WARSZTAT SS
Nigdy bym nie pomyslal ze substancja organiczna nawet z tak odurzajaca wonia moze dzialac inaczej niz odstraszajaco.... chociaz dostylat tez nie zawsze tulipanami pachnie.
Tak sobie pomyslakem zeby zalozenia i praktyki, zeby nie mowic teorie, podbijac ciekawym, nawet parozdaniowym przykladem z zycia nad woda..
Czekam niecierpliwie
Tak sobie pomyslakem zeby zalozenia i praktyki, zeby nie mowic teorie, podbijac ciekawym, nawet parozdaniowym przykladem z zycia nad woda..
Czekam niecierpliwie
Tu chodzi także o to, że mam pewien problem z pisaniem szczegółowo wyjaśniającym wszystko, co mam na myśli. Przez te kilkanaście lat bycia na forum CF nauczyłem się grania trochę w …uja i celowej żonglerki kijem z marchewką… Zawsze przy pomocy prowokacji dowiadywałem się tego, czego chciałem się dowiedzieć… No, z reguły… W wędkarstwie jest tak, że gdy poruszasz z pozoru niewinny i niby błahy temat, to uruchamiasz wielką lawinę wyzwań merytorycznych i dowiadujesz się, że zrozumienie każdego problemu ciągnie za sobą sznur następnych problemów z przyklejonymi do nich dodatkowo tzw. podproblemami… Tu nie ma końca i aby wszystko opisać dokładnie, należałoby wciskać podkładki wiedzy naukowej, a szczególnie wiedzę z dziedzin przyrodniczych z naciskiem na psychologię zwierząt… Postaram się nie pisać rozwlekle i akcentować jedynie ważne sprawy, bez wnikania w ciemne głębiny kryjące jednak wyjaśnienia w wielu przypadkach … Nie starczy na to czasu, jaki mam do dyspozycji… Fakty są faktami, czasem nieważne dlaczego… Jeśli ktoś zabił matkę – to jest to fakt… Gdybyśmy poszukali przyczyn – być może rozgrzeszylibyśmy go… Skupię się w tym, co piszę, głównie na faktach i tylko czasami napomknę o przyczynach…
No i BUM.., zapomniałem o zmyśle smaku... Przypomniałem sobie, zastanawiając się nad "smakiem" mojej opowiastki, ha, ha... Dlatego muszę mieć zapewnioną możliwość edycji i powrotu do wcześniejszej pisaniny... Aby wpasować umykające czasem szczegóły... Zawsze tak jest : "mogłem jeszcze to dopisać, a tego nie pisać..."... Każdy, kto pisał listy do ukochanej dziewczyny to wie... Teraz jest najlepiej, wystarczy wysłać serduszko i sprawa załatwiona, ha, ha...
Cykadass: |
No i BUM.., zapomniałem o zmyśle smaku... Przypomniałem sobie, zastanawiając się nad "smakiem" mojej opowiastki, ha, ha... Dlatego muszę mieć zapewnioną możliwość edycji i powrotu do wcześniejszej pisaniny... Aby wpasować umykające czasem szczegóły... Zawsze tak jest : "mogłem jeszcze to dopisać, a tego nie pisać..."... Każdy, kto pisał listy do ukochanej dziewczyny to wie... Teraz jest najlepiej, wystarczy wysłać serduszko i sprawa załatwiona, ha, ha... |
Po poprawkach fragment artykułu, który zamiesciłem w poście sprzed kilku dni wyglądałby finito mniej więcej tak :
"1. Dźwięk, 2. kolor, 3. praca, 4. rodzaj, 5. smak, 6. waga, 7. wielkość, 8. zapach – to osiem podstawowych cech przynęt sztucznych.
Celowo zestawiłem je w kolejności alfabetycznej, gdyż nie faworyzuję żadnej z nich. Każda z tych cech w pewnych warunkach może być najważniejszą, albo wespół z inną (innymi) w bardzo jasny sposób dominować i wykluczać znaczenie pozostałych.
Z wędkarskiego, spinningowego punktu widzenia zmysły ryb najbardziej obecnie nas interesujące w kolejności alfabetycznej to takie, jak : b) linia boczna, c) słuch, d) smak e) węch, f) wzrok, także i wg mojego poglądu także zmysł szósty, wywodzący się ze sfery zachowań instynktownych, jeden z wielu : a) instynkt samozachowawczy, który może mieć ogromne znaczenie i cechy zmysłu - podobnie u człowieka mówi się o siódmym zmyśle, czyli o nadprzeciętnie rozwiniętej intuicji, którą posiada wielu ludzi, prawdopodobnie wykorzystujących w analizie zdarzeń (także podświadomej…) m. in. niektóre specyficzne doznania doświadczenia życiowego… W żargonie wędkarskim tą niechęć i ostrożność w ataku na niektóre rodzaje przynęt nazywa się „przebłyszczeniem”… Być może owa niechęć jest budowana w czasie ciągu szeregu doświadczeń życiowych i nieprzyjemnych kontaktów z przynętami indywidualnie, więc u każdego osobnika ma różną skalę, oraz znaczenie.
To właśnie intuicja podpowiada mi, że być może w takie umiejętności niektórych zwierząt, jak elektrorecepcja i magnetorecepcja wyposażonych jest wiele gatunków ryb… Do 2014 roku uważano, że ryby pasma ultrafioletu nie widzą, jednak niektórzy wędkarze zwrócili uwagę, że pewne kolory wydające się identycznymi, są jednak zagadkowo zupełnie innymi, a ta niewidoczna gołym okiem różnica istnieje i ma wpływ w określonych warunkach na intensywność brań. Dopiero, gdy latarki UV stały się ogólnie dostępne, frapujący szkopuł sam się rozwiązał…
Jeśli chodzi o zmysł pozwalający rozróżniać smak, to na razie nie ma on znaczenia, bo nie istnieją obecnie przynęty sztuczne przeznaczone do użytku spinningowego, w których czynnikiem wabiącym byłby właśnie smak przynęty… Choć, kto wie, może niedługo doczekamy się takich przynęt, przeznaczonych do łowienia niektórych gatunków.
A więc mamy zmysły ryb, biorące bezpośredni (czasem pośredni…) udział w analizie oceny przynęty sztucznej (wraz z jej cechami), którą zamierzamy oszukać zwierzę i wymusić „połknięcie haczyka”… Zachodzi tu interakcja – każdy z wymienionych zmysłów służy do oceny różnych cech naszej przynęty, można je wzajemnie „przypiąć” do siebie i posegregować…
Co odbiera zmysł pierwszy b) linia boczna… Odbiera ona bodżce wysyłane przez (3) pracę przynęty, (6) wagę, (7) wielkość, oraz (4) rodzaj… A więc wzór interakcji mamy taki : b) 3, 4, 6, 7. Dodatkowo linia boczna może także wskazywać np. obecność linki dołączonej do przynęty, szczególnie przesadnie grubej…
Następnie mamy c) słuch. Ryby niejednokrotnie doskonale słyszą dźwięki „własne” przynęt, a także odgłosy które dobiegają podczas ocierania się o podwodne przeszkody, czy w wyniku uderzania w dno itp., także np. gwałtownie szarpana linka, tnąc ze świstem powierzchnię płytszej wody może być bodźcem wyzwalającym poczucie zagrożenia… Wzór – c) 1, 3, 4, 6, 7.
Jeśli chodzi o e) węch, to sprawa nie jest tak prosta i oczywista, jak z pozoru może się wydawać, bo to nie musi być tylko kwestia zapachu „własnego” użytej przynęty i ewentualnie atraktantów, którymi jest pokryta, ale mogą dochodzić inne bodżce, które podrażnią ten bardzo czuły narząd jednego z rybich zmysłów… Są trzy typy zapachów w wędkarskim nazewnictwie : neutralne, wabiące i odpychające.
Podam wybrany przykład, jakby trzy w jednym, 3w1 : np. lakier poliuretanowy, którym często pokryte są woblery, cykady itp., gdy wędkarz jest niecierpliwy, nie poczeka na zupełne jego wyschnięcie i kompletne odparowanie „zapachodajnych”, lotnych składników, może się spotkać z przeciwną reakcją ryb do tej zamierzonej w trakcie tworzenia przynęty… Zapach jest „odpychający”… Po kilku dniach staje się „neutralny”, bo np. cykada straciła w tym czasie szkodliwe aromaty, ulotniły się i także (teoretycznie…) już nie posiada na swojej powierzchni innych woni… Ale możemy „dokonać cudu” i ową przynętę pokryć w sposób zupełnie niewidoczny (albo i bardzo widoczny…) np. przezroczystym lakierem do paznokci z zawartością acetonu… W taki sposób możemy zmienić funkcję zapachu na „wabiącą”… Aceton jest wytworem organicznym, często występującym w warunkach naturalnych, np. może być pobocznym produktem w procesach gnilnych zachodzących w dnie zbiorników, rzek i do tego doskonale rozpuszcza się w wodzie... Prawie wszystkie organizmy żywe, żyjące w tej strefie i będące często pokarmem ryb są zdominowane (mniej, lub więcej…) obecnością ostrej, charakterystycznej woni acetonu na zewnątrz swoich ciał, ale także wewnątrz… Wszyscy znają skuteczność np. larw ochotkowatych jako przynęty, a także w postaci rozdrobnionej w zanętach… Przynęta wleczona po dnie może wyzwalać i potęgować woń acetonu. Ryby mają zaufanie do tego zapachu, gdyż jest często przez nie spotykanym, naturalnym towarzyszem całego ich życia. Wzór interakcyjny węchu – e) 4, 8.
