WARSZTAT SS
Swój Warsztat SS traktuję jako blog. Korzystam z prawa do swobodnych wypowiedzi, ujawniania treści swoich myśli... Przy okazji... Bo głównie chodzi przecież o wędkarskie sprawy. Jednak wszystkie "poważniejsze" procesy są dość skomplikowane... Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi...
Ot, jedna z moich "nieuczesanych" myśli... Wyjęta żywcem z koszmaru...
Ot, jedna z moich "nieuczesanych" myśli... Wyjęta żywcem z koszmaru...
Kto zna i kocha przyrodę, ten powinien wiedzieć, że istnieje mnóstwo odpowiedników. Zjawisk bardzo zbliżonych w funkcji i formie… Rzeczy piękne są wśród nas… Trudno dostrzegalne, żyją własnym życiem i mają swój rytm… Rytm przyrody, trzeba wsłuchać się w bijące jeszcze ciągle jej serce…
Moję marzenia są często wdeptywane w błoto. Wystarczy się z pokorą pochylić, patrząc na kwiaty, liście, chrząszcze itp.,aby odkryć wiele sensu w tym, co mówię… Jestem przeciwko tym, którzy pozorują swoje działanie… Przeciwko tym, którzy siedzą nad klawiaturami i tworzą mity. Których wędkarska “dociekliwość” i kreatywność polega na krasomówczych przemówieniach w kwestii sadzawki i łuku kolanka haczyka… Którzy dociekliwie szukają błędów ortograficznych (sami popełniając)… Którzy kreują obrazy nieznanych sobie ludzi i szukają ich wad… Którzy za wszelką cenę chcą pokazać, jacy to oni są gites majonez, a inni malutcy… Wszyscy mamy wady i zalety i nikt z nas (jeszcze na razie, ha, ha…) nie jest święty… Tak, jak na każdą rybę, tak i na każdego człowieka, cierpliwy, kreatywny i inteligentny drugi człowiek HAK znajdzie… Ale czy o to chodzi? Czy nie lepiej wszystkich naszych myśli i uczuć kierować w stronę, którą wszyscy kochamy? Stoi tam samotna i opuszczona nasza wspólna Matka, Przyroda… Biją Ją i gwałcą… Pomóżmy Jej, jednocząc siły i środki… Błagam Was…
Czyż ten listek nie jest podobny do samczyka strzebli potokowej w szacie godowej?
Moję marzenia są często wdeptywane w błoto. Wystarczy się z pokorą pochylić, patrząc na kwiaty, liście, chrząszcze itp.,aby odkryć wiele sensu w tym, co mówię… Jestem przeciwko tym, którzy pozorują swoje działanie… Przeciwko tym, którzy siedzą nad klawiaturami i tworzą mity. Których wędkarska “dociekliwość” i kreatywność polega na krasomówczych przemówieniach w kwestii sadzawki i łuku kolanka haczyka… Którzy dociekliwie szukają błędów ortograficznych (sami popełniając)… Którzy kreują obrazy nieznanych sobie ludzi i szukają ich wad… Którzy za wszelką cenę chcą pokazać, jacy to oni są gites majonez, a inni malutcy… Wszyscy mamy wady i zalety i nikt z nas (jeszcze na razie, ha, ha…) nie jest święty… Tak, jak na każdą rybę, tak i na każdego człowieka, cierpliwy, kreatywny i inteligentny drugi człowiek HAK znajdzie… Ale czy o to chodzi? Czy nie lepiej wszystkich naszych myśli i uczuć kierować w stronę, którą wszyscy kochamy? Stoi tam samotna i opuszczona nasza wspólna Matka, Przyroda… Biją Ją i gwałcą… Pomóżmy Jej, jednocząc siły i środki… Błagam Was…
Czyż ten listek nie jest podobny do samczyka strzebli potokowej w szacie godowej?
