Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

WARSZTAT SS


offline
Sławomir S. 2020-05-01 10:51

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
I znów, „nie chcę, ale muszę” i „nie ma to, tamto…”… Po wezwaniu dwóch klasyków do pomocy, piszę o co mi chodzi… Precedens łowienia ryb w okresie ochronnym z jednoczesnym fotografowaniem się z nimi… Staje się to nagminne i coraz częściej z pozoru „normalni wędkarze” ulegają tej karygodnej modzie… Nie ma się co tu zagłębiać w filozoficzno – psychotechniczne walory tego zjawiska, bo szkoda czasu… Przyjmę wariant najbardziej łagodny, że stanowiący większość uczestnicy owych zdarzeń nie zdają sobie sprawy ze szkodliwości swych czynów i uważają, że złowienie takiej ryby nie zagraża jej zdrowiu i życiu, skoro po sesji jest wypuszczona (do wody!, podążając zawiłym tokiem olśnień twórców prawa, ha, ha…)… Niestety, są w błędzie… Na FB przeczytałem wiele postów i nie znalazłem ani jednego!, który by w sposób merytoryczny ukazał całą sprawę i jej zakłamanie z innej pozycji… Z pozycji… ryb… Fakt jest taki, że powoli modne staje się łowienie ryb w okresie tuż przed, w czasie i tuż po tarle… A więc w tym okresie, który jest dla nich najważniejszym czasem do spełnienia jedynej misji, dla której żyją – przetrwania gatunku… I oto, znajdują się ludzie, którzy w tym przeszkadzają, utrudniają wręcz celowo… Dla fotki w Internecie… Pomijając nieświadomych i świadomych, niestety, wśród tych elit foto twórczych trafiają się naprawdę wielkie gwiazdy… Gwiazdy, które w między czasie, czyli także – „przed i po”, piszą o „no kill”, C&R, o przestrzeganiu prawa, o etyce i moralności… Wielu z nich w czasie, gdy był zakaz łowienia ryb z powodów ogólnie znanych, nie dość, że łamali jedno prawo, to na dokładkę bezczelnie pokazywali się z rybkami chronionymi… I co chcieli pokazać… Że są ponad prawem? Że frajerzy siedzą w domu, a oni sobie łowią i do tego, co chcą?… Teraz kolej na Was i na nas… Trzeba „wyłapać” tych bohaterów „siecią, ościeniem, prądem” i poczekać, kiedy znów zaczną się wymądrzać i prawić morały, szczególnie ludziom młodym, o etyce, moralności i wymogu przestrzegania praw… Wtedy należałoby im coś przypominać z „życiorysu”, ha, ha…

Natura daje, zabiera, korzysta ze swoich praw, które w swej mądrości stworzyła. Dała niektórym gatunkom prawo do przetrwania. Przez całą resztę roku ryby zbierają siły, magazynują zapasy energetyczne do tego jednego, jedynego aktu, dla którego toczy się ich życie – aktu tarła i symbolicznego rytuału, celem którego jest przetrwanie gatunku… Spójrzcie na cierniczka w akwarium, bo wielu z Was ludzi z wielkich miast naprawdę mało w swym życiu widziało i zobaczy, bo pęd życia zawodowego, rodzinnego itd. jest często trudny do powstrzymania i ciężko znaleźć czas na obserwacje, refleksję… Niech ta mała istota w małym akwarium będzie początkiem drogi do szerszego otwarcia oczu i dostrzeżenia wielkich ryb i wielkich zjawisk, które dzieją się w wielkich wodach i choć są to rzeczy ogromne i ogromnie ważne, prawie nikt ich nie widzi… Pomyślcie o łososiach i węgorzach, ich najcudowniejszej pod słońcem wędrówce ku miejscu narodzin i daniu życia następnym pokoleniom, kosztem własnego… Obserwując cierniczka, zwróćcie uwagę, ile sił i determinacji kosztuje go budowa gniazda… Podobne gniazda budują sandacze, pstrągi, wiele, wiele ryb… Czy szczupaki nie? Ależ oczywiście, że tak… Szczupaki, okonie, klenie itd. także tworzą swój „dom rodzinny”, ale w innej formie… Skorzystały z innej możliwości, choć zasady są podobne… Jest kilka rzeczy, które się w tej układance najbardziej liczą i są bezwzględnie konieczne, aby akt tarła w ogóle się odbył… Dwa z nich, kluczowe, to minimum energetyczne i MIEJSCE… Ryba, która pieczołowicie gromadziła w swym ciele zapasy tłuszczu do tego jednego, jedynego w cyklu rocznym okresu wartego życiu, nagle musi walczyć z człowiekiem i długotrwale holowana, poddawana „szeregowi zabiegów”, co z tego, że zostaje wypuszczona (do wody!), skoro wraz ze stresem, urazami fizycznymi, staje się w najlepszym scenariuszu, okresowo chorym osobnikiem, długo niezdolnym do czegokolwiek… A MIEJSCE i dojrzałe do tarła gonady wiecznie czekać nie mogą… Taki osobnik zostaje przez człowieka brutalnie wykluczony z nadrzędnej misji PRZYRODY - przedłużania istnienia gatunku…