Najłatwiejszym do „rozszyfrowania” jest zmysł wzroku f). W konfrontacji z przynętą, ryby widzą jej barwy, pracę, kształt (a więc rodzaj) i wielkość. Mogą także przy pomocy tego organu dostrzegać wszelkie „dodatki” przy przynęcie, np. linkę, stalkę, agrafkę, haki, kotwice itp. Wzór – f) 2, 3, 4, 7.
Zanim wyrażę opinię o zasugerowanym piątym zmyśle a), podsumuję w/w opinie o tych pięciu podstawowych i ich interakcjach z przynętami.
Nie wszystkie zmysły są u ryb jednakowo czułe i w równym stopniu podobnie działają u wszystkich gatunków. Każdy gatunek posiada te zmysły wyostrzone najbardziej, które potrzebne są mu do przetrwania i kolejność od najczulszych do mniej istotnych nie jest przypadkowa… Z reguły zmysły najlepiej rozwinięte biorą dominujący udział w zdobywaniu pokarmu i strzegą bezpieczeństwa. Ryby, w zależności od środowiska i pokarmu posiadają przeważnie trzy zmysły rozwinięte doskonale i trzy dostatecznie. Biorąc pod uwagę właściwości wody, jako nośnika dżwięków (a więc drgań, także podłoża, brzegu…), zapachów itp., skala możliwości odbioru tychże bodżców przez zwierzęta wodne jest dla człowieka niewyobrażalna.
Np. jedno z porównań czułości zmysłu węchu ryb i człowieka, dostatecznie chyba przemawiające do wyobrażni : pies owczarek posiada zmysł węchu kilkadziesiąt razy czulszy od nas, ludzi… Węgorz może zawstydzić owczarka, bo jego „nos” sięga znacznie dalej od tego psa, także kilkadziesiąt razy… A łososie? Odnajdują ślad swojej rzeki w bezkresnym i bezdennym oceanie oddalone od ujścia setki kilometrów...".
Pierwszy artykuł będzie mieć takie oblicze. Już po poprawkach i doszukaniu się pewnych braków i błędów.
" SPINNING.
ARTYKUŁ 1 PT. CECHY PRZYNĘT - ZMYSŁY RYB.
----------------------------------
Osiem podstawowych cech przynęt sztucznych :
1. Dźwięk,
2. kolor,
3. praca,
4. rodzaj,
5. smak,
6. waga,
7. wielkość,
8. zapach.
----------------------------
Siedem podstawowych zmysłów ryb, biorących udział w rozpoznaniu i ocenie przynęty :
a) dotyk,
b) intuicja, zdobywana na podstawie doświadczenia,
c) linia boczna,
d) słuch,
e) smak,
f) węch,
g) wzrok.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Zestawiłem cechy przynęt i zmysły ryb w kolejności alfabetycznej, gdyż uważam, że faworyzowanie jakiejkolwiek cechy i jakiegokolwiek zmysłu jest niewłaściwym podejściem do zagadnienia, a uogólnianie i trwanie w starych schematach wyklucza rozsądne łowienie wybranego gatunku. Każda z cech przynęty w pewnych warunkach może być najważniejszą, albo wespół z inną (innymi) w bardzo wyrażny sposób dominować i tłumić znaczenie pozostałych. Również zmysły w zależności od tła warunków nie zawsze działają jednakowo i ich sytuacyjne znaczenie jest zmienne. Regulatorem ostrości każdego ze zmysłów są czynniki zewnętrzne i zwykle dominuje taki, który działa w najbardziej dla siebie komfortowych warunkach. Przykładowo : zwykle u klenia zmysłem przewodnim jet wzrok, szczególnie w czystej wodzie. Jednak w wodzie, która straciła klarowność do głosu dochodzi zmysł węchu i to on może przez pewien czas przewodzić w poszukiwaniu pokarmu aż oczywiście do momentu ponownego odzyskania przez wodę przejrzystości…
Opiszę teraz cechy przynęt i ich postrzeganie z wędkarskiego punktu widzenia :
1. Dżwięk.
Prawie wszystkie organizmy żywe zamieszkujące wody wydają dżwięki pochodzące z ich ciał, albo będące efektem np. przemieszczania się, żerowania, godów itd., a woda jest bardzo dobrym nośnikiem tychże odgłosów. Ryby posiadają z reguły doskonały słuch i potrafią jakby tworzyć mapy i obrazy interesujących je zjawisk akustycznych i z tego pejzażu dżwiękowego doskonale wychwytują dżwięki potencjalnego pokarmu, oraz potencjalnego zagrożenia ich życia.
Zdecydowana większość przynęt sztucznych nie jest zupełnie niema i emituje dżwięki o różnej skali… Do „bardzo cichych” wyjątków należą np. budowane w sposób tradycyjny z włosia, piór, nici itp. sztuczne muchy, albo ciężkie błystki podlodowe z wlutowanym haczykiem, gdy pracują w toni… Można byłoby tu na siłę doszukać się być może jakichś bardzo skrytych mikrodżwięków, ale myślę, że ich poziom głośności nie przedstawia praktycznego znaczenia.
Dżwięk posiada swoją częstotliwość, natężenie, barwę itp. Nas najbardziej powinna interesować skala głośności i szczególnie jego barwa.
Zdarza się całkiem nierzadko, że uderzając przynętą w dno (z reguły twarde...) lub ją po nim ciągnąc, imitujemy odgłosy próbujących się skryć wielu zwierząt, przeważnie dennych np., kóz, ślizów, kiełbi, brzan, raków itp. Niektóre woblery „grzechoczą” z powodu zamontowanych wewnątrz nich grzechotek, a kotwiczki wespół z kółkami łącznikowymi wydają metaliczne, nienaturalne odgłosy, ocierając się dodatkowo o korpus przynęty… Niektóre cykady „szeleszczą” i „dzwonią” dodatkowo kotwiczkami, a niektóre wirówki wibrując roznoszą wkoło dźwięk tarcia się o siebie elementów użytych do ich budowy… Itd., itp.
Ale pomimo tego, że niektóre przynęty mogłyby służyć za instrumenty muzyczne w góralskiej kapeli i wydają odgłosy na wskroś nienaturalne, to jednak ryby na nie biorą… Dlaczego tak się dzieje… Przedstawię swoje zdanie w dalszych częściach tej wędkarskiej opowieści…
2. Kolor.
Bardzo kolorowy jest świat przynęt… Wędkarze próbują poprzez barwy wymuszać szybszą decyzję zaatakowania ich wabika… Jedni z wędkarzy są zwolennikami naturalnych barw, inni fantazyjnych, a trzecia grupa, najbardziej świadoma, wybiera takie kolory, jakie w danym momencie łowienia są ich zdaniem najbardziej odpowiednie… Dochodzą jeszcze kolory widziane tylko przez ryby w paśmie UV, a więc kolorowych dylematów istnieje co niemiara w niby wyłącznie szarym życiu moczykija…
3. Praca.
Każda jedna przynęta sztuczna posiada swoją charakterystyczną pracę, czyli sposób zachowania się po uruchomieniu, czyli podczas ściągania, dryfu i spławu… Nawet sztuczne muszki i jigi posiadają elementy pracy, choćby np. bardzo delikatne piórka, albo włoski itp., które będąc w ciągłym ruchu mogą stwarzać złudzenie ruchu odnóży owadów, albo innych ich części…
W warunkach domowego rękodzielnictwa bardzo trudne jest wierne odtwarzanie i powielanie każdego wzoru pracy przynęty z najdrobniejszymi niuansami, często nieuchwytnymi przez ludzkie oko… Ryby jednak widzą o wiele więcej i właśnie takie drobne detale potrafią mieć wielkie znaczenie w określonych warunkach, czy w pewnych wodach. Ale o tym będzie później, w dalszych fragmentach mojej opowieści…
