WARSZTAT SS
To chyba zależy w jakieś części kraju mieszkamy, bo ja chyba nie pamiętam silniejszego wiatru jak ten z wczoraj.....
Tak , tak Maciej , ja przeżyłem trąbe powietrzną , ławki latały a sąsiad stracił dach... i mówię poważnie. Od tego czasu mama jest niespokojna jak słyszy wiatr co u nas częste jest np. halny.A z tą trąbą to nie było śmiesznie powalała drzewa jak wściekła , zrobiła sobie niemały korytarz w lesie , 100 letnia lipa tez nie przeżyła...
Żeby tylko trąby nie zabrały spróchniałych topoli i wierzb, ha, ha...
Ooooo tak. Wirujący ogonek z odjazdami i mykami... Ale jak bez steru łyżeczkowego myki??????
Trzeba wziąć rurę po silikonie i już są myki, ha, ha...
Przegub może być tak skonstruowany, że z łatwością można wymieniać np. wirówkę na twister itp.
No, wreszcie... Cieszę się, że "niektórzy" moi "przeciwnicy polityczni" wreszcie zaczęli mówić "ludzkim językiem"... Doceniam to... Z ludżmi mojego pokroju trudno jest wygrać i jest to przedsięwzięcie typu "na dwoje babka wróżyła"...Moim celem jest zjednoczenie polskich rękodzielników... Aby uchronić się przed chińską inwazją i zrozumieć, że siła tkwi w jedności celów i strategii. Nie możemy dopuścić do tego, aby rynek zalała chińska masówka i aby nasze rękodzieło zniknęło w powodzi... Jak kropla wody w tajfunie ulewy...
Tezeusz...Pamiętacie ? Moje przesłanie... To liryka, nie poezja...Wyższa sztuka... Poezja tradycyjna polega na rymowankakch. Nic prostszego... Liryka oferuje specktrum doznań... Mniejsza z tym... Tezeusz... Musimy wybrać Wodza.. A jego imię zaczyna się na T, a kończy na Z... Tak,jak w bajce... Powiem Ci wszystko, gdy wymażę ostatni Trend swoich zachcianek i gdy ostatnia Złuda stanie się moim celem...
Wprowadzę Was wtedy do Krainy Marzeń, do krainy, o której wielu z Was nawet nie śniło... Bo taka jest cena wiedzy i julianowskiej pewności siebie...Cena , w której zawarty jest koszt - m. in. pochylenia czoła i uznania godności drugiego człowieka...
Tak, jak niegdyś Franek zauważył "warsztat" adresuję do ludzi młodych... "Onegdaj i kiedyś Starzy" mnie nie lubili... Bo zawsze przerywałem bajerę i wtrącałem "no dobra, teraz pokaż mi, co potrafisz... Nasłuchałem się twoich słów, teraz kolej na oczy i czyny...".
Pamiętacie Tezeuszów? Pierwsza i ostatnia litera w szyfrze Szoszonów...
Wczoraj sobie “co nieco” wypiłem i zajarałem… Zalecenia psychiatrów. Średnio raz na dwa lata przepłukać krew i przewietrzyć płuca… Jedyna recepta nowoczesnych lekarzy, która bardzo mnie cieszy… Nie patrzę, czy lek refundowany i jakie ma skutki oboczne… Zasuwam do apteki, że aż się kurzy, ha, ha… Od sierpnia ubiegłego roku ani piwa… Lufka pokryła się pleśnią… Czułem napierającą histaminę i uciekającą dopaminę. Życie to chemia. Nic więcej. Ani mniej…
:-)
Tezeusz… Na imię ma TOMASZ… Imię artystów… Częste wśród Nich… Imię nie wyznacza drogi człowieka, ale często w dziwny sposób się z nią łączy… Jest jeden Tomasz i setki innych… Ale jeden jest w szczególny sposób "szczególny", ha, ha... Może Tomasz Cześnicki...
:-)
Kiedyś rozmawiałem z Remikiem tel. i przedstawiłem taką historyjkę... Obrazuje ona moje, Remika i wielu, wielu innych zdanie...
