WARSZTAT SS
Niech Pan nam żyje STO lat(ma Pan 2 osoby, które Pana potrzebują), nie mówiąc o nas, od kogo się dowiem o łamańcach, dwu duszach strzyg.... Luri Rapala odpada wiadomo PS jak koty bijo w niedokończone łamańce to co będzie jak pójdą do wody....strach się bać
Stanowisko Marka pracy naprzeciwko mojego... Ciągle w takim samym stanie, gdy wyszedł z warsztatu i powiedział, że tylko coś zobaczy w komputerze, coś napisze, przekąsi i za godzinę wróci... Niedopita kawa, czapka, rozrzucone cykady, które uzbrajał... I ten czarny kotek, który od soboty leży na Jego krześle, i który pogryzł woblery w czasie pogrzebu... Może to znak od Manitou, aby dać już sobie spokój z tym wszystkim...
No i co teraz, co teraz?… Może mi ktoś coś doradzi, coś podpowie… Specjaliści od PG mile widziani… Dziś jestem do końca dnia w warsztacie... Oczekuję jakiejś merytorycznej wizyty, ha, ha...
Znowu się odezwę niepytany , już czuję "pojazd "po mnie ha,ha.Ja spróbuję połączyć takie coś tekstylną tasiemką z kwiaciarni (przez całą szerokość)one są fajnie zarobione z brzegów i mocne jak bimber dziadka.Lewa strona to nie problem dziurka wokół kuleczki i distal, prawa distal i 2 druciki wwiercone na przestrzał.Po sklejeniu zaimpregnuje tasiemkę czymś bo będzie nasiąkała i lecę nad rzekę....
Nooo, trzy z plusem, ważne, że kierunek prawidłowy... A jeśli chodzi o te "pojazdy" to dwója, ha, ha, bo nie o to chodzi... W przeszłości rózne typy za dużo sobie pozwalały, w tym wypadku (jak na razie, ha, ha...) nie ma mowy o przekroczeniu pewnej granicy...
Dziekuje za 3+, szczerze nie spodziewalem sie i czekam z niecierpliwoscią na dalszy ciąg Sambyy Sikoreczki... aŻ mi buty spadną....jak w nurcie zatanczyyy
Hmm, cisza… Jedna sowa bezgłośnie przeleciała, gubiąc nieme piórko, zburzyła na chwilę oblicze gwiazd, musnęła cieniem Księżyc czasu… Tak, tak, pomyślcie, ile trzeba łowić, aby czegoś się dowiedzieć… Jak silna i fanatyczna musi być namiętność, aby zacząć po prostu myśleć… Po jaką cholerę całymi dniami, godzinami próbować złowić jednego siedemdziesiątaka, osiemdziesiątaka, skoro można nałowić w tym samym, „straconym” czasie dziesiątki „równie” satysfakcjonujących np. czterdziestaków, pięćdziesiątaków na jakiś tam wobler z masówki… Wiecie po co? Po to, aby wiedzieć… Ze mną jest pewien problem… Bo nigdy nie łowiłem dla mięsa i sławy… W tym jest właśnie cały ten problem… A problemy, jak wszystkim wiadomo, rodzą masę pod-problemów… I nie wiadomo, o co chodzi… Powiedzenie, że „gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze” nie zawsze jest doskonałą sentencją… Tak, jak wszystko, ma wyjątki…
Dzięki temu rozwiązaniu technicznemu i mojej metodzie połówkowej, stworzonej do założonych z góry celów, mogłem uzyskiwać woblery, jerki i łamańce, o których nawet nikomu się nie śniło… Ha, ha…
Dzięki temu rozwiązaniu technicznemu i mojej metodzie połówkowej, stworzonej do założonych z góry celów, mogłem uzyskiwać woblery, jerki i łamańce, o których nawet nikomu się nie śniło… Ha, ha…
Nie wiem jak Inni, ale ja czuję się żargonowo „WYJAŚNIONY” po całości… Zacząłem wczoraj nawet myśleć o jakiejś cieniutkiej macie kevlarowe, a tym czasem najbardziej oczysiwste rozwiązanie… Swoją drogą myślałem, że w topolowym łamańcu jest komora powietrzna… Idę leczyć morale nad rzekę.
