WARSZTAT SS
Witam
Może najpierw się przedstawię bo nigdy nie uczestniczyłem aktywnie w życiu forum zarówno tego jak i J.pl. Nazywam się Darek i jestem młodym wędkarzem pasjonatem zakochanym w przyrodzie i kochającym spędzanie czasu nad górską rzeką. Wątek Pana Sławka śledzę od samego początku i dla mnie jest najciekawszym i najbliższym memu sercu wątkiem. Przynęt nie konstruuję bo nie mam niestety na to czasu, ale korzystam z woblerów Pana Sławka zakupionych na CF i zajmują stałe miejsce w moim pudełku.
Z Panem Sławkiem przegadałem już niezliczone ilości godzin i za każdym razem odnajduję przyjemność w tej rozmowie. Już nie wspomnę ile się nauczyłem i jak poprawiły się moje wyniki wędkarskie. Ale tak naprawdę nie o to tu chodzi. Chodzi o znalezienie wspólnego języka czyli w tym przypadku PRZYRODY, bez której ryb byśmy nie łowili. To właśnie ten człowiek nauczył mnie miłości do przyrody, to pod wpływem jego tematu zacząłem dostrzegać prawa nią rządzące i zwracać uwagę na to co dzieje się wokół. Dla mnie Pan Sławek jest osobą bardzo wrażliwą i umiejącą dostrzec piękno w każdej rzeczy. Nie jest najlepszym wędkarzem czy konstruktorem przynęt - jest bratnią duszą. Oprócz tego ma olbrzymi talent i dar Boży czego chyba nikt nie może mu odmówić. Z pewnością nie tylko ja mam takie odczucia i to jest wielki sukces SS.
Piszę ten post bo uważam że Pan Sławek zasługuje na szacunek. No właśnie - SZACUNEK. Nauczmy się szanować kogoś zdanie, poglądy i styl bycia.
Panie Sławku pozdrawiam. Mam nadzieję, że na wiosnę spotkamy się nad wodą i w końcu będę mógł uścisnąć Pana dłoń i podziękować...
Pozdrawiam wszystkich
PEACE
Może najpierw się przedstawię bo nigdy nie uczestniczyłem aktywnie w życiu forum zarówno tego jak i J.pl. Nazywam się Darek i jestem młodym wędkarzem pasjonatem zakochanym w przyrodzie i kochającym spędzanie czasu nad górską rzeką. Wątek Pana Sławka śledzę od samego początku i dla mnie jest najciekawszym i najbliższym memu sercu wątkiem. Przynęt nie konstruuję bo nie mam niestety na to czasu, ale korzystam z woblerów Pana Sławka zakupionych na CF i zajmują stałe miejsce w moim pudełku.
Z Panem Sławkiem przegadałem już niezliczone ilości godzin i za każdym razem odnajduję przyjemność w tej rozmowie. Już nie wspomnę ile się nauczyłem i jak poprawiły się moje wyniki wędkarskie. Ale tak naprawdę nie o to tu chodzi. Chodzi o znalezienie wspólnego języka czyli w tym przypadku PRZYRODY, bez której ryb byśmy nie łowili. To właśnie ten człowiek nauczył mnie miłości do przyrody, to pod wpływem jego tematu zacząłem dostrzegać prawa nią rządzące i zwracać uwagę na to co dzieje się wokół. Dla mnie Pan Sławek jest osobą bardzo wrażliwą i umiejącą dostrzec piękno w każdej rzeczy. Nie jest najlepszym wędkarzem czy konstruktorem przynęt - jest bratnią duszą. Oprócz tego ma olbrzymi talent i dar Boży czego chyba nikt nie może mu odmówić. Z pewnością nie tylko ja mam takie odczucia i to jest wielki sukces SS.
Piszę ten post bo uważam że Pan Sławek zasługuje na szacunek. No właśnie - SZACUNEK. Nauczmy się szanować kogoś zdanie, poglądy i styl bycia.
Panie Sławku pozdrawiam. Mam nadzieję, że na wiosnę spotkamy się nad wodą i w końcu będę mógł uścisnąć Pana dłoń i podziękować...
Pozdrawiam wszystkich
PEACE
Nie namawiam lecz powtarzam w kółko...: Panie Sławku, KSIĄŻKĘ niech Pan napisze KSIĄŻKĘ.Najlepiej o wszystkim )
Wierzę że może Pan to zrobić.
Pozdrawiam
Wierzę że może Pan to zrobić.