Aha, bo zapomnę. W metodzie dwóch połówek dlatego często stosuję dwu częściowy stelaż, bo “ten cały diabeł”, jak słusznie ktoś zauważył, tkwi w szczegółach. Otóż, gdy chcę doprowadzić bardzo dokładnie jakiś wobler do wydumanej, moim zdaniem perfekcji określonych ruchów, to oczko brzuszne musi mieć swobodę podczas pewnej operacji. W czasie testowania woblera, jeszcze w fazie “raczkowania” gdy zarysowuje się już pewien zarys jego postaci - nie sklejam zbyt mocno całości do kupy, aby móc brzuszną kotwicę umieścić w miejscu najodpowiedniejszym, albo co nieco poprawić jeszcze raz w środku… Umiejscowienie kotwicy brzusznej ma znaczenie, bo to jeden z elementów obciążenia. Oczywiście, im większy wobler, a mniejsza kotwiczka, i odwrotnie - im mniejszy, a kotwiczka większa - relacje stosunków są zmienne…
Baba mała - chłop duży. Baba wielka - chłop mały… Innej możliwości nie ma… Bo w równość płci wierzą tylko romantycy… Może za tysiące lat…
Baba mała - chłop duży. Baba wielka - chłop mały… Innej możliwości nie ma… Bo w równość płci wierzą tylko romantycy… Może za tysiące lat…
Ktoś powie, zaraz, zaraz, a "baba mała - chłop mały, baba duża - chłop duży"... Nie, nie, w tym tkwi sedno dowcipu... Moim skromnym zdaniem, nie ma takiej możliwości...
Albo inna łamigłówka... Bardzo inteligentny (w/g swojego mniemania) Szef, wysłał kundelka, aby dał głos pod furtką swojego podwórka... Ale ten tylko zamerdał ogonkiem... Bardzo zadowolił tym gestem innego Szefa, z sąsiedniego podwórka, który bardzo takie gesty ceni...
I o co w tym chodzi... To tajemna mowa Szoszonów... Rzadko mówię ich językiem i niestety, czasem muszę...
I o co w tym chodzi... To tajemna mowa Szoszonów... Rzadko mówię ich językiem i niestety, czasem muszę...
Jest w tej metodzie wielkie pole do popisu w dziedzinie np. jerków. Jak powszechnie wiadomo jerk rządzi się trochę innymi prawami, niż wobler. W woblerze użycie odpowiedniego steru do zamierzonego celu musi iść w parze... Te prawa nie dotyczą jerka, który steru nie ma... Poprzez kombinacje z oczkami, czyli wieloma punktami mocowania żyłki, obciążeniem i komorami możemy każdego każdego jerka wprowadzić w dowolny trans, lub taniec...
I jeszcze jedna sprawa, dość ważna… Niektórzy “artyści malarze” troszeczkę naśmiewali się ze mnie i moich “umiejętności” malarskich, ha, ha… Cierpliwie czekałem na swoje “pięć minut”… Paradoksalnie, metoda ta bezwzględnie wysunie na pierwsze miejsce artystów malarzy i rzeźbiarzy… Bo jeśli opanujecie tą metodę, to świat należy do Was (jeśli Wam na tym zależy, ha, ha)… Talent w tych dziedzinach nie jest, niestety dany wszystkim… Także sporo wiem w tym temacie, ale nie przyszła jeszcze pora… Lubię inspirować i pobudzać wyobrażnię… Taka w tej chwili moja rola (a nie odganiać komary, jak w pewnym filmiku)…
Boże, mój Wielki Manitou, już wiem, kto powinien zostać Tezeuszem... Już wiem...
Żeby tylko inni Go wybrali...
Żeby tylko inni Go wybrali...
On ma zioła do Fajki Pokoju...
Często wyciągam listki z książek dzieciństwa. Ten ma prawie 40 lat. Oklejam takimi listkami niektóre swoje woblery... Takie woblery nie mają swojej duszy... One mają część mojej duszy... Są wspomnieniem dzieciństwa i obrazem tamtych dni... Dlatego nazywam niektóre woblery infantylnie i w taki sam sposób na nie patrzę...Infant styl... Mój własny, w którym tylko ja wiem o co chodzi...
