Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

WARSZTAT SS


offline
Sławomir S. 2013-05-27 21:32

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
romansidlo:
Aaa, teraz jasne. Zbyt wczytuję się w treść, na gwałt szukając rozwiązania.

Z czasem może Waść je znajdziesz... Ale nie wśród tych, którzy na Facebooku ogłaszają się POMYSŁODAWCAMI i chwalą się swoim IQ... Na pewno nie, ha, ha... A to takie proste... Wystarczy spojrzeć w okno...
offline
Sławomir S. 2013-05-27 21:34

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Ewelina:
Cykadass:
Ciii, bo śpi...


Poziom słodyczy został stanowczo przekroczony

To jeszcze nic... Bardzo delikatnie gryzie mnie w ucho...
offline
Sławomir S. 2013-05-27 21:39

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
jerryhzs:
Slawku ...Ten Kot powinien poostac z Toba ..bardzo podobny do Ciebie jest....pozdrowienia od Pumy i Misuzu....




Dziękuję Twoim Pupilom za pozdrowienia. Mój Bezimienny siedzi w tej chwili na ramieniu i patrzy się, co piszę. Jak papuga pirata, ha, ha... Swoją drogą, to jeśli Bezimienny jest podobny do mnie - to i musi być także "trochę" podobny do Ciebie, Stary Kocie...
offline
Ewelina 2013-05-28 13:56

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 32
jerryhzs:
Slawku ...Ten Kot powinien poostac z Toba ..bardzo podobny do Ciebie jest....pozdrowienia od Pumy i Misuzu....




Ale się nam tu miło i sympatycznie zrobiło
offline
Ewelina 2013-05-28 13:58

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 32
Cykadass:
Pod koniec lat 80 - tych dolna Kwisa była już zadeptywanym łowiskiem. Z powodu zgłaszania przez niektórych dużych ryb do tabel rekordów, cała Polska, kto żyw, ruszał do Świętoszowa, Łozów, Ławszowej… Paradoksalnie, było to mi na rękę i dzięki temu zrozumiałem wiele rzeczy… Reszta Kwisy była “moja”… Bo łowiłem praktycznie sam na ogromnie długim odcinku od Leśnej do Tomisławia. Spotykałem rzadko pojedynczych wędkarzy, jedynie w okolicach Zebrzydowej. W tym samym czasie “odkryłem” Bóbr od Bolesławca do zapory w Pilchowicach… W ciągu 10 lat spotkałem może z kilku wędkarzy… A więc znałem już wtedy wody “kompletnie” dzikie, jak i poddane dużej presji… Np.. różne odcinki tych samych rzek. Teorię przebłyszczenia znałem już w tamtych latach bardzo dobrze, ale tylko ją szanowałem… Podczas następnych lat wędkowania teoria zmieniła oblicze i stała się “świętą prawdą”… Moim podstawowym atutem była pewna rzadka wtedy cecha - sam “przyrządzałem” sobie przynęty, ale także nie stroniłem od “kupnych”… Miałem więc możliwość weryfikacji, porównań, wniosków itd.. Poligonem doświadczalnym był cały kraj, bo jeździłem praktycznie “wszędzie” i łowiłem nie tylko na spinning… Uparłem się rozgryźć pewną rzecz… Straciłem kupę zębów, ale język ocalał… Dlatego wybaczcie, jak nieraz mnie ponosi i się mądrzę…



KUCIAPKA.

