WARSZTAT SS
Dzień dobry,
Sporo mnie nie było, wystrugałem przed nowym rokiem, właściwie to nie wiem ile, nie chce mi się liczyć, duże pudełko po lodach zapełnione całe, korpusów do obróbki, od stycznia przerwa z woblerami i z przeglądaniem forum z powodu ślubu, który miałem w ubiegłą sobotę, a teraz zostało mi jeszcze trzy dni wolnego od pracy, więc od jutra mogę zacząć coś tam dalej z tymi korpusami dłubać. Dopiero teraz nadrabiam zaległości ze śledzeniem forum. I też mam w planach zrobienie kilku łamańców, tylko że na początek skupię się na męczeniu woblerów jednoczęściowych, jak już te na tyle dobrze okiełznę, to spróbuję sił w robieniu łamańców.
A te korpusy, wyglądem przypominające małże, są bardzo ciekawe. Jaką w zamyśle przewidział Pan dla nich pracę?
Pozdrawiam
Sporo mnie nie było, wystrugałem przed nowym rokiem, właściwie to nie wiem ile, nie chce mi się liczyć, duże pudełko po lodach zapełnione całe, korpusów do obróbki, od stycznia przerwa z woblerami i z przeglądaniem forum z powodu ślubu, który miałem w ubiegłą sobotę, a teraz zostało mi jeszcze trzy dni wolnego od pracy, więc od jutra mogę zacząć coś tam dalej z tymi korpusami dłubać. Dopiero teraz nadrabiam zaległości ze śledzeniem forum. I też mam w planach zrobienie kilku łamańców, tylko że na początek skupię się na męczeniu woblerów jednoczęściowych, jak już te na tyle dobrze okiełznę, to spróbuję sił w robieniu łamańców.
A te korpusy, wyglądem przypominające małże, są bardzo ciekawe. Jaką w zamyśle przewidział Pan dla nich pracę?
Pozdrawiam
wobler130: |
Tu jestem! Tu! Ha ha ha... |
Mam Cię... Pamiętaj Młody, nigdy nie dziękuj za nic idiotom... Nawet w żartach, ha, ha...
mnietek: |
Dzień dobry, Sporo mnie nie było, wystrugałem przed nowym rokiem, właściwie to nie wiem ile, nie chce mi się liczyć, duże pudełko po lodach zapełnione całe, korpusów do obróbki, od stycznia przerwa z woblerami i z przeglądaniem forum z powodu ślubu, który miałem w ubiegłą sobotę, a teraz zostało mi jeszcze trzy dni wolnego od pracy, więc od jutra mogę zacząć coś tam dalej z tymi korpusami dłubać. Dopiero teraz nadrabiam zaległości ze śledzeniem forum. I też mam w planach zrobienie kilku łamańców, tylko że na początek skupię się na męczeniu woblerów jednoczęściowych, jak już te na tyle dobrze okiełznę, to spróbuję sił w robieniu łamańców. A te korpusy, wyglądem przypominające małże, są bardzo ciekawe. Jaką w zamyśle przewidział Pan dla nich pracę? Pozdrawiam |
No to fajnie... Plan najważniejszy. Szczeżuje będą głównie nieregularnie lusterkować. To bardzo rzadki kształt i o to mi chodzi.
"Szczeżuja" jest zbudowana jak prawdziwa szczeżuja, ha, ha... Wnętrze jest wyścielone delikatnym i lekkim drewnem, ale warstwę zewnętrzną tworzy twardy i w związku z tym stosunkowo ciężki materiał... Po co... Aby łatwiej frezować różne takie co i nieco w środku, a pancerz zewnętrzny to wzmocnienie na wypadek zębów np. szczupaczka... Przed czym broń Panie Boże i wszyscy święci moją biedną szczeżujkę...
Fajniutkie... troszkę inne. Mnie gosć z drutem wkurza.... czekam i czekam a dalej nie ma. I nie ma za bardzo co robić.
Życie rękodzielnika nie jest usłane różami... Z każdej strony czają się różne niespodzianki... Dochodzi złośliwość rzeczy martwych... Rękodzielnik nie żyje wśród ludzi... On współżyje z narzędziami i materiałami... To jest jego świat... Ludzie go często irytują... Przeszkadzają w robocie i burzą harmonię... Rękodzielnik kocha niektóre materiały i narzędzia, przywiązuje się do nich... Stratę ulubionego kozika przeżywa nieraz bardzo boleśnie i długo nie może się przyzwyczaić do nowego... Rękodzielnik bez sądu, sam skazuje się na izolację od społeczeństwa... Zamyka się w swoim warsztacie, pracowni i samotny tworzy, otoczony materiałami, narzędziami, wśród swoich myśli i marzeń...