Pozdrawiam
Hmmm poczytałem , popłakałem i pośmiałem sie.Dziwny jest ten świat oj dziwny Panie Sławku.Człowiek coś pokazuje a ,,ONI" tak się odpłacają... Na jb sie nie loguje , nie umiem to po pierwsze a po drugie nie chce mi sie...Pan Sławek to dla mnie bardzo dobry człowiek, twórca, łowca , wódz ale też nauczyciel.Próbuje coś przekazać.Nie wiem ile godzin i pieniędzy na mnie poświęcił ale jestem pewny ze nikt inny by tak nie zrobił.Bo nie ma drugiego Pana Sławka...
To ja na rozluźnienie mam rozmowę z moją kobietą - może się Pan Panie Sławku trochę pośmieje???
Kotek
kiedy pokurtki jedziemy?
Ja
nie wiem Myszko
w nast. tydz. robie drewno i garaz
Kotek
no to......
w niedziele tez?
Ja
W NIEDZIELE RYBY!
Kotek
ha ha wiedziałam
to jutro
Ja
JUTRO NA RYBY
Kotek
to w niedziele?
Ja
NO W NIEDZIELE PRZECIEZ NA RYBY
Kotek
niema w sobote i w niedziele!
Ja
HEH
Kotek
a zreszrtą cały dzien na rybach?
do 13 ryby i jedziemy o 14 ...
Ja
W ZYCIU
PO MOIM TRUPIE
RYBY DO CIEMNEGO
O 13 ZACZYNAJA BRAC NAJLEPIEJ
Kotek
to nigdy nie pojedziemy w takim razie
Ja
HEH
A GDZIE MY MAMY JECHAC W OGOLE HEH?
Kotek
kiedy pokurtki jedziemy?
Ja
nie wiem Myszko
w nast. tydz. robie drewno i garaz
Kotek
no to......
w niedziele tez?
Ja
W NIEDZIELE RYBY!
Kotek
ha ha wiedziałam
to jutro
Ja
JUTRO NA RYBY
Kotek
to w niedziele?
Ja
NO W NIEDZIELE PRZECIEZ NA RYBY
Kotek
niema w sobote i w niedziele!
Ja
HEH
Kotek
a zreszrtą cały dzien na rybach?
do 13 ryby i jedziemy o 14 ...
Ja
W ZYCIU
PO MOIM TRUPIE
RYBY DO CIEMNEGO
O 13 ZACZYNAJA BRAC NAJLEPIEJ
Kotek
to nigdy nie pojedziemy w takim razie
Ja
HEH
A GDZIE MY MAMY JECHAC W OGOLE HEH?
Najlepiej Danka skomentowała : “O jaki aniołek… Już ja bym też coś o tobie powiedziała… Te twoje dziurawe namioty, robaki łażące po mieszkaniu, smród nie wiadomo skąd i z czego, wióry, pióra, kotwice w moich papuniach, myszka w kociej łapce, firanki podziurawione, apaszki ukradzione, bransoletki przetopione… Złodziej moich koralików, kolczyków, cekinów i lakierów do paznokci… Pudełko na drobiazgi pociął na deseczki. Ostatnie futro oskubał, a zima idzie… Złodziej, złodziej i menda… Nawet z moich włosów chciał zrobić jakąś kurę na próbę…”.
Dzięki wszystkim. No cóż, pora brać się do roboty… Dziś miałem spotkanie bardziej “na żywo”… Najpierw z Drozdim, a później z Pawłem i … juniorem Filipkiem. Rozpłakał się, bo chciał iść na ryby, a nie gadać…
W działaniu grupowym można osiągnąć więcej. Istnieją jednak zasady, których nie można łamać.
Nigdy w czasie spotkania z Robertem nie było tak, aby któryś z nas nie dowiedział się czegoś ciekawego. To tenis. Odbijamy sobie piłeczkę. Czasem trafi się piłka. Dziś trafiła się piła, ha, ha…
Dzięki wszystkim. No cóż, pora brać się do roboty… Dziś miałem spotkanie bardziej “na żywo”… Najpierw z Drozdim, a później z Pawłem i … juniorem Filipkiem. Rozpłakał się, bo chciał iść na ryby, a nie gadać…
W działaniu grupowym można osiągnąć więcej. Istnieją jednak zasady, których nie można łamać.