Korzystając z chwili „miedzy wątkowej” chciałbym się przedstawić mam na imię Piotrek pochodzę z okolic Legnicy woj. dolnośląskie. Nastawiam się na 2 gatunki ryb pstrąg i pstrąg potokowy żartowałem. Jest jeszcze sandacz, reszta ryb to przyłowy. Mając lat 12 Ojciec zawózł mnie nad strumyk i z tajemnicza mina Don Pedra powiedział „… tu są piękne i trudne ryby jak… Kobiety”-wtedy nie rozumiałem tego. A wiec mając woblery sztuk jeden firmy „Lepszy, niż glizda…” typu Szerszeń 4 cm malowany na pstrąga zacząłem łowić. W „czasie czystej wody” byłem jedynym wędkarzem, precyzując byłem jedynym, bo jak szła mętna woda to wychodził inny gatunek tzw. Gumiako-Glizdziarz… Wtedy zwijałem wędkę, bo nie chciałem słuchać „Mody ty lepi nakop robaków”. Takie zachowanie niestety pokutuje do dziś, ciężko mi dobrać przynętę do rożna przejrzystości wody… ale po kolei.
Efekty nie powiem miałem, ale do czasu… Moja taktyka sprowadziła się do wytypowania 5-6 miejsc na odcinku paru km. Miejsca głębokie z lekkim nurtem. Stawałem wiec poniżej i ok. 1 godziny molestowałem każde z miejsc Szerszeniem. Z reguły 3 – 4 rzut przynosił Pstrąga lub branie. Jeżeli nie to biczowałem 2 te swoje 60 minut i zmiana miejsca. Dziś wiem, że przebłyszczylem sobie sam ten odcinek rzeczki. Pewnego razu po pół godzinie urwał mi się ster, przewidując to zrobiłem sobie kopie Szerszenia Z „Lipnego” drewna, bo tak znalazłem w gazetach, złotka od papierosów i pomalowałem to lakierem siostry, no traf chial, że tylko czerwone miała, starannie Polakierowałem lakierem do drewna nitro… (wtedy nie wiedziałem, że to tzw. Mandaryna" nawierciłem dziurki przy brzuszku, bo jakoś tak śmiesznie latał i zalałem płynnym ołowiem. I to co nastąpiło później wprawiło mnie w osłupienie z miejscówki kąsanej pół godziny Szerszeniem wyciągnąłem 3 pstrągi-złowiłbym więcej, ale lakier nitro się rozpłynął, złotko zamokło i było po łowieniu Tak sobie pomyślałem miałem najlepszego Szerszenio-Glizdę i nic a na toto 3 ryby? Jedna z ryb to miała wobler zakleszczony w pysku z niewbitymi kotwiczkami, wobler zakleszczył jej pysk z jednej strony sterem z drugiej oczkiem tylnej kotwiczki.
Wtedy zrozumiałem, że coś robię nie tak, to może gumy? Pamiętam pewnego razu założyłem czeronego twistera z brokatem pstrąg wyskakuje staje z przynęta opływa ja zdziwiony i wraca do swojej dziury. Pstrągi nie widziały nigdy tam woblera czy tez gumy z wyjątkiem Gumofilca, a jednak przejawiały nieufność. Wtedy zrozumiałem słowa Ojca o Kobietach…Testowałem kolejno obrotówki, cykady itd.
Parę lat później trafiłem do Wędkarskiego Raju, duża rzeka ryb mnóstwo jakież było moje zdziwienie kiedy rzucałem kolejnymi „Gazetowymi Killerami” dodam ze szerszeń od razu odpadł w przedbiegach. Pany przerzuciłem dziesiątki przynęt rożnych firm i konkluzja była jedna cos tu smierdzi. Tu już nie było wymówki, że ryb nie ma. Woda miała kolor lekko miedziany z powodu jakiegoś związku żelaza i tu nastąpił kolejny szkok z kolorami. Biczujemy z kolegą Markiem głęboka banie i nic. Po godzinie mój kolega rzuca czymś irracjonalnym do wody, Była to imitacja tobiasza w zwariowanym kolorze, pstrągi dostały szalu po 2 po 3 ścigały morskiego tobiasza o długości 12 cm. Jakiś czas później rzucam tym tobiaszem w czystej wodzie i nic… a wiec jednak kolor.
