WARSZTAT SS
Dobrze że u mnie taki tasak szybciej się przyda do pochlastania ryby,bo bierze,ale chyba coś słabo z rybą teraz u was Sławku że takie propozycje.
A to taka propozycja dla masochistów, co biczują się i wodę, narzekając jednocześnie, że nie ma ryb... Myślę, że odnośnik ważny... Jeśli porównać z Twoimi terenami łowieckimi, to wychodzi u mnie prawdopodobnie zero. Ale jeśli porównać z Doliną Śmierci, albo pustynią Gobi, to chyba nie jest tak żle... Zresztą, tak naprawdę, to nie wiem, gdyż zbyt rzadko jestem obecnie na rybach, ha, ha... No i nie byłem także na owych pustyniach... Wcale tego nie żałuję...
Cykadass: |
A to taka propozycja dla masochistów, co biczują się i wodę, narzekając jednocześnie, że nie ma ryb... Myślę, że odnośnik ważny... Jeśli porównać z Twoimi terenami łowieckimi, to wychodzi u mnie prawdopodobnie zero. Ale jeśli porównać z Doliną Śmierci, albo pustynią Gobi, to chyba nie jest tak żle... Zresztą, tak naprawdę, to nie wiem, gdyż zbyt rzadko jestem obecnie na rybach, ha, ha... No i nie byłem także na owych pustyniach... Wcale tego nie żałuję... |
To mam powiedzieć że jest z rybkami syf czy zarypiście bo ja z tych co szklanka jest pusta do połowy i żałuję że nie pełna...
Ja Dawid, jak już „startuję”, to grzeję z gwinta, co tam „szklaneczki”, ha, ha…
A my sobie z Zuśką polujemy… Z tym, że moje „zdobycze” są coraz mniejsze, a Zuśki coraz większe… U mnie skromna monotonia gatunkowa… Okonki… Zuśka zakończyła rozdział owadzi, co najwyżej ćwiczenia w ramach „rozgrzewki”… Były płazy i gady… Ropucha i żaby, zaskroniec… Teraz jest w fazie grubszego zwierza – gryzoni… Martwi mnie jedno… Zuśka nie uznaje C&R… Chociaż, czy ja wiem… Gdyby „wzięła się” za bobry… Trochę ich już za dużo… Krecików mi żal i zebrała opiernicz… No, ale musi wpierw ćwiczyć na „drobnicy”… Aby zmierzyć się z Bobrem, ha, ha…
A my sobie z Zuśką polujemy… Z tym, że moje „zdobycze” są coraz mniejsze, a Zuśki coraz większe… U mnie skromna monotonia gatunkowa… Okonki… Zuśka zakończyła rozdział owadzi, co najwyżej ćwiczenia w ramach „rozgrzewki”… Były płazy i gady… Ropucha i żaby, zaskroniec… Teraz jest w fazie grubszego zwierza – gryzoni… Martwi mnie jedno… Zuśka nie uznaje C&R… Chociaż, czy ja wiem… Gdyby „wzięła się” za bobry… Trochę ich już za dużo… Krecików mi żal i zebrała opiernicz… No, ale musi wpierw ćwiczyć na „drobnicy”… Aby zmierzyć się z Bobrem, ha, ha…
He he eh ogonek ma fajowy ,na pewno dobrze pływa ,trochę do bobra podobny hahaha
Bo to praprapraprzodek bobra...Proszę zobaczyć jaki ma opływowy dzióbek… Ogonek to śruba napędowa i ster zarazem… W razie awarii pierwotnego napędu piękne ma wiosła… Jeśli będzie za ostro kopał i mało wypoczywał, to wyrośnie mu garb- żagiel i jak nasz polski górnik pożegluje w czasie zasłużonej emerytury na jakieś oceaniczne wyspy… Czyli wypłynie na szerokie wody, ha, ha… A tam czyhają naprawdę grube ryby… Co tam nasze kleniki z PO, ZUSu i innych „partyji”, ha, ha…
Jacy jesteśmy, my, wędkarze… Albo przynajmniej niektórzy z nas…
