WARSZTAT SS
wobler130: |
Chce sie strugać Panie Sławku, oj chce ahha. Za niedługo sie odezwę, bo chyba mam ,,pomysła". Pozdrawiam! |
Co chyba, co chyba? Dawaj pomysła w tri miga, bo może uciec...
Ja też mam pomysłów tyle że aż głowa boli he he.Ale nie powiem jakie bo pan Sławek takie miał dziesiąt lat wstecz.I głowa Go też pewnie bolała he he he.
I już po rybach... niestety nic nie złowiłem Chwila odpoczynku i zabieram się za woblery Rozważam założenie tematu ze swoimi "wypocinami" więc pewnie będzie można za jakiś czas coś pokomentować
PS: Dzisiaj rozmawiając z pewnym wędkarzem nad wodą jak padł temat "cykada" przypominał sobie że ma taką jedną którą kupił z 25lat temu. Gdy ją już znalazł zauważyłem że miała bardzo dziwną budowę,skrzydełko było wyprofilowane jak w wahadłówce i przyznam że pracowała rewelacyjnie. Tak tylko piszę, bo może to komuś podsunie jakiś fajny pomysł
Pozdrawiam
PS: Dzisiaj rozmawiając z pewnym wędkarzem nad wodą jak padł temat "cykada" przypominał sobie że ma taką jedną którą kupił z 25lat temu. Gdy ją już znalazł zauważyłem że miała bardzo dziwną budowę,skrzydełko było wyprofilowane jak w wahadłówce i przyznam że pracowała rewelacyjnie. Tak tylko piszę, bo może to komuś podsunie jakiś fajny pomysł
Pozdrawiam
Hehe, cykada to chyba nawet lepsza przynęta od woblera. Jak sie już zacznie je robić to bardzo dużo możliwości sie odkrywa. Myślałem ze tak tylko w woblerze jest a tu proszę... no właśnie, trzeba sie brać za zwykłe i metalowe łamańce haha.
Każą przynętę można modyfikować, wystarczy tylko poznać jej zasadę działania i co na to wpływa itp itd :-).
Ważny jest obrany cel, bo ryby jakby czegoś zawsze oczekują… Wiadomo, że wiedza techniczna bardzo ułatwia konstruowanie nowości, modyfikowanie istniejących wzorów i może przyspieszyć wiele procesów… Jednak w tworzeniu przynęt nie może istnieć samotnie, bo bez wędkarskiej praktyki, wiedzy z zakresu zwyczajów ryb nie ma bodżca “do pomysła”, jak to @Wobler130 fajowo nazwał… To jest tak, jak niedawno napisałem mniej więcej “Co pan seksuolog bez praktyki może mi tam pitolić…”, ha, ha… A więc łówmy jak najczęściej, konstruujmy, zmieniajmy stare na nowe, testujmy, ostrzmy noże, tępmy pilniki… “Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej…”.., ha, ha…
Jeśli chodzi o cykady, to wzory z wklęsłym skrzydełkiem istnieją od dawna i są w "ciągłej" sprzedaży pod nazwą "amerykańska", ha, ha... W każdej przynęcie nie chodzi tylko o jej pracę... Jest przynajmniej siedem czynników, które istnieją samodzielnie i wzajemnie się uzupełniają...
Hehe Prosimy o rozwinięcie tej myśli siedmiu czynników Mi przychodzą do głowy tylko dwa niestety... praca i kolor...