offline
Sławomir S. 2020-05-02 11:13

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Jest jedno, jedyne wyjście w obecnych czasach pędu ku popularności za wszelką cenę… Kamerki. Miarą inteligencji jest m. in. (ale jest to warunek bezwzględny…) umiejętność zachowania się w konkretnych sytuacjach, ha, ha… Albo tamto, albo siamto… Tu nie ma zmiłuj się… Kamerki ukazują wszystko, co w weryfikacjach potrzebne… Tu bardzo trudno oszukać, przynajmniej w ciągu stałym… Na podstawie filmiku można wydać rzetelną ocenę o wszystkim, co najważniejsze i frapujące, ile ściemy, ile prawdy, ha, ha… O przynętach, łowiskach, datach, „przyłowach”, poziomie klasy wędkarza, itd. Czasy ciągle się zmieniają… Niech ci wszyscy, którzy oszukiwali, oszukują, nie myślą, że oszukiwać będą zawsze… Ha, ha…

offline
Sławomir S. 2020-05-03 15:40

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Łamańce to jedne z tych przynęt, które zaliczam do grupy niezwykłych i fascynujących… Lubię je jeszcze dlatego, bo z powodu pewnych trudności w ich tworzeniu, są nadal przynętami rzadko używanymi… To prawdziwe rarytasy w wodach biczowanych pospolitymi wabikami… Aby poznać ich moc, nie wystarczy połączyć dwie, lub więcej części w jedną całość, och nie… To mozolny trud praktyczno – twórczy… Pamiętam swojego pierwszego… Ha, ha, trochę się zawiodłem… Przy drugim, trzecim, piątym i dziesiątym także… Ale spokojnie i konsekwentnie realizowałem założony plan… Za ostro wyskoczyłem, bo miał być minóg, a póżniej pijawki… Za dużo części na początek… Od nowa zacząłem od dwóch i stopniowo, w miarę upływu lat dokładałem co nieco… Łamańca trzeba zrozumieć, pojąć jaka praca i co jeszcze jest w nim takiego (raczej, co powinno być…), aby kusiło ryby… To jednak jest pikuś… Do poszczególnych gatunków ryb przyporządkowane są pewne typy tej przynęty… To już dłuższy proces poznawczy i trzeba lat, aby posegregować to na półkach w głowie…
offline
majo07 2020-05-06 22:37

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 5
Cykadass:
A bo ja taki cichy człowiek jestem, chodząca brzegiem wody skromność medialna, ha, ha… Przeciwieństwo średniej krajowej…

cichy nie cichy ale swoje wie :-) własnie odkryłem fajną rzeczke pstrągową niedaleko mnie i juz nie mogę sie doczekać żeby tam pojechać.

offline
Sławomir S. 2020-05-07 11:22

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Obecnie trudno jest odkryć jakąś rzeczkę, w której wolno łowić, bo są przeważnie chronionymi dopływami... Jednak jeszcze się zdarzają takie cuda natury, ha, ha, choć wiadomo, są "cudami" do momentu, gdy kumplowi z internetu się "nie pożyczy" na dwa, trzy wypady...
offline
Sławomir S. 2020-05-10 18:45