Nigdy w czasie spotkania z Robertem nie było tak, aby któryś z nas nie dowiedział się czegoś ciekawego. To tenis. Odbijamy sobie piłeczkę. Czasem trafi się piłka. Dziś trafiła się piła, ha, ha…
Cykadass: |
Witam! O, i to mi się bardzo podoba. Zaprosiłem Cię, zapukałeś i grzecznie wszedłeś… No, trochę zdenerwowany krzyczysz, bo takie Twoje męskie prawo. Jednak Ty chyba nie wiesz o co tak naprawdę chodzi… Jesteś jakby przypadkowym przechodniem, który oberwał kamieniem, podczas spotkania naprzeciwko siebie dwóch grup fanatyków. Bogu ducha winnym i nie stojącym po żadnej stronie barykady ( mam nadzieję - wnioskuję to po tym, że mówisz innym językiem, bez nienawiści…). Dlaczego taki jestem… Widzisz, kopano mnie, pluto na moją krew i rany, sypano sól i pieprz… A co ja takiego zrobiłem? Są różne poziomy męskiej dumy, godności i ambicji… Różne poziomy wiedzy i umięjętności, kreatywności i dążeń ku postępowi… Są różne style zemsty. Nadal robi się ze mnie pijaka i oszołoma… Po prosu udowadniam, że mam taki nadmiar szarych komórek, że od czasu do czasu, raz na kilka lat, muszę likwidować nadwyżkę ciągle się klonujących (król Julian), ha, ha… Wszystko robię celowo, aby PEWNE GRUPY (Czarne Stopy) wnerwiać… Przecież np.. “moje dzieła” “Jófej”, “Stary lew”, głupie wierszyki, mają temu służyć, ha, ha… Jak nie odpuszczą…?… Przeprosin się nie spodziewam i na nie, nie liczę, bo to nie ta kategoria ludzi, zresztą usta zamyka im siatka układów koleżeńskich… Lubię męskie zabawy… Proszę bardzo… Widownia klaszcze i chce więcej… Gladiatorzy zwykle ginęli wszyscy… A “wszystko” zależy od Cesarza… Bo widzisz kochaniutki, tylko “wszedłeś”, a już witasz się ze mną nazywając mnie Julianem… Pomyłka… Jestem Sławek Szuszkiewicz, vel Cykadass, vel Sasza… I tak każdy może mnie nazywać, bez “panowania” itp… bzdur… Poza tym znam J. Sendala i byłem pierwszym i jedynym, który na spotkaniu “vipów” u Maćka Żukowskiego 2006 w Głuchowie nie gratulował mu jakiegoś tam “głupiego” dobrego miejsca w zawodach… Ja pogratulowałem mu robienia prześwietnych woblerów. Powiedziałem : “Nie zawsze ludzie wygrywają zawody… czasem wygrywają je przynęty…”… Pokiwał tylko głową, ale jakoś w szczególny sposób na mnie spojrzał … Prawie nikt mnie wtedy nie znał…. Znano mnie tylko od strony “cykadek”, ha, ha… Widzisz Bujo, my starsi rękodzielnicy nie potrzebujemy nieraz słów , aby się rozumieć… Potrafimy czytać między wierszami, rozumiemy mowę Szoszonów… Posługujemy się innym językiem, stąd np.. mój filmik z samotnym jeźdźcem i melodia o podrzynaniu gardeł… Operujemy metaforami… To nieraz trudne w skomponowaniu logicznej, spójnej i opartej na poprawnej polszczyźnie całości… Na J.pl niektórym poprzewracało się w głowach i uwierzyli, że to jedyny Świat… Chcesz coś o mnie wiedzieć? Zapytaj się Roberta Drozdka, Jacka Gornego (przewodnik wędkarski - Irlandia), Karola Zacharczyka, Wieśka Dębskiego, Maćka Jagodzińskiego i oczywiście Remika Kopieja… Nieżyjący nic już nie powiedzą… Z reszty żyjących i świetnych pstrągarzy i innych łowców okazów innych gatunków rzadko coś ktoś powie, bo skubańcy swoich tajemnic nie ujawnią… Nie pytaj się jeno mojej baby, bo powiedziałaby to samo, co PEWNA GRUPA - łajza, cwaniak, świnia, łotr, dziwkarz, megaloman, nieudacznik, dzikus, jednym słowem KRÓL JULIAN, ha, ha… Ale nigdy nie powiedziałaby, że pijak, narkoman i niedobry człowiek… Przecież za coś mnie kocha… Moją “sferę duchową” także dość dobrze poznał Wódz Jerryhzs, który korzysta nieraz z moich “zwariowanych” pomysłów i wielu, wielu innych… Prawie wszyscy mają “zakaz” wtrącania się w moje sprawy związane z “pewnym” tematem… Jestem samotnym myśliwym… Nadal. twierdzę, że w dziedzinie sztucznych przynęt jesteśmy najlepsi w świecie… Zastanów się Bujo, w jakiej części jesteś już człowiekiem Zachodu… A tam bez przerwy mówią, że Polak to pijak, nieudacznik, awanturnik, uzurpator itd.. Odczuwam u Ciebie dominujące uczucia wyższości, choć sam zarzucasz mi