4. Rodzaj.
Tu sprawa jest prosta. Aby życia sobie nie utrudniać wystarczy podzielić przynęty sztuczne ze względu na rodzaj na cztery grupy : a) twarde, b) miękkie, c) z piór i włosia, oraz d) inne i podpiąć pod te grupy materiały z których są wykonane : a) twarde to wiadomo – metal, twarde tworzywa sztuczne, drewno itd., b) miękkie to miękkie tworzywa sztuczne, pianki, gąbki itp., c) pióra i włosie to przede wszystkim materiały z delikatnego świata muszkarzy, ale także streamery, muchy tubowe, jigi chętnie używane w spinningu itp., d) inne to głównie np. sztuczne pasty, ikra, imitacje zwierząt, wytworzone z materiału innego, niż w trzech poprzednich przypadkach…
5. Smak.
Jeśli chodzi o pobudzenie zmysłu smaku u ryb poprzez zawarcie go w przynęcie sztucznej – jest to sprawa przyszłości i mam tu na myśli masową produkcję, gdyż amatorskie próby już trwają…
6. Waga.
Waga przynęt ma związek z ich wielkością, ale także z ciężarem właściwym materiałów użytych do budowy… Ma głównie znaczenie w niektórych kwestiach technicznych – przynęty cięższe z reguły można celniej miotać na większe odległości, łatwiej je kontrolować, a także szybciej osiągają okolice dna, gdy konieczne jest łowienie w bardzo głębokiej wodzie. Przy niektórych sposobach w technice jigowania waga także ma znaczenie, gdy potrzebny jest szybki opad i dźwięk powstający podczas stukania o twarde dno… Poza tym wędziska posiadają dolny i górny ciężar wyrzutu, a więc wyznaczoną granicę masy przynęty, w przedziale której może bezpiecznie i użytkowo funkcjonować...
7. Wielkość.
Wszyscy doskonale wiedzą, że przynęty stosunkowo duże są lepsze w zimnych porach roku, po tarle itp. Nie jest to święta reguła, ale logiczna ekonomicznie z punktu widzenia ryb, nie wędkarzy, bo cena przynęt jest zwykle wprost proporcjonalna do ich wielkości. Stosunkowo wielką, ale zarazem także stosunkowo lekką może być np. wahadłówka wykonana z blachy aluminiowej, albo gigantyczne przynęty zrobione z piór, czy włosia… Duże i lekkie przynęty stwarzają pewne problemy w czasie silnego i porywistego wiatru, ale czasem wyniki wędkarskie rekompensują tą niedogodność. Niektóre grupy wędkarzy twierdzą, że wielkość przynęt jest tożsama z wielkością poławianych ryb, co nie jest absolutną prawdą, ale w pewnych warunkach dopuszczalne i wskazane jest dokonywanie selekcji w taki właśnie sposób.
Jeśli chodzi o łowienie przynętami traktowanymi ogólnie jako małe, to można przyjąć, że niestety, ale w pewnym czasie i w pewnych okolicznościach wędkarz nie ma wyjścia i żeby łowić efektywnie, musi stosować bardzo niewielkie przynęty. Pociąga to za sobą całe szeregi innych czynności, choćby odpowiednie przystosowanie całego zestawu, zminiaturyzowanie jego całości, zgranie proporcji… Z wiekiem wartości manualne maleją i wzrok słabnie, a więc wędkarze starsi unikają z reguły łowienia ekstremalnie małymi przynętami.
8. Zapach.
Większość ryb ma doskonale rozwinięty zmysł węchu i oczywiście muszą istnieć przynęty „przemawiające” do tego zmysłu. Rozwiązań jest wiele… Czasem niektórzy wędkarze samodzielnie komponują różne zapachowe eliksiry w swoich domowych alchemicznych laboratoriach, ale większość kupuje firmowe, masowe rozwiązania zawarte w tubkach, sprajach, buteleczkach, czy torebkach itp. Np. niektóre rodzaje przynęt gumowych przed użyciem długo moczy się w tajemniczym płynie, aby osiągnęły należytą, magiczną moc… Istnieją także woblery z odpowiednio ukształtowanymi i umiejscowionymi komorami, w których można umieścić np. fiolkę z powoli ulatniającym się aromatem, albo watę nasączoną zniewalającym zapachem itd. Tu pole do popisów aromato - twórczych jest przeogromne, podobne zakresem do malarskich wyczynów rzeszy producentów woblerów…
No i przyszła kolej na zmysły ryb, które krótko spróbuję opisać :
a) Dotyk.
Ryby częściej ponawiają ataki na tzw. przynęty miękkie i zdarzają się całe serie tzw. skubnięć na całej drodze prowadzenia takich przynęt… O wiele rzadziej ma to miejsce przy fizycznych kontaktach z przynętami tzw. twardymi… Myślę, że zmysł dotyku odgrywa tu rolę pierwszorzędną i to on steruje zachowaniem ryb w takich przypadkach. Są to zagadnienia spinningowe, jeden z przykładów, bo rola dotyku w łowieniu na przynęty pochodzenia naturalnego jest bardziej znana i opisywana. O tym będzie później...
b) Intuicja, zdobywana na podstawie doświadczenia.
Być może, że nie powinienem traktować intuicji jako zmysłu, ale jestem przekonany, że taki „zmysł” istnieje w sensie wędkarskim. Dotyczy on szczególnie ryb okazowych, które zdążyły szczęśliwie zdobyć więcej życiowego doświadczenia od ryb młodszych i nauczyły się instynktownie unikać pewnych rzeczy, doznań, zjawisk itp., które kojarzą się z niebezpieczeństwem zagrożenia życia. Ten „siódmy zmysł” u ryb w gwarze wędkarskiej nosi miano „przebłyszczenia” i ma tylu samo przeciwników, co i zwolenników jego istnienia… Wymaga osobnego artykułu, bo to temat z rodzaju „wielka rzeka”… Chętnie podzielę się swoimi przemyśleniami w tym temacie, ale nastąpi to w dalszej części…
c) Linia boczna.
Wzorcowym przykładem doskonałego funkcjonowania linii bocznej jest przypadek szczupaka… Pełni ona funkcję można by powiedzieć „dotyku na odległość”… Kanaliki z receptorami przebiegają obustronnie, nawet z rozgałęzieniami wzdłuż ciała, znajdują się także na głowie… Każde drgnięcie, delikatne nieraz wibrowanie wody ryba ta natychmiast lokalizuje i ocenia… Oczywiście, istnieją „granice zasięgu”… Ponoć szczupak pozbawiony wzroku, słuchu i węchu jest w stanie nadal polować… Zmysł ten przynosi wielkie korzyści także innym gatunkom ryb i ma istotny wpływ na utrudnianie łowieckiego życia nam, wędkarzom…
Więcej będzie o tym w następnych artykułach.
d) Słuch.
„Ryby, choć uszu nie mają, to słyszą doskonale.” - tak mawiał jeden z moich wędkarskich kolegów… Zgadzałem się z nim w pełni, ale wnerwiał mnie, gdyż był głuchy jak pień i ową sentencję lubił wygłaszać bardzo doniosłym głosem akurat na łowisku…
Woda bardzo dobrze transportuje dźwięk i wszelkie nienaturalne odgłosy wydobywające się z niej samej, albo pochodzące z okolicy ponad nią są rejestrowane przez ryby i stają się powodem wzmożonej uwagi, albo wręcz ucieczki. Ryby zdrowe, w pełni sił muszą mieć zapewniony komfort bezpieczeństwa, aby żerować i każda oznaka zagrożenia życia odebrana przez jakikolwiek zmysł wstrzymuje je przed podjęciem ostatecznej decyzji. Przecież to są dzikie zwierzęta, nieufne i płochliwe. „To nie hodowlane tęczaki, ani z fermy głupie kurczaki…”. Tak także lubił się odzywać wspomniany wcześniej koleżka, tym razem zabawiając się w poetę…
Resztę o słuchu dopiszę później…
e) Smak.
Wykorzystywanie tego zmysłu jest dość rozpowszechnione wśród wędkarzy łowiących tzw. białą rybę w tworzeniu przynęt i zanęt, które z reguły bazują na naturalnych komponentach… Zwłaszcza skłonność wielu gatunków ryb ku smakowi słodkiemu jest znana… Szczególnie wytrawnym smakoszem jest karp.
Wykorzystanie smaku w spinningu jest problematyczne, ale znając szybkość współczesnego postępu technologicznego wcale się nie zdziwię, gdy niedługo wędkarze będą ciągać ku sobie, być może z dłuższymi przystankami, odpowiednio skonstruowane i z odpowiednich materiałów zbudowane sztuczne przynęty zapachowo – smakowe… Smacznego rybki!
f) Węch.