Kiedyś będąc na południu Polski spotkałem producenta woblerów zagadnięty o temat stwierdził, że większość przynęt ma akcje tzw. HANDLOWA, bo takie najlepiej się sprzedają. Brak slow…
Dziś łowie w średniej wielkości rzeczce, nowością są dla mnie rożne stany zmętnienia. Zauważyłem, że moje handlowe woblery coraz rzadziej przynoszą ryby. Ponieważ do łowienia podchodzę z dużym dystansem co roku zmieniam rodzaj wiodącej przynęty i tak w 2017 były to wirówki, 2018 wahadłówki, 2019 woblery handlowe, 2020 gumy i własne woblery… i tak w czerwcu trafiłem na YT Corony zobaczyłem człowieka, który rzece i przynętom poświecił całe życie. Nadarza się wiec okazja zeby skorzystać z rad. Doceniam to, że ktoś za darmo dzieli się swoja wiedza w tak skomplikowanym temacie. Mam porobione notatki i plan testów sterów, kolorów, połączeń na kilka lat. A wiec kończę już monolog i lecę łowić, łowić i jeszcze raz testować… Na koniec uważam, że podrabianie przynęt i sprzedawanie ich pod skradzionym logo to złodziejstwo i świństwo. Wspominam to, bo widziałem, na którymś z forów w zeszlych latach takie próby…
Chory Piotrek.
Efekty nie powiem miałem, ale do czasu… Moja taktyka sprowadziła się do wytypowania 5-6 miejsc na odcinku paru km. Miejsca głębokie z lekkim nurtem. Stawałem wiec poniżej i ok. 1 godziny molestowałem każde z miejsc Szerszeniem. Z reguły 3 – 4 rzut przynosił Pstrąga lub branie. Jeżeli nie to biczowałem 2 te swoje 60 minut i zmiana miejsca. Dziś wiem, że przebłyszczylem sobie sam ten odcinek rzeczki. Pewnego razu po pół godzinie urwał mi się ster, przewidując to zrobiłem sobie kopie Szerszenia Z „Lipnego” drewna, bo tak znalazłem w gazetach, złotka od papierosów i pomalowałem to lakierem siostry, no traf chial, że tylko czerwone miała, starannie Polakierowałem lakierem do drewna nitro… (wtedy nie wiedziałem, że to tzw. Mandaryna" nawierciłem dziurki przy brzuszku, bo jakoś tak śmiesznie latał i zalałem płynnym ołowiem. I to co nastąpiło później wprawiło mnie w osłupienie z miejscówki kąsanej pół godziny Szerszeniem wyciągnąłem 3 pstrągi-złowiłbym więcej, ale lakier nitro się rozpłynął, złotko zamokło i było po łowieniu Tak sobie pomyślałem miałem najlepszego Szerszenio-Glizdę i nic a na toto 3 ryby? Jedna z ryb to miała wobler zakleszczony w pysku z niewbitymi kotwiczkami, wobler zakleszczył jej pysk z jednej strony sterem z drugiej oczkiem tylnej kotwiczki.
Wtedy zrozumiałem, że coś robię nie tak, to może gumy? Pamiętam pewnego razu założyłem czeronego twistera z brokatem pstrąg wyskakuje staje z przynęta opływa ja zdziwiony i wraca do swojej dziury. Pstrągi nie widziały nigdy tam woblera czy tez gumy z wyjątkiem Gumofilca, a jednak przejawiały nieufność. Wtedy zrozumiałem słowa Ojca o Kobietach…Testowałem kolejno obrotówki, cykady itd.