pychę… Czyż wrzucanie zdjęć wielkich pstrągów i podpieranie ich ideologią niesamowitych umiejętności łowcy, to nie szyderczy śmiech? “Patrzcie rodacy, nieudacznicy życiowi, jakie się ryby głaszcze, a wy co? “. Siedzicie w tej Polsce zasranej, bo nic nie potraficie robić”… Być może, w swoim okresowym stylu przesadziłem, ale to za “króla Juliana” zaraz za progiem mojego warsztatu, ha, ha… Nie jestem niczyim wrogiem… Przedstawiam jedynie swoje zdanie w wielu zagadnieniach i tyle… Niektórzy szukają chociażby wrogów urojonych… Pewną cechą niespełnionych ambicji i nie ukoronowanych sukcesem umiejętności, jest wyolbrzymianie i epatowanie nie związanych z głównym tematem cech, czy umiejętności “zastępczych”, albo wyszukiwanie negatywów w zazdrosnym kreowaniu obrazu tego, który “wyskoczył przed orkiestrę”… Niektórzy wyszukują błędów ortograficznych, recytują, albo popisują się innymi “umiejętnościami’’… No cóż, każdy chce być krawcem swojego garnituru… Niestety, tylko fachowiec może go odpowiednio skroić i uszyć, tak, aby piknie pasował… Dlatego jestem nielubiany… Ale i dlatego jestem kochany… Wiem o tym… Chociaż tak naprawdę, nie zależy mi na tym, aby “wszyscy” mnie gdzieś po środku, załóżmy, tylko lubili… Zależy mi tylko, aby niektóre z moich “myśli” dość długo zostały w zbiorowej świadomości… Piszą do mnie i dzwonią ludzie z całego świata, tzw. Mistrzowie Świata ( to dopiero Króle JOT i EL), jak i inni, zwykli, prości wędkarze (jak i ja, ha, ha…), których kocham najbardziej… Aby “pogadać”… Zastanów się Bujo… Coś w tym jest… Jednak… I nie mówię tego, jako Julian… Ja na wszystko mam dowody i nigdy nie opieram swojej wiedzy na plotkach… Wszystko dokładnie sprawdzam i gdy piszę “na bank”, to jest to prawdziwy skok na bank… Gdy mówię “prawdopodobnie” tzn., że prawdopodobnie w kasie banku nie ma kasy… Napisane ręką Remika : “Prawdopodobnie najlepszy pstrągarz w kraju…”. Inną ręką, mi nie znaną : “Prawdopodobnie najlepszy rękodzielnik w kraju…”. Nie moją ręką Bujo, bo mam bardzo delikatną i skromną łapkę, stworzoną przez Naturę do innych celów, niż pisanie o kimś… Kiedyś napisałem, że jak nie zobaczę, nie dotknę, nie powącham - to nie uwierzę. Poczytaj Bujo trochę tego, co ja piszę, a nie tego, co piszą o mnie… Wtedy wszyscy na tym skorzystamy - Ty, ja i inni, którym być może coś z tego przekażesz, bo wcale to nie jest takie złe, gdy ktoś chce się podzielić swoją wiedzą (obojętnie, jaka by nie była…). Mógłbym pisać o dyskryminacji, ksenofobii, ale po co… Może kiedyś się spotkamy i przybijemy sztamę (tylko proszę, delikatnie, bo za uszkodzenie mojej łapki miałbyś u “niektórych osób” przechlapane)… Są rzeczy na tym świecie, które chcemy wymazać z pamięci, jak zły sen… Dobra Bujo, koniec bajery… Pokazałeś część drugiego jajka, czekam na resztę, ha, ha… I jak tu z “takim” gadać, ha, ha… Trzymaj się i dzięki za opanowanie i w miarę normalną dalszą część naszego męskiego dialogu… Godzinę temu otrzymałem od listonosz informację i natychmiast odpisuję… Szczerość polega na szybkiej wymianie myśli… Wielu czai się, kalkuluje i knuje… Nie mam oczywiście Ciebie na myśli… Serdecznie pozdrawiam… |
Slawku,
Jest mi przykro, ze pluto na ciebie i Twoje woblery ale z drugiej strony zastanawia mnie dlaczego sie tym przejmowales. Jedyne co troll moze ci zrobic to cie urazic, ja szczerze mowiac mam to gdzies. Najwazniejsze to robic swoje, woblery, lowic ryby. Kazda przyneta, nie wazne jak wykonana czy jak chodzaca w wodzie musi przejsc najwazniejszy test jakim jest lowienie ryb. Ja jestem bardzo daleki od krytyki rekodziela chyba ze to wybitny chlam jaki nie powinien byc sprzedawany. Posiadam/posiadalem bardzo duzo woblerow niech bedzie z przeznaczeniem na pstraga, duzo okazalo sie bardzo lownymi, na czesc nie potrafilem nic zlowic badz nie pasowaly do charakteru moich lowisk jak np. produkty z Czarnego. Nigdzie nie pisalem za sa kiepskie ale stopniowo sprzedalem ( pracowaly za mocno, nurkowaly za gleboko).