Najpierw się rozmażyłem a póżniej wzruszyłem.Czysta liryka.Hahaha
Dużą część łamańców będę robić w/g zupełnie nowych rozwiązań... Tylko @kielo i @Wobler129 znają niektóre z nich (na pewno doszły ich własne tricki, ha, ha...)... Wydawać by się mogło, że łamańce, które pokazałem na filmikach są idealne... Albo inaczej... Skoro potrafię robić o każdej akcji i pracy, to po co kombinować... Hmmm... Są jeszcze przynajmniej trzy charaktery pracy, na określenie których nie znam słów... Na razie... Mam je w oczach... I w braniach, ha, ha...
Styl R&F w kwestii dodatniego wpływu na skuteczność woblerów to utopia. To idee fixe stworzona i ukształtowana w ściśle określonym celu… Aby walić w rogi frajerów, ha, ha… Szczególny nacisk w utrwalaniu takich poglądów płynie ze strony tych rękodzielników, którzy oprócz zewnętrznej manipulacji na organiżmie przynęty, nie potrafią nic innego… Nie ma bardziej błędnej hipotezy od tej, która mówi, że wobler wyglądający, jak żywa rybka będzie (czy jest) bardziej łowny od inaczej zdobionych… Dlaczego? Przecież odpowiedż jest tak bardzo prosta i na dodatek tak bardzo logiczna, że tylko kompletny wędkarski laik tego nie rozumie...
Dlatego proszę niektórych napuszonych twórców, aby przybastowali z pychą i arogancką pewnością siebie, bo w każdej chwili jestem w stanie popsuć im dobry humor, ha, ha… Niestety, ale stałem się autorytetem dla wielu wędkarzy… I w tym jest problem… Jeśli walicie ściemę, to proszę, czyńcie to z umiarem… Z chrześcijańską skromnością, po każdym kłamstwie, proście Boga o przebaczenie, ha, ha…
Pewnie, ten styl jest jedyny w swoim rodzaju i ma wiele niezwykłego piękna w sobie… Należy robić takie woblery… Należy podziwiać i szanować twórców, którzy podejmują się tego zadania… Jednak nie będę tolerować niektórych zachowań mających na celu usunięcie w cień inne kierunki… W obecnym stylu i technologii R&F nie ma nic, absolutnie nic, co z punktu widzenia ryby (ha, ha…) zakłóciłoby działanie jej systemów obronnych ze sfer instynktu samozachowawczego… Takie woblery, bez innych atutów są tyle samo warte, co inne… Dlatego proszę niektórych wodolejów, szczególnie łazienkowych scenarzystów, aby strumienie wody odwrócili od sieci i skierowali w stronę wanien… Aby pokazać prawidłowo lusterkowanie, potrzeba więcej wody i przestrzeni… Woda musi być po same brzegi… Jak wódka w szczerze nalanym kieliszku, ha, ha… No to siup... Zdrówko!
Dlatego proszę niektórych napuszonych twórców, aby przybastowali z pychą i arogancką pewnością siebie, bo w każdej chwili jestem w stanie popsuć im dobry humor, ha, ha… Niestety, ale stałem się autorytetem dla wielu wędkarzy… I w tym jest problem… Jeśli walicie ściemę, to proszę, czyńcie to z umiarem… Z chrześcijańską skromnością, po każdym kłamstwie, proście Boga o przebaczenie, ha, ha…
Pewnie, ten styl jest jedyny w swoim rodzaju i ma wiele niezwykłego piękna w sobie… Należy robić takie woblery… Należy podziwiać i szanować twórców, którzy podejmują się tego zadania… Jednak nie będę tolerować niektórych zachowań mających na celu usunięcie w cień inne kierunki… W obecnym stylu i technologii R&F nie ma nic, absolutnie nic, co z punktu widzenia ryby (ha, ha…) zakłóciłoby działanie jej systemów obronnych ze sfer instynktu samozachowawczego… Takie woblery, bez innych atutów są tyle samo warte, co inne… Dlatego proszę niektórych wodolejów, szczególnie łazienkowych scenarzystów, aby strumienie wody odwrócili od sieci i skierowali w stronę wanien… Aby pokazać prawidłowo lusterkowanie, potrzeba więcej wody i przestrzeni… Woda musi być po same brzegi… Jak wódka w szczerze nalanym kieliszku, ha, ha… No to siup... Zdrówko!