Parę lat później trafiłem do Wędkarskiego Raju, duża rzeka ryb mnóstwo jakież było moje zdziwienie kiedy rzucałem kolejnymi „Gazetowymi Killerami” dodam ze szerszeń od razu odpadł w przedbiegach. Pany przerzuciłem dziesiątki przynęt rożnych firm i konkluzja była jedna cos tu smierdzi. Tu już nie było wymówki, że ryb nie ma. Woda miała kolor lekko miedziany z powodu jakiegoś związku żelaza i tu nastąpił kolejny szkok z kolorami. Biczujemy z kolegą Markiem głęboka banie i nic. Po godzinie mój kolega rzuca czymś irracjonalnym do wody, Była to imitacja tobiasza w zwariowanym kolorze, pstrągi dostały szalu po 2 po 3 ścigały morskiego tobiasza o długości 12 cm. Jakiś czas później rzucam tym tobiaszem w czystej wodzie i nic… a wiec jednak kolor.
Kiedyś będąc na południu Polski spotkałem producenta woblerów zagadnięty o temat stwierdził, że większość przynęt ma akcje tzw. HANDLOWA, bo takie najlepiej się sprzedają. Brak slow…
Dziś łowie w średniej wielkości rzeczce, nowością są dla mnie rożne stany zmętnienia. Zauważyłem, że moje handlowe woblery coraz rzadziej przynoszą ryby. Ponieważ do łowienia podchodzę z dużym dystansem co roku zmieniam rodzaj wiodącej przynęty i tak w 2017 były to wirówki, 2018 wahadłówki, 2019 woblery handlowe, 2020 gumy i własne woblery… i tak w czerwcu trafiłem na YT Corony zobaczyłem człowieka, który rzece i przynętom poświecił całe życie. Nadarza się wiec okazja zeby skorzystać z rad. Doceniam to, że ktoś za darmo dzieli się swoja wiedza w tak skomplikowanym temacie. Mam porobione notatki i plan testów sterów, kolorów, połączeń na kilka lat. A wiec kończę już monolog i lecę łowić, łowić i jeszcze raz testować… Na koniec uważam, że podrabianie przynęt i sprzedawanie ich pod skradzionym logo to złodziejstwo i świństwo. Wspominam to, bo widziałem, na którymś z forów w zeszlych latach takie próby…
Chory Piotrek.
No i trzeba było tak od razu, ha, ha, chociaż tyle, bo i tak czegoś tu brakuje, ale niech będzie, postępy są… Kaczawę i Skorę przeleciałem wzdłuż i wszerz... Ale to było dawno...
Panie Sławku, mnie zainteresowało coś innego...
Czarne kontrastowe kropki! Jeszcze w starych dobrych czasach gdy byliśmy piękni i młodzi opowiadaliśmy o takich własnie, kontrastowych detalach. Coś się zmieniło? Idzie nowe?
Czarne kontrastowe kropki! Jeszcze w starych dobrych czasach gdy byliśmy piękni i młodzi opowiadaliśmy o takich własnie, kontrastowych detalach. Coś się zmieniło? Idzie nowe?
A gdzieżby miało coś się zmienić… Uzupełniam braki w pudełku, bo szczupaki się wdarły… Nie pokazuję przecież w Internecie wszystkich swoich przegródek, ha, ha…
Miałem zamieścić w temacie inny tekst, ale za dużo przekleństw, ha, ha... A więc kulturalnie przekazuję, że troszeczkę mnie martwi brak zainteresowania, do czego to "ciche'"rozwiązanie, jaki jest jego cel... Hmm, w takim razie już się nie dowiecie...
Ja się nie odzywam, bo muszę wystrugać skleić i połowić...wtedy coś tam mogę powiedzieć i dopytać. Taki wobler mniej dzwoni to oczywiste, tak na sucho wydaje mi się że to na ostrożne byki na szybkich bystrzach.Przy standardowym połączeniu drucianym korpus i ogonek w całym zakresie tworzy X podczas ruchu.W cichym jest większy zakres i skręt .Węzeł Rapali niweluje hałaśliwe przeguby do dwóch.
Cóż Hattori Hanzo woblerów....brak słów
ps takim "Cichcem" można bliży rzucić dołka, mlaśnie ,ale nie zadzwoni....
ps takim "Cichcem" można bliży rzucić dołka, mlaśnie ,ale nie zadzwoni....
Noo, m. in.