Towja metoda produkcji woblerow jest niewatpliwie ciekawa ale dziwi mnie tez, ze probujecie nawrocic na nia innych, nie wazne jakie sa jej plusy. Wiesz sam jacy sa ludzie i jak bardzo przywiazuja sie do tradycji i swoich sprzwdzonych rozwiazan zas wszystko co inne automatycznie do niczego sie nie nadaje i trzeba to skrytykowac.
Jesli chodzi o moje wedkarstwo jest zdecydowanie inne od Twojego. Dla mnie moment w jakim wykonuje rzut przyneta jest ostatnim elementem ale wszystkie inne musza byc spelnione zanim sie to stanie. Najbardziej brakuje mi wolnego czasu i gdy przeznaczam go na wedkowanie robie wszystko co mozliwe by wypad zakonczyl sie sukcesem. Skandynawie studiuje od kilku lat. W obecnej erze translatora google nagle ich fora i blogi staly sie dla nas dostepne do w miare normalnego czytania.
Mozna sie bardzo duzo dowiedziec o samych rybach, przynetach i miejscach dajacych nam najwieksza szanse na sukces, nieodzowna jest tez obserwacja ale co duzo wazniejsze wyciagniecie ze wszystkiego dobrych wskazowek. Niby moj najwiekszy pstrag zlowiony zostal podczas pierwszego wyjazdu do Skandynawi, w dodatku na gume relaksa ale po paru dniach zauwazylem, iz ryby zaczynaja zerowac w okreslonych godzinach ale co wazniejsze przy ''kiepskiej'' pogodzie tzn wietrznie i deszczowo. Na owym zdjeciu z j.pl widac bardzo niewiele ale na tej wielkiej rzece ryby ida doslownie jedna rynna, najglebsza zas ich lowienie gdzie indziej nie ma wielkiego sensu.
Na lowiskach gdzie ryba nie widziala za duzo przynet sama jej praca nie jest strasznie wazna, najczestszym wyzwaniem jest chociazby dorzucenie do miejsca domniemanej kryjowki ryby i lotnosc woblera staje sie jego glownym atutem.
Szkoda tez, ze nie mozesz przyjechac do Szkocji, nie na zadne zawody ale by polowic, jest tam wiele rzek z mala presja gdzie na prawde idzie zobaczyc ryby jakie pozniej sie nam snia miesiacami gdy nie wolno ich lowic a tego jedynego nikt nie jest nam w stanie odebrac.
Nie widze tez sensu zakopywania topora bo ja tam zaden Twoj wrog
Pozdrawiam cie serdecznie,
MW
No, witaj! Odpowiem skromnie, bo czasem niestety, ale nie mogę… Pluto, bito, krew, topory, to oczywiście przenośnie celowo podkreślone, bo mają mi posłużyć do innego “tematu”, ale w przyszłości…
Właśnie w tym jest sęk, bo błędnie sobie wyobrażam, że bezwzględnie wszyscy wiedzą, co mam na myśli, a tak w istocie, to gadam nieraz sam do siebie… Muszę pojąć, że nie wszyscy czytali “wszystko”, co wcześniej pisałem i nie wszyscy muszą zapamiętać, albo wierzyć. Od samego początku temu, co piszę przyświeca idea “przebłyszczenia”… Na jej polu rozwinął się konflikt. Taka koncepcja może niepotrzebnie zmuszać do myślenia.
Łowiłem w wodach bardzo rybnych i o znikomej presji. Łowiłem w wodach beznadziejnie ubogich w rybostan poddanych wielkiej presji. W pewnym okresie mojego wędkowania nie łowiłem, aby łowić… Łowiłem, aby wiedzieć. Dlatego niektórym trudno to zrozumieć. Tak postępuje tylko fanatyk. U mnie przyjemność wędkowania przemieniła się w naukę. Chciałem wiedzieć ciągle i ciągle więcej… Co innego czytać książkę, a co innego nauczyć się jej na pamięć.