Jak dobrze mądrego posłuchać zanim ktoś się wzburzy twoją wypowiedzią to mimo że przynęt nie robie to jedną prawde niezaprzeczalną dorzuce od siebie za pozwoleniem Sławku.Jeśli ktoś zrobi idealną imitacje np.uklei która wyglądem w niczym nie będzie odbiegała od żywej to po wrzuceniu w stado uklejek szansa że udeży w nią boleń czy inna ryba jest jak jeden do reszty stada,ryba zawsze zaatakuje w pierwszej kolejności coś co będzie odstawało od normy,głównie praca,coś co pływa nieco inaczej niż normalnie,myki ,wachnięcia może niemrawa praca czasami,oznacza że może to być coś słabszego łatwiejszego do zdobycia,inna sytuacja mogła by mieć miejsce kiedy taka idealna imitacja nie pracuje,wtedy można imitować martwą rybe,ale to już twórcy powinni takich przynęt powinni zaznaczyć że to wobler do metody gruntowej,he,he.Swoją drogą bardzo mi się podobają takie realistyczne przynęty i ktoś kto takie robi niewątpliwie ma talent.
Lwia rodzina obserwuje stado gnu… Leżąć w cieniu akacji samice bacznym wzrokiem ciągle temu stadu się przyglądają… Co chwilę któraś z nich, rozprostowując kości i naciągając mięśnie zamiera w bezruchu i węszy… Lwice tak wybierają miejsce odpoczynku, aby wiatr (jeśli w ogóle jest w gorącym skwarze sawanny), swe delikatne podmuchy kierował od strony antylop… Czas ucieka… Żołądek szybko trawi ostatni posiłek… Małe, rozkoszne lwiątka bawią się obok i kocim zwyczajem bez przerwy się ganiają, zaczepiają i katulają, wzniecając tumany kurzu z suchego piasku… Matki i ciotki muszą zadbać, zapewniać rytmiczny posiłek przede wszystkim młodym, ale także sobie i starszym, jeszcze mało doświadczonym w polowaniu lwom z poprzedniego miotu… Niedługo wszystkim zaburczą żołądki, budzik zadzwoni, a młode łasząc się, zażądają mięsa… Sutki już nie nadążają i hasło “Wszystkim, w/g potrzeb “ straciło aktualność… Tylko mięso w równym stopniu zaspokoi apetyt grupy… Stado gnu jest potężne… Nieprzebrane ilości mięsa, białka i kalorii… Lwice ciągle analizują… Układają plan… To, czy zdecydują się na atak w ciągu dnia, czy w nocy, zależy od wielu czynników… One nie myślą tylko i wyłącznie o gnu, ocenie poddają swoje szanse, bo polowanie musi przebiec w/g ich scenariusza… Szybko, pewnie, łatwo i przyjemnie, ha, ha, bez jednej, jedynej zbędnie straconej cząstki energii… W naturze nie ma litości i sentymentów… Każda, najmniejsza strata może być ostatnią w życiu… Podobną ekonomiczną kalkulacją posługują się niektórzy współcześni biznesmeni… Każdą, wyrzuconą w błoto złotówkę przeżywają, jak lwica nieudany skok… Słońce powoli zachodzi nad sawanną… Zerwał się lekki, ciut chłodniejszy zefirek… To sygnał… Niewidzialny, tajemniczy i niemy znak… Jak na komendę wszyscy zdolni do polowania wstają i zamierają w bezruchu… Ostatnia analiza…Ogół zmysłów w mgnieniu oka wyostrza się maksymalnie… Młode, wyczuwając powagę sytuacji, bezgłośnie, potulnie zbijają się w kłębek; będą czekać, ukryte w cieniu krzewów… Przywódczyni stada ruszyła… Nikt jeszcze dokładnie nie wie, w jaki sposób się porozumiewają, dzielą role … Każdy z członków polującego stada ma swoje zadania… Najpierw wykorzystują swój zewnętrzny kamuflaż, ich ubarwienie zlewa się z kolorami rudo, buro, żółtego odcienia suchej, w miarę wysokiej trawy… Pochylone, skokami, zbliżają się do stada antylop… Cichutko, nie może trzasnąć pod łapą najmniejsza, sucha gałązka… Zefirek im sprzyja, tłumi