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Wiecie co… Patrzę się przedwczoraj w lustro i co ja widzę… Widzę oczywiście starego dziada, no bo cóż by innego, omamów jeszcze na szczęście nie posiadam… Łeb siwo łysy, choć raczej odwrotnie, a dodając do tego jakieś zielonkawe „podnosie” skojarzyło mi się to wszystko z pleśnią, a fee, fe… Siwa szczecina na podkaszanych kiedyś od czasu do czasu placach zabaw dla komarów, bo trzy miesiące się nie golę… Świeże, krwiste, poprzerywane pręgi na policzku – efekt zabawy z młodym kotem… Żółto – pomarańczowe to coś w oku, co kiedyś było lśniąco białe… Przyjrzałem się bacznie czubkowi nosa i na szczęście, fioletu nie zauważyłem, bo już tydzień takiej farby nie mam… No i jak zwykle, po jakimś olśnieniu, czasem przypomnieniu, szybko złapałem za aerografy, gąbki, pędzle, wykałaczki itd., no i powstała szata zewnętrzna nowego (starego, ale zapomnianego, bo kiedyś „pierwowzorem” był mój Dziadzio, ha, ha…) tzw. Pleśniaka SS… Ha, ha…



offline
Sławomir S. 2020-05-11 18:35

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Wiruss kompletny... Góra 16g, środek 12g i na dole 8g. Popsikałem sobie przy okazji malowania cykadek... Jutro dokończę, grunt, że wreszcie może ruszyć wycinanie stelażów... Jak ja nie lubię czekać i tracić czasu na pierdoły...

offline
Sławomir S. 2020-05-14 07:57

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Dobazgrałem sobie jeszcze kilkanaście pleśniaków i to będzie tyle na razie w temacie... Trochę przynęt do rwania mam w pudełkach, ale co z tego, skoro nie ma obecnie żadnych szans, aby wyskoczyć na rybki... Szok.



offline
Chory na Lorbaski 2020-05-14 13:11

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 107
Fajne te plesniaczki domyslam sie, ze z luminescencją ale o tym pssst... Co do braku mozliwosci wyskoku na rybki wspolczuje pewnie to klatwa trzech bylych żon....ha ha
offline
Sławomir S. 2020-05-14 17:36

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Może gdyby się zgadały, spotkały i klątwę chórem w trio wypowiedziały... Ale wątpię, nie lubią się... Nie widziałem jeszcze trzech czarownic na jednej miotle... Ha, ha...
offline
Sławomir S. 2020-05-24 10:06

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Nastąpi korekta wagi wirussa… Po dodaniu paletek, krętlików, kółek łącznikowych i trzech warstw lakieru, ha, ha, wychodzi 19g, 14g i 9g. Wagę przynęt zawsze powinno się nieznacznie zawyżać…

offline
Sławomir S. 2020-05-25 20:52

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Jednym z moich wędkarskich kumpli był Władek K. pseud. „Kufer”… Zapoznałem się z Nim przypadkiem, w pracy… Na początku lat 90 – tych remontowaliśmy jakąś tam koparkę, Kufer był na niej przodowym, no i tak się dwie wędkarskie dusze spotkały, siłą rzeczy… Był ode mnie starszy z piętnaście lat… Opowiadano o mnie cuda niewidy, więc przodowy zespołu obsługi maszyny wydobywającej węgiel brunatny, zapragnął pojechać z „młodym” mistrzem sztuki wędkarskiej na wspólne łowienie ryb… Gdy mi to zaproponował, pojawiły się w mojej głowie wątpliwości, bo był to facet nie tyle flegmatyczny, ale raczej niezwykle super flegmatyczny… On nie mówił, On słowa cedził… On się nie poruszał, On tak stawiał kroki, jakby od każdego najmniejszego ruchu zależało przeżycie… Muflon na skalnych graniach, nad przepaściami… Z drugiej strony ulubionymi jego metodami były gruntówki i karpiowanie, a więc plusy jakieś istniały, patrząc z perspektywy spinningisty i biwaku… Najbardziej jednak przerażała mnie perspektywa „dogadywania się” z Nim, bo byłem absolutnym przeciwieństwem w tej materii… Mówiłem szybko i bardzo irytowało mnie czekanie godzinami na odpowiedź… Pewnego dnia, Kufer pochwalił się, że kupił nowy „samochód” na ryby, Cinquecento, na raty… „Jaki kolor?”, zapytałem… „Bia-ły…”, odpowiedział lekko wystraszony, bo dostrzegł chyba ironiczny grymas na moim wyrazie twarzy… „A w życiu nie pojadę białym na ryby. Widać na tle zieleni… Tylko zielony, albo khaki…”… Barak pracowniczy wybuchnął śmiechem, bo znano przecież moje poczucie humoru… Inni znali, ale Kufer jeszcze wtedy nie znał i nie miał pojęcia, że wędkarska bajera opiera się na złośliwości i uszczypliwości, przynajmniej w tamtym środowisku… On był poważnym, zrównoważonym facetem i wszystko traktował serio… Przepadł na tydzień, myślałem, że ma dość i się odpieprzył… Nic z tego… Wchodzi sierota po tym tygodniu nieobecności do baraku naszej brygady i z dumą oznajmia : „Wy-mie-nio-ny juuuż na kooo-lor zie-looo-ny… Za-do-woo-loo-ny?”… A mnie jakby ktoś obuchem w łeb przywalił… Cholera, no nie ma siły, muszę z dziadem na te ryby pojechać… No i pojechałem… Tak się zaczęło… Taki był początek przyjaźni, setek przygód i wypraw… Pierwsza wyprawa była na dwa tygodnie od razu, trochę pobuszowaliśmy po Warcie i Dolnej Odrze… Jednak nie ta wyprawa zadecydowała ostatecznie, że wybrałem go na stałego towarzysza moich wielodniowych nieraz eskapad… Zadecydowały dwa „krótkie” epizody… Pierwszy, w sklepie wędkarskim w Krośnie Odrzańskim…