Zmarł jeden z moich najlepszych wędkarskich kumpli… Przyjaciel. Trzydzieści lat razem łowiliśmy w wielu miejscach w kraju. Mrożone miętusy i gorące węgorze… Żaden trzaskający mróz, ani żaden upał z komarami (jego pseudo – Komar) nie był najmniejszą przeszkodą… Po wyjściu ze szpitala kilka miesięcy temu, nie mógł dojść do siebie… Kiedyś mi coś obiecał… Zadzwonił. Pamiętał. W łowieniu na mormyszkę nie miał sobie równych… Przekazał mi swoją tajemnicę… „Póżniej podaj ją dalej, ale wiesz kiedy…”… ”Wiem. Może zdążę, ha, ha…”…
Mojego dziadka i ojca pochowaliśmy z wędkami… Spróbuję Komarowi przemycić do trumny podlodówkę i mormyszki. Aby nie żebrał w Krainie Wielkich Łowów… Ażeby nie zapukał do Bramy Manitou zupełnie nagi i bezbronny… On nie był wędkarzem… Był Wielkim Wędkarzem…
Pogrzeb w piątek o 13 – ej…
Zmarł jeden z moich najlepszych wędkarskich kumpli… Przyjaciel. Trzydzieści lat razem łowiliśmy w wielu miejscach w kraju. Mrożone miętusy i gorące węgorze… Żaden trzaskający mróz, ani żaden upał z komarami (jego pseudo – Komar) nie był najmniejszą przeszkodą… Po wyjściu ze szpitala kilka miesięcy temu, nie mógł dojść do siebie… Kiedyś mi coś obiecał… Zadzwonił. Pamiętał. W łowieniu na mormyszkę nie miał sobie równych… Przekazał mi swoją tajemnicę… „Póżniej podaj ją dalej, ale wiesz kiedy…”… ”Wiem. Może zdążę, ha, ha…”…
Mojego dziadka i ojca pochowaliśmy z wędkami… Spróbuję Komarowi przemycić do trumny podlodówkę i mormyszki. Aby nie żebrał w Krainie Wielkich Łowów… Ażeby nie zapukał do Bramy Manitou zupełnie nagi i bezbronny… On nie był wędkarzem… Był Wielkim Wędkarzem…
Pogrzeb w piątek o 13 – ej…
Pokój Jego duszy.
Po pogrzebie Władzia, Danka zadała mi dziwne pytanie „ Z kim ty teraz na ryby będziesz jeździć, na te swoje durne miętusy i wegorze… Przecież zawsze twierdziłeś, że teraz prawie same cioty, co to się boją zimna i komarów… Tylko siedzą na telefonach, a póżniej byle pretekst, koniec wędkowania i szybciutko do żonki, lub mamusi pod kołderkę…”. Nic nie odpowiedziałem. Rozpętała się potężna burza. Kiedy już Danka i taksówka zniknęły mi z pola widzenia, ruszyłem swoim mustangiem do warsztatu… Tak było mi to potrzebne, strugi zimnej wody… Grzałem ile sił środkiem jezdni, która była wolna, jak preria… Żaden samochód nie jechał i nikt mi nie mógł przed nosem otworzyć drzwi… Kompletnie mokry wpadłem do warsztatu. Obaliłem się na warsztatowe wyro. Zuśka położyła mi się na szyji, jakby chciała mnie ogrzać i przytulić… „Wiesz co Zuśka… Cieszmy się, że jeszcze żyjemy…”. Ze zrozumieniem zamruczała i zaczęła mi zlizywać wodę z twarzy…
Kochana ta Zuska
Tak... Nie wiem dlaczego, ale najbardziej ze wszystkich "melodii" lubię mruczenie kota i szum wodospadu, ha, ha... Mam tą muzykę nawet nagraną i od czasu do czasu zakładam słuchawki i się bujam w jej rytmie... Ha, ha... Co świr, to świr...Mrr, mrrrmr, bul, bull, buuul, OLLE, ha, ha...
Piknie :-) ja mam ze 40 na takim etapie ale co z tego :-):-):-).
Dziś Panie Tomku, z samego rańca wymyśliłem nowy wobler... Nowy. O zupełnie zmienionej filozofii w każdym calu. I od strony technicznej i od strony łowieckiej. Nazwałem go Siódmą Strzałą Manitou... Kiedy ponownie Słońce o poranku zaświeci mi w twarz i kot z drozdem przypomną, że budzi się nowy dzień - to wtedy go pokażę...
:-) Czyli całą noc Pan nad rzeką spędził Panie Sławku a po przebudzeniu :-):-):-) do roboty :-):-):-)