Łososie po okresie życia i żerowania w morzu i bezkresnym oceanie wracają do swojej oddalonej o setki kilometrów macierzystej rzeczki… Ta rzeczka jest dopływem innej rzeczki, a ona dopływem innej itd. Każdy jeden łosoś musi się wytrzeć tam, gdzie się urodził… Łosoś zapamiętuje specyficzny i jedyny w swoim rodzaju zapach swojej „porodówki” i dróg do niej prowadzących, bo przez pewien czas tam żyje i dorasta, zanim spływając z prądem odnajdzie słone wody mórz i oceanu… Istnieje ciekawe pytanie : w jaki stopniu ów zapach „wód płodowych” jest dostępny, czyli w jakim istnieje stężeniu w tak olbrzymiej odległości od jego żródła… Albo inaczej, jak potężnie czuły narząd węchu ma ta ryba, skoro potrafi wychwycić w tak olbrzymiej masie wody bardzo rozrzedzone śladowe ilości zapachowe… Mam obawy, że nie przeprowadzono pewnych badań natury logicznej, a więc na razie mój inny pogląd w sprawie węchu łososia i jego tarłowej wędrówki wisi na tablicy spraw nie do końca wyjaśnionych, ale uzasadnię to później…
W/g różnych badań najpierw odkryto, że pies owczarek ma kilkadziesiąt razy doskonalszy węch od człowieka, a po czasie stwierdzono, że taką samą ilość razy węgorz ma ten zmysł czulszy od wspomnianego psa… Przytaczam te przykłady, oraz mniej, lub bardziej przybliżone liczby, aby pokazać możliwości węchu ryb i ukazać konfrontacyjną marność naszych nosów w tej rywalizacji. My, wędkarze mamy skłonność do obwąchiwania przynęt, zanęt, ba, nawet swoich palców u rąk ( nie nóg!, chociaż.., kiedyś o pewnym wyjątku wspomnę...)… To tylko raczej rytuały, mniej lub bardziej świadome… W zasadzie mamy znikome szanse na „wywąchanie” czegokolwiek, co zwiększyłoby nasze łowieckie szanse… Nie zbliżymy się nawet do 1% zapachowych bodżców, które odbiera ryba… Możemy jedynie przestrzegać reguł zawartych w zasadach wypracowanych latami, pokoleniowo i albo w nie wierzyć, albo nie… Mało kto nie wie, że np. zapach nafty, benzyny, nikotyny itp. działa odstraszająco na ryby… Podobnie mało kto nie wierzy, że np. zapach wanilii, czosnku, anyżu itp. w pewnych okolicznościach wabi niektóre gatunki tych zwierząt…
Więcej o węchu i zapachach napiszę w następnych rozdziałach, o swoich np. eksperymentach i spostrzeżeniach, bo przecież ten temat wydaje się, że nie ma końca i musi siłą rzeczy ciągle wplatać się w każde wędkarskie rozważania.
g) Wzrok.
Kiedyś temat wzroku ryb był dla teoretyków sprawą prostą. Zrównano go z możliwościami ludzkich oczu, wpięto w skalę widoczności kolorów w wodzie, zależną od jej przezroczystości i głębokości, a więc postrzeganie obarczono zasięgiem docierania światła… Przez bardzo wiele lat ten pogląd rządził i wyznaczał kierunki, sposoby malowania itp. przynęt i miał w pewnym stopniu wpływ na dobór… Niestety, ale nie wszystko zawsze jest tak proste, jak się może wydawać… Lata mijały, aż wreszcie około roku 2014 odkryto i oficjalnie uznano, że większość ryb jednak widzi w paśmie UV… Przewróciło to do góry nogami ludzkie „spojrzenie na spojrzenia” ryb… Od tego roku nastąpiła rewolucja, która trwa nadal, w kwestii nadawania barw przynętom… Zasięg malarski w tworzeniu barwnych kompozycji musiał się zwiększyć, bo wreszcie uwierzono (także dzięki latarkom UV...), że to ma sens, a jak wiadomo kwestia zbytu przedmiotów użytkowych musi opierać się na fundamencie racjonalności…
O kolorach będę pisać bardzo często, bo jakże kolorowe jest życie wędkarzy… Wzrok ryb obejmuje jednak nie tylko kolory, ryby widzą doskonale ruch przynęt, dzięki wzrokowi już z daleka oceniają wielkość obiektów itp. Widzą także bardzo wiele z tego, co się dzieje nad powierzchnią wody i co się nam wydaje dla nich niewidoczne…
------------------------------------------------------------------------------------------
Interakcja, jaka zachodzi między zmysłami i cechami przynęt wygląda mniej więcej w ten sposób :
a) Dotyk – 3 (praca), 4 (rodzaj).
b) „Przebłyszczenie” – wszystkie cechy przynęt.
c) Linia boczna – 3 (praca), 4 (rodzaj), 7 (wielkość).
d) Słuch – 1 (dźwięk), 4 (rodzaj), 6 (waga), 7 (wielkość).
e) Smak – 4 (rodzaj), 5 (smak).
f) Węch – 4 (rodzaj), 8 (zapach).
g) Wzrok – 2 (kolor), 3 (praca), 4 (rodzaj), 7 (wielkość).
------------------------------------------------------------------------------------------
W dalszych częściach książki będę przedstawiać konkretne przykłady zastosowań w/w związków „uczuciowych” w tworzeniu przynęt i w przebiegu praktycznego ich użytkowania. Tworzenie przynęt polega na m. in. umiejętności przystosowywania ich do łowienia wybranego gatunku ryby, a ta sztuka opiera się także na celowym szukaniu rozwiązań, które przemówią do czułości dominującego w danym momencie zmysłu i wyzwolą zachowania żerowe agresywne, a najlepiej, gdy zaowocują efektem bezpardonowego ataku… ".
" SPINNING.
ARTYKUŁ 1 PT. CECHY PRZYNĘT - ZMYSŁY RYB.
----------------------------------
Osiem podstawowych cech przynęt sztucznych :
1. Dźwięk,
2. kolor,
3. praca,
4. rodzaj,
5. smak,
6. waga,
7. wielkość,
8. zapach.
----------------------------
Siedem podstawowych zmysłów ryb, biorących udział w rozpoznaniu i ocenie przynęty :
a) dotyk,
b) intuicja, zdobywana na podstawie doświadczenia,
c) linia boczna,
d) słuch,
e) smak,
f) węch,
g) wzrok.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Zestawiłem cechy przynęt i zmysły ryb w kolejności alfabetycznej, gdyż uważam, że faworyzowanie jakiejkolwiek cechy i jakiegokolwiek zmysłu jest niewłaściwym podejściem do zagadnienia, a uogólnianie i trwanie w starych schematach wyklucza rozsądne łowienie wybranego gatunku. Każda z cech przynęty w pewnych warunkach może być najważniejszą, albo wespół z inną (innymi) w bardzo wyrażny sposób dominować i tłumić znaczenie pozostałych. Również zmysły w zależności od tła warunków nie zawsze działają jednakowo i ich sytuacyjne znaczenie jest zmienne. Regulatorem ostrości każdego ze zmysłów są czynniki zewnętrzne i zwykle dominuje taki, który działa w najbardziej dla siebie komfortowych warunkach. Przykładowo : zwykle u klenia zmysłem przewodnim jet wzrok, szczególnie w czystej wodzie. Jednak w wodzie, która straciła klarowność do głosu dochodzi zmysł węchu i to on może przez pewien czas przewodzić w poszukiwaniu pokarmu aż oczywiście do momentu ponownego odzyskania przez wodę przejrzystości…
Opiszę teraz cechy przynęt i ich postrzeganie z wędkarskiego punktu widzenia :
1. Dżwięk.
Prawie wszystkie organizmy żywe zamieszkujące wody wydają dżwięki pochodzące z ich ciał, albo będące efektem np. przemieszczania się, żerowania, godów itd., a woda jest bardzo dobrym nośnikiem tychże odgłosów. Ryby posiadają z reguły doskonały słuch i potrafią jakby tworzyć mapy i obrazy interesujących je zjawisk akustycznych i z tego pejzażu dżwiękowego doskonale wychwytują dżwięki potencjalnego pokarmu, oraz potencjalnego zagrożenia ich życia.
Zdecydowana większość przynęt sztucznych nie jest zupełnie niema i emituje dżwięki o różnej skali… Do „bardzo cichych” wyjątków należą np. budowane w sposób tradycyjny z włosia, piór, nici itp. sztuczne muchy, albo ciężkie błystki podlodowe z wlutowanym haczykiem, gdy pracują w toni… Można byłoby tu na siłę doszukać się być może jakichś bardzo skrytych mikrodżwięków, ale myślę, że ich poziom głośności nie przedstawia praktycznego znaczenia.