drobne błędy, wygłusza je, szeleszcząc suchymi zdżbłami trawy, a zapachy odsyła poza rejestry przyszłych ofiar… Antylopy nie śpią przecież… Stado ma swoich wartowników, którzy ustawicznie, na zmianę patrolują teren… Są odwróceni tyłem do reszty grupy, mało żerują, bo ich zadaniem jest obserwacja terenu i informowanie o zagrożeniu… Lwice wiedzą już, na podstawie wcześniejszych analiz, jakie jest menu w tej restauracji… Wzrokiem i węchem wybrały wstępnie danie i je z precyzją zlokalizowały… Jedna z antylop kuleje, porusza się z trudem… Druga, co chwilę robi przerwy w żerowaniu, kładzie się zmęczona na ziemi… To pierwotny znak dla wszystkich drapieżników… To najważniejszy sygnał w każdej energooszczędnej analizie… Wcześniej, lwice i każda z nich z osobna, odebrały identycznie podobne wrażenia. Teraz, zgodnie z hierarchią stada wiedzą, co mają robić… Rozciągnęły się w tyralierę i są coraz bliżej, i bliżej… Czekają na sygnał przywódczyni… To ona rządzi… Ona jest skupiona zmysłami na wartownikach… Wykorzystuje ich każdą, najmniejszą chwilę nieuwagi i zagapienia… Sekunda roztargnienia strażnika, to kilka metrów zmniejszenia dystansu do stada… Inne członkinie grupy synchronizują swe ruchy z nią i w podchodzie można wyczuć pewną rytmikę… Antylopy są szybkie… Jeśli w porę zorientują się, to uciekną… Istnieje pewna zadziwiająca rzecz… To wspólna, ogromna siła stada… Chorzy i zniedołężniali w stadzie mają szanse przeżycia i wyzdrowienia… Energia tej wielkiej grupy zwierząt jest cudem natury… W nim kulejący osobnik nie czuje bólu i staję się na powrót rączą antylopą. Grupa go mobilizuje i podnosi morale. Otacza go swoimi bratnimi ciałami, wyzwalając uśpione zapasy energii. Poziom adrenaliny znacznie wzrasta, dodaje sił i skrzydeł… Lwice o tym wiedzą… Muszą potencjalnie słabszych, jak najszybciej odbić od stada głównego… To ich podstawowe zadanie… Po co… Aby osłabić morale… Nawet w ludzkim gatunku są podobieństwa… Odizolowana jednostka słabnie… Psychicznie i fizycznie… O ile wśród ludzi taki proces przebiega stosunkowo powoli, to wśród zwierząt czyni się to błyskawicznie… Stadne zwierzę odbite od grupy natychmiast słabnie, gubi się i pozbawione wsparcia, bardzo szybko się poddaje i godzi na śmierć… Lwice znalazły się już w linii ataku… Udało się, podeszły do antylop na rokującą sukces odległość… Oczy przywódczyni stada napiły się własnej krwi, zwężyły się żrenice, położyły uszy, zamiotła ogonem… Napięte do ostatecznych granic mięśnie i kości nagle trzasnęły jak puszczona sprężyna… Atak! Wszystkie lwy nagle wyskoczyły z ukrycia… Szok dla antylop… Nagłe, nerwowe wśród nich poruszenie… Atak z zasadzki jest przepięknym, wspaniałym w swej myśliwskiej formie majstersztykiem…Żadne stado zwierząt nie jest w stanie zorganizować w porę, choćby namiastki logicznej strategii obrony przed nagłym i przecież zawsze niespodziewanym atakiem głodnych lwów…
