WARSZTAT SS
Na razie brak lodu jest trochę nużący i nudząc się szperam w notatkach, co by tu nowego pokazać... Hmm, jednak jeszcze poczekam, Białoruś bez gazu, może ruski front wyżowy się przeciśnie, ha, ha...
Hej, hej, hej... Gdzie jesteś @Chory na lorbaski? Choroba Cię pokonała?
Siedze u rodzicow w Jaworze.Nie odzywalem sie bo znowu zrypke bym dostal ha ha.Zaczalem nawet pisac moje expose zeby sie przedstawic, bo tak wypada.No i polkoliste szykuje wraz z serduszkiem na piatkowe testy.Duzo tez testowalem kolorow i dlugosci ogonka....
Ha, ha, no i właśnie o to chodzi… Warsztat jest moim domem i różne typy tu od czasu do czasu wskakują, a właściwie, wskakiwali, ha, ha… Nie przedstawią się, nie napiszą nic o sobie, nie sprecyzują o co im dokładnie biega… Jestem bardzo tolerancyjnym człowiekiem, ale do pewnej granicy… Póżniej, ale rzadko, jest kop i won, jak ktoś zaczyna mnie ekstremalnie wkurwiać… Bo to jest mój mały domek, w którym mieszkam, gdy nie jestem na rybach… Bez ludzkiej rodziny, sam, ze swoimi kotkami, przynętami i pracą… Czasem tęsknię do ludzi i jestem w stanie podjąć dialog… Ale gdy słyszę pierdoły, znów tęsknię za samotnością… Ha, ha, taki jestem i nic na to nie poradzę… Bo życie, to nie słowa, to czyny… Opiekuję się poza tym dwoma najbliższymi osobami – matką i synem, którzy umierają powoli na moich oczach… Matka 50m od warsztatu, syn 100m… Jedyną formą pomocy, jakiej mogę im udzielić, to lekarstwa, opatrunki, zakupy, porządki domowe… To nieuleczalne choroby i ciągle postępujące, Alzheimer i schizofrenia… Łącząc to wszystko razem, jak łamańca, praca jego jest dość ciekawa, no nie? Bardzo urozmaicona, krótko mówiąc… Kiedyś napisałem, że w przynęcie można dostrzec obraz twórcy… Tak, tak, tak… Jest jeszcze wiele innych cech wspólnych, ale na razie dość filozofii…
Rozumiem Pana doskonale moj przyjaciel ma schizofrenie, a moja Babcia chorowala na Alzheimera, mowila mi na pan, bo mnie nie poznawala.Przyjaciel zas jezeli mu sie pilnuje lekow to jest ok, ma dobrego lekarza.
To zaczęło się dokładnie wtedy, gdy "rozpocząłem karierę internetową", ha, ha, w myśl zasady, że w przyrodzie musi być równowaga... Oczywiście, nie skarżę się, nie usprawiedliwiam, nie pisałem, ale należy się wyjaśnienie, bo wielu nie rozumie pewnego "wpływu sytuacyjnego" mojej okresowej nerwowości, ha, ha... To mnie nie usprawiedliwia w żadnym wypadku, ale "romantykom" ku przestrodze i przy okazji... Ha, ha, całe szczęście, że umiem walczyć ze wszystkimi przeciwnościami losu, nauczyłem się kiedyś, bardzo dawno temu, ha, ha...
Amen...brakuje na końcu.
Ha, ha, dobry Młody jesteś, dobry... Gagatek. Ha, ha... Amen.
Nie strzymię tej ciszyyyy.Panie Sławku to może coś o oczkach wobków do mocowania żyłki z tego co widziałem Pan robi tradycyjne,wcięte w ster i przesunięte ku dołowi na sterze tzw deep runner. Stery też ciekawy temat widzę u Pana przewagę łopatki, tak ja to nazywam, wydaje mi się że inni producenci trochę podpierają się różnymi kształtami sterów u Pana Łopata robi robotę....
A wiadomo że czasu mamy mnóstwo :-)
Ja to gdybym miał topolową strzygę SS to musiałbym się zapisać do klubu morsów.Paaanie inaczej strach takim unikatem rzucać....
kielo: |
A wiadomo że czasu mamy mnóstwo :-) |
Często wolnego akurat tyle, żeby wypić kawę, zagryżć suchara, zapalić papierocha, a więc akurat tyle, co byli więżniowie na Gułagu, ha, ha... Z tą różnicą, że jest gdzie uciekać...
Chory na Lorbaski: |
Ja to gdybym miał topolową strzygę SS to musiałbym się zapisać do klubu morsów.Paaanie inaczej strach takim unikatem rzucać.... |
Eeetam... Mam ich od chu, chu i nie umiem pływać...
Świetna wiadomość dla morsów
W sobotę po południu zmarł mój wspólnik i Przyjaciel Marek Wojciechewicz pseud. Balon. Bardzo jest mi smutno, pierwszy raz w Warsztacie i w życiu, samotność już mnie nie bawi… Choć czasem mnie wnerwiał, choć czasem wbijał się, jak klin w moją ciszę, dziś wiem, jak bardzo będzie mi Go brakować… Był to po prostu Człowiek… Z chorym, ale wielkim, do ostatniej chwili bijącym dobrem, bezinteresownością i humorem, Sercem…………………..
[*]
No… i po wszystkim… Żył sobie kiedyś człowiek… Wczoraj był Marka pogrzeb… Dobrze, że kilka lat wcześniej płot wokół sulikowskiego cmentarza zamienili na stalowy, bo miejsce doczesnego spoczynku pękało w szwach, tyle było ludzi… Rzadkość. Młody wiek i stopień społecznej akceptacji, rzekłby ktoś, biegły w ocenach frekwencji pogrzebowych, ha, ha… Powoli humor mi wraca… A czym się przejmować? Śmiercią? Nie zasługuje na to… Ona wyczekuje każdej ludzkiej słabości i niecierpliwie, nerwowo chichocze, zacierając szpony… Nie wolno przejmować się tym, co nas nieuchronnie czeka… Jedyna sprawiedliwość na tym świecie… Coraz częściej bywam na pogrzebach… Hmm, na moim nie będzie chyba nikogo… Może jakaś zabłąkana i dyżurna babcia cmentarna, która mnie z kimś pomyli… Mam samych wrogów, nie jestem lubiany i jak umrę będę już starszy cziul, bo stary już jestem… No i super, super, tak powinno być… A więc pora wrócić do roboty… Mam w planach pownerwiać jeszcze tylu ludzi, że ho, ho… Bo nie dbam o frekwencję na swoim pogrzebie… Amen. Żeby @Wobler130 nie wytknął tzw. niedopatrzenia… Ha, ha…
P s. Podczas ceremonii pogrzebowej i nieobecności w warsztacie, młody kot pogryzł woblery… A dlaczego, dowiecie się póżniej, gdy będę łączył części…
P s. Podczas ceremonii pogrzebowej i nieobecności w warsztacie, młody kot pogryzł woblery… A dlaczego, dowiecie się póżniej, gdy będę łączył części…