I znów odezwę się językiem Szoszonów… Tak. tak, Wodzowie Innych Plemion… Kiedy byłem osłabiony wyziewami poznawanych i nie znanych mi wcześniej źródeł, poharatany kłami pumy, na której nieopatrznie wszedłem ścieżkę, ledwo żyw z przemęczenia i nie wyspania - oni mnie pojmali. Potem łżyli, bili i kopali… Za co? Bo zagubiony wśród bezdroży Wielkiej Równiny szukałem śladów bizonów i wody… Oślepiony blaskiem Słońca, wszedłem na ich tereny łowieckie… Spójrzcie teraz na nich… Z jak bezwzględnie głupim wyrachowaniem, matacząc, jak zwykle i zawsze, próbują zamazać ślady mojej krwi na swoich dłoniach… Pot z emocji, spływając po ich licach, odsłania wytatuowane na wieki barwy wojenne wrogości, nienawiści i nietolerancji dla "obcych"... Za mało użyli gliny - pudru znad Jeziora Michigan...
Lód????? Jerry... Jutro szczupaki
Ha, ha, skubany... Wiem Wodzu, że jest granica żartów z Tobą, wiem... Możesz zatkać gębę każdemu, zasypując ją zdjęciami ryb podobnie, jak rybak zasypuje kosz szprotkami, ha, ha... Ale na lód mógłbyś "podskoczyć"... Chociaż nagrałbyś jakiś filmik, jak Oni tam łowią...
No, nie wiem… Na zaprzyjaźnionym portalu bardzo uaktywniła się pewna grupa… Powoli, znerwicowani obnażają swoje prawdziwe oblicza… Toż to KŁUSOLE!!! Jeden łowi pstrągi na tarlisku, bądż płynące na nie i bije rekord życiowy, innym robi zdjęcia z pstrągami złowionymi podczas imprezy “głowacicowej” (Zaproszona Pani Gwiazda, niestety, nie przybyła, podobno nawet nie przeprosiła, świnia)pod koniec października, prowadzi z jakimś tofikosem, który nie ma nawet ważnej karty wędkarskiej, rozmowy na temat kłusowniczej metody… Gdzie jest @Tomcast, obrońca moralności, gdzie są inni krzewiciele i stróże porządku duchowego… Śpiegu, próbujący kiedyś z krzaków strzelać do mnie zatrutymi strzałami, dzielnie im wtóruje… Co się dzieje, co się dzieje…
Ogólnie zawodników i działaczy nie lubię… Za dużo widzę u nich fałszu i wyrachowanego pędu ku dominacji pozbawionego moralnych skrupułów… Nazywam to parciem na szkło i podium… Jednak mam Przyjaciół i w tej grupie, bo trafiają się także wśród nich Ludzie Wielcy, którzy swoją osobowością, innym “stylem” próbują coś zmienić…. Niestety, obraz większości jest ogólnie znany i każdy widzi to zjawisko na swój sposób, bo ja to widzę tak, jak napisałem… Są Policjanci i policjanci… Są Księża i księża… Są Lekarze i lekarze… Są Wędkarze i wędkarze… Są Ludzie i ludziska… Itd..
Mam maile i rozmawiam z Ludżmi Wielkimi, z pierwszych stron gazet wędkarskich, nie tylko w Polsce… Proszą często, abym udzielił im różnych rad, nie tylko w kwestiach wędkarskich… Albo chcą po prostu, pogadać… Żeby nie wiedzieć tak prostej rzeczy, jak posłać lekką przynętę na znaczne odległości? Nie łamiąc przy tym świętego prawa? W moich okolicach już dawno temu dzieciaki sypały śrucinki (potrzebną ilość) do przezroczystej rurki, bo podpatrzyły u mnie… Ale zawsze znałem lepszy sposób, tylko czasem brakowało mi “materiału”… Jest tak prosty, jak drut, jak wszystko co robię, myślę i mówię… Poza tym ma w sobie to, co uwielbiam… I nie balansuje na krawędzi prawa i dobrych obyczajów… Jest po prostu spoko… Ekstremum łowieckiego wyrachowania, mój styl, człowieka, który chce przechytrzyć dzikie i bardzo mądre zwierzę… Ja nie tylko je przechytrzam… Oswajam i zniewalam… Po to, aby póżniej, uspokojone pogłaskać i wypuścić… Tak, jak robi to treser tygrysów, albo lwów… Ale Króla Lwa nikt nie pogłaszcze nigdy, ha, ha…