Ha, ha, z tymi “czynnikami” jest podobnie jak z warunkami do łowienia, czyli tymi wszystkimi zmiennymi, które działają na sposób zachowania się ryb… Tak, praca i kolor to dobry trop… Póżniej jest itd., itd., ha, ha…
Każdy jeden gatunek ma tak samo dużo podobieństw, jak i różnic… Pewne warunki zewnętrzne mają dodatni wpływ na żerowanie niektórych gatunków i odwrotnie; pewne cechy przynęt również nie są uniwersalne i nie działają jednakowo… Poza tym w związku z degradacją i zmianami środowiska, ryby adoptując się do nowych warunków, często zmieniają się do stopnia pozwalającego im przeżyć… Stąd pojawiające się niby anomalie w ich zachowaniu, nieadekwatne do utartych schematów ; również reakcja na przynęty “starych szkół” jest różna… O jakie zachowania chodzi i o jakie typy przynęt, wiedzą tylko wędkarze, którzy łowią często… I gęsto, ha, ha… No i nie mają “kuku na muniu”, ależ czy trzeba o tym przypominać…
Każdy jeden gatunek ma tak samo dużo podobieństw, jak i różnic… Pewne warunki zewnętrzne mają dodatni wpływ na żerowanie niektórych gatunków i odwrotnie; pewne cechy przynęt również nie są uniwersalne i nie działają jednakowo… Poza tym w związku z degradacją i zmianami środowiska, ryby adoptując się do nowych warunków, często zmieniają się do stopnia pozwalającego im przeżyć… Stąd pojawiające się niby anomalie w ich zachowaniu, nieadekwatne do utartych schematów ; również reakcja na przynęty “starych szkół” jest różna… O jakie zachowania chodzi i o jakie typy przynęt, wiedzą tylko wędkarze, którzy łowią często… I gęsto, ha, ha… No i nie mają “kuku na muniu”, ależ czy trzeba o tym przypominać…
Dzień dobry,
Panie Sławku, trafiłem na tę stronę niedawno i zafascynowało mnie robienie woblerów Pańską metodą. Jest ona trochę więcej pracochłonna niż zwykłe struganie z jednego kawałka drewna, bo do tej pory robiłem woblery z jednego kawałka, ale o wiele ciekawsza, bo daje więcej możliwości. Robiłem do tej pory raczej małe i mikrowoblerki, mrówki, żaby i poppery. Były dość skuteczne, ale teraz będę próbować coś zmienić, stąd też ostatnio wystrugałem zaledwie cztery korpusy z dwóch kawałków drewna. Dziś, po powrocie z pracy, spróbuję je ubrać w kolory, bo już zostały obciążone, zaimpregnowane i pomalowane białym podkładem.
Mam nadzieję, że uda mi się dużo tutaj nauczyć,
Pozdrawiam, Marcin
Panie Sławku, trafiłem na tę stronę niedawno i zafascynowało mnie robienie woblerów Pańską metodą. Jest ona trochę więcej pracochłonna niż zwykłe struganie z jednego kawałka drewna, bo do tej pory robiłem woblery z jednego kawałka, ale o wiele ciekawsza, bo daje więcej możliwości. Robiłem do tej pory raczej małe i mikrowoblerki, mrówki, żaby i poppery. Były dość skuteczne, ale teraz będę próbować coś zmienić, stąd też ostatnio wystrugałem zaledwie cztery korpusy z dwóch kawałków drewna. Dziś, po powrocie z pracy, spróbuję je ubrać w kolory, bo już zostały obciążone, zaimpregnowane i pomalowane białym podkładem.
Mam nadzieję, że uda mi się dużo tutaj nauczyć,
Pozdrawiam, Marcin
Dzień dobry, @mnietek… Hmm, na początku, w fazie eksperymentów i poznawania tej metody, radzę większość czynności dotyczących obciążenia i steru, wykonywać nad czystą rzeczką o dość mocnym nurcie i przynajmniej 0.5m głębokości.
Przydałoby się takie “korytko” z pędzącą wodą, jakie widziałem na jakimś filmie o Rapali… Eh, kasa, kasa, no i lokal… Mieć takie warunki i … nic… “Patentują” stare wzory sterów, albo stare nazywają nowościami… Grzechotkę zamiast w łeb, to wsadzą w tyłek i “grzechoczą”, że to innowacyjny pomysł, ha, ha… I do “koryta” nie dopuszczą nikogo… A potestowałoby się, potestowało… Naprawdę “nowe nowości”, a nie stare, ha, ha…
Cykadass: |
Dzień dobry, @mnietek… Hmm, na początku, w fazie eksperymentów i poznawania tej metody, radzę większość czynności dotyczących obciążenia i steru, wykonywać nad czystą rzeczką o dość mocnym nurcie i przynajmniej 0.5m głębokości. |
Witam
Z taką wodą to tymczasowo mogę mieć problem, bo co prawda, mam dość zasobną w klenie i szczupaki rzekę pod "nosem", to jednak jest tam tyle, wody, że miejscami w gumowcach można chodzić. Latem rzeka była bardzo zarośnięta i w oczkach między zielem, na smużaki brały klenie, ale po tym jak wykosili/udrożnili rzekę, poziom wody bardzo się zmniejszył. Brak opadów też swoje robi. Przez to zacząłem robić i łowić na poppery. Ale w piątek dostane urlop i spróbuję pojechać nad tą samą rzekę bliżej Bugu, tam już powinno być głębiej i trochę popróbuję łowienia i przetestuję woblery.