Szedłem, swoim letnim zwyczajem, bez woderów, w trampkach pod prąd Bobru… Był upalny sierpień 1993. W plecaku foliowy, zgrzewany żelazkiem “namiot”, jakiś paczek, bułka, konserwa, zagęszczony sok… No i mnóstwo przynęt… Trzeci, albo czwarty dzień wędrówki… Słońce niemiłosiernie przygrzewało i co jakiś czas siadałem w wodzie, aby się ochłodzić… Dochodziłem do bardzo ciekawej rynny, gdzieś koło Soboty, tam, gdzie rzeka na zewnętrznym łuku dociera prawie do samej drogi… W tamtych latach stany wód były zwykle bardzo niskie i woda przezroczystością bardzo grzeszyła… Ostrożnie, powoli wyważałem każdy krok… W takich rynnach pstrąg był zawsze pewny, chodziło tylko o to, jakiej miał być wielkości… Sposób podejścia, podania i rodzaj, wielkość, oraz kolory przynęty jedynie miały na to wpływ… Podchodziłem od strony wewnętrznego łuku i Słońce mocno świeciło mi w twarz… Drogą przejechał samochód… Trudno, postoję parę minut, niech drgania gruntu się uspokoją… W ten, z przodu, od strony dużego, płaskiego kamienia dobiegł mnie dziwny dźwięk, jakieś piszczenie… Zmrużyłem oczy i dopiero pojąłem, co się dzieje… Kamień był cały brunatny od skrzepniętej krwi… Po środku piszczał i ledwo się ruszał mały kotek… Wkoło niego, na kamieniu i w płytkiej wodzie leżały jego bracia i siostry, może kuzyni i kuzynki, bo wyglądało to na masową “egzekucję”, zbyt dużo było tych kotków, jak na jeden miot… Błyskawicznie oceniłem, co się tu wydarzyło… Skurwiel żałował worka i rzucał kotkami z murku przy drodze próbując roztrzaskać je na kamieniu… Ostrożnie odkleiłem kotka od “podłoża”… Był zupełnie ślepy i bezradnie przebierał nóżkami… Z nosa wystawał mu kikut zaschniętej krwi… Poczułem się bardziej bezradny od niego… Co tu robić… Kątem oka widziałem rynnę i potężne lorbasy… Wycofałem się i wyszedłem na suchy brzeg… Położyłem go na ścierce i nabrałem wody do butelki. Kiedy dorwał mi się do zmoczonego palca, zrozumiałem, że przeżyje… Kiedy zaczął po kilku minutach mruczeć, zrozumiałem, że jestem jego przyjacielem… Kiedy zrobił mi kupę w kieszeni plecaka i nawet nie przekląłem, zrozumiałem, że to także mój przyjaciel… Kiedy póżniej razem się topiliśmy, zrozumiałem, że to miłość, ha, ha… Cdn...




Panie Sławku, jest Pan na tym zdjęciu całkowicie nie do poznania!
offline
Dawid P. 2013-05-28 17:39

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
Ewelina:
jerryhzs:
Slawku ...Ten Kot powinien poostac z Toba ..bardzo podobny do Ciebie jest....pozdrowienia od Pumy i Misuzu....




Ale się nam tu miło i sympatycznie zrobiło

Tak trochę odbiegając od wątku, ale to też zacny temat, bo koty to fajne dranie, moja jak zwykle... siesta.

offline
Sławomir S. 2013-05-28 19:49

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
No, bo koty to niezwykłe stworzenia i warto im poświęcić nieco czasu zawsze i wszędzie, ha, ha... Lubię przełamywać początkową nieufność i podejrzliwość starych, wiejskich cwaniaczków... To taka "rozrywka" w czasie warsztatowej monotonii... A zdobyć serce śmietnikowca, wcześniej krzywdzonego przez innych ludzi jest bardzo trudno...

No nic, kończę powoli cykady... W międzyczasie bawię się z Bezimiennym, zmieniam mu piasek i bacznie uważam, żeby nie władował się między otwarte słoiczki z farbami... Miałem już jednego kota, który był maści fluo niebiesko - zielono - pomarańczowej...Co prawda niedługo, ale zdążył prawie śmiertelnie wystraszyć sąsiadkę, ha, ha... Koty to jest to...
offline
Adam R. 2013-05-28 20:28

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 597
Ja osobiście mam psa, zółwia, rybki , i kiedyś węża. Kota nie bo mama nie chce...
offline
Sławomir S. 2013-06-01 08:19

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Składam wszystkim “wędkarskim dzieciakom” życzenia jak najdłuższego dzieciństwa. Nigdy w dorosłym życiu Wasza radość z każdej złowionej ryby nie będzie bardziej naturalna i szczera. Świat dorosłych to dziwna i nieudolna walka o przetrwanie… Trzymajcie się dzieciństwa, jak rzep psiego ogona, ha, ha… Kiedy widzę radość dzieci i zwierząt serce bije mi mocniej… Są to nieliczne chwile, gdy wierzę, że ludzie się zmienią… Nie tylko wszystkie dzieci są “nasze”… Ryby także… I one również mają głos, ha, ha… Połamania kija, adepci…

offline
Sławomir S. 2013-06-02 20:35

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Monotonna robota... Popatrzył, ziewnął i w kimono...