Dlatego powstała w moim zamyśle teoria różnorodności przynęt, przystosowanych do różnorodności łowisk, zjawisk, uwarunkowań i subiektywnych upodobań wędkujących. @kielo, czyli Tomasz Świderski, sam z siebie wpadł na ten pomysł. Ja jednak od samego początku do tego dążyłem i pewien “szczegół” z przeszłości jest tego ewidentnym dowodem. Metoda połówkowa w moim stylu jest grożna, bo łamie tabu. Sprawia, że rękodzielnik może robić przynęty na zamówienie w formie wynegocjowanej z oczekiwaniami klienta. Tego jeszcze nie było. Mało, może zaskarżyć wadliwy wg niego produkt. Dlatego stałem się niewygodny dla co niektórych twórców, próbujących za wszelką cenę utrzymać “stary porządek”. Jednak wcale nie jest tak, aby z innych materiałów i stosując inne technologie produkcji nie uzyskać podobnych efektów. Określona z góry praca przynęt nie jest wyznacznikiem łowności przynęty, bo nie ma “uniwersalnej” pracy. Wszystko, pracę, akcję, kolory, kształt i rodzaj przynęt należy przystosować do wielu, wielu warunków. To istna łamigłówka. Tu nic nie pomoże… Nawet wielki Boże… Ale pomóc może czas spędzany nad wodą , bo procesy postępują zwykle powoli i można je obserwując, w porę reagować… “Jak ma wziąć, to weżmie…”. Nie, to nieprawda. “Kiedy była mała, to tak myślała…”. Wszędzie, gdziekolwiek by to nie było, w każdym zakątku świata - dzikie pierwotnie łowisko, będzie się zmieniało wprost proporcjonalnie do presji… W miarę zwiększającej się presji i ilości wypuszczanych ryb - coraz trudniej będzie je ponownie złowić na te same przynęty. Niektórzy podają przykłady wypuszczanych ryb i stosunkowo szybko ponownie ich złowionych. Błąd. Aby zrozumieć te nieczęste przypadki należy “coś” wiedzieć, choćby z dziedziny psychologii zwierząt. Każdy jeden przypadek nienaturalnego, czy odosobnionego zachowania się pojedynczego osobnika ma pewien, głębszy powód.
Myślę, że gdyby wszyscy zachowywali taki umiar, jak Ty ( a ja przede wszystkim, ha, ha) to nie dochodziłoby do różnych, zupełnie niepotrzebnych sytuacji.
Pozdrawiam i zapraszam częściej do warsztatu.
Właśnie w tym jest sęk, bo błędnie sobie wyobrażam, że bezwzględnie wszyscy wiedzą, co mam na myśli, a tak w istocie, to gadam nieraz sam do siebie… Muszę pojąć, że nie wszyscy czytali “wszystko”, co wcześniej pisałem i nie wszyscy muszą zapamiętać, albo wierzyć. Od samego początku temu, co piszę przyświeca idea “przebłyszczenia”… Na jej polu rozwinął się konflikt. Taka koncepcja może niepotrzebnie zmuszać do myślenia.
Łowiłem w wodach bardzo rybnych i o znikomej presji. Łowiłem w wodach beznadziejnie ubogich w rybostan poddanych wielkiej presji. W pewnym okresie mojego wędkowania nie łowiłem, aby łowić… Łowiłem, aby wiedzieć. Dlatego niektórym trudno to zrozumieć. Tak postępuje tylko fanatyk. U mnie przyjemność wędkowania przemieniła się w naukę. Chciałem wiedzieć ciągle i ciągle więcej… Co innego czytać książkę, a co innego nauczyć się jej na pamięć.
Dlatego powstała w moim zamyśle teoria różnorodności przynęt, przystosowanych do różnorodności łowisk, zjawisk, uwarunkowań i subiektywnych upodobań wędkujących. @kielo, czyli Tomasz Świderski, sam z siebie wpadł na ten pomysł. Ja jednak od samego początku do tego dążyłem i pewien “szczegół” z przeszłości jest tego ewidentnym dowodem. Metoda połówkowa w moim stylu jest grożna, bo łamie tabu. Sprawia, że rękodzielnik może robić przynęty na zamówienie w formie wynegocjowanej z oczekiwaniami klienta. Tego jeszcze nie było. Mało, może zaskarżyć wadliwy wg niego produkt. Dlatego stałem się niewygodny dla co niektórych twórców, próbujących za wszelką cenę utrzymać “stary porządek”. Jednak wcale nie jest tak, aby z innych materiałów i stosując inne technologie produkcji nie uzyskać podobnych efektów. Określona z góry praca przynęt nie jest wyznacznikiem łowności przynęty, bo nie ma “uniwersalnej” pracy. Wszystko, pracę, akcję, kolory, kształt i rodzaj przynęt należy przystosować do wielu, wielu warunków. To istna łamigłówka. Tu nic nie pomoże… Nawet wielki Boże… Ale pomóc może czas spędzany nad wodą , bo procesy postępują zwykle powoli i można je obserwując, w porę reagować… “Jak ma wziąć, to weżmie…”. Nie, to nieprawda. “Kiedy była mała, to tak myślała…”. Wszędzie, gdziekolwiek by to nie było, w każdym zakątku świata - dzikie pierwotnie łowisko, będzie się zmieniało wprost proporcjonalnie do presji… W miarę zwiększającej się presji i ilości wypuszczanych ryb - coraz trudniej będzie je ponownie złowić na te same przynęty. Niektórzy podają przykłady wypuszczanych ryb i stosunkowo szybko ponownie ich złowionych. Błąd. Aby zrozumieć te nieczęste przypadki należy “coś” wiedzieć, choćby z dziedziny psychologii zwierząt. Każdy jeden przypadek nienaturalnego, czy odosobnionego zachowania się pojedynczego osobnika ma pewien, głębszy powód.
