połączenie półkoliste i na fot. 3 połączenie serduszkowe (fotografie stare…)…
Uruchomcie swoją wyobrażnię, resztę krainy marzeń i pomyślcie, co może dodatkowo wyprawiać łamaniec i co na to powiedzą oczy lekko sfrustrowanego już monotonią widoków wielkiego lorbasa w obleganej dwustronnie jego rzeczce, przez setki zupełnie przewidywalnych tzw. pstrągarzy… Ha, ha…
Ps. No i o jeszcze jedną parę oczu chodzi, @Banjo, ha, ha, czy mi tu zaraz czegoś inszego i podobnego gdzieś za górami i lasami, nie wyszuka, ha, ha… Noo, ale „przypadkowe przypadki” podobieństw i zbieżności czasem się trafiają i mogą być (mam nadzieję) poza wiedzą twórców…
Kiedyś napisałem, że nie zawsze głowa rządzi ciałem, bo zdarza się czasem, że to ogon rządzi głową, ha, ha… I tyle, albo aż tyle… Byli tacy, co kontekstów seksualnych w owym zdaniu się upatrywali (głodnym, chleb na myśli, ha, ha…). Upłynęły lata i dziś wytłumaczę Wam, co miałem na myśli, ha, ha… Na przyszłość pamiętajcie : jeśli czegoś nie rozumiecie, albo wydaje się dziwne (co najmniej…), tzn., że lecę z metaforą (często rozumianą wyłącznie przez siebie, bo i tworzyłem zwykle dla siebie…)…
Oto jeden z tych niezwykłych przypadków, gdy ogon rządzi resztą ciała… Na fot. 1 połączenie tradycyjne.., na fot. 2 połączenie półkoliste i na fot. 3 połączenie serduszkowe (fotografie stare…)…
Uruchomcie swoją wyobrażnię, resztę krainy marzeń i pomyślcie, co może dodatkowo wyprawiać łamaniec i co na to powiedzą oczy lekko sfrustrowanego już monotonią widoków wielkiego lorbasa w obleganej dwustronnie jego rzeczce, przez setki zupełnie przewidywalnych tzw. pstrągarzy… Ha, ha…
Ps. No i o jeszcze jedną parę oczu chodzi, @Banjo, ha, ha, czy mi tu zaraz czegoś inszego i podobnego gdzieś za górami i lasami, nie wyszuka, ha, ha… Noo, ale „przypadkowe przypadki” podobieństw i zbieżności czasem się trafiają i mogą być (mam nadzieję) poza wiedzą twórców…
Co nie wyrażne, co… Bardzo wyrażne i proste… Część serduszka jest w dupce korpusu, ha, ha… Jeśli ogon rządzi, to i reszta musi współgrać, ha, ha…
Czasem się łudzę, że coś jest proste... Niestety... A więc muszę dodać, że owe rozwiązanie jest w pozycji poziomej, jeśli odnośnikiem jest bok woblera... Ale może być także w pozycji pionowej i ... skośnej... Chodzi rzecz jasna o oczko wychodzące z korpusu... UFFF...
W związku z tym rozwiązaniem było kilkanaście telefonów, a więc tłumaczę z grubsza o co chodzi. Na fot. 1 mamy zwykłe, tradycyjne rozwiązanie połączenia ogonka z korpusem przy pomocy dwóch okrąglutkich oczek z drutu. Zmieniłem jedno z oczek nadając mu kształt półkolisty (fot. 2) i dzięki temu ogonek nie ma już bocznych ograniczeń ruchu, tak, jak w pierwotnej postaci i może już się poruszać na odcinku, którym jest średnica oczka. Fot. 3 to ekstremalne rozwiązanie, gdyż ogonek musi „przeskoczyć” garb serduszka, co skutkuje bardzo gwałtowną reakcją reszty woblera… O ile „myki” w drugim przypadku są łagodnej postaci, to w przypadku trzecim można mówić o raptownych odjazdach woblera dwuczłonowego z jednej strony w drugą, przeciwną… Jeśli chodzi o inne warianty tego pomysłu, zmiany konfiguracji w relacjach poziom, pion i skos, a także zmianę miejsc półkola i serduszka, to wystarczy odpowiednio zrobić sobie wobler i sprawdzić… O zastosowaniu w woblerach wieloczłonowych nie chcę już wspominać…
Aha, połączenia zawiasowe, dwu oczkowe itp. były zawsze dla mnie trochę nudne, bo ograniczają w znacznym stopniu lusterkowanie...ogonka, a tego im wybaczyć w żaden sposób nie mogę, ha, ha…
Wszystko jasne? Jeszcze coś? Oczywiście można byłoby to przedstawić na rysunku, bardziej „fizycznie” tłumaczyć, ale wydaje mi się, że nie trzeba…
Aha, połączenia zawiasowe, dwu oczkowe itp. były zawsze dla mnie trochę nudne, bo ograniczają w znacznym stopniu lusterkowanie...ogonka, a tego im wybaczyć w żaden sposób nie mogę, ha, ha…
Wszystko jasne? Jeszcze coś? Oczywiście można byłoby to przedstawić na rysunku, bardziej „fizycznie” tłumaczyć, ale wydaje mi się, że nie trzeba…
Dziękuje za łopatologię i monitującym za telefony,cóż jutro wyginam 2 nowe stelaże, a w środe....gdy w wartkiej wodzie zatrzepoczą łamane myki....idę spać distal mnie usypia już orzechowym aromatem, jutro też jest okres ochronny...trzymajcie się rybki byle do 1-go, no chyba w śnie...