Dżwięk posiada swoją częstotliwość, natężenie, barwę itp. Nas najbardziej powinna interesować skala głośności i szczególnie jego barwa.
Zdarza się całkiem nierzadko, że uderzając przynętą w dno (z reguły twarde...) lub ją po nim ciągnąc, imitujemy odgłosy próbujących się skryć wielu zwierząt, przeważnie dennych np., kóz, ślizów, kiełbi, brzan, raków itp. Niektóre woblery „grzechoczą” z powodu zamontowanych wewnątrz nich grzechotek, a kotwiczki wespół z kółkami łącznikowymi wydają metaliczne, nienaturalne odgłosy, ocierając się dodatkowo o korpus przynęty… Niektóre cykady „szeleszczą” i „dzwonią” dodatkowo kotwiczkami, a niektóre wirówki wibrując roznoszą wkoło dźwięk tarcia się o siebie elementów użytych do ich budowy… Itd., itp.
Ale pomimo tego, że niektóre przynęty mogłyby służyć za instrumenty muzyczne w góralskiej kapeli i wydają odgłosy na wskroś nienaturalne, to jednak ryby na nie biorą… Dlaczego tak się dzieje… Przedstawię swoje zdanie w dalszych częściach tej wędkarskiej opowieści…
2. Kolor.
Bardzo kolorowy jest świat przynęt… Wędkarze próbują poprzez barwy wymuszać szybszą decyzję zaatakowania ich wabika… Jedni z wędkarzy są zwolennikami naturalnych barw, inni fantazyjnych, a trzecia grupa, najbardziej świadoma, wybiera takie kolory, jakie w danym momencie łowienia są ich zdaniem najbardziej odpowiednie… Dochodzą jeszcze kolory widziane tylko przez ryby w paśmie UV, a więc kolorowych dylematów istnieje co niemiara w niby wyłącznie szarym życiu moczykija…
3. Praca.
Każda jedna przynęta sztuczna posiada swoją charakterystyczną pracę, czyli sposób zachowania się po uruchomieniu, czyli podczas ściągania, dryfu i spławu… Nawet sztuczne muszki i jigi posiadają elementy pracy, choćby np. bardzo delikatne piórka, albo włoski itp., które będąc w ciągłym ruchu mogą stwarzać złudzenie ruchu odnóży owadów, albo innych ich części…
W warunkach domowego rękodzielnictwa bardzo trudne jest wierne odtwarzanie i powielanie każdego wzoru pracy przynęty z najdrobniejszymi niuansami, często nieuchwytnymi przez ludzkie oko… Ryby jednak widzą o wiele więcej i właśnie takie drobne detale potrafią mieć wielkie znaczenie w określonych warunkach, czy w pewnych wodach. Ale o tym będzie później, w dalszych fragmentach mojej opowieści…
4. Rodzaj.
Tu sprawa jest prosta. Aby życia sobie nie utrudniać wystarczy podzielić przynęty sztuczne ze względu na rodzaj na cztery grupy : a) twarde, b) miękkie, c) z piór i włosia, oraz d) inne i podpiąć pod te grupy materiały z których są wykonane : a) twarde to wiadomo – metal, twarde tworzywa sztuczne, drewno itd., b) miękkie to miękkie tworzywa sztuczne, pianki, gąbki itp., c) pióra i włosie to przede wszystkim materiały z delikatnego świata muszkarzy, ale także streamery, muchy tubowe, jigi chętnie używane w spinningu itp., d) inne to głównie np. sztuczne pasty, ikra, imitacje zwierząt, wytworzone z materiału innego, niż w trzech poprzednich przypadkach…
5. Smak.
Jeśli chodzi o pobudzenie zmysłu smaku u ryb poprzez zawarcie go w przynęcie sztucznej – jest to sprawa przyszłości i mam tu na myśli masową produkcję, gdyż amatorskie próby już trwają…
6. Waga.
Waga przynęt ma związek z ich wielkością, ale także z ciężarem właściwym materiałów użytych do budowy… Ma głównie znaczenie w niektórych kwestiach technicznych – przynęty cięższe z reguły można celniej miotać na większe odległości, łatwiej je kontrolować, a także szybciej osiągają okolice dna, gdy konieczne jest łowienie w bardzo głębokiej wodzie. Przy niektórych sposobach w technice jigowania waga także ma znaczenie, gdy potrzebny jest szybki opad i dźwięk powstający podczas stukania o twarde dno… Poza tym wędziska posiadają dolny i górny ciężar wyrzutu, a więc wyznaczoną granicę masy przynęty, w przedziale której może bezpiecznie i użytkowo funkcjonować...
7. Wielkość.
Wszyscy doskonale wiedzą, że przynęty stosunkowo duże są lepsze w zimnych porach roku, po tarle itp. Nie jest to święta reguła, ale logiczna ekonomicznie z punktu widzenia ryb, nie wędkarzy, bo cena przynęt jest zwykle wprost proporcjonalna do ich wielkości. Stosunkowo wielką, ale zarazem także stosunkowo lekką może być np. wahadłówka wykonana z blachy aluminiowej, albo gigantyczne przynęty zrobione z piór, czy włosia… Duże i lekkie przynęty stwarzają pewne problemy w czasie silnego i porywistego wiatru, ale czasem wyniki wędkarskie rekompensują tą niedogodność. Niektóre grupy wędkarzy twierdzą, że wielkość przynęt jest tożsama z wielkością poławianych ryb, co nie jest absolutną prawdą, ale w pewnych warunkach dopuszczalne i wskazane jest dokonywanie selekcji w taki właśnie sposób.
Jeśli chodzi o łowienie przynętami traktowanymi ogólnie jako małe, to można przyjąć, że niestety, ale w pewnym czasie i w pewnych okolicznościach wędkarz nie ma wyjścia i żeby łowić efektywnie, musi stosować bardzo niewielkie przynęty. Pociąga to za sobą całe szeregi innych czynności, choćby odpowiednie przystosowanie całego zestawu, zminiaturyzowanie jego całości, zgranie proporcji… Z wiekiem wartości manualne maleją i wzrok słabnie, a więc wędkarze starsi unikają z reguły łowienia ekstremalnie małymi przynętami.
8. Zapach.
Większość ryb ma doskonale rozwinięty zmysł węchu i oczywiście muszą istnieć przynęty „przemawiające” do tego zmysłu. Rozwiązań jest wiele… Czasem niektórzy wędkarze samodzielnie komponują różne zapachowe eliksiry w swoich domowych alchemicznych laboratoriach, ale większość kupuje firmowe, masowe rozwiązania zawarte w tubkach, sprajach, buteleczkach, czy torebkach itp. Np. niektóre rodzaje przynęt gumowych przed użyciem długo moczy się w tajemniczym płynie, aby osiągnęły należytą, magiczną moc… Istnieją także woblery z odpowiednio ukształtowanymi i umiejscowionymi komorami, w których można umieścić np. fiolkę z powoli ulatniającym się aromatem, albo watę nasączoną zniewalającym zapachem itd. Tu pole do popisów aromato - twórczych jest przeogromne, podobne zakresem do malarskich wyczynów rzeszy producentów woblerów…
No i przyszła kolej na zmysły ryb, które krótko spróbuję opisać :
a) Dotyk.
Ryby częściej ponawiają ataki na tzw. przynęty miękkie i zdarzają się całe serie tzw. skubnięć na całej drodze prowadzenia takich przynęt… O wiele rzadziej ma to miejsce przy fizycznych kontaktach z przynętami tzw. twardymi… Myślę, że zmysł dotyku odgrywa tu rolę pierwszorzędną i to on steruje zachowaniem ryb w takich przypadkach. Są to zagadnienia spinningowe, jeden z przykładów, bo rola dotyku w łowieniu na przynęty pochodzenia naturalnego jest bardziej znana i opisywana. O tym będzie później...
b) Intuicja, zdobywana na podstawie doświadczenia.
Być może, że nie powinienem traktować intuicji jako zmysłu, ale jestem przekonany, że taki „zmysł” istnieje w sensie wędkarskim. Dotyczy on szczególnie ryb okazowych, które zdążyły szczęśliwie zdobyć więcej życiowego doświadczenia od ryb młodszych i nauczyły się instynktownie unikać pewnych rzeczy, doznań, zjawisk itp., które kojarzą się z niebezpieczeństwem zagrożenia życia. Ten „siódmy zmysł” u ryb w gwarze wędkarskiej nosi miano „przebłyszczenia” i ma tylu samo przeciwników, co i zwolenników jego istnienia… Wymaga osobnego artykułu, bo to temat z rodzaju „wielka rzeka”… Chętnie podzielę się swoimi przemyśleniami w tym temacie, ale nastąpi to w dalszej części…
c) Linia boczna.