Myślę, że gdyby wszyscy zachowywali taki umiar, jak Ty ( a ja przede wszystkim, ha, ha) to nie dochodziłoby do różnych, zupełnie niepotrzebnych sytuacji.
Pozdrawiam i zapraszam częściej do warsztatu.
Myślę , że Pan Sławek wróci na to łono.
Po roku banicji , Wielkie Zgromadzenie Owiec planuje stworzyć dla Pana zupełnie piękny i nowy Park Narodowy .
Już planują wycieczki z obowiązkowymi zakupami fantów .Oczywiście wszystko w szeroko rozumianym interesie tegoż Parku .
Młody nie jestem .U mnie we wiosce stare ludzie gadają , że w takich parkach zwierzętom nie dzieję się krzywda .
Ponoć tylko na tych zwierzętach nie testują żadnych produktów .
Po roku banicji , Wielkie Zgromadzenie Owiec planuje stworzyć dla Pana zupełnie piękny i nowy Park Narodowy .
Już planują wycieczki z obowiązkowymi zakupami fantów .Oczywiście wszystko w szeroko rozumianym interesie tegoż Parku .
Młody nie jestem .U mnie we wiosce stare ludzie gadają , że w takich parkach zwierzętom nie dzieję się krzywda .
Ponoć tylko na tych zwierzętach nie testują żadnych produktów .
Jak już nieraz mówiłem i pisałem, plotkom nie wierzę... Muszę coś zobaczyć, dotknąć i powąchać, ha, ha...
Okiem szamana.
Możlwości napędzają wyobrażnię. Chcę pokazywać"możliwości"... Nigdy nie dorównam niektórym w technicznej sztuce tworzenia. Nie potrafię się zatrzymywać, gdy jestem rozpędzony... Pokazuję POMYSŁ, a Wy go "molestujcie" na swój sposób. Masochistycznie, sadystycznie, czule, pieszczotliwie... Jak się komuś żywnie podoba... Pokazujcie mi swoje POMYSŁY... I ja także "zabiorę" się do nich na swój sposób... Kiedy wszyscy OBROBIMY POMYSŁ, dopiero poznamy prawdziwą jego wartość...
Okiem szamana.
Możlwości napędzają wyobrażnię. Chcę pokazywać"możliwości"... Nigdy nie dorównam niektórym w technicznej sztuce tworzenia. Nie potrafię się zatrzymywać, gdy jestem rozpędzony... Pokazuję POMYSŁ, a Wy go "molestujcie" na swój sposób. Masochistycznie, sadystycznie, czule, pieszczotliwie... Jak się komuś żywnie podoba... Pokazujcie mi swoje POMYSŁY... I ja także "zabiorę" się do nich na swój sposób... Kiedy wszyscy OBROBIMY POMYSŁ, dopiero poznamy prawdziwą jego wartość...
W Parkach Narodowych , Panie Sławku ,ponoć też są Szamani .
Pięknie napisanie - pięknie .
Serdecznie pozdrawiam .
Pięknie napisanie - pięknie .
Serdecznie pozdrawiam .
Póżniej .Panie Sławku ten, czy inny portal napisze - Jesteśmy Portalem z wolnym wybiegiem (czytaj - gdzie się otacza specjalną troską ) dla wilka , Pana Sławka i innych szamanów .
Panowie - jak miło - obłuda jest wszędzie .
Pozdrawiam .
Panowie - jak miło - obłuda jest wszędzie .
Pozdrawiam .