Kufer postanowił uzupełnić zapas szczytówek do pickerów i fedderów… Z suwmiarką w ręku prosi sprzedawcę o okazanie szczytówek… Facet wyciąga wszystkie szczytówki jakie posiada (a było tego od jasnej cholery) i po kolei podaje „potencjalnemu nabywcy” do weryfikacji i ostatecznej decyzji… Kufer mierzy i wygina, mierzy i wygina… Sprawdza giętkość, czułość i średnicę każdej szczytówki… Jak jedno pasuje, to drugie nie bardzo… Zajął całą ladę, a ludzi przybywa, irytują się, wszyscy spieszą się na ryby przecież, bo piątkowe popołudnie… Sprzedawca jedną ręką podaje Władziowi szczytówki, a drugą obsługuje zniecierpliwionych klientów… A grunciarz i karpiarz w jednej osobie, pseud. Kufer, spokojnie, bez najmniejszego zażenowania i pośpiechu robi swoje, mierzy i wygina… Stoję pod sklepem, wypalam już piątego chyba papierosa i kątem oka obserwuję, co się tam dzieje… Widzę zirytowanego sprzedawcę, który chyba zrozumiał wreszcie, że klient jest nietuzinkowy i słyszę jego ponaglania… Ale to błąd, Władek nie lubił bardzo przyspieszeń… „Pro-szę paa-na, mam prze-cież praawoo do wy-boo-ru oo-dpoo-wiee-dnieej szczyy- tóww-kii… Proo-szęę poo-kaa-zaać mi jee-szczee z poo-wroo-teem te, co pan już schoo-waał, bo wy-daa-jee mi się, żee by-łaa tam jee-dnaa, któ-rą byy- łbym skłoo- nnyyy zaa-kuu-pić…”… Tego już sprzedawca nie zdzierżył… „W moim sklepie nie ma dla pana szczytówek… Albo pan wypierdala, albo kupuje co innego, bo nie mam czasu dla takich klientów…” Na to Władzio bardzo zdziwionym głosem : „W taa-kim raa-zie wee-zmęę na poo-żegnaa-nie paa-czkęę biaa-łyych roo-baa-ków i w tyym sklee-piie moo-jaa noo-gaa więę-ceej niee staa-niee”… No i Władek cały czerwony na twarzy ze wzburzenia jak „najszybciej” opuścił niegościnną placówkę handlową…