Wzorcowym przykładem doskonałego funkcjonowania linii bocznej jest przypadek szczupaka… Pełni ona funkcję można by powiedzieć „dotyku na odległość”… Kanaliki z receptorami przebiegają obustronnie, nawet z rozgałęzieniami wzdłuż ciała, znajdują się także na głowie… Każde drgnięcie, delikatne nieraz wibrowanie wody ryba ta natychmiast lokalizuje i ocenia… Oczywiście, istnieją „granice zasięgu”… Ponoć szczupak pozbawiony wzroku, słuchu i węchu jest w stanie nadal polować… Zmysł ten przynosi wielkie korzyści także innym gatunkom ryb i ma istotny wpływ na utrudnianie łowieckiego życia nam, wędkarzom…
Więcej będzie o tym w następnych artykułach.
d) Słuch.
„Ryby, choć uszu nie mają, to słyszą doskonale.” - tak mawiał jeden z moich wędkarskich kolegów… Zgadzałem się z nim w pełni, ale wnerwiał mnie, gdyż był głuchy jak pień i ową sentencję lubił wygłaszać bardzo doniosłym głosem akurat na łowisku…
Woda bardzo dobrze transportuje dźwięk i wszelkie nienaturalne odgłosy wydobywające się z niej samej, albo pochodzące z okolicy ponad nią są rejestrowane przez ryby i stają się powodem wzmożonej uwagi, albo wręcz ucieczki. Ryby zdrowe, w pełni sił muszą mieć zapewniony komfort bezpieczeństwa, aby żerować i każda oznaka zagrożenia życia odebrana przez jakikolwiek zmysł wstrzymuje je przed podjęciem ostatecznej decyzji. Przecież to są dzikie zwierzęta, nieufne i płochliwe. „To nie hodowlane tęczaki, ani z fermy głupie kurczaki…”. Tak także lubił się odzywać wspomniany wcześniej koleżka, tym razem zabawiając się w poetę…
Resztę o słuchu dopiszę później…
e) Smak.
Wykorzystywanie tego zmysłu jest dość rozpowszechnione wśród wędkarzy łowiących tzw. białą rybę w tworzeniu przynęt i zanęt, które z reguły bazują na naturalnych komponentach… Zwłaszcza skłonność wielu gatunków ryb ku smakowi słodkiemu jest znana… Szczególnie wytrawnym smakoszem jest karp.
Wykorzystanie smaku w spinningu jest problematyczne, ale znając szybkość współczesnego postępu technologicznego wcale się nie zdziwię, gdy niedługo wędkarze będą ciągać ku sobie, być może z dłuższymi przystankami, odpowiednio skonstruowane i z odpowiednich materiałów zbudowane sztuczne przynęty zapachowo – smakowe… Smacznego rybki!
f) Węch.
Łososie po okresie życia i żerowania w morzu i bezkresnym oceanie wracają do swojej oddalonej o setki kilometrów macierzystej rzeczki… Ta rzeczka jest dopływem innej rzeczki, a ona dopływem innej itd. Każdy jeden łosoś musi się wytrzeć tam, gdzie się urodził… Łosoś zapamiętuje specyficzny i jedyny w swoim rodzaju zapach swojej „porodówki” i dróg do niej prowadzących, bo przez pewien czas tam żyje i dorasta, zanim spływając z prądem odnajdzie słone wody mórz i oceanu… Istnieje ciekawe pytanie : w jaki stopniu ów zapach „wód płodowych” jest dostępny, czyli w jakim istnieje stężeniu w tak olbrzymiej odległości od jego żródła… Albo inaczej, jak potężnie czuły narząd węchu ma ta ryba, skoro potrafi wychwycić w tak olbrzymiej masie wody bardzo rozrzedzone śladowe ilości zapachowe… Mam obawy, że nie przeprowadzono pewnych badań natury logicznej, a więc na razie mój inny pogląd w sprawie węchu łososia i jego tarłowej wędrówki wisi na tablicy spraw nie do końca wyjaśnionych, ale uzasadnię to później…
W/g różnych badań najpierw odkryto, że pies owczarek ma kilkadziesiąt razy doskonalszy węch od człowieka, a po czasie stwierdzono, że taką samą ilość razy węgorz ma ten zmysł czulszy od wspomnianego psa… Przytaczam te przykłady, oraz mniej, lub bardziej przybliżone liczby, aby pokazać możliwości węchu ryb i ukazać konfrontacyjną marność naszych nosów w tej rywalizacji. My, wędkarze mamy skłonność do obwąchiwania przynęt, zanęt, ba, nawet swoich palców u rąk ( nie nóg!, chociaż.., kiedyś o pewnym wyjątku wspomnę...)… To tylko raczej rytuały, mniej lub bardziej świadome… W zasadzie mamy znikome szanse na „wywąchanie” czegokolwiek, co zwiększyłoby nasze łowieckie szanse… Nie zbliżymy się nawet do 1% zapachowych bodżców, które odbiera ryba… Możemy jedynie przestrzegać reguł zawartych w zasadach wypracowanych latami, pokoleniowo i albo w nie wierzyć, albo nie… Mało kto nie wie, że np. zapach nafty, benzyny, nikotyny itp. działa odstraszająco na ryby… Podobnie mało kto nie wierzy, że np. zapach wanilii, czosnku, anyżu itp. w pewnych okolicznościach wabi niektóre gatunki tych zwierząt…
Więcej o węchu i zapachach napiszę w następnych rozdziałach, o swoich np. eksperymentach i spostrzeżeniach, bo przecież ten temat wydaje się, że nie ma końca i musi siłą rzeczy ciągle wplatać się w każde wędkarskie rozważania.
g) Wzrok.
Kiedyś temat wzroku ryb był dla teoretyków sprawą prostą. Zrównano go z możliwościami ludzkich oczu, wpięto w skalę widoczności kolorów w wodzie, zależną od jej przezroczystości i głębokości, a więc postrzeganie obarczono zasięgiem docierania światła… Przez bardzo wiele lat ten pogląd rządził i wyznaczał kierunki, sposoby malowania itp. przynęt i miał w pewnym stopniu wpływ na dobór… Niestety, ale nie wszystko zawsze jest tak proste, jak się może wydawać… Lata mijały, aż wreszcie około roku 2014 odkryto i oficjalnie uznano, że większość ryb jednak widzi w paśmie UV… Przewróciło to do góry nogami ludzkie „spojrzenie na spojrzenia” ryb… Od tego roku nastąpiła rewolucja, która trwa nadal, w kwestii nadawania barw przynętom… Zasięg malarski w tworzeniu barwnych kompozycji musiał się zwiększyć, bo wreszcie uwierzono (także dzięki latarkom UV...), że to ma sens, a jak wiadomo kwestia zbytu przedmiotów użytkowych musi opierać się na fundamencie racjonalności…
O kolorach będę pisać bardzo często, bo jakże kolorowe jest życie wędkarzy… Wzrok ryb obejmuje jednak nie tylko kolory, ryby widzą doskonale ruch przynęt, dzięki wzrokowi już z daleka oceniają wielkość obiektów itp. Widzą także bardzo wiele z tego, co się dzieje nad powierzchnią wody i co się nam wydaje dla nich niewidoczne…
------------------------------------------------------------------------------------------
Interakcja, jaka zachodzi między zmysłami i cechami przynęt wygląda mniej więcej w ten sposób :
a) Dotyk – 3 (praca), 4 (rodzaj).
b) „Przebłyszczenie” – wszystkie cechy przynęt.
c) Linia boczna – 3 (praca), 4 (rodzaj), 7 (wielkość).
d) Słuch – 1 (dźwięk), 4 (rodzaj), 6 (waga), 7 (wielkość).
e) Smak – 4 (rodzaj), 5 (smak).
f) Węch – 4 (rodzaj), 8 (zapach).
g) Wzrok – 2 (kolor), 3 (praca), 4 (rodzaj), 7 (wielkość).
------------------------------------------------------------------------------------------
W dalszych częściach książki będę przedstawiać konkretne przykłady zastosowań w/w związków „uczuciowych” w tworzeniu przynęt i w przebiegu praktycznego ich użytkowania. Tworzenie przynęt polega na m. in. umiejętności przystosowywania ich do łowienia wybranego gatunku ryby, a ta sztuka opiera się także na celowym szukaniu rozwiązań, które przemówią do czułości dominującego w danym momencie zmysłu i wyzwolą zachowania żerowe agresywne, a najlepiej, gdy zaowocują efektem bezpardonowego ataku… ".