offline
Sławomir S. 2013-06-11 17:56

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Wreszcie nadeszła najwyższa pora, aby Bezimiennemu zmienić imię robocze na bardziej oficjalne. Ale żeby nadać kotu imię - należało w pierwszej kolejności bezbłędnie określić płeć. Z powodu ciągłych i obfitych opadów deszczu nie udawało mi się zebrać dostatecznej ilości fachowców w tej materii. Jak powszechnie wiadomo, w naszym kraju roi się od ekspertów różnej maści… Biegli, konsultanci, rzeczoznawcy, specjaliści itd. okupują jak grzyby po deszczu każdą dziedzinę. Są nawet tacy, którzy wydają ekspertyzy ekspertyz… Ci za odpowiednią opłatą udzielą informacji w każdym temacie. Mi jednak potrzebni byli fachowcy mniejszej, wiejskiej klasy, tradycyjnie opłaceni “symbolicznym” gestem. Pomimo tego oczekiwałem trafnego i rzetelnego werdyktu… Wreszcie deszcz przestał padać, fachowcy powychodzili z melin i zebrali się pod sklepem. Zapewniłem, że odczynniki chemiczne chłodzą się w lodówce i lupa aż lśni… Nie było żadnych problemów… Siedmiu wspaniałych (ważna liczba nieparzysta w razie niezgodności poglądów) wkroczyło za progi warsztatu… Kotek wyczuł co się święci i kocim zwyczajem wygiął się w kabłąk i nastroszył strasznie… Niepotrzebnie tak szybko, bo najpierw trzeba było sprawdzić jakość odczynników, przygotować lupę, no i oczyścić wzrok, bo co niektórzy z szacownego grona mają już za sobą kilkadziesiąt lat pracy w swoim fachu i od ciągłego zaglądania w różne miejsca trochę im oczy zmętniały… Po sprawdzeniu kilku flaszek Żubrówki i spaleniu kilku trawek ( z tychże flaszek, ha, ha) przyszła wreszcie pora na badania… Kotek zdążył się oswoić (co fachowcy, to fachowcy!), potulnie położył się na pleckach i pokornie rozchylił nóżki… Lupa siedmiokrotnie poszła w ruch… Serce biło mi mocno… KOT, KOT, KOT, KOT, KOT, KOT zabrzmiało z zachrypniętych gardeł… Ale sześciokrotnie… Co jest grane, pytam się odszczepieńca… KOTKA, zabełkotał… “Nie wierz mu, dwa bełty rano wypił…”… Aha, w stanie nietrzeźwym przyszedł do roboty… Jutro sobie z nim pogadam… Z roboty wychodzi się w takim stanie, naruszył kodeks… I nie wolno mieszać odczynników… Naruszone do tego BHP…

Teraz kolej na imię… Godzinna kłótnia… Trzeba było wezwać następnych fachowców. Od spraw prawa. Do anatomów dołączyli prawnicy. Musiałem dokupić odczynników. W ogóle mi się ten interes nie opłacił… I jedni, i drudzy uznali, że jedyne prawo do nadania imienia ma …WŁAŚCICIEL… A właścicielem kotka jest syn, Kacper…

BAKS, krzyknął… Bugs, to przecież królik, miej litość… Baks i koniec gadki, oznajmił… Mój kot, bez twoich “ekspertów” czułem płeć, dodał… Chyba wiem, co miał na myśli… No i cóż począć, muszę się z tym pogodzić… Mam nadzieję, że marchewki nie będzie jadł…

Trochę było problemów z pozbyciem się komisji, która bardzo polubiła mnie i kotka, ale powoli i cierpliwie wytłumaczyłem wybitnym ekspertom, że nie potrzebuję określenia płci moich woblerów i cykad, bo nie zarobiłbym na same “odczynniki’, ha, ha…

Obrady komisji były tajne, a więc zdjęć nie będzie…

offline
Andrzej H. 2013-06-11 20:39

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 167
Chrzciny zawsze wypadają drogo

W dodatku połączone z diagnozą płciową hahaha

Ale chyba Cię pocieszę Sławku, bo możesz używać jego imienia jako baks, czyli dolar.

Nomen Omen

offline
Sławomir S. 2013-06-12 17:44

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Pewna sprawa się rypła, ha, ha... Ciekawa sprawa, do tego...

offline
Adam R. 2013-06-12 19:05

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 597
O kurczę , będę śmiał odgapić i spróbować ha ha .
offline
Sławomir S. 2013-06-12 21:25

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Spróbuj Adaśko, spróbuj... To jest właśnie jeden z tych wyjątków, który m. in. usprawiedliwia ster metalowy. Można bezpieczniej od poliwęglanu go wyginać. Były kiedyś w sprzedaży woblery TEX... One podsunęły mi pomysł.
offline
Adam R. 2013-06-12 21:39

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 597
To jest robione stelażem?
offline
Sławomir S. 2013-06-12 21:46

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Tak, stelaż(!)em, ha, ha... Można "oczkować" do woli...
offline
Adam R. 2013-06-12 21:52

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 597
Aj ale skaleczyłem naszą piękną polszczyznę... edytowałem już ha ha .Ja już kombinuję , jutro na lekcji coś porysuję i być może osiągnę cel ha ha ..
offline
Sławomir S. 2013-06-12 22:03

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Rzartofałem, ha, ha...
offline
Przemek F. 2013-06-13 07:45

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1469
a ja porobiłem nie pokończyłem ale jeszcze jest czas. teraz kazdy wieczór bede spedzał nad wodą (dokonałem wyboru kobieta/ryby) niestety ale damy rade haha. pozdrówki panie Sławku

15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.46 s