Będę miał czas , to wstąpię do pobliskiego sklepiku , żeby zakupić Pana przynęty , i NIE przez obłudę . Nie wyślę żony ani sąsiada , tylko sam się pofatyguję .
Oczywiści , nie za darmo - zapłacę . Mam w okolicy namierzonych kilka dorodnych wilków . Zapraszam .
Och jak ja to kocham polowania na forum , i oczywiście Wędkarstwo .
Pozdrawiam .
Oczywiści , nie za darmo - zapłacę . Mam w okolicy namierzonych kilka dorodnych wilków . Zapraszam .
Och jak ja to kocham polowania na forum , i oczywiście Wędkarstwo .
Pozdrawiam .
Parki Narodowe, albo ZOO dla ginących gatunków, albo podgatunków... Ginące gatunki fauny i flory... Każdy nazwie po swojemu... Ale i każdy będzie się gapić... Jak na "podróby" dinozaurów, błyszczące w ciepłym płomieniu węgla brunatnego...(Ha, ha...).
Do niedawna nie wiedziałem o jakim forum tu rozmawiacie ale odnalazłem wątek dotyczący polowania na wilka i wiecie co myśle-wilki są pod ochroną a wszyscy polujący na wilka- zgodnie z prawem to kłusownicy-ha,ha,dobrze że tutaj są wędkarze i pasjonaci a wilka powinno się podziwiać jako że to gatunek szczególny i zagrożony wyginięciem.
No bo wilk i np. szczupak, w/g Medycyny Ludowej, to szkodliwe drapieżniki... Sieją alergię, pożerają bezbronne owieczki i małe rybki... Należy więc bezlitośnie je tępić... Jest tajna recepta. I kilku przedstawicieli najwyżej stojących w hierarchii zwierząt drapieżników, poznało jej składniki. Zbierali, gotowali, mieszali, jak Gargamele i pokrywka nad dużym ogniem podskakiwała... Jeno brakowało im najważniejszego składnika, Papy Smerfa. Ale Papa Smerf polubił koty i Klakier mu pomagał, pozorując u czarowników. Papa Smerf kocha przyrodę, kwiatki, żuczki i inne stworzonka... Kochają więc go dzieci... Papa Smerf także miesza zioła... Ale bardziej aromatyczne... Bo Papa Smerf pragnie, aby dzieci wąchając unoszące się opary, nigdy nie zamieniły się w toku swojego życia w Gargamelów...
Cztery 9G duchy wiszą na poślednim ziobrze... Duchy, jak to duchy, same chcą się malować... I błyskać kolorkami swojego planu... Zobaczymy, co grube ryby wolą i chcą gryżć... I "jakoś" się pomaluje...
No dość żartów i "bajek", bo robota się ześlimaczyła... Jeszcze raz, dzięki wszystkim za uznanie, poparcie itd. Męski jęzor nie potrzebuje wazeliny, zamiast śliny... Należy zawsze mówić, co się czuje... Jeszcze raz dzięki!
No dość żartów i "bajek", bo robota się ześlimaczyła... Jeszcze raz, dzięki wszystkim za uznanie, poparcie itd. Męski jęzor nie potrzebuje wazeliny, zamiast śliny... Należy zawsze mówić, co się czuje... Jeszcze raz dzięki!
Przepraszam, że jestem nieraz taki złośliwy... Powietrze z balona już prawie całe zeszło... Próbuję być ciągle lepszy prawie we wszystkim... Niestety, nie we wszystkim mogę i nie we wszystkim chyba chcę... Tak, jak wszyscy... Jednak próbuję, bo próbować należy zawsze... Nawet przeskoczyć i oszukać śmierć...
Aktualnie stoję w kolejce do lekarza .Jestem chory - biorę pastylki . Zaraz wchodzę , potem apteka i monopolowy co by było czym popić .To wszystko na ten Wielki Kwas .
Niech Pan , Panie Sławku nazwie kolejną swoją przynętę jakoś tak z języka medycyny lub z pobliskiego serwisu monopolowego .
Co by wszystkim na zdrowiu się poprawiło .
Czego wszystkim i sobie serdecznie życzę .
Z szacunkiem , z szacunkiem - Darek .
Niech Pan , Panie Sławku nazwie kolejną swoją przynętę jakoś tak z języka medycyny lub z pobliskiego serwisu monopolowego .
Co by wszystkim na zdrowiu się poprawiło .
Czego wszystkim i sobie serdecznie życzę .
Z szacunkiem , z szacunkiem - Darek .
Panie Sławku... to nic. Kupiłem właśnie nowy aparat z nowym obiektywem Teraz tylko na ryby i strzelać piękne fotki z lorbasami.
To kiedy... ????
To kiedy... ????