Lada chwila wprowadzamy wirującego ogonka z roboczą nazwą Wiruss... Są już gotowe, brakuje jeszcze filmiku, ale mam nadzieję, że dziś nagramy... Możecie powoli brać środki uspokajające i nasercowe, ha, ha...
No i podałeś Sławku na tacy ale i tak jak pierwszy człon nie będzie dobrze wykonany to dupa Panowie z serduszek :-) ,najlepiej jak przód z du.... ą idą w parze :-).
Jeszcze jedno ,jak Wy to teraz wszystko wyczyścicie po trzech warstwach lakieru :-).
Jeszcze jedno ,jak Wy to teraz wszystko wyczyścicie po trzech warstwach lakieru :-).
Na tacy tak, ale nie wszystko, ha, ha... Bardzo lubię wisienki... Są sposoby, aby nie było lakieru, są... Takie moje manewry... Jednym słowem - trudno się ode mnie uwolnić, bez powrotu do przeszłości, przyszłość jest bardzo niejasna...
Wrzuciłem pomysła na fejsbuka, aby się na sępa nie przyklejali, ha, ha... A sępów wszędzie pełno, jak w Dolinie Śmierci...
Wczoraj listopad zaskoczył dużym wiatrem i deszczem, ha, ha, a więc dziś pokażę wirusa... No i opiszę z czym się toto je...
Pomysł na ulepszenie wirującego ogonka powstał już stosunkowo dawno, ale był odkładany na bok, bo nie było czasu… Jednak w głowie i na papierze powstawały różne wizje i warianty, aż wreszcie w ubiegłym roku wziąłem się za temat poważniej, no i takie wyszły tego rezultaty…
Postanowiłem, że na jednym korpusie zrobię to, o co mi chodzi… Korpus przeszedł dość uciążliwą drogę poprawek i testów na żywych zwierzętach, aby dojść wreszcie do upragnionego celu – odpowiedniego stopnia pracy, mnogości zastosowań, a przede wszystkim znakomitego współczynnika łowności w każdej z wersji. Finalnie jest to przynęta, której ciężko dać miano wirującego ogonka, gdyż może mieć wiele innych postaci. Dlatego nazywam ją Wirussem, ha, ha, bo tak, jak wirus, może mutować, zwiększać obszar zasięgu, a więc zarażać coraz więcej wędkarzy, będąc przy tym jednocześnie, trudnym do wyleczenia, ha, ha…
Postanowiłem, że na jednym korpusie zrobię to, o co mi chodzi… Korpus przeszedł dość uciążliwą drogę poprawek i testów na żywych zwierzętach, aby dojść wreszcie do upragnionego celu – odpowiedniego stopnia pracy, mnogości zastosowań, a przede wszystkim znakomitego współczynnika łowności w każdej z wersji. Finalnie jest to przynęta, której ciężko dać miano wirującego ogonka, gdyż może mieć wiele innych postaci. Dlatego nazywam ją Wirussem, ha, ha, bo tak, jak wirus, może mutować, zwiększać obszar zasięgu, a więc zarażać coraz więcej wędkarzy, będąc przy tym jednocześnie, trudnym do wyleczenia, ha, ha…
Itd., itp.