Tu chodzi o to, aby już w pewnej fazie roboty mieć prawie “gotowy” wobler w kwestii pracy… Póżniej zostaje tylko nieznaczna korekta… Szkoda włożonej pracy, jeśli oczekiwanie było nastawione na inny efekt… Oczywiście, metodą prób i błędów także dojdzie się do pewnej wprawy, bo wystarczy zachowywać, powtarzać z zegarmistrzowską dokładnością niektóre procesy i techniczne detale, aby stopień powtarzalności był wysoki, no i w sumie zadowalający… Jednak tu chodzi o coś znacznie głębszego… Tu chodzi o stan umysłu… Wymieszanie matematycznej filozofii ze złośliwą, techniczną perwersją… Wolę mieć jeden wobler, jaki chcę, niż pięć przypadkowych…Przez ciągłą i bezustanną kontrolę naszego tworzącego się “dzieła” nie pozwalamy mu na żadną samowolę… Mózgiem, oczami i łapkami tworzymy go od A do Ż… I nie ma to, albo tamto, ha, ha…
Dzień dobry,
w przypadku tych czterech sztuk, które już zamknąłem szpachlą, niewiele da się zrobić. To nic, zobaczę chociaż jak zachowują się w wodzie. I niestety nie mam topoli, kiedyś u narzeczonej rosły dwie topole na podwórku, które zostały ścięte z powodu właśnie próchnicy, materiału miałbym do końca życia i jeszcze dla armii strugaczy by nie zabrakło, bo były to bardzo grube drzewa, ale cóż, wtedy jeszcze nie znałem mojej dziewczyny. A tak to teść zdążył już spalić całe drzewo. Pozostała mi jedynie lipa.
I zauważyłem, że jak te woblery po zaszpachlowaniu i pokryciu podkładem wrzuciłem do wody, to zaczęły się przechylać w jedną stronę, pewnie to przez to powietrze w środku. Jutro je sprawdzę.
Zrobiłem również dwa nowe wczoraj, wkleiłem jedynie stelaż i pokryłem wszystko caponem. Jutro będę się bawił obciążeniem i sterami nad rzeką, żeby nie zrobić takiego numeru jak poprzednim razem.
Zastanawiam się nad tym, czy by nie wystrugać woblera z lipy, a następnie po oddzieleniu połówki, przykleić do nich po kawałku balsy i z tej balsy dorobić symetryczną połówkę. Tylko że podejrzewam, że do takiego woblera będzie potrzeba mnóstwo ołowiu. Zobaczymy, coś tam popróbuję zrobić.
w przypadku tych czterech sztuk, które już zamknąłem szpachlą, niewiele da się zrobić. To nic, zobaczę chociaż jak zachowują się w wodzie. I niestety nie mam topoli, kiedyś u narzeczonej rosły dwie topole na podwórku, które zostały ścięte z powodu właśnie próchnicy, materiału miałbym do końca życia i jeszcze dla armii strugaczy by nie zabrakło, bo były to bardzo grube drzewa, ale cóż, wtedy jeszcze nie znałem mojej dziewczyny. A tak to teść zdążył już spalić całe drzewo. Pozostała mi jedynie lipa.
I zauważyłem, że jak te woblery po zaszpachlowaniu i pokryciu podkładem wrzuciłem do wody, to zaczęły się przechylać w jedną stronę, pewnie to przez to powietrze w środku. Jutro je sprawdzę.
Zrobiłem również dwa nowe wczoraj, wkleiłem jedynie stelaż i pokryłem wszystko caponem. Jutro będę się bawił obciążeniem i sterami nad rzeką, żeby nie zrobić takiego numeru jak poprzednim razem.
Zastanawiam się nad tym, czy by nie wystrugać woblera z lipy, a następnie po oddzieleniu połówki, przykleić do nich po kawałku balsy i z tej balsy dorobić symetryczną połówkę. Tylko że podejrzewam, że do takiego woblera będzie potrzeba mnóstwo ołowiu. Zobaczymy, coś tam popróbuję zrobić.
Generalnie jeśli przechyla Ci woblera na jedną stronę robiąc metodą dwóch połówek to na 90% umieściłeś w jednej połówce za dużo ołowiu ale spokojnie da się z tego wyjść i co najważniejsze z takich woblerów da się zrobić niezłe killerki
Jeśli chodzi o dwie różne połówki to przyznam się że praktycznie tylko tak robie i efekty są w wielu przypadkach niesamowite Lecz niestety jeszcze nad wszystkim nie panuje i często moje woblery mnie jeszcze zaskakują
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o dwie różne połówki to przyznam się że praktycznie tylko tak robie i efekty są w wielu przypadkach niesamowite Lecz niestety jeszcze nad wszystkim nie panuje i często moje woblery mnie jeszcze zaskakują
Pozdrawiam
Uczniów jest pewnie dużo więcej:-), tylko nie każdy się ujawnia. Nie mogę się już doczekać łowienia i testowania.