WARSZTAT SS
Tak myślałem o tych filmach i o dzisiejszych eksperymentach nad wodą i wymyśliłem aby do prezentacji przynęty używać żyłki fluo lub plecionki.Dlaczego?Przy dalszym zarzuceniu wobka gdy na powierzchni są refleksy świetlne lub odbija się nadrzeczny krajobraz nic nie widać a przecież przynęta pracuje.Nie widać na przykład myków czy tego że płynie wężykiem .Patrząc jednak na plecionkę da się dostrzec takie zachowania.Ja w każdym razie wyprubóję tę opcję przy ustawianiu woblerów.
A nie lepiej założyć filtr polaryzacyjny.
Przedwczoraj miałem urodziny. Zuśka pamiętała. Podarowała mi rzecz nie banalną… Nie jakieś tam myszy , na podobieństwo skarpet, czy wody kolońskiej… Zuśka wręczyła mi … prawnie chronioną żabę trawną i do tego grudniową; mało, bardzo zaspaną… Co gest, to gest, wręcz rarytas… Należy mi się… Gdy kotka zasnęła, po cichu, z powrotem zaniosłem płaza na łąkę, przy rzece … Drugi już dzień leżymy odłogiem po suto zakrapianej “imprezie urodzinowej”… Poszło tego mleka, oj poszło...
O "poważniejszych" tematach jutro, mam nadzieję, że dojdę już do siebie, ha, ha...
O "poważniejszych" tematach jutro, mam nadzieję, że dojdę już do siebie, ha, ha...
Filmy muszą być i koniec… Bez względu na to, czy podoba się to komuś, czy nie… Muszą być, koniec, basta, amen… Niektórzy producenci z “masówki” tak bardzo zachwalają powtarzalność swoich woblerów… Chcę uwierzyć w ich umiejętności… Pokażą filmik, a ja sobie pójdę do dowolnego sklepu i kupię od razu z pięćdziesiąt np., takich, jakie lubię i moje rybki np. NY( DLMW)… Po co mam se robić, jak mogę se kupić, ha, ha… Będę mieć więcej czasu na prace przy innych przynętach…
Teraz trochę socjo – ekonomii… Nie od dziś wiadomo, że istnieją różne grupy klientów… Jest ich bardzo wiele i można je dzielić na wszelakie sposoby… Wybór towaru i decyzja związana z jego kupnem tylko teoretycznie zależy od bezpośrednio zainteresowanego… Wielu cwaniaczków i miernych "wytwarzaczy" doskonale o tym wie i tak kształtuje opinię, aby wprowadzić potencjalnego klienta w zastawione na niego sidła… Przede wszystkim polega to na odwróceniu uwagi od najbardziej istotnych i ważnych cech produktu, na rzecz mniej istotnych, ale w wyniku umiejętnej gry, reklamy - nabierających cech bardzo ważnych i priorytetowych… Zwykle dzieci i kobiety w wyborze towaru kierują się przesłankami wyglądu zewnętrznego… Mężczyżni są bardziej praktyczni i szukają solidnych cech użytkowych… Wszystko zależy w tym wypadku od doświadczenia życiowego, ha, ha…
No dobra, na razie tyle…
Znów z Zuśką kłopoty… Kot, to kot, zawsze coś wywinie… Właśnie wróciła… Nos rozwalony, tylna noga rozwalona, cała we krwi… Schowała się w torbie i się wylizuje… Wygląda to tym razem na “potyczkę” z innym kotem, albo psem… I znów jutro wizyta u weterynarza… Chyba, że trzeba będzie wezwać karetkę… Proszę się nie śmiać…
Znów z Zuśką kłopoty… Kot, to kot, zawsze coś wywinie… Właśnie wróciła… Nos rozwalony, tylna noga rozwalona, cała we krwi… Schowała się w torbie i się wylizuje… Wygląda to tym razem na “potyczkę” z innym kotem, albo psem… I znów jutro wizyta u weterynarza… Chyba, że trzeba będzie wezwać karetkę… Proszę się nie śmiać…
Panie Sławku napisalem do Pana prywatną wiadomość
“Kotem być, wąsatym kotem być… I na swoich ścieżkach sobie żyć…”… Tak sobie śpiewająco mruczę pod nosem i składam łamańca 7 częściowego… “Kotem być…”…, ha, ha…
Zuśce się polepszyło, wrócił jej apetyt, a mi humor, ha, ha… Przepraszam za zdjęcie jeno pałaszującej Zuśki, ale niestety, klisza się skończyła, ha, ha… Główka jej latała w miseczce, jak ostatni segment łamańca… Oznaka zdrowego łamańca… Co ja piszę… Oznaka zdrowienia kota... Pogryzionego przez szczupaka... Wróć! Przez psa...