Część lwic wzrokiem i węchem lokalizuje “chorych”… Inna grupa rozbija stado, rozganiając je na wszystkie strony… Chodzi o jak najszybsze i najefektywniejsze odizolowanie ofiar od reszty… Nie jest to trudne dla doświadczonych morderców… Po chwili dwie antylopy, po krótkiej pogoni, czują kły w swoich gardłach… Ich śmierć jest szybka i z powodu adrenaliny bezbolesna… Nie miały najmniejszych szans… Doświadczenie łowieckie rodzinnej grupy lwów zwyciężyło w konfrontacji ze strategią obronną stada antylop… Strażnicy nie wykryli w porę zagrożenia… Kosztowało to milionowe stado stratę dwóch osobników… Co to znaczy… Kropla w morzu… Po chwili milion pysków (-2, ha, ha…)znów beztrosko skubie trawę, a strażnicy obserwują bezkres sawanny… Nic się nie stało… Życie żyjących toczy się nadal… Martwi są rozrywani na strzępy… Młode lwiątka ciągają wnętrzności, maczają pyszczki w krwistych wątrobach… Dla nich zwyczajowo przeznaczone są najlepsze kąski… Wkoło kręcą się niecierpliwie sępy, szakale i hieny… Dla nich zostaną resztki ze stołu… Póżniej grupa rodzinna lwów znów położy się w cieniu drzew… Będzie odpoczywać i trawić pokarm… Rzadkie chwile beztroskiej egzystencji… Czas na zabiegi pielęgnacyjne, zabawę… Chwile radości i szczęścia… Jednak czujne zmysły drapieżników nadal będą skierowane w stronę stada gnu… Ponownie zaburczą brzuchy i budzik zadzwoni… Przyjdzie pora nowego polowania… Teraz czas stanął w miejscu… W odwiecznej walce o przetrwanie sekunda wytchnienia…
Część lwic wzrokiem i węchem lokalizuje “chorych”… Inna grupa rozbija stado, rozganiając je na wszystkie strony… Chodzi o jak najszybsze i najefektywniejsze odizolowanie ofiar od reszty… Nie jest to trudne dla doświadczonych morderców… Po chwili dwie antylopy, po krótkiej pogoni, czują kły w swoich gardłach… Ich śmierć jest szybka i z powodu adrenaliny bezbolesna… Nie miały najmniejszych szans… Doświadczenie łowieckie rodzinnej grupy lwów zwyciężyło w konfrontacji ze strategią obronną stada antylop… Strażnicy nie wykryli w porę zagrożenia… Kosztowało to milionowe stado stratę dwóch osobników… Co to znaczy… Kropla w morzu… Po chwili milion pysków (-2, ha, ha…)znów beztrosko skubie trawę, a strażnicy obserwują bezkres sawanny… Nic się nie stało… Życie żyjących toczy się nadal… Martwi są rozrywani na strzępy… Młode lwiątka ciągają wnętrzności, maczają pyszczki w krwistych wątrobach… Dla nich zwyczajowo przeznaczone są najlepsze kąski… Wkoło kręcą się niecierpliwie sępy, szakale i hieny… Dla nich zostaną resztki ze stołu… Póżniej grupa rodzinna lwów znów położy się w cieniu drzew… Będzie odpoczywać i trawić pokarm… Rzadkie chwile beztroskiej egzystencji… Czas na zabiegi pielęgnacyjne, zabawę… Chwile radości i szczęścia… Jednak czujne zmysły drapieżników nadal będą skierowane w stronę stada gnu… Ponownie zaburczą brzuchy i budzik zadzwoni… Przyjdzie pora nowego polowania… Teraz czas stanął w miejscu… W odwiecznej walce o przetrwanie sekunda wytchnienia…
Aż się wzdrygnąłem :-). Bardzo plastycznie opisane. Podoba się.
Na kolanie w godzinkę... Sandacze i kiełbie... Na przykład... Rozumiesz... Trochę podobieństw.
,,Jednak ja zawsze bedę próbował być Brzydalem" . Pani Sławku...http://viralka.pl/wszyscy-ludzie-bali-sie-dotknac-tego-kota-wtedy-on-go-wzial-na-rece-i-stalo-sie-cos-niesamowitego/
Sławku, odbiór odebrałem prawidłowo. W przyrodzie jest wiele podobieństw. Orki, okonie, wilki itp. Przynajmniej gatunek ludzki tak postrzega :-)
Mnie się opis podobał, bo fajnie to zostało przez Ciebie przedstawione.
Mnie się opis podobał, bo fajnie to zostało przez Ciebie przedstawione.
Strategia polowań ryb, ptaków, ssaków(w ogóle kręgowców) ma wiele wspólnych mianowników... Są oczywiście spore różnice, ale wynikają one ze stopnia rozwoju, ewolucyjnego miejsca w szeregu... Także rewir życia ma znaczenie... Ląd, woda i powietrze to trzy różne światy...