A tacy mądrzy, a tacy inteligentni… Ha, ha, uha, ha, ha… Skąd mogą coś wiedzieć, jak nie czytają CF…
Pamiętajcie o jednym… Człowieka można zabić w ciągu jednej sekundy, albo jej ułamka… Prawo jest prawem… Złamać je także można w ciągu tak krótkiego czasu… Sztuczna mucha wyrzucona z nieuzbrojonym i pływającym woblerem staje się kłusowniczą metodą… Dlaczego? Bo ryby także biorą nieraz w ułamku sekundy… Między położeniem woblera na wodzie i zanurzeniem go, upływa pewna ilość czasu… W tym czasie może zdarzyć się wszystko… Po prostu wszystko… Takie działania nazywam “naginaniem” prawa dla własnych egoistycznych potrzeb… Tylko, że “naginając” coś łatwo jest “ to coś” przegiąć… Co niniejszym czynię… No i co,”Pewna Grupo” bawimy się nadal.? Ha, ha…
Ogólnie zawodników i działaczy nie lubię… Za dużo widzę u nich fałszu i wyrachowanego pędu ku dominacji pozbawionego moralnych skrupułów… Nazywam to parciem na szkło i podium… Jednak mam Przyjaciół i w tej grupie, bo trafiają się także wśród nich Ludzie Wielcy, którzy swoją osobowością, innym “stylem” próbują coś zmienić…. Niestety, obraz większości jest ogólnie znany i każdy widzi to zjawisko na swój sposób, bo ja to widzę tak, jak napisałem… Są Policjanci i policjanci… Są Księża i księża… Są Lekarze i lekarze… Są Wędkarze i wędkarze… Są Ludzie i ludziska… Itd..
Mam maile i rozmawiam z Ludżmi Wielkimi, z pierwszych stron gazet wędkarskich, nie tylko w Polsce… Proszą często, abym udzielił im różnych rad, nie tylko w kwestiach wędkarskich… Albo chcą po prostu, pogadać… Żeby nie wiedzieć tak prostej rzeczy, jak posłać lekką przynętę na znaczne odległości? Nie łamiąc przy tym świętego prawa? W moich okolicach już dawno temu dzieciaki sypały śrucinki (potrzebną ilość) do przezroczystej rurki, bo podpatrzyły u mnie… Ale zawsze znałem lepszy sposób, tylko czasem brakowało mi “materiału”… Jest tak prosty, jak drut, jak wszystko co robię, myślę i mówię… Poza tym ma w sobie to, co uwielbiam… I nie balansuje na krawędzi prawa i dobrych obyczajów… Jest po prostu spoko… Ekstremum łowieckiego wyrachowania, mój styl, człowieka, który chce przechytrzyć dzikie i bardzo mądre zwierzę… Ja nie tylko je przechytrzam… Oswajam i zniewalam… Po to, aby póżniej, uspokojone pogłaskać i wypuścić… Tak, jak robi to treser tygrysów, albo lwów… Ale Króla Lwa nikt nie pogłaszcze nigdy, ha, ha…
A tacy mądrzy, a tacy inteligentni… Ha, ha, uha, ha, ha… Skąd mogą coś wiedzieć, jak nie czytają CF…
Pamiętajcie o jednym… Człowieka można zabić w ciągu jednej sekundy, albo jej ułamka… Prawo jest prawem… Złamać je także można w ciągu tak krótkiego czasu… Sztuczna mucha wyrzucona z nieuzbrojonym i pływającym woblerem staje się kłusowniczą metodą… Dlaczego? Bo ryby także biorą nieraz w ułamku sekundy… Między położeniem woblera na wodzie i zanurzeniem go, upływa pewna ilość czasu… W tym czasie może zdarzyć się wszystko… Po prostu wszystko… Takie działania nazywam “naginaniem” prawa dla własnych egoistycznych potrzeb… Tylko, że “naginając” coś łatwo jest “ to coś” przegiąć… Co niniejszym czynię… No i co,”Pewna Grupo” bawimy się nadal.? Ha, ha…
A tak na marginesie i przy okazji... Bo znów zapomnę... Mam tyle spraw na głowie, mieszanie ziół, robienie dymu, ha, ha, poprawne wymawianie szeregu zaklęć, wierszowanie, itd., zwykłe obowiązki szamana... Zapomniałem dwa lata temu, rok i mogę znów zapomnieć... Znam sposób, aby woblery z innych tworzyw zachowywały się podobnie, jak w metodzie "połówkowej"... To tak, na marginesie, jak wcześniej napisałem...