Zuśce się polepszyło, wrócił jej apetyt, a mi humor, ha, ha… Przepraszam za zdjęcie jeno pałaszującej Zuśki, ale niestety, klisza się skończyła, ha, ha… Główka jej latała w miseczce, jak ostatni segment łamańca… Oznaka zdrowego łamańca… Co ja piszę… Oznaka zdrowienia kota... Pogryzionego przez szczupaka... Wróć! Przez psa...
Ha, ha, dobre... Po dwakroć dobre...
@dublion, w Kamiennej Górze było takie pewne miejsce… Nadrzeczna 3… Tam był pierwszy “Warsztat SS”… Są też inne miejsca, których nigdy nie zapomnę, a tak blisko Ciebie… W Marciszowie, w Lubawce, w Bolkowie… “Są rzeczy na tym świecie, które się nawet fizjologom nie śniły…”..., ha, ha…
Zuśka obiecuje, że jutro odpowie… Teraz zmiana opatrunku i "pielęgniarka" nie pozwala...
Zuśka obiecuje, że jutro odpowie… Teraz zmiana opatrunku i "pielęgniarka" nie pozwala...
Cykadass: |
@dublion, w Kamiennej Górze było takie pewne miejsce… Nadrzeczna 3… Tam był pierwszy “Warsztat SS”… Są też inne miejsca, których nigdy nie zapomnę, a tak blisko Ciebie… W Marciszowie, w Lubawce, w Bolkowie… “Są rzeczy na tym świecie, które się nawet fizjologom nie śniły…”..., ha, ha… Zuśka obiecuje, że jutro odpowie… Teraz zmiana opatrunku i "pielęgniarka" nie pozwala... |
tak się składa,że Nadrzeczną widzę z okna.mieszkam w blokach na jeleniogórskiej
Zuśka zdarła opatrunek specjalnie dla tego tragizbereżnego aktu... Demonstruje rany i nie tylko, świrując zarazem chojraczkę... Trochę się pieści, lubi być w centrum zainteresowania... Tak, jak niektórzy "znani i szanowani" twórcy łamańców, ha, ha...
Witam,
dużą ranę ma ta kotka, mam nadzieję, że się wyliże. Mój kot swego czasu, wrócił do domu z przetrąconym (przegryzionym?) ogonem, ale się z tego wylizał. Jutro będę mieć pracowitą sobotę przed świętami, powinienem już niby odpocząć, pomóc przy sprzątaniu, ale mam koło pięćdziesięciu korpusów do przeszlifowania i chyba będę cały dzień siedzieć w garażu i szlifować. Plus do tego jeszcze duża garść smużaków. Wycinam, szlifuję, frezuję komory, wklejam stelaże i sklejam połówki i nie mam kiedy iść nad rzekę żeby dobrać ciężarki. Robi się już spore pudełko drewienek. Zobaczymy, w niedzielę chyba nie ucieknę przed spacerem, już w ubiegłym tygodniu miałem to zapowiedziane, ale zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie.
dużą ranę ma ta kotka, mam nadzieję, że się wyliże. Mój kot swego czasu, wrócił do domu z przetrąconym (przegryzionym?) ogonem, ale się z tego wylizał. Jutro będę mieć pracowitą sobotę przed świętami, powinienem już niby odpocząć, pomóc przy sprzątaniu, ale mam koło pięćdziesięciu korpusów do przeszlifowania i chyba będę cały dzień siedzieć w garażu i szlifować. Plus do tego jeszcze duża garść smużaków. Wycinam, szlifuję, frezuję komory, wklejam stelaże i sklejam połówki i nie mam kiedy iść nad rzekę żeby dobrać ciężarki. Robi się już spore pudełko drewienek. Zobaczymy, w niedzielę chyba nie ucieknę przed spacerem, już w ubiegłym tygodniu miałem to zapowiedziane, ale zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie.
... Spacer... why not! ale brzegiem rzeki
Niestety, spacer nad rzekę nie będzie mi dany, mamy iść do lasu. Trudno, jakoś to przeboleję:-).
O, Manitou… Spacer z Babą… Katorga… Nigdy nie zrozumiem kobiet… Chcą paradować w ćwiczebnym tempie pogrzebowym, pokazać się z jeszcze żywym chłopem, czy jak… Spacer do lasu… Ha, ha, grzybów zbierać nie umieją, zwierza spłoszą, ptaki milkną na sam ich widok… Znam tylko jeden racjonalny powód, aby iść z kobietą do lasu... W miarę gęste krzaczki w zasadzie wystarczą, nie musi to być zaraz nieprzepastna knieja, ha, ha…
Proszę nie kopiować...
Proszę nie kopiować...