Wyobrażcie sobie prostego, szarego chłopa w zabitej dechami polskiej wsi. Całe życie orze swój los ciężką, monotonną pracą. Nieraz ubocznym efektem owej orki jest gromadka dzieciaków… I pewnego, jasnego dnia bozon Higgsa spotyka jego mózg w wędrówce do gwiazd… W tym czasie, gdy zagapił się na lecące bociany i coś tłumaczył swojemu synkowi… Doznaje olśnienia… Biegnie pędem do wsi, oznajmić wszystkim swoje odkrycie… Staje się cud… Ksiądz mu się kłania… Sołtys z daleka zdejmuje czapkę… Młode, wiejskie dziewuchy, koleżanki córek, jakoś tak dziwnie zaczynają na niego patrzeć… Nawet żona bardziej skora do “zmian pozycji i orientacji”… Z dnia na dzień staje się szczęśliwszym człowiekiem… Inni słuchają go z większą uwagą, niż zazwyczaj… Sam się zmienił… Dłużej się goli i glancuje buty… Sam prasuje garnitur, gdy idzie do kościoła…
Aż pewnego dnia przyjeżdża do wsi człowiek z wielkiego miasta… Dowiaduje się o odkryciu “wieśniaka”… Rozgłasza na całą wieś, że w mieście już od dawna o takich rzeczach wiedzą… Że “kmiot” musiał być i podpatrzeć… Że jest uzurpatorem, oszustem i kłamcą… “Spójrzcie na niego… Co ten oracz mógł wymyślić… Wypastował buty, ale słomy nie usunął”… I Bogu ducha winny człowiek widzi, jak wiara zmienia wyznawców… Widzi swoją żonę i córki, jak łaszą się przy drogim samochodzie… Już ksiądz i sołtys omijają go łukiem…
Bierze powróz i idzie w pole… Podnosi wzrok do nieba… Nie ma na niebie bocianów… Tylko wrony kraczą… Nie ma synka przy boku… Jest tylko powróz i majaczące drzewo w oddali...
Wyobrażcie sobie prostego, szarego chłopa w zabitej dechami polskiej wsi. Całe życie orze swój los ciężką, monotonną pracą. Nieraz ubocznym efektem owej orki jest gromadka dzieciaków… I pewnego, jasnego dnia bozon Higgsa spotyka jego mózg w wędrówce do gwiazd… W tym czasie, gdy zagapił się na lecące bociany i coś tłumaczył swojemu synkowi… Doznaje olśnienia… Biegnie pędem do wsi, oznajmić wszystkim swoje odkrycie… Staje się cud… Ksiądz mu się kłania… Sołtys z daleka zdejmuje czapkę… Młode, wiejskie dziewuchy, koleżanki córek, jakoś tak dziwnie zaczynają na niego patrzeć… Nawet żona bardziej skora do “zmian pozycji i orientacji”… Z dnia na dzień staje się szczęśliwszym człowiekiem… Inni słuchają go z większą uwagą, niż zazwyczaj… Sam się zmienił… Dłużej się goli i glancuje buty… Sam prasuje garnitur, gdy idzie do kościoła…
Aż pewnego dnia przyjeżdża do wsi człowiek z wielkiego miasta… Dowiaduje się o odkryciu “wieśniaka”… Rozgłasza na całą wieś, że w mieście już od dawna o takich rzeczach wiedzą… Że “kmiot” musiał być i podpatrzeć… Że jest uzurpatorem, oszustem i kłamcą… “Spójrzcie na niego… Co ten oracz mógł wymyślić… Wypastował buty, ale słomy nie usunął”… I Bogu ducha winny człowiek widzi, jak wiara zmienia wyznawców… Widzi swoją żonę i córki, jak łaszą się przy drogim samochodzie… Już ksiądz i sołtys omijają go łukiem…
Bierze powróz i idzie w pole… Podnosi wzrok do nieba… Nie ma na niebie bocianów… Tylko wrony kraczą… Nie ma synka przy boku… Jest tylko powróz i majaczące drzewo w oddali...
Oprócz "prawa dżungli" istnieją całe szeregi innych praw... "Oko za oko, ząb za ząb..." Hammurabiego nie za bardzo mi się podoba... Zbyt mściwy... Nieraz mam wrażenie, że trzeba bez przerwy drzeć ryja i krzyczeć "nie zabijaj", "nie kradnij", "nie mów fałszywego świadectwa..."...Nawet i to "nie pożądaj żony bliżniego...", "nie bij mustangów...".., ha, ha...