Drugim epizodem był zakup karpiowej przynęty i zanęty w postaci kukurydzy w Centrali Nasiennej w Jędrzychowicach… Podjechaliśmy zielonym Cinquecento pod budynek centrali i Władek poprosił mnie, abym się z nim udał po kukurydzę, bo zakupi większą ilość, jeśli jakość nasion będzie zadowalała gust Jego i karpi (których to gust On bardzo dobrze, na podstawie wieloletniego doświadczenia przy połowie tych ryb zna…)… No i wchodzimy… Widzę wielką halę i tony ziaren usypanych w stożki… Kierownik placówki żle ocenił rzeczywistość, bo wziął Kufra za jakiegoś bambra, potrzebującego nasion do zasiania wielu hektarów pól… Władek z dostojnością chłopa wolno sobie chodzi między stożkami, obmacuje i wącha, nadgryza pojedyncze ziarna… Raczej jak prawdziwy karp, nie chłop… Za nim lata kierownik, doradza, spodziewa się kilku tonowego zakupu… Nic z tego… Kufer po półgodzinnych oględzinach oznajmia kierownikowi : „Noo too wee-zmęę pięęć kii-loo tej oo-dmiaa-nyy i dwaa kii-loo teeej taam z roo-guu poo lee-weej stroo-niee…”… Kierownik się wściekł… Rzucił Władziowi pod nogi dwa worki, szuflę i wykrzyczał, aby zapakował sobie do pełna i czym prędzej wypierdalał z hali, dopóki nerwy zupełnie go nie puszczą… Póżniej, gdy wracaliśmy (ja z workiem pięciokilowym, On z dwu, bo uczciwie zważył i należność dosłownie wepchał kierownikowi w kieszeń) , Władzio rozpoczął wykład na temat nerwowości naszego społeczeństwa… Że On tego zupełnie nie rozumie, wręcz pojąć nie może… „Nii-ee moo-żee…”… Nie skończył, bo się wymigałem od dosłuchania końcowego „podsumowania”…

Te dwa zdarzenia zadecydowały… Zrozumiałem, że z tym facetem, nigdy nudzić się nie będę, choć tempo akcji nie jest może już modne… Bo wędkarstwo to wspomnienia… Bo wędkarstwo to cierpliwość i poczucie humoru… A ile jeszcze było innych „przygód”… Nie mam na razie czasu, może kiedyś opiszę, jak Kufer „wystartował” do jedynego brania karpia w dziesiątym dniu zasiadki… Ha, ha, kiedy wspominam swoich kumpli, dziś w samotności warsztatu śmieję się na głos, aż koty się jeżą… Ha, ha, to były czasy… Choć uwielbiałem samotne wędkowanie, to jednak ciągnęło mnie do takich Przyjaciół, aby nie zdziczeć do końca i mieć kontakt z innymi wędkarzami… Ale ORYGINALNYMI wędkarzami, filozofami wędkarstwa, takimi samymi, jak ja… Zupełnymi wariatami… Do końca i w każdym calu.

offline
Sławomir S. 2020-05-28 20:17

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Teraz tylko szuru szru, ciach, pach, trach, psiku, psik i strzebla grubaśna gotowa…



offline
Sławomir S. 2020-06-26 19:19

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Pojawią się po dwa nowe kolory małego łamańca i strzebli... Oczywiście, na CF.





offline
Sławomir S. 2020-06-30 16:56

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Wreszcie woda na jednej z rzeczek opadła na tyle, że można było poustawiać woblery... Przy dolnej części pudełka "prototyp"...

offline
Sławomir S. 2020-07-03 18:08

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
O, tu się dobrze "kawasaki" uchwycił... Te na dole to 80% kolorów "przeciętnego" śliza w dobrze naświetlonej wodzie + jeden nieobecny, ha, ha...



offline
Sławomir S. 2020-08-04 15:21

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Ech, ten rok na razie bardzo kiepski pod względem wypadów na ryby... Jest za to więcej czasu na robotę, ale wcale mnie to nie cieszy, ha, ha...



offline
Sławomir S. 2020-08-06 20:53

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Balon miał ciekawe pomysły, oj miał... Trzy dni nie wiedziałem, co na moim fotelu z tyłu wypisane... I już tak zostało, ha, ha... Na pamiątkę.

offline
Sławomir S. 2020-08-07 21:28

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Sześć kolorów strzygi ustalone z CF na amen, rzekłby O. D. Już nie będę kombinować, pora się ustatkować, ha, ha...





offline
Chory na Lorbaski 2020-08-14 20:58

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 107

15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.27 s