Przyłowy
Jeśli macie jakieś ciekawe przyłowy bądź też czasem lubicie położyć sie na leżaku to wklejajcie foto... Oto moja największa złowiona Płoć niestety nie mierzyłem, a ni nie ważyłem, rybka dalej cieszy sie wolnością, Kilka minut później pękł mi hak pod jeszcze ładniejsza ahh co to był za dzień...
No to i ja coś dodam moim najczęstszym przyłowem są leszcze , pamiętam rok i tydzień gdzie brały regularnie jak drapieżniki a zębate nie chciały , w tym roku jakoś nie trafiłem jeszcze żadnego a przez te wszystkie lata najwięcej było leszczy , później tołpygi , mam ich już 3 na koncie i wszystkie w zimnych miesiącach , płocie i kiedyś trafił mi się karp , byłem pewien że holuję ładnego suma jakaś świnka uklejki jak łowiłem wzdręgi
Adam z tego co pamiętam to i na zlocie trafiłeś sztukę na woblerka i to tego zawodowego
Sorki Panowie zapomniało mi się m fakt ten na zlocie był wcale taki nie za wielki , a ten na wygnaniu , nie pamiętałem noże były jeszcze inne , coś mi świta jakiś lecholek z jeziora i to chyba z tobą Dawid wówczas byłem
A powiem że moje zdanie jest takie że nie ma ryb spokojnego żeru , nie jeden raz widziałem te ryby po prostu atakujące nawet swój narybek , najdziwniejsza z tych wszystkich ryb jest chyba tołpyga , niby wodny odkurzacz glonów ale zimą drapieżca , czy z braku tych glonów , słyszałem już o wielu przypadkach złowienia tej brzydkiej twarzy i to najczęściej na małe przynęty
Rzekło się mówić "boleń, łosoś dla ubogich". Może to nie typowy przyłów, bo i ryba drapieżna i złowiona na spinning ale w rzece trociowej. A było to tak. Zostałem wtajemniczony i zaproszony przez znajomych wędkarzy na wyprawę trociową nad mało znaną rzekę (z nazwy znaną ale skrywaną w głębokiej tajemnicy i nie reklamowaną przez miejscowych). Zdradzono mi wiele miejscówek, w których złowiono wspaniałe łososie i trocie. W jednej z nich, spod krzaczka branie i ten wspaniały pulsujący ciężar na kiju i widok srebrnej ryby. Ale po chwili coś jest nie tak. I tak na rzece, trociowo-łososiowym eldorado złowiłem tego bolenia. Nazwy rzeki nie zdradzę (szacunek dla jej odkrywców), a pływa w niej srebro, którego tak poszukujemy. Dzięki temu boleniowi już nie ubogi ale bogatszy w doświadczenia - pozdrawiam.
Tak to jest z tymi przyłowami. Bywają sytuację - tak pewnie było z Twoim bolkiem - kiedy wściekłość sięga zenitu w chwili gdy przyłowiona rybkę zobaczymy. Zamiast srebrnego łososia na brzegu ląduje srebrny bolek.
Miałem w tym roku podobną sytuację na rzeczce pstrągowej. Słaby dzień i zimno zniechęcały do łowienia. Kiedy jednak w głębokim wlewie poczułem piękne i ciężkie pulsowanie na kiju, emocje zagrzały mnie na maxa. Niestety tylko szczupak ale w małej wodzie i w dużym nurcie narobił wiele zamieszania. Tak bywa.
PS. Mucha - piękna rapa.
Miałem w tym roku podobną sytuację na rzeczce pstrągowej. Słaby dzień i zimno zniechęcały do łowienia. Kiedy jednak w głębokim wlewie poczułem piękne i ciężkie pulsowanie na kiju, emocje zagrzały mnie na maxa. Niestety tylko szczupak ale w małej wodzie i w dużym nurcie narobił wiele zamieszania. Tak bywa.
PS. Mucha - piękna rapa.
W jednym się nie różnią : w ilości zostawionego na dłoniach śluzu, ha, ha.
Mi na małe 5-cio gramowe cykady brały kiełbie. Słyszałem jednak, że np leszcze łapie się na nie w miarę systematycznie. Czy w takim razie to przyłów?
"Przyłów" to takie ryby, które są niezamierzonym efektem połowu, czyli przypadkowym np. polujemy na kiełbia, a łowimy suma, ha, ha.
ale to jak polujemy na kiełbie i łowimy suma to musi być raczej "kur..ski niefart" " bo wędeczka na kiełbie a tu sum
Dla ryby to też często niefart, pamiętam kiedyś tołpygę ponad metr, która uwiesiła się na kijku typu okoniowy lajt o akcji muchówki, ryba po wyciągnięciu była prawie martwa bo był środek lata a ciąganie jej trwało prawie godzinę
A propos takich "hardcorowych" akcji to ja byłem byłem świadkiem jak gość na bata z żyłeczką 0,10 mm. wyholował suma 75 cm.
Ja również mam do dziś przed oczyma taką "hardcorową" akcję. Kilka latek temu na zawodach muchowych "Puchar Ziem Północnych" rozgrywanych na Parsęcie w okolicach Połczyna Zdroju, łowiłem w parze (zawodnik i zawodnik sędzia łowiący i na odwrót w drugiej turze) z wędkarzem, który zamiast spodziewanego lipienia zaciął, jak się później okazało sporą troć. Kijek jak i pozostały zestaw muchowy bardzo delikatny, hol trwał i trwał. Czas tury uciekał, a my nawet nie widzieliśmy ryby. Kolegę bolały już bardzo ręce i myślał, że nie uda się nawet zobaczyć co to za ryba. Żyłka na przyponie również nie chciała dać za wygraną. Po ok. 45 min. ryba zaczęła słabnąć i udało się ją podholować pod nasz brzeg, gdzie pomogłem mu ją podebrać. Okazało się, że to troć, a że był to już październik, po zmierzeniu wróciła do wody. Miała grubo ponad 70 cm. Na tych zawodach nie zdobyliśmy wysokich miejsc ale w naszą pamięć wryły się mocno.