Aż wstydzę się odzywać… Setki tysięcy wędkarzy oblega brzegi rzek i jezior, a ja tu klikam, głaszczę koty i tylko wspomnienia mi zostały… Czasem wydaje mi się, że to niemożliwe, bo jest to tylko zły sen i gdy się obudzę, poranek znów, jak dawniej i zawsze, powita mnie szumem wody i lotem zimorodka… Niestety, ale na razie Manitou przykuł mnie do krzesła przed komputerem i każe pisać tą pier… książkę… Za jakie grzechy… Wiję się jak węgorz, ale nie wygram… Chcesz wrócić do morza Sargassowego, to pisz, dość już tych słodkich wód, pora na coś słonego...
Wczoraj lekko się wnerwiłem, gdy przejrzałem notatki, bo zdałem sobie wreszcie sprawę przed jakim stanąłem wyzwaniem… Sądziłem, że jak zacznę, to już będzie z górki i poleci… Upstrzy się to wszystko jakimiś fotkami i jak to mówią, doda wstawki „zdjątek zwierzątek”, będzie cacy… Ale hola, hola, notatki robiłem i pisałem dla siebie w zrozumiały dla mnie sposób… Muszę to wszystko przecież zmienić, bo rzadko kto kuma coś z grypsery, ha, ha… A więc czeka mnie ogrom pracy, bo przecież nie mam doświadczenia w pisaniu książek, ha, ha… W Warsztacie to sobie pisałem z marszu co chciałem, jak chciałem, bez zbytniego zastanawiania się nad konsekwencjami, stylem, nawet celowo obrałem taktykę mogącą wnerwiać niektórych domniemanych „czytelników”, a tu już żartów nie ma… Nie usprawiedliwię się ferworem roboty, wchłanianymi oparami rozpuszczalników, alkoholi, farb itd., bo jestem w tej chwili „bezrobotnym”, opisującym lata harówy, który przy okazji i przypadkowo, doszedł poniekąd do salomonowego i smutnego wniosku, że praca fizyczna jest tysiąckrotnie przyjemniejsza od umysłowej…
Cykadass: |
Aż wstydzę się odzywać… Setki tysięcy wędkarzy oblega brzegi rzek i jezior, a ja tu klikam, głaszczę koty i tylko wspomnienia mi zostały… Czasem wydaje mi się, że to niemożliwe, bo jest to tylko zły sen i gdy się obudzę, poranek znów, jak dawniej i zawsze, powita mnie szumem wody i lotem zimorodka… Niestety, ale na razie Manitou przykuł mnie do krzesła przed komputerem i każe pisać tą pier… książkę… Za jakie grzechy… Wiję się jak węgorz, ale nie wygram… Chcesz wrócić do morza Sargassowego, to pisz, dość już tych słodkich wód, pora na coś słonego... |
Panie Sławku. Pozdrawiam Pana i dodaje siły do pisania z nad czeskiej rzeki Berounki. Miejsca gdzie swe literacko wędkarskie dzieła tworzył Ota Pavel.
,,Aż wstydzę się odzywać… Setki tysięcy wędkarzy oblega brzegi rzek i jezior, a ja tu klikam, głaszczę koty i tylko wspomnienia mi zostały… Czasem wydaje mi się, że to niemożliwe, bo jest to tylko zły sen i gdy się obudzę, poranek znów, jak dawniej i zawsze, powita mnie szumem wody i lotem zimorodka… Niestety, ale na razie Manitou przykuł mnie do krzesła przed komputerem i każe pisać tą pier… książkę… Za jakie grzechy… Wiję się jak węgorz, ale nie wygram… Chcesz wrócić do morza Sargassowego, to pisz, dość już tych słodkich wód, pora na coś słonego...,,
Nie ma czego ,zazdraszczac'' przez ta cala ,,emancypacje'' ultralightowo-spiningowa to zaczalem uciekac od tlumu i lapie sie na tym ze trzech to juz tlok.. Jak widze ze ktos sobie robi zdjecie z 32 cm rybka i mowi ,,pstragal'' to mi sie robi niedobrze.
Chlop na odcinku miejskim brodzi i spininguje, gdy jest zakaz... Kiedys bym podbiedl zwyzywal, wyrwal wedke, moze nawet liscia dal ...... Dzis mi sie juz nie chce.
W tamtym roku w czerwcu spininguje sobie nad pewnym zbiornikiem i widze jak dobija do brzegu lodka i wysadza wedkarza i odplywa koles ma w rece spining a w drugiej siatke z rybami, siatka charakterystyczna z kolnierzem.... Za 2 dni melduje sie w tym samym miejscu ale pech polega na tym ze przyjechalem rowerem i szukam gestych krzakow zeby rower zamaskowac... Ide i widze te charakterystyczna siatke w krzakach ktora taszczyl wedkarz....Rzucona w gestwine, a w srodku 30cm sandaczyki... i licze ....12, 13,....,14 ... Chu...u chociaz bys pomeczyl sie je oskrobal i zezarl...PS urodzilem sie o 20-30 lat za pozno...
Nie ma czego ,zazdraszczac'' przez ta cala ,,emancypacje'' ultralightowo-spiningowa to zaczalem uciekac od tlumu i lapie sie na tym ze trzech to juz tlok.. Jak widze ze ktos sobie robi zdjecie z 32 cm rybka i mowi ,,pstragal'' to mi sie robi niedobrze.
Chlop na odcinku miejskim brodzi i spininguje, gdy jest zakaz... Kiedys bym podbiedl zwyzywal, wyrwal wedke, moze nawet liscia dal ...... Dzis mi sie juz nie chce.
W tamtym roku w czerwcu spininguje sobie nad pewnym zbiornikiem i widze jak dobija do brzegu lodka i wysadza wedkarza i odplywa koles ma w rece spining a w drugiej siatke z rybami, siatka charakterystyczna z kolnierzem.... Za 2 dni melduje sie w tym samym miejscu ale pech polega na tym ze przyjechalem rowerem i szukam gestych krzakow zeby rower zamaskowac... Ide i widze te charakterystyczna siatke w krzakach ktora taszczyl wedkarz....Rzucona w gestwine, a w srodku 30cm sandaczyki... i licze ....12, 13,....,14 ... Chu...u chociaz bys pomeczyl sie je oskrobal i zezarl...PS urodzilem sie o 20-30 lat za pozno...
Dziękuję @papasan za pozdrowienia. W/g subiektywnej oceny jeszcze na razie nie zwariowałem, chociaż schizofrenik z najbliższego otoczenia twierdzi, że jestem świrem, jakich mało...
@Chory na Lorbaski. W tłumie łowić oczywiście nie będę. Jest szansa, że jeszcze tej wiosny dam radę, bo nóżki i rączki w coraz lepszym stanie. W tych „innych” sprawach nie chcę się rozpisywać, bo mógłbym się rozhuśtać i noc by nas zastała...
@Chory na Lorbaski. W tłumie łowić oczywiście nie będę. Jest szansa, że jeszcze tej wiosny dam radę, bo nóżki i rączki w coraz lepszym stanie. W tych „innych” sprawach nie chcę się rozpisywać, bo mógłbym się rozhuśtać i noc by nas zastała...
Cykadass: |
Dziękuję @papasan za pozdrowienia. W/g subiektywnej oceny jeszcze na razie nie zwariowałem, chociaż schizofrenik z najbliższego otoczenia twierdzi, że jestem świrem, jakich mało... @Chory na Lorbaski. W tłumie łowić oczywiście nie będę. Jest szansa, że jeszcze tej wiosny dam radę, bo nóżki i rączki w coraz lepszym stanie. W tych „innych” sprawach nie chcę się rozpisywać, bo mógłbym się rozhuśtać i noc by nas zastała... |
Myśle ,że książka poczeka. Jak to mówią ,nie zając…
Trzeba sprawdzić czy od pisania książki złych nawyków w nadgarstku się nie nabawiłeś?
Może w sobotę?????
adario74@o2.pl: | ||
Myśle ,że książka poczeka. Jak to mówią ,nie zając… Trzeba sprawdzić czy od pisania książki złych nawyków w nadgarstku się nie nabawiłeś? Może w sobotę????? |
Hmm, planowałem "wyskok" pod koniec nadchodzącego tygodnia... No to rozejrzę się w okolicy, bo potrzebna będzie jakaś pielęgniarka z parą obfitujących w tlen respiratorów... Tak na wszelki wypadek... Jakby nie daj Boże, dłuższy hol się trafił... Ha, ha...
,,Hmm, planowałem "wyskok" pod koniec nadchodzącego tygodnia... No to rozejrzę się w okolicy, bo potrzebna będzie jakaś pielęgniarka z parą obfitujących w tlen respiratorów... Tak na wszelki wypadek... Jakby nie daj Boże, dłuższy hol się trafił... Ha, ha..."
To dobre wiadomości jak ciągnie Wilka do lasu .. Pielęgniarka, mały pontonik i wędka...A zresztą po co wędka...
To dobre wiadomości jak ciągnie Wilka do lasu .. Pielęgniarka, mały pontonik i wędka...A zresztą po co wędka...
No i jestem po inicjacji w nowym dla mnie świecie. Otwarcie nastąpiło wczoraj w najbardziej odpowiednim ze względu na nazwę miejscu, nawet podwójnie – Żwirownia Rakowice, zatoka przy restauracji Czerwony Rak, ha, ha... @adario spisał się na medal i nie zawiódł, jako kierowca i ...pielęgniarka, bo musiał mieć mnie na oku, czy gdzieś pod krzakiem się nie obaliłem… Nadgarstki jako tako, tylko nóżki jeszcze nie te… Ale myślę, że z czasem odzyskam więcej dawnej sprawności… Może się uda… Darek złowił rybę, ja holowałem wyłącznie zatopione gałęzie… Ale przecież nie od razu Kraków zbudowano, ha, ha...
Następnym artykułem będzie „Przebłyszczenie”… Jest to celowa zagrywka, gdyż razem z pierwszym artykułem o interakcjach cech przynęt i zmysłów ryb, oba razem mają stanowić tło i punkty odniesień dla prawie wszystkiego, co będzie napisane w dalszych częściach… To ma być jakby wprowadzenie do mojego świata spojrzeń, ocen, refleksji i prawie absolutnych wniosków… Wiedzę wędkarską jedni budują latami doświadczeń i wielokrotnym sprawdzaniem prawdziwości ciągle rodzących się „odkryć”, jednak po wielu narodzinach następuje zwykle nagła śmierć, a więc spostrzeżenia należy weryfikować, poddawać analizom i sprawdzać jakość olśnień w bardzo rozciągniętym czasie... Inni po kilkunastu wypadach rocznie, a szczególnie po złowieniu „okaza”, stają się natychmiast wszechwiedzącymi, rozsiewają więc swoją „wiedzę” i wskazówki dotyczące całego spektrum łowienia ryb, a naiwna młodzież, uderzona obuchem fotografii „okaza”, ochoczo łyka, jak pelikany zalecenia i tajne sposoby „miszcza” i właśnie objawionego „autoryteta”… Wiara nie może być nadawana odgórnie, ona musi stopniowo dojrzewać w głowie i w sercu… Rękodzielnikami i wędkarzami z prawdziwego zdarzenia są ci, którzy nie poprzestają na „opracowaniu” wzoru, albo metody, aby trzymać się ich kurczowo latami, ale ciągle wymyślają coś nowego, często „na zapas” i rozumieją sens swojego zapalczywego działania… Niestereotypowa praca przynęty, nieszablonowe kolory, kształty itd. mogą być tą iskrą, która rozpali pożądanie ryby. W wędkarstwie istnieje mało obrazów w sztywnych, grubych ramach, bo obraz Natury jest tak wielki i często jeszcze w tak wielkim zakresie niepojęty, że nie sięgamy żadnym zmysłem, aby go objąć i skurczyć wewnątrz ram dla nas wygodnych i pożądanych. Posługując się inteligencją i logiką wysnuwamy bieżące wnioski, ale z gumowym dystansem i świadomością, że zabraknie nam życia, aby więcej wiedzieć...
Muszę złowić jakąś konkretną rybę, bo nic mi nie idzie i nic mi się nie chce… Patrzę przez okno, czereśnie i wiśnie przekwitły, forsycja już dawno temu zgubiła swoje żółte kwiatki… A ja jeszcze nie byłem na pstrągach… Wczoraj i przedwczoraj pokonywałem kilometry na rowerze… To pomaga nie myśleć o rybach… Zamykałem oczy, gdy przejeżdżałem po mostkach nad rzeczkami… Wszędzie wspomnienia… Płuco wyharatane i brak oddechu, mało tlenu dostaje organizm, nogi szybko drętwieją… Powolutku i spokojnie… Najgorsze są wzniesienia… Zawsze miałem pod górkę, dam radę… Jeszcze jedna góra w życiu przede mną… Dam radę… Muszę.
Chyba najlepszym rozwiazaniem to sprzet plywajacy z jakims kompanem. Bo wloczenie sie po krzunach, bagnach i bobrowych dolach wielkosci pulapek wietkongu to zbyt ryzykowne... Zdrowia..
Takich dalekosiężnych planów to na razie nie mam, jeśli chodzi o wędkarstwo… Na krótką metę wystarczy mi 50+ pstrągalek z jakiegoś potoku, ha, ha… Czyli powrót do korzeni. „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło…”, jak mówi przysłowie. Może to ostrożne dreptanie zamieni się w „bardzo wyrafinowaną formę podchodów”?, ha, ha...
Może ktoś się odważy i odpowie… Jest taki, trochę dla mnie śmieszny temat… Przewija on się jednak na różnych forach od czasu do czasu… I choć wg mnie, że nie powinien budzić żadnych kontrowersji, to jednak istnieją zadziwiające opinie, do tego nie gaszone w sposób zdecydowany i stanowczy przez tzw. autorytety… Chodzi o ustawianie woblerów… Być może z powodu, że robię wszelakie woblery w granicach 50 lat, a łowię na nie ciut dłużej, mój pogląd na tą sprawę może być trochę rutynowo – nerwowy, ha, ha, ale gdy czytam niektóre wpisy, to robi mi się delikatnie pisząc, głupio… No i myślę sobie, produkowałem się tutaj, w tym swoim warsztacie tyle lat i albo wiedza, którą przekazałem jest niezrozumiała, albo dostępna dla nielicznych, bo ktoś ją po drodze blokuje…
A więc do rzeczy… Moje pytanie jest następującej treści : co sądzicie o wyjętym przed chwilą z pudełka świeżo zakupionym woblerze – jaki on ma być pod względem tzw. ustawienia ? Być może już gdzieś zostało to wyjaśnione w sposób np. dla mnie w pełni zadowalający i nawet proszę o jakieś cytaty… Choć, raczej w to nie wierzę, ha, ha...
A więc do rzeczy… Moje pytanie jest następującej treści : co sądzicie o wyjętym przed chwilą z pudełka świeżo zakupionym woblerze – jaki on ma być pod względem tzw. ustawienia ? Być może już gdzieś zostało to wyjaśnione w sposób np. dla mnie w pełni zadowalający i nawet proszę o jakieś cytaty… Choć, raczej w to nie wierzę, ha, ha...
Zastanawiałem się 2 dni jak na takie pytanie odpowiedzieć. Ze 2 posty miałem już napisane, ale skasowałem.
Rzadko już teraz kupuje woblery, bo to, co jest działa w ułamku przypadków, z jakimi mam do czynienia. To co jest na dzień dzisiejszy w handlu to kopia kopii i kopia pogania. Ze wskazaniem na piankę z form lub żywica w podobnych kształtach. Co prawda świeci się to pięknie, czasem błyśnie holo transferowym…
Jeżeli kupuje gotowca, to oczekuje od niego żeby był ustawiony tak jak poprzednie sztuki, czyli powtarzalnie, a co za tym idzie i tak dla mnie do poprawy. Przy wszędobylskim tworzywie ABS, gdzie ster jest częścią korpusu pewne rzeczy stają się trudniejsze. Owszem konstrukcja jest bardzie zwarta i sprzyja szarpaniu tego ustrojsta w sposób chaotyczny, urastając do metody jedynie obecnie słusznej.
Reasumując większość gotowców ustawiana jest na wannie na 0. Jak producent jest łaskawy, to napisze, że oczko przegiąć, jak nadgorliwy, to dopowie oczko w gore lub w dół. I na koniec dopisze „Indywidualnie Testowane”.
Jak dla nie powinno być X
Rzadko już teraz kupuje woblery, bo to, co jest działa w ułamku przypadków, z jakimi mam do czynienia. To co jest na dzień dzisiejszy w handlu to kopia kopii i kopia pogania. Ze wskazaniem na piankę z form lub żywica w podobnych kształtach. Co prawda świeci się to pięknie, czasem błyśnie holo transferowym…
Jeżeli kupuje gotowca, to oczekuje od niego żeby był ustawiony tak jak poprzednie sztuki, czyli powtarzalnie, a co za tym idzie i tak dla mnie do poprawy. Przy wszędobylskim tworzywie ABS, gdzie ster jest częścią korpusu pewne rzeczy stają się trudniejsze. Owszem konstrukcja jest bardzie zwarta i sprzyja szarpaniu tego ustrojsta w sposób chaotyczny, urastając do metody jedynie obecnie słusznej.
Reasumując większość gotowców ustawiana jest na wannie na 0. Jak producent jest łaskawy, to napisze, że oczko przegiąć, jak nadgorliwy, to dopowie oczko w gore lub w dół. I na koniec dopisze „Indywidualnie Testowane”.
Jak dla nie powinno być X